fbpx

2019-20 Los Angeles Lakers: the time is now

34

Ludzie to jednak lubią stąpać po cienkim lodzie. Patrzę na skrzynkę: jest. Czytelnik imieniem Michał stworzył dzieło na temat Los Angeles Lakers. Twierdzi, że tylko oni sami (Lakers) są w stanie się powstrzymać w tym sezonie. Uśmiecham się w duchu, to będzie ciekawa lektura, obiecuję prawie nic nie poprawiać, ani nie zmieniać. Zobaczmy co myśli młodzież…

LA Lakers, czyli tylko sami jesteśmy w stanie się powstrzymać

Taki tytuł miałem nadać, więc nadaję chociaż jako nagłówek. Dobra wyłączam się [admin mode off]


Na samym wstępie zaznaczam, że nie jestem jakimś zatwardziałym fanem Jeziorowców. Moje zainteresowanie NBA zaczęło się w momencie, gdy akcje Lakers spadały w dół, a starzejący się Kobe Bryant odcinał kupony od swej dawnej chwały. Jego postać, bardzo wątpliwej jakości transfery, kolejne wybory w drafcie, które niczego nie wprowadzały do zespołu: oto moja rzeczywistość. O wiele bardziej pasjonowała mnie koszykówka prezentowana przez Miami Heat albo Boston Celtics, nie mówiąc o Chicago Bulls, których ubóstwiam. W każdym razie, lubię w sporcie momenty, w których najbardziej utytułowane zespoły po okresie przebudowy wracają w wielkim stylu do gry o najwyższe trofeum!

Właśnie w takiej sytuacji od początku obecnego sezonu znajdują się Los Angeles Lakers. Minione rozgrywki (2018/2019) przekonywały, że prezydent klubu Magic Johnson wraz z generalnym menedżerem Robem Pelinką nie wykonują dobrze swojej pracy. Początkowy zachwyt kibiców po sprowadzeniu Lebrona Jamesa, szybko przemienił się we frustrację. Kadrowo w klubie aż zgrzytało. Ligowym spadochroniarzom jak Lance Stephenson (aktualnie liga chińska) Michael Beasley (aktualnie bezrobotny) a także Rajon Rondo, Javale McGee i Tyson Chandler trudno było złapać kompatybilność z młodzieżą na dorobku.

Niestety, taktyka polegająca na zrzuceniu odpowiedzialności na barki Jamesa otoczonego wątpliwej maści strzelcami, skończyła się zazwyczaj bólem zębów. Szybko doprowadziła też do wewnętrznych tarć, rezygnacji Magica Johnsona, żądań transferowych i generalnym rozpadem morale. Truskawką na torcie była kontuzja pachwiny LeBrona. Czy mogło być gorzej? Chemia w składzie poszła w kierunku najbliższego jeziora łowić ryby, a Lakers zakończyli przygodę na 10. miejscu w konferencji.

New Start

Lato 2019 roku przyniosło szereg gruntownych zmian: w zarządzie, na ławce trenerskiej oraz w samym składzie. Jak wspomniałem, pierwszą oznaką zmian było ustąpienie Magica ze stanowiska. Niestety okazało się, że serdeczny uśmiech i dobre fluidy nie wystarczą w biznesie NBA. Tu trzeba było się umorusać w złej prasie, wziąć na siebie odpowiedzialność, zakasać rękawów, wisieć na telefonie i prosić.

Zła prasa i tak się pojawiła: pogłoski o wykorzystywaniu emocjonalnym swoich podwładnych, brak możliwości wyrażania własnego zdania na forum, a przede wszystkim szereg kontrowersyjnych decyzji kadrowych (między innymi transfer D’Angelo Russella czy oddanie Thomasa Bryanta) sprawiły, że kibice Lakers wcale za Johnsonem nie tęsknią. Stery objął prawnik, były agent sportowy Pelinka, który choć dyskredytowany po wielokroć, tyłem ma twardy i nadążą za zmianami.

Kolejne zmiany kadrowe to zwolnienie head coacha Luke’a Waltona oraz maksymalna czystka budżetu płacowego. W mediach huczało, że Lakers szykują się na wielkie zakupy, że gotowi są przyjąć na pokład dwa maksymalne kontrakty. Formalnością pozostawało skupić z rynku Kawhi i Davisa oraz połączyć ich z LeBronem. To miał być szach mat dla reszty NBA wzorem Big Three w Miami w 2010 roku.

No i co?

Długo wyczekiwany transfer Anthony’ego Davisa pochłonął Lonzo, Ingrama, Harta oraz przyszłe wybory draftu. Dopiero później nastąpiła konstatacja, że Lakers mają formalnie podpisane cztery kontrakty (James, Davis, Dudley i Kuzma) a Kawhi choć miał dzwonić, wcale nie dzwoni. Coraz lepsi “zadaniowcy” znikali z rynku, a Lakers wciąż czekali. Gdy Leonard w końcu się określił przechodząc na stronę wroga, nastąpił wyczekiwany ruch po stronie złota i purpury.

Błyskawicznie, dzień po dniu, godzina po godzinie podawano kolejne nazwiska nowych nabytków, przy czym kryterium zatrudnienia były kompetencje rzutowe i obrona. W ten sposób do składu dołączyli Avery Bradley, Quinn Cook, Danny Green, Javale McGee, Rajon Rondo, Kentavious Caldwell-Pope, Troy Daniels, Alex Caruso, DeMarcus Cousins i na końcowym etapie Dwight Howard.

Znaleziono także głównego trenera, śmiałkiem okazał się Frank Vogel. Piszę śmiałkiem, bo nie każdy ma w sobie wystarczająco odwagi być trenerem LeBrona i Rondo oraz mając za podwładnego Jasona Kidda. Kilka gorzkich piguł Frank musiał przełknąć już na początku gdy okazało się, że współpracowników wskaże mu zarząd, a okres zatrudnienia będzie trzyletni. Przyjęta praktyka dla szkoleniowców to pięć lat.

Start nowego sezonu

Pre season zaliczyli chaotyczny. Trwał impas z Chinami, a właśnie tam zaplanowano występy zespołu. Początkowo wyjazd miał być odwołany, ale ostatecznie mecze się odbyły. Nieistotne. Wszyscy pompowali się na pierwszy mecz rundy zasadniczej, czyli derby Los Angeles. Mecz przegrali, kolejne próby gry izolacyjnej Davisa i LBJ-a nie przyniosły efektów, nie pomógł nawet świetnie dysponowany Danny Green. A więc kolos na glinianych nogach, tak? Niezupełnie.

Następne mecze zainicjowały ruch napędzania walca, który do chwili obecnej przejeżdża po kolejnych rywalach. Nie wszyscy byli super groźni jak słabe fizycznie Charlotte, nękani kontuzjami Warriors, nieposkładane Chicago czy przebudowywana Atlanta. Trzeba także podkreślić, że LAL grali też z poukładanymi drużynami pokroju Utah, Dallas, San Antonio, partyzantką z Miami, a także dobrze dysponowanymi Thunder. Koszykówka pokazana w ciągu tych 17 meczów coraz śmielej pozwala myśleć, że prezesi klubu odrobili lekcję z poprzednich lat.

Zatrudnienie zawodników wszechstronnych defensywnie, mogących bronić kilku pozycji, wraz ze wzmocnieniem deski i oparciu swej ofensywy na geniuszu Jamesa i Davisa (docelowo także Kyle’a Kuzmy) spowodowały totalną odmianę całej drużyny. Mówiąc skrótowo: podwojenie Davisa bądź LeBrona skutkuje natychmiastowym oddaniem piłki na obwód lub szybkim ścięciem pod kosz pozostałych zawodników.

Z kolei brak zaangażowania w krycie wymienionej dwójki skutkuje linijką 40 punktów i 20 zbiórek (Davis versus Memphis) czy triple-double Jamesa (39 punktów 16 asyst i 12 zbiórek przeciwko Mavericks). Obaj gwiazdorzy reprezentują sobą duży profesjonalizm wspierając się nawzajem w mediach oraz wywiadach, a to przekłada się na chemię w zespole. W tegorocznej szatni Lakers nie doświadczysz żadnych niesnasek, a “zadaniowcy” jak Howard, Cook czy Caruso wykonują swą pracę w sposób zdyscyplinowany przez co rozpracowują kolejnych rywali.

Najlepszy defensywny rating NBA

W chwili obecnej Lakers mogą pochwalić się najlepszym defensywnym ratingiem NBA. W przeliczeniu na sto posiadań piłki przeciwnika, tracą zaledwie 102.4 punkty. Mają też:

  • szósty atak (111.2 punktów na sto posiadań)
  • szóstą efektywną skuteczność rzutów 54.1%
  • trzeci wskaźnik strat rywala (15% posiadań)
  • piąty wskaźnik asyst (średnio 26.6)
  • pierwszy wskaźnik bloków (7.5)

Oczywiście dodatni bilans to nie tylko indywidualności w postaci wypoczętego Lebrona, oddychającego pełnią życia Davisa czy przeżywających drugą młodość Greena i Howarda. Tu naprawdę zachodzi synergia. James notuje średnio 25.2 punktów, jest ligowym liderem asyst (11.0) oraz zbiera średnio 7.4 zbiórek, wszystko na skuteczności 48/33/70%. Równie wszechstronną statystyką może pochwalić się AD, który bez szczególnej napinki  notuje przeciętnie 25/8/3 bloki i 2 przechwyty przy 48% z gry 36% za łuku i 88% z linii rzutów wolnych.

Z tego właśnie powodu uważam, że tylko i wyłącznie dwie rzeczy są w stanie powstrzymać ten zespół.

  1. kontuzje najważniejszych graczy oraz
  2. ich własna nieskuteczność.

Pierwsze jest oczywiste, w szczególności mam tutaj na myśli Davisa, którego pomoc z drugiej linii jest czasem kluczowa. Drugi powód kierowany jest raczej w kierunku ławki rezerwowych oraz role players. W momencie odcięcia, podwojenia bądź absencji dwójki liderów odpowiedzialność spada na barki reszty drużyny. Jakiekolwiek zacięcie spustu spowodować może nagłą zapaść lub przestój, co w kontekście zaciętej walki w playoffs może okazać się kluczowe.

Podsumowując

Gołym okiem widać, że Lakers to dobrze zbilansowana ekipa, która jest dostosowana do nowych wymagań oraz stylu NBA. Aktualnie legitymują się bilansem 15-2 co oczywiście stawia ich w pozycji lidera konferencji. Wyzwania to utrzymanie obecnej formy, unikanie urazów oraz konsekwentne wprowadzanie do gry rekonwalescentów jak Kuzma, Bradley czy Cousins, o ile dojdzie do siebie na późniejszym etapie. Już teraz jest ich bardzo ciężko pokonać, co tylko wzmacnia marzenia o zdobyciu trofeum. Nikt tego w klubie nie ukrywa. Każdy inny wynik będzie interpretowany i odbierany jako porażka, bo jeśli nie teraz to kiedy? Osobiście podoba mi się ich styl gry. Lubię oglądać płynną, zespołową grę dającą namiastkę pamiętnego LA Showtime pod batutą Magica Johnsona – zawodnika.

Może nie będę się określał, nie napiszę które miejsce Lakers przewiduję w kontekście przyszłorocznych playoffs, tym niech zajmie się może sekcja komentarzy. Pozdrawiam serdecznie.

[Michał P]

34 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie chcę robić z siebie jakiegoś eksperta, ale zawsze jak słyszę “ta drużyna tylko sama może się powstrzymać” doprawione “oby nie byli nieskuteczni” to coś we mnie umiera. To brzmi tak jakby o skuteczności zespołu decydował los, boska wola. Pewnie, trójki czasem nie wpadają. Ale w wiekszości przypadków nieskuteczność zespołu to zasługa kiepskiego przygotowania, braku odpowiedniej taktyki czy personelu a nie czynnik przypadku.

    (36)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie jestem ich fanem ale w tym sezonie bacznie się przyglądam ich poczynaniom i przyznaje, że coraz ciekawiej i chętniej oglądam ich mecze. Czekałem na to i zgadzam się z Michałem, że wraca Showtime na miarę LAL 🙂

    (10)
    • Array ( )

      Zaryzykuje ten minusowy zrzut , ale właśnie show w tym showtime jest mało. Prosta koszykówka oparta na przewagach fizycznych i cynglu za 3 dowodzona przez lokomotywę bez finezji -LBJa. Uczta dla oczu to to nie jest mimo, że mistrzostwo jest absolutnie realne.

      Lakersi stali się jak Lebron, wielcy, fizyczni i dobrze poukładani i póki w formie – nie do zatrzymania. Loby, trójki, loby, trójki i izolacje all-starów. Pluś dobra obrona.

      (17)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    17 rozegranych spotkań, a Wy już “Misie” przyznajecie 🙂 dodajmy też, że większość ekip nie gra w swoich optymalnych składach.
    Podzielam również zdanie Szalonej Sroki 😉 grudzień zweryfikuje LAL.
    Dodałbym do tych dwóch punktów autora tekstu kilka następnych:
    3. Toronto
    4. Denver
    5. Utah
    6. Milwaukee
    I to nie jest hejt 😉 osobiście jestem wielkim fanem AD, a Lakersi z Bryantem, Dieselem, Horrym, Foxem i Nickiem V.E. byli pierwszą ekipą, której kibicowałem. Po prostu chodzi o zdrowe podejście do tematu.

    (6)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Powstrzymać są ich w stanie jeszcze Clippers, Raptors + można domniemać, ze Milwaukee, Denver, Houston, Philadelphia, Boston, czyli ,,lepsze” drużyny NBA, z którymi jeszcze nie mieli okazji się zmierzyć

    (5)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Lakers ogląda się fajnie, jest obrona i atak. trybiki współpracują ze sobą i oby tylko dotarły do mety, a o Davisa się najbardziej boję. cały czas skarży się na bark a wystarczy że AD jest out na playoffy i o mistrzostwie można zapomnieć.
    no właśnie, nie tak dawno grali Mavs z Rockets. chociaż lubię tegoroczne wydanie Dallas to w tym meczu był praktycznie koncert trójek, mnie takie coś nie jara. wolę takie zespoły jak Lakers/ Clippers, Utah, Miami, itp itd

    (3)
  6. Array ( )
    Marian Paździoch syn Józefa 26 listopada, 2019 at 20:49
    Odpowiedz

    Jak na razie to Lakers z mocnych rywali mieli tylko Clippers i Raptors, oba przegrali różnicą ok 10 punktów.

    (3)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Cieszcie się chwilą , zobaczymy co będzie dalej. Wcale im źle nie życzę ale na pianie mistrza jeszcze za wcześnie, jak by naprawdę byli najsilniejsi to ok ale taka konkurencja co najmniej 6 zespołów nie słabszych,a Wy robicie z nich pewniaków do mistrza. Zabawne

    (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Doczekałem się artykułu o najlepszej drużynie w historii, GOAT LeBron James, EASY RING. Prosiłem o artykuł o LeBronie ponad rok, dzięki.

    (-5)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Zgadzam się , że z showtime to nie dużo wspólnego . Raczej naprzemienne izolacje . Bardziej mi się podoba , że gra na 2 wysokich dalej ma sens , jak zaliczyć lebrona to nawet 3 . Co do aktualnego ich bilansu to chyba za ciężkich przeciwników narazie nie mieli . Autor wspomina utah , gdzie conley grał bardzo słabo . Okc , które w żadnym wypadku nie nazwałbym pretendentem .No i San Antonio . Czekam na pojedynki z bucks , raptors , sixers , zdrowym Bostonem, Houston , clippers i Denver

    (2)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak dla mnie do zamknięcia składu Lakers brakuje jeszcze szutera z dobrym podaniem, poprawnego w obronie.

    Kyle Kuzma mnie jak narazie nie przekonuje. Jest po kontuzji rozumiem ale nie pracował w takich warunkach jak teraz.
    Pierwsze sezon to radosny run and gun. Wokół ziomeczki podobnego rocznika(Ingram, Lozo, Hart). Młody trener, luźny cynkiel. Niby były oczekiwania ale nikt ich na mistrza nie pisał. W szczególności po kontuzji Lebrona.

    Teraz gra się o cele najwyższe. Grupa charakternych zawodników ale skupionych na jednym celu. Każdy musiał przyjąć swoją rolę do odegrania.
    A.D szoruje dupskiem po parkiecie w każdym meczu, kryje wszystko, gra z pomocy, przekazuję po zasłonach.
    James gra na podobnej defensywnej intensywności.
    Howard, Green, Bradley..
    Tu gra się aby przeciwnik rzucił mniej a nie my więcej od przeciwnika.

    To nowe realia dla młodego gracza. Denfensywnie tam nie pasuje. Nie jest poprawnym obrońca. Brakuje walecznosci ustawienia, siły, agresj.. zawziwtosci. Także cwaniactwa, boiskowego IQ, wiadomo to przychodzi z czasem ale ile go jeszcze dostanie.

    Nie pasuje również ofensywie do reszty zawodników.
    Łamie schematy, gra nieprzywidywalnie, szybkie, często wydaje się szalone, skazane na niepowodzenie akcje.
    I chyba tylko dlatego jest dalej w drużynie. Bo jeśli maszyna James sie zacina, ktoś musi dać trochę szaleństwa i energii w ataku.

    Wydaje mi się że Lakers potrzebują kogoś na wzór Lou Williamsa. Strzelca a zarazem kreatora. Generała drugiego składu, który również będzie potrafił zamknąć mecz w końcowych minutach 4Q.

    Idzie Europa. Dla mnie idealnym tego typu zawodnikiem byłby Bogdan Bogdanovic z Kinga.
    Pożyteczny na piłce i jako strzelec czekając na podanie od Lebrona. Wykreuje pozycje dla kolegi jak również dla siebie.

    Ciekawy jestem ruchow kadrowych LA Lakers w grudniu..

    (11)
    • Array ( )

      Mnie brakuje nieszczęsnego Iguodali. Miśki go nie grają, a zwolnić nie chcą żeby nie poszedł do Lakers. Leżał misiek na sianie sam nie zjadł…

      (6)
    • Array ( )

      jak piszesz to przyjdzie z czasem a ruchy kadrowe to raczej przed samym allstarem czy przy jakiejś tragicznej serii przegranych a tak to muszą zagrać z kimś poważniejszym i ocenić ich poziom..

      (-1)
    • Array ( )

      Co racja to racja, ale tutaj albo się chwali albo nie pisze się nic,bo akurat na tym forum panuje zakłamanie i lizodupstwo.Piona?

      (0)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Z tego właśnie powodu uważam, że tylko i wyłącznie dwie rzeczy są w stanie powstrzymać ten zespół.
    1. kontuzje najważniejszych graczy oraz
    2. ich własna nieskuteczność.

    Racja. Jednocześnie ten argument jest pod każdy zespół.
    Mimo bycia samolubem i bywalcem klubów, to gdyby Harden w ostatnim meczu trafił 15/15 czy 10/15 za trzy a nie 2 razy to wybraliby… itd .. gdyby Warriors nie mieli tylu kontuzji w poprzednim i obecnym sezonie, to mieliby 1 tytuł więcej i byliby nadal w topie… gdyby Spurs trafiali … itd
    Rozumiem pojeście, że Lakers wg Ciebie są silni i zbilansowani, więc kiedy trafiają i są bez kontyzji to trafiający i bez kontuzji Clippers ich nie pokonają w 7 spotkaniach? Czy nikt ze wschodu w 7 spotkaniach?
    pozdr

    (-2)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Wczoraj 50 lat skończył jeden z najlepszych dunkerów ever – Shawn Kemp i admin o tym nic nie wspomniał… WSTYD !!!

    (-1)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajny Art. Co do show time Lakers… jest dużo lepiej niż w 75% innych drużyn. Są wejścia na kosz, alley oops, trójki, akcje z kontry, izolacje, piękne asysty, bloki. … oczywiście ze świecą szukać finezji jak w latach 80tych. Jest przede wszystkim chemia czego nie było rok temu. Lebron przede wszystkim więcej kreuje grę i gdy widzi że jest okazja to sam wykorzystuje przewagę i bierze ciężar gry na siebie. Średnia asyst mówi za siebie. AD klasa sama w sobie, szczerze to nie wierzyłem że dogadaja się z Lebronem na boisku ale teraz widać że zgodnie dzielą się liderowaniem na boisku. Rondo jak narazie pozytywnie zaskakuje. I najważniejsze jest komu pocisnąć trójkę. Co do Kuzmy to fajny zadaniowiec na pociągnięcie drużyny drugiego składu. Jeżeli nie będzie miał wybujalych wymagań może być takim swego rodzaju Lou Williamsem. Minusem Kuzmy są klapki na oczach, widzi głównie obręcz a nie partnerów, ale dlatego jako opcja z ławki nadaje sie idealnie. Żeby maszyna zwana Lakers szła bezawaryjnie do finałów potrzeba zwycięstw nad ligowa czołówka. Wtedy morale i chemia pójdą mocniej do góry i będą ciekawe PlayOffs.

    (-3)

Skomentuj X D Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu