fbpx

24 sekundy: historia zegara, który zmienił NBA

18

Liczbę “24” zna każdy fan NBA. Swoim nazwiskiem już na zawsze podpisał ją Kobe Bryant, ale jej znaczenie dla koszykówki wykracza daleko poza trykot jednego zawodnika. Nawet tak legendarnego jak widoczny na zdjęciu Black Mamba.

Dokładnie 30 października 1954 roku liga NBA wprowadziła zmianę w formacie gry, która na zawsze zredefiniowała koszykówkę. Pojawił się zegar odmierzający czas trwania akcji. Celem jego wprowadzenia było szybsze tempo rozgrywania spotkań i większa płynność gry, ale rewolucja ofensywna, jaką spowodowało dodanie tego elementu nie śniła się nawet jego twórcom i pomysłodawcom.

#Nie bać się zmian

NBA zawsze była ligą, która wychodziła naprzeciw wszelkim technologicznym nowinkom i nie bała się implementowania ich do swoich standardów. W myśl zasady “kto nie idzie naprzód, ten się cofa”, NBA sukcesywnie ulepsza swój produkt, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom nawet najbardziej wymagającego widza. Na przestrzeni lat mieliśmy już wiele “epokowych” zmian w najlepszej lidze świata. W 1979 roku po raz pierwszy można było mecze NBA oglądać w kablowej TV. Idealne wręcz wyczucie czasu, żeby dotrzeć do jak najszerszej widowni z erą Larry’ego i Magica, prawda?

W 2008 roku wprowadzono instant replay, a kolejnym krokiem było stopniowe przekonywanie się NBA do technologii SportVU, która na zupełnie nowy poziom wprowadziła analizę meczów. Jak potężnym narzędziem jest system wiszących kamer, zbierających dane 25 razy na sekundę możecie podejrzeć sobie tutaj:

Niemniej, żadna z tych zmian nie wpłynęła na grę w takim stopniu, w jakim uczynił to zegar 24-sekundowy, tykający bohater niniejszego artykułu.

#Czas to pieniądz

Oczywiste jest, że nie wszystkie elementy gry, jakie widzimy dzisiaj, były z nią od samego początku. Ewolucja jest niepodważalna, jeśli zobaczymy jak wyglądały koszykarskie mecze na przełomie lat trzydziestych czy czterdziestych ubiegłego wieku.

W pierwszej dekadzie istnienia NBA, mówię teraz konkretnie o latach pięćdziesiątych i ich początku, sytuacja wyglądała tak, że czołowe ekipy, takie jak Minneapolis Lakers, grały basket szybki i na owe czasy nowoczesny. wykorzystując fizyczny potencjał swoich gwiazd, takich jak George Mikan.

Inni, pozbawieni tak utalentowanej kadry, musieli kombinować, wykorzystując do maksimum obowiązujące wówczas, jeszcze nie do końca “ociosane” reguły. W 1950 roku stosowano np. rzut sędziowski, po każdym faulu w ostatnich trzech minutach spotkania. Nie dawano od razu osobistych poszkodowanemu, nie ma lekko! Robiono tak po to, żeby wyeliminować to, co jest zmorą wielu dzisiejszych końcówek, czyli festiwal rzutów wolnych. Fani wówczas nie byli wystarczająco cierpliwi i źle reagowaliby na taki finał spotkania. A to nie wszystko.

Red Auerbach uczył swoich koronkowego podawania sobie piłki, by jak najdłużej utrzymać rywala z dala od niej, zabierając mu czas, lub zmuszając do faulu. W meczu rozgrywanym 21 marca 1953 roku, Bob Cousy zdobył TRZYDZIEŚCI ze swoich 50 punktów z linii rzutów wolnych, a liczba tychże w całym spotkaniu wyniosła… 120.

To było niebezpieczne, bo fani bardzo się niecierpliwili. Tracili zainteresowanie. Razem z nimi traciliśmy pieniądze, a nie było wówczas czym szastać [Maurice Podoloff, ówczesny komisarz NBA]

Między rokiem 1946 a 1950 nierzadko zdarzały się mecze z dorobkiem obu ekip poniżej 40 punktów. Apogeum osiągnięto w meczu Fort Wayne Pistons z Minneapolis Lakers w dniu 22 listopada 1950. Wynik finałowy brzmiał 19:18.

To była anty-koszykówka. Trener Fort Wayne (Murray Mendanhall) zdecydował się nie grać w basket. To było deprymujące, zwłaszcza że atmosfera na trybunach była rodzinna, sprzyjała dobremu spotkaniu. Chcieliśmy zagrać dobry mecz dla młodych fanów. Oni grali przeraźliwie na czas i przegraliśmy 19-18 [ George Mikan]

Rok później, Danny Biasone, właściciel Syracuse Nationals, zwrócił się do ligi z serią protestów, domagając się ograniczenia tego zjawiska, a przede wszystkim wprowadzenia jakiejś regulacji czasu posiadania piłki. Miał już w głowie pewne rozwiązanie: zegar 24 sekund.

#Skąd właśnie 24 sekundy?

Po kolejnych trzech latach, 22 kwietnia 1954 roku, ogół właścicieli zatwierdził wprowadzenie zegara na rozgrywki 1954/55. Do tego dodano zasadę, że po szóstym faulu ekipy w kwarcie, przyznaje się rywalowi wolne. No dobra, ale jako obliczono te 24 sekundy? Uznano, że w typowym spotkaniu spod znaku NBA każda z ekip rzuca jakieś 60 razy. Zatem łącznie oddają 120 rzutów. Podzielono więc liczbę minut w meczu, wyrażoną w sekundach, na liczbę rzutów i wyszło 24. Proste, nie?

(48x 60) : 120=24

Co ciekawe, gdybyśmy takiego samego obliczenia dokonali w tym roku, biorąc średnią rzutową z ostatnich 10 lat, wyszłoby że ekipy w NBA powinny mieć 16 sekund na akcję. Co powiedzielibyście na taką zmianę? Słońca i tak próbowały grać “7 seconds or less” czyli poniżej siedmiu sekund, a Rakiety jeszcze szybciej:

/gwiazdybasketu.pl/houston-rockets-6-sekund-albo-mniej/

Wracając do Biasone, liga zaakceptowała jego pomysł i dała mu latem czas na dogranie szczegółów. Chodziło o znalezienie takiego rozwiązania technicznego, które będzie możliwe do zastosowania od razu, w każdym meczu, we wszystkich halach. Historyczna próba miała miejsce 10 sierpnia 1954 roku w jednej ze szkół średnich w Syracuse (Blodgett Vocational High School) gdzie w obecności grupki właścicieli rozegrano spotkanie z użyciem 24-sekundowego stopera


Do dziś w Syracuse znajduje się pamiątka pierwszego meczu ze stoperem.
Zegar, który uratował NBA – mówi napis na tablicy pamiątkowej.

Spotkanie miało ciekawy przebieg. Mimo iż na boisku znajdowały się legendy pokroju Dolpha Schayesa czy Billy’ego Gabora, zapanował kompletny chaos. Pierwsza część meczu to było klasyczne run & gun, czy może nawet gun & gun. Zawodnicy zachowywali się niczym w zabawie “piłka parzy”, oddając rzut gdy tylko dostali piłkę w ręce, przez co akcje trwały po 4 sekundy. Trochę zajęło im przestawienie się na nowy sposób gry i zorientowanie się że w ciągu 24 sekund na boisku wydarzyć się może naprawdę dużo.

To było ciekawe, bo jak tylko dostawaliśmy podanie, mieliśmy wrażenie, że trzeba rzucać. Dopiero po chwili doszło do nas, że w ciągu 24 sekund spokojnie wymienimy sześć czy nawet 10 podań [Dolph Schayes]

Urządzenie opracował Bruce Bryant Junior, człowiek odpowiedzialny również za tablicę wyników na stadionie New York Yankees. Cyfrowy zegar, wyprodukowany przez firmę All-American Scoreboard był lepszym rozwiązaniem, niż analogowe (wskazówkowe) propozycje konkurencji. Resetował się po naciśnięciu guzika. Kolejny sezon NBA rozpoczęła już z nowym wynalazkiem na pokładzie.

#Wpływ na grę

Zmiana była w zasadzie miażdżąca. Już w pierwszej kolejce bariera 90 punktów pękła w siedmiu z 10 spotkań. Coś, co dotąd było rzadkością, z dnia na dzień określiło nową codzienność. Dość powiedzieć, że w 1954 roku rozegrano 154 spotkania powyżej zdobyczy 90 punktów (z 648 możliwych) a rok później już 356. Oto jak zmieniała się liczba zdobywanych punktów i oddawanych rzutów w początkach gry z zegarem:

Dalej było już tylko lepiej. Wraz z nowym tempem gry rozwijała się ofensywa, konieczne było stosowanie nowej taktyki, ciągły ruch, presja. Także obrona zaczęła wyglądać inaczej bo z próby odebrania/przechwycenia piłki przeszła na utrudnienie/ uniemożliwienie rzutu. Tak jest do dzisiaj. Przyznacie sami, że obecnie trudno wyobrazić sobie mecz bez tego urządzenia, prawda?

[BLC]

18 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    A propos nowinek: czy temat apki Gwiazdy Basketu umarł śmiercią naturalną? Zacna to była rzecz, wolałem Was czytać w apce niż w przeglądarce 😉

    (5)
    • Array ( )
      Marian Paździoch syn Józefa 27 lutego, 2022 at 19:21

      Drybling w tym filmie z lat trzydziestych jest na poziomie dzisiejszych 10 latków i to takich niezbyt utalentowanych. Nastolatkowie trenujący koszykówkę choćby amatorsko robiliby jeden zwód i obrońca nie zauważałby nawet co się stało. Przeciętne drużyny z ligi amatorskich maskowałby zespoły z lat 30 już w pierwszej połowie.

      (0)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Ja bym nawet w dzisiejszych czasach pozamiatał.Najbardziej jednak chciał bym zamiatać za czasów Jordana,fajnie byłoby też przetrzeć podłogę.

    (37)
    • Array ( )
      Marian Paździoch syn Józefa 4 listopada, 2020 at 21:27

      Bo w Europie mecz trwał 60 minut a nie 48 to i czas na akcje dłuższy.

      (-4)
    • Array ( )

      W Europie mecz trwa 40 minut, a nie 60..

      Co do zegara, to pewnie w europie był 30 sekundowy z tego samego powodu, dla którego jest takowy w NCAA. Chodzi o to aby słabsze drużyny nie musiały iść na szybką wymianę ciosów ze znacznie silniejszymi przeciwnikami.

      (1)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    W Europie 60 min? Chyba w reczna 😉 / A wracajac do artykulu i 24 sek. Pamietam jak Jordan zakonczyl kariere i jakis znany byly koszykarz lub trener wtedy ( ale juz nie pamietam kto ) powiedzial ze jesli NBA chcialaby naprawde docenic to ile Jordan zrobil dla koszykowki to musieliby czas akcji wprowadzić 23 sek. 😉

    (7)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    No wlasne, mozna byloby slowo o Europie. Jestem ciekawy skad 30 sek i np od kiedy dziala? Jak to bylo z eur koszykowka przed 56? Przeciez chyba byly jakies mistrzostwa eur albo swiata? A samemu nie chce mi sie sprawdzac 😉

    (0)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Już widzę te komentarze z połowy lat 50.: “Kiedyś to było, liczyła się obrona i twarda gra, a teraz to tylko atak, ciągłe zmiany przepisów na gorsze byle tylko przypodobać się kibicom”:D

    (2)

Skomentuj trev Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu