fbpx

4.kolejka: DJ Augustin rządzi oraz kim są Suns bez Nasha

18

Pacers @ Raptors: gospodarze postawili Pacers twarde warunki i walczyli do końca. Mimo początkowej straty, dzięki inspirującemu wysiłkowi w obronie, doszli gości na dwa punkty. Kibice szaleli. Mecz rozstrzygnęły dwie ostatnie akcje gości. W ciągu finałowych 90 sekund pewnie rzucali najpierw Danny Granger, kolejno David West. Wśród gospodarzy zabrakło punktów. Zagrożenie w ofensywie stwarzali jedynie: Bargnani, DeRozan i wchodzący z  ławki Jerryd Bayless. Ogólnie rzecz biorąc Raptors z pewnością skorzystaliby dołączając do drużyny strzelca z prawdziwego zdarzenia.

Heat @ Bobcats: Brandon Jennings? John Wall? Eeee tam. Jestem fanem DJ Augustina! Mimo sporej dawki talentu i umiejętności DJ Augustin wciąż należy do tzw. “klubu 70-70”. Co to znaczy? Już mówię. Augustin jest jednym z 70% graczy ligi, których 70% kibiców NBA w Polsce nigdy nie widziało w akcji. Dziś nadarza się okazja, bowiem do miasta zjechali Dwyane Wade i spółka. Wynik? Charlotte prowadzą do połowy 60-45. LeBron James raz za razem przekonuje się, że Corey Magette to nie rachityczny Marquis Daniels, którego można przestawiać jak krzesło po pokoju, a atletyczny Augustin pewnie prowadzi grę gospodarzy. Na zakończenie drugiej kwarty zaaplikował apatycznym Heat dwie triple. Obserwujemy też przebłyski zmarnowanego supertalentu Borisa Diaw. Diaw tańczy pod koszem. Zaskakuje podaniem. Piwotem. Zbiórką (albo szesnastoma zbiórkami). Słaby wynik gości tłumaczy jakiś uraz D-Wade’a. W trzeciej kwarcie Bobcats dostają zadyszki. Nie do zatrzymania jest szalejący pod tablicą Chris Bosh (25 punktów). Heat w mgnieniu oka wychodzą na remis. W czwartej kwarcie kosz za kosz. Z łatwością punktuje LeBron (35 punktów). W jednej z akcji pakuje piłkę do obręczy, która odbija się od głowy znajdującego się w powietrzu obrońcy. Dzieje się to tak szybko, że sędziowie nie przerywają gry. Wynik dla gospodarzy trzyma Gerald Henderson (21 punktów). Na dwanaście sekund przed końcem trafia za trójkę wyprowadzając Bobcats na jednopunktowe prowadzenie. W odpowiedzi z trudnej pozycji, o tablicę punktuje D-Wade. Niecałe 3 sekundy do końca, piłka trafia do wspomnianego na początku Augustina, który oddaje nerwowy rzut. Pudło. Brawa dla Miami, które wygrywa po raz trzeci w sezonie. Brawa dla Bobcats, którzy udowodnili, że mają charakter i potencjał by kraść zwycięstwa najlepszym.

[vsw id=”Bod0nF_pMbw” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

Wizards @ Hawks: Atlanta nie bierze jeńców w tym sezonie. Rozpoczęli od prowadzenia 11:0, którego nie oddali do końca. Radosna koszykówka trójki Wall, McGee, Young to zdecydowanie za mało na zaprawioną w bojach, zbilansowaną drużynę gospodarzy, których przewaga w pewnym momencie wynosiła ponad 20 punktów. Aż sześciu graczy ATL zdobywało ponad 10 oczek, wśród nich Tracy Mcgrady (11 punktów w 19 minut).

Cavs @ Pistons: w pojedynku dwóch najsłabszych drużyn ligi dużo lepiej zaprezentowali się goście. Choć sami nie wiedzą jeszcze jak dobrze potrafią grać, kilka składnych akcji w ataku wystarczyło. Pistons wyglądają naprawdę kiepsko. Są wyjątkowo słabi pod koszem. Muszą też zastanowić się, którego z dwójki rzucających obrońców: Ben Gordon czy Brandon Knight, chcą się pozbyć. Gordon świetnie nadałby się w wielu zespołach, na przykład w Utah Jazz, którzy w zamian mogliby oddać Tłokom silnego skrzydłowego.

Thunder @ Grizzlies: OKC wygrali mecz, w którym Russell Westbrook rzucał ze skutecznością 0/13! Na szczęście pozostałe strzelby: Durant (32) i Harden (20) zrobiły swoje, a niedysponowanego Westbrooka w ataku zastąpili rezerwowi Eric Maynor i Daequan Cook. Nie do przecenienia pod koszem są też Ibaka i Perkins. Grizzlies postawili trudne warunki i gdyby nie brak Mike Conleya, który na początku meczu skręcił nogę – zapewne wygraliby to spotkanie. Na minutę przed końcem przegrywali jedynie dwoma punktami. Na nieszczęście piłka trafiła do KD, który z zimną krwią wbił sztylet w serce zespołu Memphis. KD = MVP.

Celtics @ Hornets: nie wiem jak to ująć, żeby nie urazić licznej grupy fanów Bostonu, ale front-court C’s się sypie. Zarówno O’neal jak i Garnett mają trudności z rozgrywaniem meczów back-to-back: brak im energii, nie są tak agresywni w obronie jak kiedyś, w ataku nie istnieją, a im dalej spojrzeć na ławkę rezerwowych, tym już tylko gorzej. Rondo i Ray Allen robią swoje, ale ofensywnie jest to zdecydowanie za mało. Celtics potrzebują dłuższych okresów regeneracji, powrotu Paula Pierce’a i porządnego zmiennika dla KG. Boli utrata Jeffa Greena i nieudane pozyskanie Davida Westa. Brandona Bassa już niedługo nie będą musieli popychać, by pokazać gdzie ma stać w obronie, ale to wciąż nie załatwi problemu niezałatanej dziury pod koszem i słabnącej ofensywy Celtów. Hornets wygrywają drugi mecz z rzędu – brawo!

Clippers @ Spurs: pojedynek dwóch ekip, które znajdują się na różnych etapach. Spurs to powracająca z remontu, powoli rozpędzana maszyna. Z kolei Clippers to nowo-zakupiony, ogromny silnik, wpakowany w starą budę, którego fine-tuning zajmie jeszcze sporo czasu. San Antonio mocno zaatakowali pod koszem, dobre zawody rozegrał DeJuan Blair, któremu udało się wpędzić DeAndre Jordana w problem z faulami. Spurs wykorzystali też niedoskonałości w obronie LAC, zwłaszcza Ginobili miał sporą przewagę nad Billupsem. Niesamowite spotkanie rozegrał też Richard Jefferson (8/9 z gry). Wśród gości na wyróżnienie zasłużył jedynie Blake GRiffin (28 punktów). Clippers wyglądali na ospałych i apatycznych. Nie było żadnego Lob-City, chyba że w ołowianych bucikach.

Jazz @ Nuggets: to był spacerek dla Nuggets. Nie tylko grali u siebie, ale w odróżnieniu od rywali mają w zespole graczy, którzy lubią i umieją wrzucać piłkę do kosza. Jazz to ekipa solidnych zadaniowców, niestety bez talentów ofensywnych. IMO właśnie z tego powodu biorą się ciągłe roszady w pierwszej piątce i nieskładna defensywa Utah. Czasami największym zagrożeniem w defensywie są umiejętności graczy w ataku. Warto o tym pamiętać. Wśród gospodarzy na wyróżnienie zasłużyli Nene z Harringtonem, którzy zdobyli razem 43 punkty przy skuteczności 18/24! Zadebiutował Kenneth Faried, przez 9 minut gry ściągnął z tablicy 4 piłki.

76ers @ Suns: wyjątkowo kiepskie spotkanie rozegrał Steve Nash (2/11 z gry, 6 strat) ciągnąc na dno ekipę z Phoenix. 83-103 dla gości. Oto jak wyglądaliby Suns bez Nasha. Wśród 76ers aż 6 koszykarzy zdobywało minimum 10 punktów. Suns poruszali się po parkiecie jak przysłowiowe muchy w smole. Rzadko widzi się w NBA kontrę 4-0, a i to zdarzyło się we wczorajszym meczu. Marcin Gortat watch: 4 punkty, 8 zbiórek, 1/6 z gry.

Knicks @ Warriors: słabą skuteczność rzutową zaprezentowali Amar’e i Melo, łącznie 8/27 z gry. Osłabieni brakiem Stepha Curry – Warriors przyzwoicie bronili, a w drugiej połowie zespół pociągnął Monta Ellis (22 punkty, 8 asyst). Knicks nieoczekiwanie przegrali pojedynek na tablicach 31-47. Nie wiem jak Wy, ale ja widzę w tym rękę trenera Marka Jacksona. Oby tak dalej!

18 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Nerwy mi wysiadały przy meczu Miami-Charlotte, ale przewaga +1 mnie nie usatysfakcjonowała ;< Mało minut Kennetha kurde, nie zadowolony jestem, ale w sumie debiut nie najgorszy. Jak oceniacie szanse LA vs NY?

    (0)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Jesli chodzi o Celtics to faktycznie widac ich zmeczenie, ale to dopiero poczatek sezonu, mieli akurat poczatkowy kalendarz dosc ciezki, ustawiony z najlepszymi, ale rozkreca sie i mysle ze jak Pierce wroci to i tak daleko zajda. Dziwi mnie natomiast postawa knicks, z taka gra to moze awansuja do playoffs z 7-8 miejsca, ale po pierwszej rundzie beda juz mieli wakacje. San Antonio potwierdzilo ze poraz kolejny bedzie bardzo mocne. Pozytywnie zaskakuje natomiast Indiana. Granger, west, george o tych zawodnikach niewiele sie mowi, a oni graja naprawde swietna koszykowke i na moje oko to zajda wyzej w tym sezonie niz NY. Denver rowniez pozytywnie zaskakuje, rozbity sklad przez transfery w zeszlym sezonie, JR smith w chinach, a mimo to graja bardzo ofensywnie i wygrywaja mecze roznica 20 punktow nawet z mistrzami, duza zasluga tu na pewno Georga Karla. Co do Miami to kazda druzyna spina sie na nich kiedy przyjezdzaja do miasta, Bobcats zagrali dobrze, ale moim zdaniem byl to jednorazowy wyczyn, a Heat moze nieco sobie odpuscili po meczach w turbo wykonaniu z najlepszymi Dallas i Bostonem.

    (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    @Kasek, jesli Lakersi zagraja chociazby na takim poziomie jak z Chicago, a Knicks tak jak wczoraj z Golden State to ja nie widze innego wyniku jak zwyciestwo LA w tym meczu

    (0)
  4. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    To co się najadłem wczoraj nerwów podczas meczu Heat z Bobcats przerasta wszelkie wyobrażenia. Prawie jak w finałach, piękny comeback Miami, którzy dopiero w 3 kwarcie wyszli na I prowadzenie. Bobcats mogli wygrać ten mecz, gdyby nie słaba skuteczność Maggetiego i eksplozja Chrisa Bosha – dunk and1 i czapa na Maggetym dzisiejsze top 2 zagrania. LeBron jak zwykle swoje, troszkę słabiej Flash, słabiej młody Cole, ale lepiej Haslem. Miłe zaskoczenie zafundowane przez Hornets, ekipa świetnie zagrała i to bez Gordona. Wreszcie pięknie pogrywał Irving, chociaż występ Kemby i Brandona Knighta trzymały nie mniejszy sezon. Pierwszy raz czuję, że coroczne reklamy NBA, że to będzie “BIG SEASON” w tym roku się sprawdzą 😉

    (0)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Diaw w tych 2 meczach ocierał się o triple double. raz 9pkt 11zb 9ast, a teraz 16pkt 16zb 8 ast. zdumiewające… jak na razie ; )

    (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    w koncu GSW idzie do przodu, w poprzednim sezonie powinni byc w PO. Ekipe maja niezla, teraz zeby za tym wynik poszedl

    (0)
  7. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    CELTICS – beznadzieja. Zwykle tak poukładana drużyna jest totalnie rozbita i zagubiona. Zawodnicy grają bez bazy… plus to co napisano O’Neal-Garnett słabią strasznie, aż żal patrzeć, gdy darze tych zawodników dużą sympatią.

    KNICKS – krew mnie zalewała wczoraj jak na nich patrzyłem. Realizator co chwile pokazywał D’Antoniego, bo to on jest głowny winowajcą, że drużyna grała bez pomysłu jak jakaś zbieranina przypadkowych grajków. Chandler to w ogóle nie wie co ma robic na boisku, z braku pomysłu wiec wyleciał w ekspresowym czasie za faule. Wsparcia od Amare praktycznie nie ma żadnego. Bibby gra taka padakę, ze juz wole Douglasa. Rzuty bez sensu, podania bez sensu… wszystko bez sensu. Zobaczymy co dzis nawojują w LA.

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu