fbpx

Alba Berlin w Eurolidze: ile warta jest niemiecka koszykówka

28

Wiedziałam, że wkrótce pojedziemy daleko stąd, do wielkiego miasta, które nazywa się Berlin – to jedno z pierwszych zdań wywiadu z nastoletnią narkomanką Christiane. Wywiadu spisanego w 1978 roku, a światu znanego szerzej pod tytułem “My, dzieci z Dworca ZOO”. Przeczytałem ją dwadzieścia lat temu, zostawiając sobie w głowie obraz stolicy Niemiec jako siedliska zła i deprawacji w najczystszej postaci.

Mecz historyczny!

W podobnym czasie do lektury Dworca ZOO, poszedłem z ojcem na mecz Śląsk Wrocław vs Maccabi Tel Aviv rozgrywany w Euroligowym sezonie 2001/2002. W klubie nikt szczególnie nie wierzył wówczas w zwycięstwo nad mistrzami Izraela. Mimo to Vinson, Fetisow, Tomczyk, Zieliński, Adomaitis i spółka zlali uznanych rywali, a Gazeta Wyborcza pisała o tym spotkaniu w samych superlatywach:

To co wydawało się nieprawdopodobne stało się faktem. Mistrz Polski pokonał Maccabi Tel Awiw, w którym zarobki rezerwowych koszykarzy porównywalne są z całym budżetem Idei Śląska Wrocław. To jedno z najważniejszych zwycięstw w historii polskiej koszykówki.

Jako dzieciak wychodzący pośród tłumu z Hali Ludowej wiedziałem, że trafił mi się mecz, który na zawsze zagości w mojej koszykarskiej mitologii, będę opowiadał go wnukom na bujanym fotelu i kolegom przy piwie. Po prostu perfekcyjny.

Nie sądziłem jednak, że mogę kiedyś trafić do Berlina, by zostać w nim na dłużej niż weekend. Dla fanów NBA: na ławce Maccabi zasiadał wówczas znany skądinąd David Blatt.

To nie są Niemcy

Berlin to papierek lakmusowy dla określenia orientacji politycznej w Polsce: jeśli jesteś na prawo – przeczytasz o niebotycznym socjalu, za który grupa imigranckich darmozjadów ma okazję dokonywać gwałtów na ostatnich białych kobietach w tym mieście, przy okazji zagryzając kebaba. Jeśli na lewo – osoby LGBTQ żyją tu jak w raju, trzymają się radośnie za ręce na darmowych pokazach baletu, dzieci uczą się w przedszkolach, gdzie wymiana międzykulturowa i wychowanie do tolerancji jest równie naturalne co u nas leżakowanie. Jeśli starasz się być w centrum, przykro mi, nikt Cię nie posłucha, masz zbyt mało wyraziste poglądy.

Prawda, swoim zwyczajem, leży gdzieś pośrodku, jak pisze Karolina Kuszyk w ciekawej książce “Poniemieckie”:

Bywa, że wrocławianie i szczecinianie, częściej niż do Warszawy jeżdżą do Berlina: na koncerty, na zakupy, na studia, do pracy, na lotnisko (…) Inaczej niż w Warszawie, gdzie nie udało mi się – mimo prób – zapuścić korzeni, na berlińskim bruku od razu poczułam się jak u siebie.

Dowolna kuchnia świata na każdym rogu, punktualne metro, liczba wydarzeń kulturalnych jednego dnia większa niż przez miesiąc w Lubuskim, horrendalnie drogie mieszkania i tłum, wszechobecny tłum. Berlin to nie Niemcy. To tygiel.

Alba Berlin – Maccabi Tel Awiw

Celem powstania tego artykułu nie jest promocja miasta Berlin, czy poznanie Waszych poglądów politycznych. Wybrałem się na mecz Alba-Maccabi w Eurolidze i obiecuję, że głównie o tym przeczytacie poniżej. Bez wielu dygresji, może z jedną, dwoma.

Tym razem na mecz się nie spieszyłem, najpierw knajpa, barowy stołek, dym papierosowy zamiast powietrza, w ofercie polskie frykasy. Po zamówieniu kieliszka Żytniej, barman obeznany jak widać z polskim przemysłem wódczanym, polecił mi Luksusową. Później metro, a w wagoniku ścisk. Pół godziny przed pierwszym gwizdkiem – z pewnością zdążymy – pomyślałem.

Kolejki, kolejki, w kolejkach

Czy dają, co dają, gdzie dają,
wśród tłumu wyprana z rozumu,
stanęłam, postałam nie mają.

Tak śpiewała Ewa Błaszczyk w piosence Nerwica w granicach normy, a moje nerwy w kolejce do wejścia na Mercedes Benz Arena, eksplodowały daleko poza skalę. Bilety kupione przez Internet, eleganckie miejsca tuż za koszem po 15 Euro sztuka (najtańsze, natury skąpca nie oszukasz). Nieważne jednak czy kupiłeś bilet za 100 czy 15 Euro, swoje odstać musisz. Do budynku prowadzi zaledwie sześć kolejek, każda po ponad siedemdziesiąt osób, a przy drzwiach stoją cerberzy groźniejsi niż w Hadesie i na lotniskach. Torebka nie może przekraczać podanych wymiarów, wykrywacz metali, skanery, rewizja osobista. Szlag mnie trafił jasny na własną głupotę i zamiłowanie do napoi wyskokowych, podobnie stało się z pierwszą kwartą, której widziałem dwie minuty. Uradowana Pani z obsługi ponagliła mnie tylko mówiąc: Szybciutko, szybciutko, jesteś spóźniony.

Pomyślałem o ochronie na meczach w Trójmieście, we Wrocławiu, Bostonie, Nowym Jorku – to jednak Berlin wygrał zawody w strachu przed zamachami. Nie mówię już o tym, że na Śląsk przez przypadek wniosłem gigantyczny nóż kuchenny w plecaku, ale i na Brooklynie nie przesadzano z kontrolą.

Kibice, czyli Hej Izrael!

Zanim zacznę mówić o koszykówce, chciałbym bardzo podziękować naszym fanom, którzy przybyli na mecz z Tel Awiwu i całej Europy, by zobaczyć nas w akcji. Jesteśmy bardzo dumni ze wspierających nas tłumów, im dedykujemy to spotkanie. Nie wiem jaki inny klub może przyciągnąć na mecz wyjazdowy Euroligi prawie 1500 fanów [Ioannis Sfairopoluos, trener Maccabi]

Fanatycy z Gate 11 koszykarskie święto zaczęli długo przed meczem, pod hotelem witali swoich ulubieńców śpiewami i racami. Widoczni byli także na ulicach miasta, nie mówiąc już o samym stadionie. Na hali mieści się 17 tysięcy widzów, ale 1500 osób z Izraela dowodzonych przez swojego gniazdowego nieraz było głośniejsze od miejscowych fanów. Sprawiedliwość trzeba oddać i Niemcom, choć klub kibica nie był tak dobrze zorganizowany, to całe sektory stały przez ostatnią kwartę dopingując Albę, choć szanse na zwycięstwo były iluzoryczne. Ponoć to w Berlinie przychodzi na mecze średnio najwięcej kibiców w całych rozgrywkach Euroligi, co w połączeniu z tanimi połączeniami lotniczymi z Tel Awiwem przyniosło wybuchową mieszankę na trybunach. Wszystko rzecz jasna w sympatycznej atmosferze, przede mną żydowski kibic częstował maskotkę Albatrosa piwem i wesoło gawędził z fanem Alby, obaj narzekali na brak obrony.

Powidoki z NBA

Quincy Acy: 337 spotkań w NBA ma na liczniku podkoszowy Maccabi. Toronto, Sacramento, Nowy Jork, Dallas, Brooklyn, Phoenix, po Ameryce zwiedził Chiny i w końcu Izrael. Widać, że fizycznie trzyma formę, ale do europejskiej koszykówki niekoniecznie pasuje. Statystyki z Euroligi to zaledwie 4.9 punktów i 3.9 zbiórek.

Tyler Dorsey: wybrany z 41. numerem przez Hawks, później wymieniony do Grizzlies, ale błąkał się głównie po zapleczu obu klubów w G-League. Trochę niespełniony talent z NCCA, który dzięki dobrej grze w marcowym szaleństwie zyskał nawet przydomek Mr. March.

Tarik Black, Omri Caspri: na stronie Maccabi widnieją także w składzie ci znani i lubiani z NBA panowie, ale w Berlinie ich nie uświadczyliśmy.

Mecz w skrócie telegraficznym

Przy całym tym bajaniu nie pozostawię Was bez wyniku 89:95 dla gości z Izraela. Szczególnie dobrze zagrał Elijah Bryant, który trafił 5/6 zza łuku składając łącznie 19 punktów 8 zbiórek i 4 asysty. Wśród gospodarzy równie wszechstronne zawody zaliczył Luke Sikma, który może pochwalić się zdobyczami na poziomie 10 punktów 12 zbiórek i 5 asyst. Maccabi z 12 wygranymi i 6 porażkami plasuje się po wycieczce do Berlina na 4. miejscu, z kolei miejscowi z dorobkiem 5-13 są przedostatni w Eurolidze.

Kobiecym okiem

Dużo emocji, mecz ciekawy. Niemiecki fan przed nami puszcza bąki i zasłania widok, jedenastka z Maccabi jest ładny, łobuzersko się uśmiecha po faulu, a dwójka z kolei przystojny. Na kolejki nie ma się co denerwować, przecież mecz to ma być przyjemność.

 

Akcja meczu

Rokaz Giedraitis rozpędza się po przechwycie, niestraszny mu blok rywala i potężnie pakuje piłkę z jednej ręki nad graczem Maccabi. Dla Litwina to pierwszy sezon poza ojczyzną.

Podsumowując: 15 Euro to dobra kwota za euroligowe emocje na najwyższym poziomie. Miejsca za koszem także przyjemne. Wiadomo, że sama konstrukcja ogranicza nieco widoczność, ale emocje i bliskość gry znacznie lepiej odczuwalne niż z bocznych sektorów. Jaylen Reynolds wpada poza pierwsze rzędy po walce o zbiórkę, słychać nawoływania trenerów i graczy. Jeśli potrzebujesz lepsze wglądu na daną akcję, wystarczy zadrzeć głowę i obejrzeć ją na telebimie. Przerwy raczej cichsze niż u nas, pozbawione atrakcji, nawet cheerleaderki nie tańczyły. Sklepik kibica bogato zaopatrzony, ale na koszulkę przedostatniej Alby jednak się nie skusiłem.

Kto ma czas i możliwość, niestraszna mu powrotna droga patatajką w stronę Wrocławia czy plastikowe krasnale przy granicy ze Szczecinem – warto się wybrać. Teraz berlińczyków czeka seria wyjazdów, najbliższy mecz domowy niemal za miesiąc, jest czas żeby przemyśleć temat.

[Grzesiek]

28 comments

    • Array ( )

      Też bym chętnie poczytał, temat bardzo ciekawy bo bliski, ALE…
      artykuł napisany fatalnie, tyle dygresji jest nie do strawienia,
      “i obiecuję, że głównie o tym [meczu] przeczytacie poniżej”
      a poniżej NIC o przebiegu meczu tylko

      “Mecz w skrócie telegraficznym
      Przy całym tym bajaniu nie pozostawię Was bez wyniku 89:95…” – 4 zdania.

      Słabo, a temat bardzo ciekawy

      (2)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Troche blędów wyłapałem. Najlepsza frekwencja jest w Kownie. Giedraitis rok temu również grał w Albie. Tyle że w EuroCup. Pozdro

    (4)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Pamiętam Grzesiek tamten mecz z Maccabi, wprawdzie nie byłem na trybunach, ale oglądałem w tv. Mega spotkanie Śląskowi wyszło, niesamowite trójki naszym wchodziły. Jeśli mnie pamięć nie myli, to jednym ze współkomentujących był Darek Zelig – do dziś pamiętam komentarz, że gdyby ktoś ze Śląska rzucił krzesłem, to też wpadłoby do kosza! Ironia (w analogii do dzisiejszej NBA) polega na tym, że prowadzący wtedy WKS coach Piero Bucchi nie bezpośrednio, ale niedługo po tym wielkim meczu został przez ówczesnego właściciela, skądinąd znanego dziś ze sceny politycznej zwolniony, a główny argument był taki, że meczów rzutami za 3 się nie wygrywa…
    Jeśli zaś chodzi o Giedraitisa, to w Śląsku grał kiedyś Andrius (zdaje się, że nawet sezon później) , świetny strzelec za … 3 punkty.

    (5)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    A propos “prehistorii”. Pamiętam oglądany, w telewizji, w knajpie, mecz Alba Berlin – Śląsk Wrocław, rok bodajże 2000. Co to były za nerwy, “drukarnia” w wykonaniu sędziów wręcz o pomstę do nieba wolala, gorzej niż Chiny – Polska na ostatnich MŚ. Ostatecznie Śląsk przegrał, ale knajpa prawie eksplodowała, o jakiejkolwiek “przyjaźni” nie było wtedy mowy. Piękne czasy

    (3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Szanowny Redaktorze,
    Po pierwsze Rokas a nie “Rokaz” po drugie to jego drugi sezon w Albie. Proszę o trochę rzetelności.
    Pozdrawiam.

    (-2)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    LeBron James potrzebował 324 rzutów mniej od Michaela Jordana, by wyprzedzić go na liście zawodników, którzy trafiali najczęściej. Ta sztuka udała mu się w trzeciej kwarcie wygranego przez Los Angeles Lakersspotkania z Dallas Mavericks. W tym momencie LBJ ma na swoim koncie ponad 12 tys. trafień.

    (3)
    • Array ( )

      przy defensywie z lat ’90 Lebron by skończył karierę kilka lat temu… \

      nie wyrobił by…

      (-3)
    • Array ( )

      @Oakland inny typ zawodnika, Lebron całą karierę skupiał się na uruchamianiu innych zawodników, Jordan nie robił tego dlatego mógł więcej punktować.

      (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Lepsza skutecznosc , duzo wiecej zbiorek blokow Asyst!! 4 mvp 9 finalow tak tak 3 tytuly ale.Lebron pogra jeszcze z 4 lata zobaczycie bedzie pierwszy…cz,y wam to sie podoba czy nie…

    (-1)
    • Array ( )

      Lebron potrzebował na to 2 sezony więcej a średnia karier w blokach obaj 0,8 na mecz, . Jordan stracił cztery i pół sezonu w prime na “odchodzienie” z ligi.
      Jordan ma DPOY, chyba zapominamy trochę przez jego ofensywę jak dobry był defensywnie. jego wszystkie łączne liczby statystyk byłyby znacznie wyższe gdyby nie odchodził grać w baseball czy robić inne rzeczy.

      (-3)
    • Array ( )

      A to ciekawe ze cena wynajmu 2-pokojowego mieszkania w Warszawie przekroczyla juz 4500zl. Dawno mnie tam nie bylo ale wszystko mozliwe

      (0)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Dzisiejsze NBA jest z góry zaplanowanym widowiskiem. Coraz bardziej się w tym utwierdzam. Oglądałem wczoraj na żywo mecz Utah Washington i np. bardzo było widać jak zawodnikom zwłaszcza Utah zresztą całej organizacji zależy na tym żeby pokryć linie analerską -10,5 Utah. Polecam przeanalizować ta końcówkę widać to ewidentnie. A najlepszym dowodem na to jest bezsensowny faul Bradley Bela przy wyniku drukowanym jak w mordę strzelił 125:116 na 9 sekund do końca spotkania. Oczywiście oba wolne trafił Joe Inglis. Gdzie normą jest że już drużyny nie graja jak wiadomo że zwycięstwo jest już rozstrzygnięte i kozłując czekają na ostatnią syrenę. NBA to ściema niestety tak jest. Wiele takich sytuacji mógłbym przytoczyć ale ten przykład jest szkoleniowy. Ten cały load management to nic innego jak drukowanie wyników na korzyść analerow. Pozdrawiam

    (0)
    • Array ( [0] => administrator )

      Wyjściowa linia była inna, wynosiła Utah -7,5 punktów potem jeszcze się dowiedzieliśmy że zagra kilku graczy Wizards i nie zagra Mitchell więc przed samym meczem było jeszcze lepiej na rzecz Utah, to że pobrałeś -10,5 świadczy że grałeś live i to najpewniej w drugiej połowie. Rozżalony jesteś po prostu. A jeśli się żalisz to albo jesteś w tym nowy, albo grasz ponad stan, albo ta gra nie jest dla Ciebie.

      (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Swietnie napisany i ciekawy artykul!

    Dzieki Grzesiek ze raczysz nas takimi perelkami! Fajnie przeczytac cos nieco z innej perspektywy (i troceh sie nawet doksztalcic!)

    (1)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie stary. Postawiłem przed meczem w sts i na to że Utah pokryje ten handi więc wygrałem po kursie bodajże 2,2. Poprostu widać było jak nic, że to jest ustawiany wynik . Myśl co chcesz. NBA interesuje się od 1994 roku. I od paru lat widać, że źle się dzieje z tą ligą jak i z każdym innym sportem. To już nie jest czysta pasja, rywalizacja. To są chłodne kalkulacje. I mi nie pierd.. o jakimś wyjściowym handi bo było chyba 6 czy siedem handi od 3,5 aż do 19,5 bodajże. I widać ewidentnie że akurat ten handi bardzo chcieli pokryć bo akurat na tym marginesie najwięcej zarobił analer albo ktoś kto tym gówn.. steruje. W głowie się nie mieści czasem jakie decyzje podejmują trenerzy NBA. Widać ewidentnie że ściągają graczy dziwnym trafem jak zawodnikowi brakuje 1 punktu do pokrycia handi. Itd itp. nie ma w ogóle logiki czasem , brak słów. Ale oczywiście będziesz mi pisał że spiskowe teorie tworzę. Następny przykład to co zrobili ostatnio News Orlens w meczu z Bostonem. Nie pokryli przedmeczowego zakładu najmniejszej linia wyniku zdobytych przez siebie 105.5 punktów. W ostatniej kwarcie przez 5 pierwszych minut zdobyli 17 pkt po czym był tomeout i do końca meczu zdobyli 6 pkt . Polecam obejrzeć ta parodie. Każdy kumaty kibic skuma że coś nie halo. Pozdrawiam adminów 🙂

    (-1)
    • Array ( )

      Tak tak, bardzo nam przykro ze od 25 lat interesujesz sie sportem a nie wiesz jak dziala hazard. A za tym wszystkim na pewno stoja iluminaci. I zydzi. I jednorozce

      (0)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Do Nick. To napisz mi jak Twoim zdaniem działa hazard ? Bardzo proszę uświadom mnie bo być może faktycznie nie mam wiedzy odpowiedniej. Będę czekał z utęsknieniem. Pozdrawiam

    (3)

Skomentuj Specu Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu