fbpx

Chris Paul: długa jest ścieżka na szczyt NBA

34

Autorem tekstu jest Czytelnik imieniem Dominik, to jego debiut więc bądźcie wyrozumiali i dajcie znać ja mu poszło.


  • gdy przebywał na parkiecie, drużyna zdobywała średnio o 7.4 punktów więcej od rywali
  • dostarczał przeciętnie 15.6 punktów 8.2 asyst 4.6 zbiórek 2.0 przechwytów 36% zza łuku

W obu przypadkach mowa o zeszłym sezonie. Nieźle jak na 183 centymetrowego rozgrywającego z czternastoletnim stażem w lidze, co nie? Chris Paul jak przystało na koszykarzy w jego wieku, zjeżdża delikatnie do bazy. Można otwarcie powiedzieć, że 34-letni dziś Chris przez ostatni transfer do Oklahoma City Thunder bezpowrotnie pogrzebał swe szanse na zdobycie mistrzostwa NBA w roli lidera drużyny. Oczywiście w grę wchodzi kolejna wymiana, ale która ekipa mająca w zasięgu walkę o tytuł przyjęłaby na pokład kontrakt o wartości 124 milionów dolarów, jakie gracz zainkasuje przez najbliższe trzy lata?

Nie napiszę, że kwestia tytułu jest dla niego definitywnie zamknięta, ale na pewno nie zrobi tego będąc liderem klubu, co samo w sobie (oprócz kwestii finansowych) jest nadrzędnym celem największych gwiazd do których Paul bez wątpienia należy, a przynajmniej przez długi czas należał. Przydomek operacyjny “The Point God” nie wziął się z powietrza, coś tam umieć musiał. Zapraszam na skondensowaną historię małego Chrisa, który nie ustaje w dążeniach podbicia NBA.

New Orleans Hornets (2005-2011)

To właśnie Chris był zawodnikiem, który “stworzył” ekipę z Nowego Orleanu. Do dziś, najlepszym sezonem dla tej organizacji jak i samego Chrisa był 2007/2008. Jego średnie wyniosły 21.1 punktów a także 11.6 asyst oraz 2.7 przechwytów -> w obu kategoriach był to najlepszy indywidualny wynik w lidze. Pierwszy raz w swej karierze został powołany do All-Star Game, a zespół awansował do playoffs. Tam odpadli w półfinale, po wyczerpujących siedmiu spotkaniach z San Antonio Spurs. Niestety Nowy Orlean to nie miejsce przyciągające największe nazwiska, potencjał zawsze będzie ograniczony toteż mimo starań, w następnych trzech latach Pelicans dwukrotnie odpadali w pierwszej rundzie, a w 2009 roku wskutek kontuzji Chrisa w ogóle nie dali rady awansować do ósemki.

Z jednej strony szkoda transferu do LA Clippers, który nastąpił w połowie grudnia 2011 roku, ale gdyby nie on, zespół nigdy nie pozyskałby w kolejnym drafcie #1 Anthony’ego Davisa, który… no cóż, też czmychnął po latach do LA. W każdym razie, ci dwaj to największe nazwiska, jakie dotąd nosiły barwy Pelicans. Miejmy nadzieję, że kolejnym będzie Zion Williamson, ale o tym innym razem. Idziemy śladem Chrisa…

Los Angeles Clippers (2011-2017)

Historia o tym jak David Stern zawetował transfer CP3 do Lakers, aby ten ostatecznie trafił do Clippers to temat na odrębny artykuł. Najważniejsze było sparowanie z wybitnym podkoszowym atletą Blake’m Griffinem. Na bazie ich efektownego show ukuto hasło “Lob City” maszynka marketingowa poszła w ruch, zespół odbił się od wizerunkowego dna, czego pokłosie widzimy dzisiaj.

Nie miało znaczenia, że w pierwszy wspólnym sezonie odpadli do zera z San Antonio (w drugiej rundzie). Liczyło się samo nawiązanie walki, nadzieja i efekty specjalne. Pamiętacie jeszcze ten zespół? Chris, Blake, DeAndre, Paul Pierce, Jamal Crawford, JJ Redick, Josh Smith, Lance Stephenson…

Niestety wszystko to wciąż było za mało na wejście choćby do finałów konferencji. Tak wyglądały kolejne lata w playoffs w wykonaniu Chrisa:

  • 2012/2013: I runda vs Grizzlies 2-4
  • 2013/2014: II runda vs Thunder 2-4
  • 2014/2015: II runda vs Rockets 3-4
  • 2015/2016: I runda vs Trail Blazers 2-4
  • 2016/2017: I runda vs Jazz 3-4

Jak widać najbliżej sukcesu byli w sezonie 2014/15 gdy w sposób pamiętny spartolili prowadzenie w serii 3-1! I tak po pięciu latach wojowania, po szarpiącej nerwy porażce w serii z Utah, nasz bohater zaczął się oglądać za alternatywą. Miał świadomość, że pomysł na grę w LAC się wyczerpał. Wkrótce upatrzył sobie Houston, bowiem znali się (i poważali) z Jamesem Hardenem, a co najważniejsze nie musiał już wszystkiego kreować w pojedynkę.

Houston Rockets (2017-2019)

Transfer odpalono w czerwcu 2017 roku. Obie strony były zadowolone: Chris miał znów widoki na pierścień, a Houston znalazło wsparcie dla Brodatego. W drugą stronę polecieli m.in: Patrick Beverley, Montrezl Harrell, Lou Williams, Sam Dekker i kilku mniej znanych gości. No i co? Rockets byli wyznaczającą nowe standardy gry rewelacją sezonu. Pierwsze miejsce w konferencji, 65 zwycięstw na budziku. Na nowo odżyli panowie jak strzelec Eric Gordon, który przez wielu został skreślony z powodu powtarzających się kontuzji, rozciągający obronę rzutami wysoki zawodnik Ryan Anderson, ale także rozkwitł gracz nazwiskiem Clint Capela. Mega sprawny, podkoszowy sprinter, w chwili obecnej absolutnie kluczowa postać ekipy.

W playoffs gładko ograli T-Wolves, a następnie Jazz, ale niestety na Warriors zabrakło im szczęścia i koncentracji. Już mieli mistrzów na widelcu, przy stanie 2-2 wyciągnęli kluczowe piąte spotkanie. Już witali się z gąską i wówczas się zesrało (przepraszam za wulgarny kolokwializm). Na niecałe 30 sekund przed końcem game 5. Chrisa coś szarpnęło w nodze. Pechowe naciągnięcie ścięgna udowego, jak się okazało, wyeliminowało go do końca sezonu.

Rockets ulegli w dwóch ostatnich spotkaniach i do dziś możemy się zastanawiać co by było, gdyby zachował zdrowie. Był to moment, w którym mistrzowski puchar CP3 miał na wyciągnięcie ręki. Swoją drogą myślę, że to najbardziej pechowy gracz tej dekady. Gdy zaczynał, najpierw trafił na koniec wielkiej ery San Antonio oraz Big 3 na Florydzie, a gdy był najbardziej dojrzałym zawodnikiem nadeszły czasy Golden State. Co ważne, na przestrzeni ostatnich pięciu lat GSW przegrali tylko dwie serie. Sami wiecie które. Poprzedni sezon jest w nas jeszcze dosyć świeży więc tylko napomknę, że Rockets po ograniu 4 do 1 Utah ponownie ulegli GSW wynikiem 2-4.

Oklahoma City Thunder (2019 – ?)

Na tę chwilę trudno powiedzieć co dalej stanie z małym generałem. Chęć jego pozyskania wciąż zdradzają Miami Heat, choć nie zamierzają w zamian oddawać żadnych wartościowych zasobów. Osobiście, w dalszym ciągu uważam Chrisa za fenomenalnego rozgrywającego, który doskonale czyta grę, steruje tempem akcji oraz bierze na siebie dziury w zdobyczach punktowych. Mam szczerą nadzieję, że jeszcze kiedyś przyjdzie mi zobaczyć Paula triumfującego zdobycie mistrzostwa NBA, bo komu jak komu, ale jemu ten sukces się “należy”. Przez te wszystkie lata dowodził, konkretnie i rzeczowo obsługiwał podaniami kolegów, a częstokroć wręcz myślał za nich. Grono krytyków co jakiś czas wbijało w niego szpile, najpopularniejsza to “druga runda max” ale tylko ślepy nie dostrzegłby koszykarskiego kunsztu CP3.

Tak to widzę, a Wy? Pozdrawiam Dominik.

34 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    W przypadku CP3, wzrost czy zjazd do bazy nie jest najgorszy. Najgorszy jest jego kontrakt… Byłby sezon krótszy i gość miałby pierścień na zakończenie kariery, a tak zobaczymy….

    (36)
    • Array ( )

      Zgadza się. Sam jest sobie winien, negocjował wyższe kontrakty dla zawodników, bo przecież wciąż mieli za mało siana. I skutecznie zaczopował sobie widoki na mistrzostwo. Żal mi go nie jest w żadnym wypadku, za to żal mi dzieci, które nie mają co jeść ani co negocjować. Jeśli oceniamy tylko umiejętności to może i zasługuje na mistrzostwo. Ale dobrze wiemy, że niewielu ocenia wyłącznie umiejętności. Ten gość to pazerny buc, mogliby razem z Garnettem założyć klub bezpierściennych buców, ale ten drugi niestety zdobył tytuł.

      (25)
    • Array ( )

      @Wezyr
      On nie negocjował wyśzych pieniędzy, bo mieli za mało siana, ale negocjował, bo zwiększyły się przychody NBA i tym samym koszykarze zaasługują na to aby dostawać większe wynagrodzenie.

      Gdybyś pracował dla firmy, która generuje 1mln, a Ty dostajesz 100k rocznie, to wg wielu pewnie też masz już wystarczająco pieniędzy i jeżeli firma nagle zwiększyłaby zyski do 10mln, to dalej siedziałbyś cicho ze swoimi 100k, bo nie chcesz być pazernym bucem?

      Rozumiem, że CP jako gwiazda ligi miał dobrowolnie wziąć mniejszy kontrakt aby jakiś chłopaczek zgarnął dodatkowe 10mln za 10x mniejszy wkład w grę od niego? Spoko.

      BTW, oni nie wydają na życie tyle co ty czyli pewnie maks 1500złotych miesięcznie, ale u nich wydatki na same utrzymanie zdrowie, to kilkadziesiąt tysięcy dolarów miesięcznie, a kwota u wielu koszykarzy nawet przekracza milion w ciągu roku. Koszykarz zarabia realnie jakieś 40% swojego kontraktu i z tych 40% pokrywa osobiste wydatki do końca gdzie musi mu starczyć do końca życia na identyczny poziom komfortu dla siebie i całej swojej rodziny.

      Zresztą jeżeli w ogóle pracujesz i zwiększył sie kiedyś Twoje dochody, to sam na sobie musiałeś zauważyć, że jednoczeście zwiększyły się Twoje wydatki. Tak jest zawsze.

      (5)
    • Array ( )

      @anonim
      A co mają dochody firmy do zarobków? Płaci się stawkę rynkową, może trochę niższą. Jakby spadł dochód to co? Mam obniżyć pensje?
      A jak będzie rok na stracie to trzeba zrobić zbiórkę u pracowników?
      Widać, że nie masz pojęcia o prowadzeniu firmy.

      (2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Gdyby nie informacja, że to tekst czytelnika nie zorientował bym się. Spoko tekst. Osobiście CP3 uważam za buca i flopera jednak kozioł ma ostry jak piersi Evy Green.

    (57)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Dobry wpis Mateusz! Fajny pomysł na chronologicznie poskladanie historii Chrisa. Po słownictwie zawartym w tekście wnioskuję, że pisanie dłuższych form pisemnych nie jest Ci obce. Dodam tylko, że wpis mógłby być trochę dłuższy i bogatszy o kilka smaczków na temat zawodnika. Ogólnie wyszło fajnie 🙂 Pozdro!

    (15)
  4. Array ( )
    Marian Paździoch syn Józefa 5 października, 2019 at 18:00
    Odpowiedz

    Po wytransferowaniu z Houston jego szanse na pierścień mistrzowski są w zasadzie zerowe. Dla liczących się klubów “dziadek” z takim kontraktem jest kukułczym jajem i każdy kub ,do którego trafi kombinuje jakby tu się go pozbyć żeby zmniejszyć obciążenia finansowe. W dodatku jego wredny charakter i wybujałe ego też nie są atutem dla ekip mających w swoim składzie największe gwiazdy pełniące rolę liderów w swoich zespołach.

    (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Na wstępie”autorem tekstu jest czytelnik Dominik”.
    Na koniec “pozdrawiam Mateusz”.
    To kto w końcu to napisał?
    Co do CP to moim zdaniem jego wartość w PO była większa niż Hardena. To jego brak spowodował, że Rockets zmarnowali jedyną szansę na finały w tym stuleciu.
    Szkoda, że został kozłem ofiarnym w Rockets. No i jakby nie patrzeć to dzięki niemu w LA pojawili się Clippers ponad Lakers.
    Dzisiaj to ciągle jeden z lepszych zawodników na jedynce, kontrakt oczywiście za wysoki zważywszy na brak zdrowia. Czy w OKC czy w MH na BN pewno powalczy o PO.

    (4)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie należy mu się za chamstwo jaki prezentuje i brak szacunku do przeciwnika jak i kolegów z drużyny !!!!!Mógł by iść do Nowego Jorku , tam by się przydał i z nim na pewno był by awans do play off.

    (7)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Pisanie, że sukces mu się należy jest wyolbrzymieniem. Jest graczem ponadprzeciętnym, ale przez swoje złe decyzje nie dostąpił tego zaszczytu. W czasach Clippers wiele końcówek meczów forsował, w stylu Janka Ściany i przez to przegrywali. Dodatkowo, jak sam autor wspomniał, jest graczem dosyć kontuzjogennym. Teraz ma najgorszy kontrakt w lidze, więc nie ma prawa oczekiwać, że drużyna z szansami na mistrzostwo zaprosi go do siebie, niszcząc przy okazji budżet na pensje. . Także zamiast szansy na mistrzostwo wybrał gruby portfel. Mógł zażądać 20/rok i myślę, że takie Clippers, 76’ers, Bucks, Lakers, Jazz brałoby bez mrugnięcia okiem i byłyby realne widoki na misia.

    (6)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Jakby wzial z 20 baniek a nie 40 to moglby przebierac w ofertach od contenderow a tak trafil do zapadlej dziury i sportowo juz sie nie liczy.

    (3)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo przyjemnie się czyta, a nawet powiem że chętnie bym poczytał kolejny. Propo CP3 to moim skromnym zdaniem jedyne miejsce i możliwość to Heat o ile do transferu by doszło, co prawda sam nie wiem jak by to miało wypalić ale nie zapominajmy, że poczciwy Pat Riley te grę już parę razy wygrał.

    (4)
    • Array ( )

      Tę grę, jeśli mu się to uda, poczciwy Pat Riley przegra. Obecnie jest w lidze jakichś pięćdziesięciu zawodników, w tym jakichś dziesięciu rozgrywających, których nie oddałbym za Chrisa Paula, nawet gdyby mieli porównywalne kontrakty. Jego czas minął, a gość nigdy w karierze nie zarabiał więcej 😀

      (1)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    No cóż, nieco sam sobie napytał biedy swoją chciwością… Rozumiem, że czuł się wart tych wszystkich milionów które agent mu utargował w Houston, ale przez brak pokory teraz jedyne, co mu zostanie po karierze, to hajs – a tego zdobył już w niemało.

    (4)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Powoli trzeba już żegnać się z trójką nieprzeciętnych zawodników. CP3 i Rondo prawie rówieśnicy, Rose trochę młodszy, ale jednak kontuzje swoje zrobiły. Dobrych rozgrywających w NBA nie brakuje, tym bardziej dysponujących lepiej ułożonym nadgarstkiem, ale będzie ich brakowało w najlepszej lidze świata.

    (2)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Dominiku / Mateuszu, wiedzy, pasji i odwagi gratuluję.

    Natomiast rekomenduję podciągnąć się z interpunkcji – brakuje sporo przecinków i spójników. Czasem warto długie zdanie podzielić na dwa krótsze.

    W oczy rzucają się także błędy językowe. Zwycięstwa się nie triumfuje, a świętuje. Za alternatywą człowiek się rozgląda, a ogląda się np. za dziewczynami itd.

    Każdy kiedyś jakoś zaczynał. Aby dalej rozwijać się dziennikarsko, radzę dużo czytać. Nie tylko artykuły prasowe, ale i poważniejszą literaturę.

    Powodzenia i czekam na drugi, lepiej doszlifowany tekst.

    (6)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie ma potrzeby być wyrozumiałym, bo ten rookie zrobił lepszy artykuł niż weteran admin, czyli od nie dawna sajko Lakers, który przecież tworzy ‘artykuły’ od lat. Z lepszym i gorszym skutkiem. Ostatnimi czasy gorszym. Pozdro! 🙂

    (2)
  14. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo fajny artykuł, szkoda ze tak krótki, bo sporo historii było powszechnie znanej. Przyjemnie się czytało, następnym razem może trochę więcej ciekawostek lub mniej oczywistych informacji. Suma sumarum bardzo fajny tekst

    (1)
  15. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Tekst bardziej niż OK. Następnym razem dorzuć trochę wprowadzenia : Gdzie dorastał, uczelnia, jakieś mniej znane fakty. Tekst uzupełniłyby informacje jaki był w szatni, relacje z trenerami itd. Tak czy siak gratulacje. Sam fakt, że napisałeś art i odważyłeś się nim podzielić czyni Cię ponadprzecietnym ?. Czekam na następny.

    (2)
  16. Array ( )
    Odpowiedz

    Tak szczerze to yujoey ten tekst, trochę jak Wikipedia, zero własnych przemyśleń, napisałeś po prostu gdzie i kiedy grał i ile tam wygrał meczy, ale spoko pierwsze koty za płoty, następne artykuły na pewno będą lepsze

    (2)

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu