fbpx

CJ McCollum: specyficzny rodzaj gwiazdy NBA

16

Studia to specyficzny czas. Młodość przedłużona od trzech do pięciu lat spędzana na przeciąganiu sesji, kombinacjach w dziekanacie większych niż machinacje menedżera OKC Sama Presti, umownym zaliczaniu przedmiotów, których nazwy często się nie pamięta. Czekanie na wieczór lub już od rana: umiarkowane pijaństwo w ograniczonym budżecie. Domówki z kuchniami tak wąskimi, że zanim dojdziesz do lodówki zapominasz po co się wybierałeś. Są jednak wyjątki: prawo, medycyna i Christian James McCollum na dziennikarstwie.

“Po swojemu”

Portland budzi tylko i wyłącznie moją sympatię, więc jeśli oczekujecie tu choć grama obiektywizmu, przestańcie czytać: Jusuf Nurkić “Bosnian Beast from the wild wild east”, Dame Dolla, biały jak ściana po malowaniu (kończę remont, wybaczcie) były zmiennik Przemka Karnowskiego – Zach Collins, a całość spaja człowiek, który nie miał być gwiazdą, nie miał zarabiać 100 milionów dolarów w trzy lata. Powtarzali mu to nauczyciele, trenerzy, nawet własna matka ostrzegała przed mitem profesjonalnego sportowca. McCollum jednak wolał zrobić wszystko “po swojemu”.

Nie bójcie się pójść w lewo gdy wszyscy biegną w prawo. Znam mnóstwo ludzi, którzy na uczelni byli fajni, lubiani, popularni, ale w życiu się zagubili, nie wiedzą co jest ważne. Róbcie to, czego jesteście pewni [McCollum na przemówieniu dla dzieci ze swojego programu edukacyjnego]

Jako 13-latek z małej miejscowości, CJ postanowił marzyć dużo i zachłannie. Otoczenie traktowało jego plany o zostaniu profesjonalnym sportowcem z dozą sceptycyzmu, by nie powiedzieć otwartym niedowierzaniem. Ot, kolejny, wątły i niski dzieciak, który potrafi nieźle kozłować i rzucać – zamarzył o zostaniu koszykarzem NBA. Równie mało prawdopodobne co 3-latka pragnąca zostać księżniczką z tęczowym jednorożcem. Znam też dziecko, które na bal karnawałowy o tematyce azjatyckiej przebrało się za Kim Dzong Ila, a marzy o zostaniu prezydentem Polski, ale do rzeczy:

Nigdy nie zapomnę nauczycielki powtarzającej mi w kółko, że szanse na zostanie profesjonalnym koszykarzem w USA są bardzo nikłe. Podała mi obliczenia procentowe, pokazywała tabele. Zawsze odpowiadałem, że jednego dnia jeszcze poprosi mnie o przyjazd do szkoły i wygłoszenie wykładu. I oto jestem [McCollum]

Brat bez imienia

Canton, Ohio -> w całym hrabstwie mieszka 378 tysięcy osób, w tym bracia McCollum, Errick i ten drugi, młodszy, którego imienia nikt nie pamięta. Szwenda się u boku starszych chłopaków, dopiero na boisku stając się pełnoprawnym partnerem do gry. Errick, jak to starszy brat, denerwował się na mamę gdy ta kazała mu zabierać wszędzie CJ-a, ale z kolei gdy kobieta zostawała na drugą zmianę, pomagał bratu odrabiać lekcje i przygotować się do zajęć.

Nie byłbym dzisiaj graczem NBA gdyby nie brat, który zachęcał mnie do ciężkiej pracy i utwierdzał w przekonaniu, że warto traktować koszykówkę poważnie. Gdy mama pracowała pełnił dla mnie rolę rodzica. Przy okazji jest moim najlepszym przyjacielem i jestem mu za to wdzięczny [CJ]

Errick nigdy nie zagrał w NBA, mimo to jego kariery nie można uznać za nieudaną. Nie dostając się do szkoły w pierwszej dywizji NCAA, postawił na Goshen College, zapisując się w jej historii jako najlepszy strzelec. Niewybrany w drafcie trafił do Izraela, zyskiwał na znaczeniu w Grecji i Turcji. W swoim koszykarskim CV może pochwalić się zdobyciem nagrody MVP EuroCup w sezonie 2015/2016 i rekordem punktowym w Chinach na poziomie 82 punktów. Czyli więcej niż średnio rzuca Stelmet Zielona Góra.

82 punkty!

To był zwyczajny mecz, dobrze zacząłem zawody, wszedłem w rytm. Koledzy dokarmiali mnie podaniami, ale że wynik był na styku to nawet nie zauważyłem, że zbliżam się do rekordu. Dopiero w czwartej kwarcie zaczęliśmy grać pode mnie, wtedy poczułem, że może to być szczególna noc [Errick McCollum]

Spełniony w Europie i Chinach – sukcesy młodszego brata Errick przyjmuje z satysfakcją, sam jednak nie wybiera się do NBA. Szukanie szczęścia na dziesięciodniowych kontraktach po spokojnej stabilizacji za oceanem nie leży w zakresie jego zainteresowań. Kto ma brata, wie że to “niełatwy kawałek chleba” by nie pozabijać się przy wigilijnym stole, ale w przypadku problemów to jego numer wybieramy jako jeden z pierwszych. Jak to jest u Was?

Z małej szkoły w wielkie zamieszanie

CJ McCollum jako pierwszy absolwent liceum Mountain Hawk dostał angaż w NBA, stając się miejscową legendą. Przepis na sukces w jego przypadku nie jest niczym nowatorskim, wiedział, że nawet będąc najlepszym w swojej miejscowości musi trenować najciężej, bo za granicą miasteczka, hrabstwa, stanu, wielu chłopaków jest równie utalentowanych, liczących na to samo, co on.

Był dzieciakiem, który chce być na hali i przyciąga na nią innych. To było moje pierwsze wrażenie na jego temat – chudy, niski, twardy chłopak [kolega z liceum, Gabe Knutson]

Pierwsza oferta stypendium uniwersyteckiego spłynęła z niewielkiej uczelni Lehigh University, którzy w koszykówce nie odnosili większych sukcesów. CJ zaufał jednak właśnie tej organizacji, doceniając, że był dla nich priorytetowym wyborem, a nie jedną z wielu potencjalnych możliwości. Niemniej ważny był dla niego wysoki, naukowy poziom Uniwersytetu.

Nie jestem kolejnym koszykarskim durniem, który dzięki szczęściu zaliczył studia. Każdego dnia byłem na uczelni, naprawdę ciężko pracowałem [CJ McCollum]

Profesorowie wspominają studenta McColluma jako pilnego i skoncentrowanego na celu chłopaka, który poza koszykówką rozwija swoje pasje. Pisywał dla miejscowej gazety, brał udział w licznych wolontariatach.

Ciężko było pogodzić studia, życie towarzyskie i koszykówkę. Uwielbiam gadać, uwielbiam pisać. Zdaje się to banalne, ale po prostu znajdź to, co sprawia Ci przyjemność. Koniec końców, staniesz się w tym naprawdę dobry, dlatego ja wybrałem dziennikarstwo [CJ McCollum]

Na tym polu spełnia się do dziś, co rok przeprowadza ekskluzywny wywiad z komisarzem Silverem dla Players Tribune, prowadzi swój własny Podcast Pull Up – jeśli szukacie smaczków o NBA – jest to właściwe dla Was źródło. Pasje do wolontariatu i dziennikarstwa łączy w autorskim programie edukacyjnym CJ Press Pass. Dzieciaki biorące w nim udział mają szansę zasmakować prawdziwej pracy mediów zgromadzonych wokół drużyny Portland. Wchodzą do szatni prowadzić wywiady, podążają za operatorami kamery, publikują własne teksty. Nie na siedzeniu 45 minut w ławce, a na doświadczaniu interesującej rzeczywistości powinna polegać edukacja – także, brawo CJ.

Czy można pokonać Duke?

Sportowo także nie przestał się rozwijać. Będąc liderem małej uczelni, stanowiącym główny punkt planu obronnego przeciwników nie znikał podczas wielkich spotkań z liderami. Tak było i w meczu z faworyzowanymi Duke, w turnieju NCAA z marca 2012 roku. Stając przeciwko braciom Plumlee, Sethowi Curry’emu i Austinowi Riversowi dowodzonym przez Mike’a Krzyzewskiego zdobył 30 punktów 6 zbiórek i 5 asyst, prowadząc zespół do wygranej 75:70. Warto przeczytać wspomnienia CJ-a z tego meczu, które umiejętnie opisał w artykule “Absolute Madness” dla Players Tribune.

Nawet matka McColluma zapytała go czy warto obstawiać Duke, bo zamierza postawić kupon. Dziewczyny na korytarzu zagadywały czy będzie krył Austina Riversa i czy poprosi go o numer. Ego CJ-a eksplodowało i jeszcze przed spotkaniem mówił otwarcie – jeśli zdobędę trzydziestkę i dodam pięć asyst to mamy ten mecz. Wygrali, piętnasta drużyna przeciwko drugiej. Drugi taki przypadek od 1993 roku i ekipy Steve’a Nasha.

Draft jako niewiadoma

“Nie wierz w nic, co wcześniej słyszałeś”  – takim zdaniem McCollum otwiera swój artykuł zawierający rady dla pierwszoroczniaków z 2015 roku. Draft zawsze kojarzył mi się z wielkimi emocjami i niepewnością. Poza jedynkami, którzy z kolei muszą od pierwszego dnia zmagać się z presją wyników, pozostali kandydaci siedzą jak na szpilkach. Odbyli wprawdzie treningi i rozmowy z różnymi organizacjami. Wiedzą, które poszły lepiej, a której wypadałoby zapomnieć, a agenci mają swoje źródła, mimo to wciąż czekają na swoją niepewną przyszłość.

  • Kalifornia czy Ohio?
  • Kluczowa rola w zespole czy perspektywiczne siedzenie w garniturze za ławką?
  • Gra z idolem z dzieciństwa czy towarzystwo młodych wilków?
  • Blichtr Nowego Jorku czy zaspy śnieżne w Minnesocie?

CJ spodziewał się wyboru już z siódemką, przez Sacramento, które postawiło wówczas na Bena McLemora. Minęły wybory liczących się w stawce Wolves i Pistons a on wciąż czekał na swoją kolej. Przez piętnaście minut McCollum wyobrażał sobie siebie w danych miastach i jerseyach, by ostatecznie dostać wiadomość od Damiana Lilarda o pełnej przekazu mocy: “uh oh”.

Specyficzni gwiazdorzy

Obwodowych Portland łączy wiele i uważam, że szczególnie dobrany z nich duet. Obaj reprezentowali niegdyś małe szkoły zostając gwiazdami na swoich podwórkach, Blazers zaryzykowali i obrońcy potwierdzili swój talent na największej z aren jaką jest NBA. Do Portland ściągnęli swoje mamy, które mieszkają z synami do dziś, lubią się wzajemnie i spotykają na niedzielne herbatki by obgadać perypetie dzieci w zaciszu stolików z haftowanymi serwetami.

McCollum bronił się przed takim rozwiązaniem, ale uziemiająca go tuż przed pierwszym sezonem kontuzja stopy sprawiła, że zmienił zdanie i zatęsknił za mistrzowską lasagne. Panowie byli też internetowymi znajomymi przed wyborem CJ-a wymieniali się opiniami na tematy około koszykarskie za pomocą twittera i innych mediów. W dniu draftu widzieli się po raz pierwszy i żartowali, że było to porównywalne do pierwszego spotkania z “internetową sympatią”.

Podczas występów ligi letniej w Las Vegas Mcollum rzucał 20 punktów na blisko 50% skuteczności, ale zaliczał też 3.6 straty, co mogło martwić szkoleniowców szykujących go również do roli zmiennika Lilarda na rozegraniu.

Oczywistym jest, że to dobry zawodnik. Równie oczywiste jak to, że ma wiele do nauki i poprawy, zwłaszcza w byciu rozgrywającym na tym poziomie. Chcemy żeby ludzie ograniczyli swój entuzjazm i oczekiwania w stosunku do CJ-a. Jeśli ktoś spodziewa się osiągów na miarę Lillarda, to nie ma co liczyć [asystent trenera David Vanterpool kilka dni po lidze letniej]

Początki rzeczywiście nie były łatwe, wspomniana kontuzja, zaledwie 38 rozegranych spotkań, 12 minut na mecz. McCollum odmawiał brania udziału w charakterystycznym dla pierwszoroczniaków “koceniu” przez weteranów, a na treningu nie bał się po celnym rzucie wypalić w twarz gwiazdy drużyny, LaMarcusa Alrdridga: “Zamknij się”.

Swoje miejsce

Dziś McCollum to utytułowany gracz, pewny siebie, śmiertelnie niebezpieczny zza łuku. Status gwiazdy wciąż jest mu obcy, choć potrafi przejmować i zamykać serie playoffs z najlepszymi rywalami. Uwielbia grać dla kibiców w Portland, o czym można przeczytać w niemal każdym wywiadzie. Odnalazł kolejne pasje poza koszykówką, takie jak literatura, joga, medytacja, które zapewniają mu odpowiedni balans między byciem koszykarzem, a byciem spełnionym człowiekiem. Pieniędzy, które właśnie wynegocjował dla niego agent, nie uważa za ogromną wartość i czynnik zmieniający osobowość.

Kasa nie zmienia Ciebie, tylko najczęściej osoby w Twoim otoczeniu. Wciąż jeżdżę Chevy Tahoe, bo go zwyczajnie lubię. Nie biorę udziału w wyścigu na największy dom i liczbę ładnych rzeczy [CJ]

Pisanie o CJ-u jest o tyle trudne i intrygujące zarazem, że jest to normalny facet. Zwyczajny gość posiadający swoje pasje, który jakby przy okazji musi rozegrać co najmniej 82 spotkania w sezonie i błyszczeć jako “druga opcja” swojej drużyny. Dystans, balans, równowaga – to słowa, które często podkreśla w rozmowach z dziennikarzami.

Musimy pamiętać – koszykówka to tylko gra. Dlatego staram się mieć z niej jak najwięcej przyjemności, uśmiechu. Pewnego dnia jednak ta przygoda się skończy. Kiedy to nastąpi, chciałbym by ludzie, moje dzieci wiedziały, że zrobiłem więcej niż tylko granie w kosza [McCollum]

A jak Wy widzicie postać CJ-a? Zasłużył na nowy kontakt czy jednak za kilka lat będziemy myśleć o nim jako o graczu przepłaconym? Muszę przyznać, ze szperając za informacjami do tego tekstu nabrałem dużego szacunku do zawodnika Portland. Pozdrawiam!

[Grzesiek S]

16 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Jestem jedynakiem. I dopiero teraz mając 34 lata dostrzegam jak bardzo brakuje mi kogoś takiego jak brat lub siostra. Za młodu cieszyłem się bo wszystko było moje i mój ,,młodzieńczy budżet,, był dość spory w porównaniu z kumplami mającymi rodzeństwo. Dziś tych kumpli widzę raz na pare lat… szanujcie braci i siostry:)

    (30)
    • Array ( )

      I, w miarę możliwości oczywiście, nie róbcie tego problemu swoim dzieciom.

      (1)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Strasznie fajny gość, szacunek,. Same mądre słowa. Pewno Rivers i Seth myśleli że osiągną więcej od niego ,a tu niespodzianka. Brawo CJ za podejście no i za samochód!!!!!!!!!!nie jakieś Ferrari czy inne Lambo którymi za bardzo nie umieją jeżdzić ale w garażu musi być. Może w tym roku dostanie powołanie do meczu gwiazd choć jak się patrzy na składy innych ekip to…i jeszcze pompowany Williamson , będzie bardzo trudne. Na szczęście jemu nie o to chodzi.

    (12)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Zdecydowanie zasluzyl na te pieniadze. Patrzac np. na kontrakt Walla czy Wigginsa to zasluguje na swoj kontrakt tym bardziej 😉 Jest przykladem dla wielu mlodych ludzi ze mozna laczyc nauke ze sportem na wysokim poziomie i do tego miec cos w glowie;)

    (17)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny zawodnik. Top 5 SG w lidze, idealna 2 opcja w zespole, świetnie rozumiejąca swoją rolą, nie kwestionuje przywództwa Lillarda, wspiera go, kiedy trzeba przejmuje rolę lidera i ciągnie zespół, co dobitnie pokazał w tym roku.

    Artykuł bardzo przyjemnie się czytało, dobrze wiedzieć, że są w NBA tak ułożeni zawodnicy.

    Jak zaczynał być widoczny w NBA parę lat temu bardzo mi przypominał Herseya Hawkinsa, który grał między innymi w Sonics. Zastanawiałem się jak sobie poradzi w lidze, jest stosunkowo niski jak na SG ma 190cm (takie same warunki jak Hawkins), dziś już widać, że jest lepszym graczem, od paru sezonów, bardzo regularny z przebłyskami wielkości. W tym roku kończy 28 lat, pytanie jak blisko jest sufitu swoich możliwości, czy jest w stanie być jeszcze lepszy???

    (12)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Ogromna kasa dla CJ-a może dziwić tylko tępych Amerykanów. Ten zawodnik w niczym nie ustępuje Lillardowi, a z powodu charakteru i zahamowanego ego stawiam go wyżej, mimo iż dla mediów nigdy nie będzie takim kąskiem. Lillard to znakomity, pewny siebie gracz. Ale jego podejście do gry i własnej gwiazdy zdefiniuje Blazers jako silny zespół, sympatyczną organizację, dla której mistrzostwo to za wiele. McCollum za to, jest kimś, kto mógłby odegrać kluczową rolę w mistrzowskiej drużynie.

    (6)

Skomentuj Big Fundamental Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu