fbpx

Det the Threat, Detlef Schrempf

19

Pamiętacie czasy kiedy Seattle Supersonics, prawie wyrwali tytuł z rąk Michaela Jordana i jego Byków? Pamiętne finały 1996 roku. Boom na NBA w Polsce w pełnym rozkwicie. Sam środeczek, okres który wspominam najlepiej, najwięcej chłopaków na boiskach. Sześć koszy obok siebie a i tak nie ma gdzie pograć. I tak mi nie wierzycie, co? Niech będą pozdrowieni ci, którzy pamiętają i łupali razem ze mną!

Za oceanem dwóch wielkich trenerów: Phil Jackson vs George Karl oraz wachlarz wybitnych zawodników z ambicjami by wzajemnie utrzeć sobie nosa. Jordan z paczką wyjadaczy w uniformie z bykiem naprzeciw chowanego na ulicy bulteriera Gary’ego Paytona, energetycznego smoka Shawna Kempa oraz weterani z twardymi łokciami i rzutem za trzy. Wśród nich pewien charakterystyczny, cięty na jeża dryblas. Mógł być niewidoczny na tle popisów Reign Mana, ale chwytał się wszystkiego: asystował, rzucał z dystansu, bronił, zbierał, blokował. Oto obraz zawodnika, którego potrzebuje każda drużyna, kimś takim był właśnie Detlef Schrempf.

Musicie wiedzieć, że zanim na parkietach za oceanem pojawił się Dirk Nowitzki, grunt dla jego przybycia stworzył właśnie Schrempf, wybrany przez Dallas Mavericks w drafcie 1985 roku. Bez wątpienia miał skilla, chodził jak szwajcarski scyzoryk czy tam zegarek.

American Dream

Detlef urodził się w zachodnich Niemczech, czyli po tej dobrej stronie muru berlińskiego. Gdyby urodził się po wschodniej stronie (albo w ogóle nie urodził) pewnie nigdy byśmy o nim nie usłyszeli. W każdym razie rodzina w poszukiwaniu lepszego życia wyemigrowała do Stanów, a młody Detlef maturę zdawać miał w stanie Waszyngton, w mieście Centralia, półtora godziny drogi samochodem na południe od Seattle.

A że mierzył 208 centymetrów wzrostu, przy okazji poprowadził szkołę do mistrzostwa stanowego w kosza. Zaoferowano mu stypendium sportowe i tak oto zlądował na pobliskim University of Washington. Cztery lata nauki później, z awansem do najlepszej szesnastki turnieju NCAA na koncie oraz dwoma tytułami najlepszej drużyny konferencji, młody Niemiaszek był niemal pewny angażu w NBA.

Dream Comes True

Poszedł z ósemką. Przed nim do ligi trafili między innymi Patrick Ewing (#1) oraz Chris Mullin (#7).

Debiutancki sezon nie był przesadnie udany, 23-letni Schrempf spędzał na parkiecie niecały kwadrans notując średnio 6 punktów. Jednak pracowitość i wyszkolenie techniczne procentowały. Rosła liczba minut i oddawanych rzutów. W 1989 roku został wytransferowany do Indiany, gdzie w 1991 i 1992 wygrywał nagrodę dla “Najlepszego Rezerwowego NBA” a gdy po siedmiu sezonach wreszcie uczyniono zeń startera eksplodował: średnie 19 punktów, 10 zbiórek i 6 asyst zapewniły mu powołanie do All-Star Game!

Supersonics

W 1993 roku znów brał udział w wymianie, Pacers wysłali go do Seattle w zamian za Derricka McKey’a i Geralda Paddio, na pewno znacie, hehe. Dołączył do mocnej paczki: Payton, Kemp, Hersey Hawkins, Sam Perkins. Panowie dawali niezwykle efektowne show, które przyciągało kibiców jak magnes, a do tego byli zabójczo efektywni.

Pierwszy sezon Schrempfa w ekipie to dużo mniejsza indywidualnie rola, ale za to drużyna spisywała się na medal: bilans 63-19 zapewnił pole position w konferencji i rolę faworyta do tytułu. Playoffs zaczęli fenomenalnie. Dwie wygrane z Denver dawały niemal pewny awans do II rundy, a tymczasem Dikembe Mutombo, Mahmoud Abdul-Rauf i ekipa kradną trzy kolejne mecze i odprawiają Sonics do domu!

Jeśli dobrze pamiętam był to pierwszy w historii NBA przypadek by drużyna rozstawiona z numerem (8) pokonała (1). Były to czasy gdy pierwszą rundę playoffs toczono do trzech zwycięstw.

Kolejny sezon naznaczony był pechem, trzon został niezmieniony, ale już w pierwszej rundzie Sonics ulegli Lakers 1-3. Schrempf miał się dobrze, nie opuścił żadnego meczu, notował średnio 19 punktów na 52% skuteczności, 6 zbiórek i 4 asysty ponownie będąc wybranym do Meczu Gwiazd.

1996

Rok później ekipa wraca na właściwe tory. 193 centymetrowy The Glove sięga po tytuł Obrońcy Roku, a Seattle z wynikiem 64-18 melduje się na pierwszym miejscu WEST po sezonie regularnym. Tym razem żadnego zaskoczenia nie było, w pierwszej rundzie gładkie golenie Sacramento Kings z pamiętnym Bobbym Hurleyem w składzie. Kolejno pogrom (4-0) mistrzów z Houston. Prawdziwe schody pojawiły się dopiero w finale konferencji, gdzie rywalami bli John Stockton, Karl Malone, Jeff Hornacek i głodni tytułu Utah Jazz.

Dwa pierwsze spotkania to wygrana na własnym boisku Seattle, w Salt Lake City Jazz urwali pierwszy mecz, by przegrać następny i ze stanem 3-1 wrócić do KeyArena. Comeback wydawał się niemożliwy. Tymczasem żelazny pick&roll Malone’a i Stocktona doprowadził do stanu 3-3 i cała seria miała rozstrzygnąć się w Seattle, gdzie w ostatnim meczu Sonics zmęczyli bułę 90-86.

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

19 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Wszystko fajnie, ale raczej bym nie powiedział, ze ponadźwiękowcy prawie wyrwali tytuł bykom. Ten finał był raczej dość gładki dla chicago.
    Pewnie bliżej tego byli w 93′ gdyby nie ustawiono im finału konferencji ze słońcami:D
    Koniec końców Detlef solidnym graczem był, aczkolwiek do mainstreamu nigdy nie należał – wtedy biali grali jesczcze tą trochę toporną i mało widowiskową koszykówkę.
    Dobry art!

    (19)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Pamiętam plakat Shawna Kempa z Basketball Magiczne na ścianie. Na Paytona patrzyłem jak na gangstera który zarabia na życie grą w kosza. Uwielbiałem Sonics.

    (5)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    jakoś mało o Deltefie w artykule o Deltefie:) bardziej to wzmianka o Sonics i ich bitwach w PO choć też tak pobieżnie (wygrywali ale przegrali, bez słów wyjaśnień co dlaczego). Nic ciekawego o nim się nie dowiedzieliśmy i ani dlaczego był tak wyjątkowy żeby chcieć o nim napisać artykuł 😉

    (20)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    tak pomyslalem sobie, ze moze jakich art o mambach? 😀 ostatnio matt bonner skonczyl kariere, a fajnie by bylo cso o nim wiedziec tak jak o łajt mambie, bo o Kobe chyba nie trzeba pisać.

    (1)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie wiem czy to ta sama Centralia od matury Detlefa, ale miasto o tej nazwie posluzylo za inspiracje do fikcyjnego (gra/film) Silent Hill. Sprawdzcie sobie na yt;)

    (8)
  6. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    detlef to jeden z najbardziej kumatych grajków,nie tylko tamtych lat. był ostoją sonics. opanowany do bólu. grał tyłem, rzucał za trzy, podawał, nie forsował rzutów. skarb.
    co do finałów z bulls, to faktycznie kempes i spółka mieli realne szanse wygrać,ale tylko na starcie. potem było 3-0 i po herbacie. bardzo kibicowałem wtedy seattle i dwie kolejne wygrane były solidnym pocieszeniem. szkoda,że to był koniec wielkiego grania dla sonics.
    i też mam jeszcze gdzieś skitrany plakat kempa z magic basketball. nawet go pamiętam, fotka twarzy i oczywiście na szyji gruby, złoty łańcuch…
    zarywanie nocek z szaranem i łabędziem tez pamiętam. było to 21 lat temu, miałem wtedy 21 lat…
    grało się wtedy na orlikach … tzn na betonowych kawałkach boiska z krzywymi obręczami bez siatek. a jak robiło się ciemno to leciało “woźny, zapal lampę!!”. zimą też się grało,a nie siedziało przed kompami, konsolami i innymi współczesnymi pożeraczami czasu. dzwoniło się po kumpli ze stacjonarnego z kręconą tarczą i jazda biała gwiazda na beton 🙂

    dzięki za art i pozdrowiska szczególnie dla pokolenia wychowanego na hej hej tu enbiej

    (5)
  7. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    a jak! rtl i nawet chyba jeden sezon mecze na niemieckiej leciały na sat1.
    wcześniej ktoś wspomniał o ruskim komentarzu. ja pamiętam igrzyska 1996 oglądałem też na jakiejś ruskiej stacji,bynajmniej mecze usa. mam w pamięci : “my chatim szakiła oniła i szołna kjempa”. znęcali się nad obręczami paskudnie.

    (3)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Ja pamiętam z kolei Szaranowicza z tamtych lat, który zawsze mówił “Niemiec Schrempf” i nigdy inaczej. Jakby Niemiec to było jego imię.

    (1)

Skomentuj przem08 Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu