fbpx

Doktor J: pierwowzór, legenda Rucker Park

13

Wracając do Juliusa Ervinga, bo to o nim jest ten artykuł, Rucker Park był dla niego miejscem, gdzie mógł rozwinąć skrzydła. To tam Julius Erving został Doktorem. Musicie wiedzieć, że w czasach, kiedy młody Julius rozpoczynał przygodę ze zorganizowaną koszykówką, NCAA zabraniała jeszcze wykonywania wsadów do kosza. Z dzisiejszej perspektywy brzmi to niedorzecznie, ale takie były realia epoki. Agresywne wsady były wtedy czymś brudnym, w sterylnych halach kojarzyły się z przesadną egzaltacją i mało eleganckim zachowaniem. Przynależały do ulicy, gdzie tłum gapiów nie wzbraniał się przed okazywaniem emocji. Były częścią kultury kwitnącej na rozpalonych słońcem asfaltowych boiskach dzielnic Nowego Yorku.

Playgrounds, ukryte między szarymi blokami dzielnic biedoty, były niczym kolorowe oazy w tym szarym jak chodnik krajobrazie. Dla  przychodzących tam chłopaków z sąsiedztwa, boiska były jedynym miejscem, gdzie mogli poczuć się kimś, gdzie mogli coś znaczyć. Dla zawodników grających w rozmaitych drużynach, były testem ich prawdziwej wartości. To dlatego, kiedy tylko kończył się rok szkolny, tłumy ballerów ciągnęły w miejsca takie jak Rucker.

Rucker Park zasłynął organizacją lig letnich już w latach 50-tych. Pojawiał się tutaj sam Wilt Chamberlain, a także Connie Hawkins. Kiedy po raz pierwszy zjawił się tu Julius Erving, miał już pewną reputację. Były to jednak czasy, kiedy skautom wierzyło się “na słowo”, bo często nie istniały żadne nagrania potwierdzające klasę gracza. Słowo mówione na ulicy pełniło rolę dzisiejszego youtube’a. Nie było miksów, highlightów, draft combines… zawodników często łowiło się z tłumów, “na czuja”. Więc jeśli naprawdę coś znaczyłeś, musiałeś udowadniać to za każdym razem, kiedy wchodziłeś na boisko. Nigdy nie było wiadomo, czy jakiś łowca talentów akurat nie patrzy zza siatki. Może to szansa jedna na milion? Być może właśnie dziś, być może kolejnym zagraniem zapewnisz sobie bilet do lepszego życia?

Byliśmy tu pierwszy raz i wszyscy wciąż powtarzali “Poczekajcie, aż przyjdzie Julius, musicie zobaczyć Juliusa, Julius was poustawia!” Pamiętam, że odparłem wtedy “Kim do cholery jest Julius?! Pieprzyć go, jestem centrem z NBA, co mi tam jakiś Julius?” [Tom Hoover, wówczas gracz NYK]

1

Tom Hoover mógł go nie znać, ale na każdym rogu ulicy mówiło się już wtedy o jego zagraniach. O wsadach z miejsca, do których wybijał się zza tablicy, o alleyach, które wykańczał po lobach na 3/4 boiska…

Ludzie z Harlemu potrafią docenić dobrą koszykówkę, jeśli zrobisz coś ciekawego, wiedzą jak okazać swój podziw. [Julius Erving]

1

Każdy przyjezdny, który nie potrafił okazać należnego szacunku tutejszym legendom, szybko dostawał bolesną lekcję. Biblijna Księga Przypowieści Salomona (16.18-19) mówi, że “Pycha kroczy przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną.” Na gruncie koszykarskim nie było swego czasu lepszego miejsca by się o tym przekonać, niż właśnie Rucker Park. Byłeś zawodnikiem? Byłeś celem. Grałeś w NBA? Każdy chciał cię upolować, po pierwsze dla reputacji, po drugie, bo czyhał na twoje miejsce i tylko tu mógł okazać ci swą wyższość. Nie opłacało się więc obrastać w piórka przechodząc na zawodowstwo.

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3

13 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Poznałem to miejsce ogladajac filmiki And1. Czasami człowiek myslał: jak kiedys bede w NY to zagram sobie tam. A później usmiech i mysl: przecież cie kur.. nie wpuszczą nawet:D:D

    A beton to beton, na betonie czy asfalcie gra sie inaczej. Człowiek wchodzi w tryb gry 1 na 1, gry twardszej. I niszczy sobie kolana:D

    (-2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    BLC pisze najlepsze artykuły na tej stronie. Uwielbiam czytać jego dzieła. Trzymaj tak dalej stary, naprawdę Ci to wychodzi. Pozdro! 🙂

    (6)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    no to teraz pan redaktor powinien pójśc za ciosem i napisać podobny artykuł o Earlu Monroe :]
    Black Jesus, Earl The Pearl itd.

    doprawdy, w całej historii amerykańskiej koszykówki właśnie Doktor oraz właśnie Earl Monroe doczekali się największego uznania i miłości kibiców. także dlatego, ze zdobywali je grając na ulicznych boiskach.

    jakiś czas temu w ESPN był duży artykuł o tym jak wygląda ulicznyh basket w Ameryce, i wyszło na to że wygląda fatalnie. nie do pomyslenia dziś, aby jakikolwiek zawodnik o statusie Dr J czy Monroe’a zjawił się ot tak po prostu, żeby pograć. jesli nawet jakiś się zwlecze, to w obstawie ochroniarzy, limuzyną i robi małpę. inna rzecz, ze dzisiaj ponoć dużo łatwiej niż kiedyś dostać kulkę, broń jest wsżedzie, a świrów nie brakuje.

    (4)

Komentuj

Gwiazdy Basketu