fbpx

Dynamit David Nwaba nowym graczem Cleveland Cavaliers!

21

Kontynuujemy serię o mniej znanych zawodnikach NBA, tych z końca rotacji. Dziś David Nwaba, który właśnie podpisał kontrakt z Cleveland Cavaliers. Kilkanaście dni wcześniej Bulls zrezygnowali z opcji zachowania go w składzie i uczynili niezastrzeżonym wolnym agentem. Patrząc na postać Davida, życzę czytelnikom podobnej motywacji i determinacji w dążeniu do celu. Miłej lektury!

Sześciu gości wybranych w Drafcie 2016 nigdy potem nie postawiło nogi na parkiecie NBA, ale na dzień dobry musieli chyba robić lepsze wrażenie niż bohater tego artykułu, bo na niego chętnych nie było. Ten mierzący 193 cm i ważący 95 kg Kalifornijczyk o nigeryjskich korzeniach, nim zdecydował się przystąpić do draftu, zaliczył całkiem udany sezon na polibudzie Cal Poly, ale mimo to koperty z jego imieniem komisarz Silver nie otworzył.

#Europa, Uber i wycieczka do Reno

Mało tego, niczym w przypadku LiAngelo Balla, nie przyszło zaproszenie na żaden camp, trening, czy mecz pokazowy. “Reality check” jak to mówią, próba charakteru. Jeśli Nwaba wciąż myślał o karierze NBA, a wiecie, że tak było, musiał zrobić coś ekstra. Nie było tak, że żadnych ofert nie miał, owszem, zdarzały się, ale z Europy. Najwyższa z nich opiewała na kwotę 700 euro miesięcznie, o czym dziś Nwaba mówi z rozbawieniem:

Pomyślałem sobie wtedy, że więcej zarobię jeżdżąc Uberem, ale tak naprawdę nie było mi do śmiechu…

W końcu dostał propozycję z L.A D-Fenders, przybudówki Lakersów, ale ani wypłata, ani D-League nie napawały go entuzjazmem. Zacisnął zęby i pojechał na trening, żeby, jak to mówią “walczyć o marzenia”. Potem wsiadł do auta i tłukł się osiem godzin do Reno, bo w międzyczasie na próbne ćwiczenia zaprosili go jeszcze Big Horns. Gdy dojechał na miejsce otrzymał telefon, że L.A D-Fenders zdecydowali się na jego usługi, więc nie pozostawało mu nic innego jak tylko się uśmiechnąć i wracać autem do L.A. Mimo iż podróż była męcząca, cały czas miał uśmiech na twarzy: miał robotę dzięki koszykówce i tylko to się wtedy liczyło.

#Ofert brak

David Nwaba przyszedł na świat 14 stycznia 1993 w LA, w imigranckiej rodzinie Theodora i Blessing Nwabów. Był czwartym z szóstki rodzeństwa, które całe garnęło się do sportu. Nie wszyscy odnieśli sukces porównywalny z jego, ale sroce spod ogona nie wypadli, jego siostra, Barbara, zajęła 12 miejsce na IO w Rio, w trudnej dyscyplinie siedmioboju. Żadna inna Amerykanka nie była sklasyfikowana wyżej.

Z Davidem było tak, że sportem zaczął “na poważnie” interesować się w wieku siedmiu lat, w wieku 10 koszykówką. Idolem lat młodzieńczych był, a jakże, Kobe Bryant. W liceum UNI dostarczał drużynie 22 ppg i 11.5 rpg podczas swego ostatniego roku, ale większy rozgłos zapewniały mu sukcesy naukowe niż sportowe, przez co skauci NCAA niewiele wiedzieli o jego talencie. Nwaba codziennie chodził do kanciapy swego trenera, pytając o to, czy przyszły do niego jakieś listy z uniwerków, ale za każdym razem słyszał to samo: ofert brak.

W końcu przyszła oferta. Z Hawajów. Uczelnia Hawaii Pacific, sklasyfikowana w drugiej dywizji NCAA widziała u siebie miejsce dla Davida. Był tylko jeden warunek: musiał zdecydować już, teraz. Zgodził się i przeprowadził na Hawaje. Tam, korzystając z kilku dni wolnego poszedł na mecz lokalnego rywala, Hawaii Uniwersity z dywizji pierwszej i wówczas zdał sobie sprawę, że to tam powinien grać, nie w D-2. Kilka tygodni później zdecydował się poświęcić resztę sezonu, prosząc o transfer uniwersytecki. Trafił do Santa Monica College, należącego do NJCAA (Junior College), w barwach których dostarczał statów na poziomie 21/9/2.

#Polibuda

Po dokończeniu roku w koledżu juniorskim, złożył papiery na polibudę (Cal Poly). Nie była to może wymarzona uczelnia pod względem sportowym, ale sklasyfikowana w D-1, przez co dająca możliwość rywalizacji z topowymi prospektami, a o to mu przede wszystkim chodziło na tamtym etapie.

Może być tak, że skauci będą przyjeżdżać nie po to, żeby mnie oglądać, ale będę w tym samym meczu, co goście dla których przyjadą. To szansa, o jaką mi chodzi [Nwaba]

Na polibudzie spędził trzy lata. W pierwszym roku nauki tam (czyli drugim roku swych studiów) był ósmym graczem konferencji pod względem skuteczności i 59 w kraju (ponad 360 uczelni). Statystyki, jakie notował oscylowały na poziomie 12/5. W kolejnym roku dokonał się jego największy progres. Na atakowanej połowie dalej grał na swoim poziomie, ale za to zaczął wyróżniać się w defensywie i na tym budować swoją markę zawodnika. W meczu przeciw ekipie Gonzagi zdobył swój rekord punktowy w NCAA, 21 oczek. Przeciw tak znanej ekipie to nie lada wyczyn.

Ostatni rok miał być tym, który da mu pewne miejsce w drafcie, ale nie obyło się bez niespodzianek. Sportowo było nieźle, 12.5/6.4/3.5, ponadto wbił się do najlepszej piętnastki zbierających w historii uczelni i stał się 23 jej studentem z 1000+ punktów na koncie. Mimo to, nie wszedł do żadnej piątki konferencji, jedynie otrzymał honorową wzmiankę, co w sumie niewiele znaczyło. Dla skautów NBA był w zasadzie anonimowy, a do draftu było coraz bliżej. Nie otrzymał zaproszeń na treningi i spotkania, a czasu było coraz mniej.

#Chcę tu zostać

Lato było ciężkie dla Nwaby. Po tym jak został pominięty w drafcie, tułał się od klubu do klubu, próbując załatwić jakiś trening. poza wspomnianą ofertą z Europy, odzew był niewielki, póki nie trafili się szczęśliwie D-Fenders.

Wszyscy w D-League mają obsesję na jednym punkcie: dostać się do NBA. Z tą myślą przychodzisz na trening i wybiegasz na parkiet. Żeby zadzwonili, żeby zadzwonili. Zrobisz wszystko, żeby dostać telefon [Nwaba]

#I’m a Laker

W lutym 2017 nadeszła upragniona rozmowa z kierownictwem. Lakers proponowali 10-dniowy kontrakt. Z tamtego dnia Nwaba zapamiętał też podróż klubowym samolotem Lakersów. Miła odmiana, po tłuczeniu się samochodem od jednej hali D-League do drugiej.

W debiucie ledwo powąchał parkiet, ale w spotkaniach, gdy grał powyżej 25 minut, zdobywał średnio 12.4 ppg i 4.2 rpg. Zdarzyło mu się nawet rzucić 19 pkt. Clippersom, ale zdradzę Wam sekret: Nwaba nie ma trójki za grosz. Jego skuteczność z Lakers to 1/5 w dwudziestu meczach. Powodzenia.

Po drugim 10-dniowym kontrakcie przyszła upragniona umowa na resztę sezonu. Nwaba wspomina, że naprawdę poczuł, że jest w NBA dopiero wtedy, i gdy coach Walton wpuszczał go na boisko ze słowami “pokryj Kembę”.

Pod koniec sezonu LAL nie przedłużyli z nim umowy, ale czuł, że ma już przyczułek i jako takie nazwisko, że się gdzieś zahaczy. Wszak w barwach Lakers, jako rezerwowy, zdobywał 6/3 na skuteczności bliskiej 60%, czemu ktoś nie miałby dać mu szansy?

#Chicago Bull

Miejsce znalazło się w Chicago. Nwaba, jak sam wspomina, wraz z ofertą z Bulls przewartościował swoje priorytety:

Już nie szukam ekipy, teraz chcę się utrzymać w zespole. Wiem, że ciężką pracą mogę tego dokonać.

W 71 rozegranych spotkaniach dołożył swoje 8/5 do średniego dorobku zespołu, zaliczając aż 32 mecze z dwucyfrową zdobyczą punktową i 3 double-double. Jego najmocniejszą stroną w dalszym ciągu jest obrona, tak jak na polibudzie.

Zaliczył też jako-taki progres w trójkach. Z 1/5 w LAL do 18/52 w Chicago, ale to wciąż 0.7 trójki w meczu, grubo poniżej normy.

David wie kim jest i co potrafi, nie bierze się za rzeczy, których nie umie. Jest za to naszym najwszechstronniejszym obrońcą, a jego praca na treningach budzi uznanie [Fred Hoiberg]

Nwaba przewodził Bulls w ratingu defensywnym i był trzecim najszybszym defensorem w lidze, ustępując jedynie Cory Josephowi i Andre Robertsonowi. Przed nim nowe wyzwania w Ohio, a co za tym idzie, w moim odczuciu z zespołem lada moment pożegna się JR Smith.

[BLC]

21 comments

    • Array ( )

      Trzymam kciuki, jak fan Cavs zawsze się denerwowałem jak wina była zwalana na niego. Zaraz Irvingu był moim ulubionym grajkiem tam. Lebrona nie liczę, bo to najlepszy koszykarz na świecie, ale nie lubię graczy fizycznych (mimo, że technicznie również jest świetny, ale nie potrafię się z kimś takim utożsamiać) . Myślę, że o playoffy mogą walczyć, może Sexton odpali jak Mitchell? 🙂

      (9)
    • Array ( )

      zobaczymy ile będą chcieli dać luzu Sextonowi…
      jeżeli chodzi o K-Love, to nie wiem czy będzie miał taki szacunek aby być liderem jak za czasów w Wilkach, ale życzę mu dobrze.

      (0)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Mysle, ze gosciu sie przydac jako 2 z lawki. Maja kilku co rzucaja za 3pkt a jako plaster nadrobi braki. Teraz cavs to idealne miejsce zeby sie wykazac

    (10)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Na pewno przyda drużynie defensywnego charakteru. Przede wszystkim pracuje i się rozwija a to w tej lidze najważniejsze. Nie potrafił rzucać? Pracuje nad tym i już jest przeciętnym strzelcem także liczę na to, że rozwinie się jeszcze bardziej.

    (10)
    • Array ( )

      Redaktor prawdopodobnie pomylił go z Andrew Robertsonem, obrońcą Liverpoolu :))

      (17)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Takie historie dają pojecie jak elitarnym gronem jest liga NBA. Nieco ponad 400 graczy, a uniwerki w stanach produkują rocznie kilka tysięcy koszykarskich absolwentów. Do tego praktycznie skauting na całym świecie.
    ciekawe, czy dałoby się wyliczyć ilu jest kandydatów na jedno miejsce w składzie. Nie zdziwiłbym się, gdyby statystycznie były to tysiące 😉
    Realnie rzecz biorąc talent to tylko część składowych sukcesu. Poza tym trzeba mieć odrobinę szczęścia, furę samozaparcia a do tego dochodzi sporo innych czynników w tym predyspozycji psychicznych.
    Znając historię bustów draftowych – nawet najlepsze prospekty nie zawsze przeżywają transfer do dużej ligi.
    Dlatego też powinniśmy darzyć szacunkiem nie tylko supergwiazdy, ale własnie takich wyrobników, którzy wbrew wszystkiemu osiągnęli sukces – nawet jak to będzie rok, dwa na minimalnych kontraktach.
    W perspektywie – jest to jak w innym zawodzie dostanie się do najbardziej elitarnej, jednogłośnie najlepszej firmy na świecie działającej w branży w której na są tysiące podobnych firm.

    (7)
    • Array ( )

      Mam inne zdanie.

      Zobacz ilu tak na prawde w roku jest w drafcie graczy ktorzy pozniej cos pokazuja. Niewielu. Moze 10. Franchise playerow czesto nie ma wcale. All starow kilku.

      To pokazuje nie tyle jak elitarna jest nba co jak tak naprawde niewielu jest co roku dobrych mlodych ktorzy moga wejsc na ten poziom grania. Bo nie oszukujmy sie, poziom NBA to powinien byc normalny poziom. Melo to elita? Wychodzi ze tak. Ale czy tak gra elita?

      Kazdy zawodowy koszykarz powinien trafiac na dobrym procencie, rozumiec taktyke itd. a okazuje sie ze takich jest niewielu. Wiekszosc ma braki w rzemiośle. I to duze. Krolowie jednej strony parkietu. Wtedy dostac sie tam to byloby elitarne. A tymczasem okazuje sie ze gracze z europy to czesto slupy soli, wiec niewielu ich trafia do nba i tam cos wojuje. Gracze z usa to atleci ktorzy skacza biegaja ale nie bronia albo tylko bronia a iq boiskowego brak.

      Patrzac na to jak w nba gra wiekszosc graczy trzeba sie zastanowic co zrobic zeby ratowac koszykowke, bo coraz mniej jest klasowych zawodnikow z draftu. I dlatego o kazdego all.stara na rynku jest taka walka.

      (-4)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Uważam, że te 700 euro jest wyssane z palca.. w polskiej ekstraklasie (która notabene jest jedną z najsłabiej opłacanych lig w europie) zarobki minimalne to coś koło 4 tysięcy złotych na kontrakcie. Na takie pieniądze mogą liczyć juniorzy którzy wchodzą do ligi. 700 euro miesięcznie dostają 15 latkowie w Hiszpanii, Francji czy Turcji i to na stypendiach. Myślę, że David Nwaba zzapomniał w wypowiedzi o jednym zerze…

    (4)

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu