Fortuna kołem się toczy… historia Jaysona Williamsa
Klub z New Jersey zdecydował się postawić na Williamsa, oferując mu sześcioletni kontrakt opiewający na sumę 90 mln $. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, cała bajka prysła, niczym bańka mydlana, a karta znowu przestała mu iść. W sezonie 1998-1999 (czyli w pierwszym roku jego mega-kontraktu), podczas feralnego meczu z Atlantą Hawks, Williams zderzył się z kolegą z drużyny, Stephonem Marbury, w poważny sposób uszkadzając sobie staw kolanowy. Już dzień później leżał na stole operacyjnym, gdzie wmontowano mu w kolano kilka śrub i metalową płytkę.
Wtedy jeszcze nie mówiono o tym głośno, ale był to koniec obiecującej kariery tego zawodnika. Przesiedział on na ławce cały następny sezon, by pod jego koniec ogłosić swoją decyzję o zakończeniu kariery w NBA. Na osłodę życia miał ponad 63 mln zielonych, które zarobił harując na parkietach NBA. Ponad osiem baniek zainwestował w rezydencję, w której, w 2002 roku wydarzyła się tragedia.
Williams, wiodący spokojne życie ligowego weterana i eksperta NBC najął Costasa “Gus” Christofi jako szofera, który miał za zadanie przewieźć Jaysona i grupkę jego znajomych (z Williams’ NBA Charity Team) z Bethlehem w Pennsylvanii do położonej w odległości 48 km posiadłości koszykarza. Williams zaproponował swoim gościom wycieczkę po mierzącej niemal 3 kilometry kwadratowe rezydencji. W trakcie oprowadzania gości koszykarz (będący już pod widocznym wpływem alkoholu) zabrał się do prezentowania swojej kolekcji uzbrojenia. Jedną z jego ulubionych broni była dubeltówka, którą później załączono do materiału dowodowego:
Zdaniem obrońców Williamsa, podczas prezentacji tej oto broni, nastąpił, feralny w skutkach, niezamierzony i niezawiniony przez koszykarza samoistny wystrzał, na skutek którego śmierć poniósł szofer “Gus”. Jak twierdzą obrońcy, wszelkie późniejsze czynności, obejmujące włożenie broni w ręce postrzelonego szofera, spalenie własnych ubrań w kominku i kąpiel w basenie, dla usunięcia pozostałych śladów, były wynikiem szoku, w jakim znalazł się Williams po tym… wypadku (obrona kładzie nacisk właśnie na to słowo). Jeszcze w 2002 roku Williams zapłacił rodzinie Gusa Christofi 2.75 mln $ na skutek pozwu cywilnemu przeciwko jego osobie. Cały proces trwał przez osiem długich lat, podczas których Jayson Williams wielokrotnie pojawiał się na sali sądowej w towarzystwie własnej żony, Tanyi.
Kobieta w 2009 roku złożyła pozew o rozwód, motywując to dobrem psychicznym własnym i reszty rodziny. W tym samym roku policja musiała ogłuszyć Williamsa po tym jak (zgodnie z zeznaniami swojej przyjaciółki), wykazywał chęci samobójcze w jednym z hoteli. Na domiar złego, w tym samym roku umarł jego ojciec.
czytaj dalej >>
za mało szczegółów żeby go ocenić
wystrzelil, to wystrzelil.. po **uj drazyc temat
pamiętam tego zawodnika w tym sezonie, w którym zaliczył rekordowa dla siebie liczbe zbiórek pisano o nim wiele artykułów. Warto zobaczylić go na yt bo mało sie o nim teraz pamieta, a był to bardzo silny i dynamiczny zawodnik. Nastepny J. Williamsem był en z Sacramento, który tez nosił numer 55
ku******wa i takie artykuly sa kozackie a nie jakies {xxx}. props w opór
Nawet taki malkontent jak ja musi przyznać, że ten artykuł jest po prostu ŚWIETNY
ciekawostka z wikipedii angielskiej- ma polskich przodków ;]
Sztos wpis,props. Dla mnie typ winny,nie ma bata.pamietam jak za szczyla o nim czytalem w pro basketball
ale ogromny {xxxxxxxxxxxxxxxxxxxx} za te cenzury, wyrzuciliscie mi pol komentarza. {xxxxxxxxxxxx}
wielka prośba do Ciebie
naprawdę mam lepsze rzeczy do roboty niż cenzurować Twoje przekleństwa i głupoty
naucz się kulturalnie wypowiadać, a wszyscy będziemy szczęśliwsi
Kebu Stewart ma Polskie obywatelstwo i grał dla Sopotu. Złota łopata dla mnie.
Odnalazł Boga. Chwała za to. Walczy, upada, ale zwycięży.