Gasol & Conley: najgorętsza para NBA
memphis 112 portland 99
Kto jest w tym momencie najgorętszą ekipą NBA? Gospodarze wygrali ostatnich dziewięć spotkań, a jednak to ich przeciwnicy od początku sezonu prezentują się równo i biją wszystkich po kolei. Rzut oka na statystyki i już wiadomo na kim opiera się gra rewelacyjnych w tym sezonie Grizzlies (14-2): Marc Gasol i Mike Conley wczoraj zanotowali łącznie 47 punktów i 18 asyst! Koniec końców grają ze sobą od sześciu lat!
Naprawdę dobrze się znamy. Przez lata widzieliśmy każdy rodzaj obrony, jaki tylko można sobie wyobrazić i mamy kontrę na wszystko. Jak tylko wpadnie nam kilka rzutów, rywal musi totalnie zmienić swoje podejście. Tak stało się dzisiaj. [Gasol o Conley’u]
1
Z pewnością nie było łatwo, Miśki szybko wpadły w 12-punktową dziurę, ale gdy wczesna adrenalina opadła, a zamiary zostały odczytane, po raz kolejny okazali się zespołem lepiej zbilansowanym i zorganizowanym. Przede wszystkim byli bardziej fizyczni w polu trzech sekund, a także odważniejsi w kontrze. Można powiedzieć, że gdzieś od połowy drugiej kwarty całkowicie kontrolowali przebieg meczu.
Niesamowitą partię rozegrał SG Wesley Matthews (7/12 zza łuku) dwójka liderów Blazers zrobiła swoje, jednak poza znajdującym się w świetnej formie Chrisem Kamanem niczego nie wniosła ławka rezerwowych Portland. Steve Blake został zdominowany fizycznie, do pomocy Kamanowi został oddelegowany Matthews, ale zespół wyraźnie stracił rytm gdy tylko z parkietu zeszli starterzy. Jeżeli Portland myśli o większych sukcesach w tym roku potrzebne wsparcie na ławce, najlepiej jakiś zdolny weteran na niskim skrzydle.
Tymczasem, Marc Gasol wyrasta na najlepszego środkowego NBA. Bierze na siebie ciężar zdobywania punktów, przewiduje ruchy rywali i uśmiecha pogardliwie. Kolejny wczesny kandydat do nagrody MVP. W samej trzeciej kwarcie Hiszpan nastrzelał 14 punktów, a rywale nie mogli znaleźć na niego odpowiedzi. Albo straszył rzutem z 5. metra albo ładował potężnym cielskiem pod obręcz.
CZYTAJ DALEJ >>
Niech wygrają miśka w tym roku, jako zwieńczenie pewnej epoki dla organizacji, bo obawiam się że to ostatnia ich szansa w tym składzie.
Ależ mi się podoba ta ekipa, za każdy razem są czarnym koniem w PO i każdy się ich boi, w zeszłym roku oszukani, Gasol gra niesamowicie, a Conley jak zwykle niedoceniany. Stara szkoła, fizyczność i defensywa przede wszystkim, gra opartach na wysokich, oby kiedyś Detroit poszli w tą stronę, bo obecnie Detroit to ruiny, a każdy w tej ekipie mógłby się przede wszystkim od Miśków uczyć charakteru i samozaparcia, woli walki i mentalności zwycięzcy.
Nie spodziewałbym się że Miśki mogą mieć taki start.. Są na fali, w PO mogą być czarnym koniem. Z resztą jak co roku, niby tyko Grizzlies ale przez ostatnie dwa lata napędzili strachu Thunder i Spurs.. 🙂
Ile ja bym dał za Gasola w barwach LA Lakers…
@Teo. Powiedziałbym to samo o Spursach :X.
W niedzielę Grizzlies-Kings. Pojedynek dwóch najlepszych centrów młodego sezonu. Pojedynek dwóch drużyn, które wygrywają mimo tradycyjnie słabej miary z dystansu (obecna skuteczność Conleya i Lee to na razie aberracja, ale jeżeli w lutym będą trzymać fason, to możemy dyskutować). NBA odrzuciła protest Kings w sprawie poprzedniego meczu. Będzie się działo.
Zawsze lubię takie historie. Bez medialnego szumu, bez głośnych transakcji – a najlepszy bilans w NBA jest. Wiem, że jest wcześnie, ale wyglądają bardzo mocno. Ile jednak znaczy zgranie w tej lidze 🙂 BTW, właśnie patrzyłem na tabele i rzuciła mnie się w oczy znowu różnica między Wschodem a Zachodem. Drudzy na Wschodzie Wiz, z takim bilansem mieliby 8 miejsce na Zachodzie.
stabilni, dobra hc defense, dobra hc offense, poprawiony scoring z obwodu, więcej opcji ofensywnych, zdolność do konsekwentnego grania w obronie, intensywnośc zawsze w normie, doświadczenie i umiejętność znoszenia presji okoliczności, a także adaptowania się do rywala, ew. łamania go upartym graniem swojej piłki – to się tłumaczy na playoffs series.
Memphis are for real.
od 3 lat niezmiennie piszę o nim jako o “top3” teamie i życzyłbym im i sobie, żeby tym razem wyszło jeszcze lepiej niż zazwyczaj, a mając HCA mogą się pokusić wreszcie o wygranie konferencji. do tego ofk daleko bardzo, ale listopad to był ich miesiąc.
pobicie Blazers dowodzi ich klasy. a Blazers nie przebiją się do Western Finals, jesli nadal będą rzucać z wyskoku i nie dopracują się ofensywy w środku i do środka. są coraz lepsi, defensywnie też, na pewno lepsi niż w tym konkretnym meczu, myślę że w serii Grizzlies nie rzucaliby im ponad 50 % z gry. jedyny mankament to ich styl mało agresywny styl ataku. zasypując przeciwnika, niemal tylko samymi, rzutami z wyskoku nie zdołają wygrać serii z żadnym mocniejszym rywalem. musieliby zagrać 4 razy kosmiczną defense, a mimo że są coraz lepsi w tej materii, trudno o aż takie możliwości ich posądzac.
w każdym razie, zarówno coach Dave Joerger, jak i Terry Stotts wykonują w tym sezonie kawał dobrej roboty.
Spurs już swoje wygrali, nie sądzę, żeby w tym roku im się udało.
Nie bez powodu nigdy nie wygrali dwóch mistrzostw z rzędu, a teraz miałoby być to 3 z rzędu (bez jednej trójki ^^), no way 🙂
@Teo, każde mistrzostwo “back to back” to wydarzenie! Wystarczy spojrzeć na historię ligi. Tylko największym się to udawało i to dość rzadko. Threepeet to już biały kruk. Dlatego ja Popsowi i jego wodnikom życzę z całego serca, aby mu się powtórka udała.
Co do Miśków – czapki z głów. To obok SAS jedyna drużyna, która pokazuje, że koszykówka to gra niewymagająca supermenów. Marc – w każdej innej drużynie grałby ogony. Za gruby i za wolny.
99% trenerów nie wiedziałoby co z nim zrobić. Jeśli Pop zostanie po odejściu Tima to Marc jest jedynym dużym w lidze, który jest w stanie grać na poziomie inteligencji koszykarskiej jaki reprezentuje Tim. Podrwienia dla fanów dobrej koszykówki!
Conley z Gasolem są lepsi niż CP3 z Griffinem.