fbpx

Gold medal game: najlepszy mecz w historii FIBA

30

Gdyby ktoś zapytał, pamiętam jak dziś 24 sierpnia 2008, finał koszykarskiego turnieju na igrzyskach w Pekinie. Redeem Team pod przewodnictwem Kobe Bryanta w swej krucjacie do odzyskania prymatu w olimpijskim baskecie. Oczywiście, wielu z nas pamięta tamten mecz, ale raczej rzadko się do niego wraca, bo wiadomo jak to jest, kiedy się śledzi NBA. Olimpijski Turniej Koszykówki to tylko wygodny temat zastępczy w sezonie ogórkowym, który trafia się raz na 4 lata, a nasi i tak nie grają.

Ostatnio jednak postanowiłem sobie przypomnieć to spotkanie, gdy Hiszpańska Federacja Basketu, równe 10 lat po tym pamiętnym finale, obwołała go Najlepszym Spotkaniem w Historii FIBA. Czy to w ogóle możliwe?

#Faworyci

Brązowi medaliści IO z Aten, Team USA, przyjechali do Pekinu w pełnym skupieniu. Trzeba było odzyskać to, co utracone. LeBron James, Kobe Bryant, Carmelo Anthony, Dwight Howard i Dwyane Wade byli w szczytowej formie, dość wspomnieć, że Kobe ledwo co odebrał jedyne MVP w karierze.

Do pomocy mieli Chrisa Bosha, Chrisa Paula, Derona Williamsa, Jasona Kidda (C), Carlosa Boozera i kilku innych graczy, którzy nawet jeśli w tej drużynie pełnili rolę tła dla wielkich gwiazd, to daleko im było do miana wyrobników, zwłaszcza przyrównawszy ich talent do turniejowej średniej. Prowadził ich, jak zwykle, Coach K, czyli Mike Krzyzewski.

#Na kursie kolizyjnym

Rozstawieni w grupie “B” Amerykanie od początku znajdowali się na kursie kolizyjnym z ekipą Hiszpanii. Obie drużyny starły się po raz pierwszy już w fazie grupowej. Jankesi nie pozostawili wówczas złudzeń ekipie z Półwyspu Iberyjskiego, wygrywając zdecydowanie stosunkiem 82-119. Było to czwarte spotkanie Team USA na Turnieju. Po rozpoczęciu turnieju od trzech blowoutów, Amerykanie wyraźnie chcieli ustawić najsilniejszego grupowego rywala i zrobili demonstrację siły. Przeciw Hiszpanii aż ośmiu graczy Team USA punktowało dwucyfrowo. Po drugiej stronie jedynie Felipe Reyes i Pau Gasol mogli pochwalić się takim dorobkiem.

 

Hiszpanie, dla których była to jedyna porażka w turnieju przed awansem do wielkiego finału, odebrali lekcję, ale wcale nie zamierzali składać broni. Mieli w swoich szeregach znamienitych koszykarzy, jak wspomniani wcześniej Pau Gasol i Felipe Reyes, a także Marc Gasol, Rudy Fernandez, Alex Mumbru, Ricky Rubio, Berni Rodriguez, JC Navarro, Jorge Garbajosa, Jose Calderón, czy Raul Lopez.

#True leaders

Trener obwołał kapitanem Jasona Kidda, ale to LeBron wszedł w tę rolę w naszej szatni. Czy to jedząc rano śniadanie, czy ćwicząc na siłce przed treningiem, ciągle krzyczał “robimy to!”, dawał przykład, mówił “robię to i to, bo tak należy zrobić, jeśli chcemy wygrywać.” Rozmawiał, zagadywał, dbał o to, byśmy byli zjednoczeni. Robił rzeczy niespotykane u graczy w jego wieku. [Tayshaun Prince]

Z Kobe było trochę inaczej. Jego liderowanie brało się z czego innego. Trenował chyba najciężej z ekipy i pozostali to widzieli. [Prince]

Tych dwóch samców alfa było dwoma biegunami tej drużyny, nie dochodziło jednak między nimi do spięć. Jak wspomina Mike Krzyzewski:

Stworzyli dobry układ. Bardzo ułatwiali grę swoim kolegom, a mi ułatwili moją robotę, współpracując jako liderzy tej drużyny i robiąc wszystko to, co potrzebne było do zdobycia złotego medalu. [Coach K]

Mówiąc o liderach tego składu nie sposób pominąć również D-Wade’a, najlepszego strzelca zespołu.

#Redeem

Cel tej ekipy, jak już wspomniałem wcześniej, był jeden: odkupienie. Po fatalnych latach (jak na Team USA) miał nastąpić triumfalny powrót na szczyt. Z obecnej perspektywy, patrząc na nazwiska kadrowiczów, wydaje się w zasadzie oczywiste, że nic się tam nie mogło wydarzyć, ale w 2008 perspektywa była trochę inna. Amerykanie owszem, byli uznawani za światową czołówkę, ale nie wydawali się nie do pokonania.

Cofnijmy się o parę lat wstecz. W 1998 roku na FIBA World Cup miał jechać “Dream Team IV”. Graczami, którzy dostali powołania byli Tim Duncan, Tim Hardaway, Vin Baker, Gary Payton, Terrell Brandon, Kevin Garnett, Tom Gugliotta, Grant Hill, Allan Houston, Christian Laettner, Glen Rice i Chris Webber. Plany pokrzyżował lockout, więc Dream Team zastąpiony został przez Dirty Dozen (Parszywa Dwunastka), z Bradem Millerem i Trajanem Langdonem. Ilu gości z tego obrazka kojarzysz?

Ekipa ze zdjęcia wywalczyła brąz, plasując się za Jugosławią i Rosją. Ten blamaż zmazać udało się kolejnej kadrze, powołanej na IO w Sydney w 2000. Tam Jankesi ponownie triumfowali, a symbolem ich dominacji z tamtej imprezy na zawsze pozostał już “Dunk de la mort” (Wsad Śmierci) Vince’a Cartera:

Pod kreską

Niestety. Na kolejnej międzynarodowej imprezie Amerykanie znów byli pod kreską. Bolało tym bardziej, że Koszykarski Mundial 2002 rozgrywano… w Indianapolis. W kadrze prowadzonej przez George’a Karla zabrakło Kobe Bryanta, Kevina Garnetta i Shaquille’a O’Neala. Wszyscy trzej odrzucili zaproszenia. Z powodu kontuzji nie wystąpili też Ray Allen i Jason Kidd. Niemniej, w reprezentacyjnej kompanii można było zobaczyć m.in. Reggie Millera, Paula Pierce’a, Michaela Finleya, Bena Wallace’a, Barona Davisa, Jermaine O’Neala, czy Shawna Mariona, więc nie byli to żadni chłopcy do bicia.

Niewesoło zrobiło się jednak, gdy Argentyna (Manu Ginóbili!) utarła nosa Team USA w fazie grupowej, stając się pierwszą drużyną, która pokonała reprezentację złożoną z graczy NBA na międzynarodowej imprezie. Ostatecznie, Jankesi zajęli szóstą lokatę, przegrywając mecz o piąte miejsce z Hiszpanią. Kolejny policzek otrzymali z rąk Argentyny dwa lata później, kiedy to zespół Ginobiliego wyeliminował ich z Igrzysk w Atenach, zmuszając do walki o trzecie miejsce.

Rok 2006 przyniósł kolejne rozczarowanie. Tym razem, na Mundial do Japonii, pojechali chociażby LeBron James, Chris Bosh, Dwyane Wade, Dwight Howard, Carmelo Anthony czy Joe Johnson. Pierwszy garnitur zawodników. Amerykanie potknęli się jednak w półfinale na Grecji, drużynie bez żadnego gracza z NBA! Greków okrutnie zlali potem w finale Hiszpanie, wygrywając 70-47. Amerykanie mecz o trzecie miejsce wygrali z Argentyną, rewanżując się im za minione Igrzyska, ale przyznacie, że dla kibiców Team USA było to raczej małe pocieszenie.

I tak oto dotarliśmy do Pekinu. Przyznacie, że po tej retrospekcji trochę inaczej to zaczyna wyglądać.

Było co udowadniać. Team USA od samego początku grał na maksymalnym skupieniu, a wyniki nie pozostawiały złudzeń: 101-70 z Chinami, 97-76 z Angolą, 92-69 z Grecją… i tak już do finału.

#Championship Game

Złoci medaliści poprzedniego Mundialu, Hiszpanie, byli wówczas koszykarską potęgą. Ich najlepsi zawodnicy znajdowali się w kwiecie wieku: Pau Gasol (28 lat), Felipe Reyes (28), Juan Carlos Navarro (28), Jorge Garbajosa (30), Marc Gasol (23), Rudy Fernández (23), Ricky Rubio (17), Raül López (27) Carlos Jiménez (32), Jorge Garbajosa (30), Berni Rodríguez (27) y Alex Mumbrú (29) i Jose Calderón (27). Niestety, ten ostatni nie wystąpił w finale, z powodu kontuzji mięśnia.

Mecz był zacięty w zasadzie do samego końca. Świetne zawody rozegrał D-Wade, zdobywca 27 punktów, wpierany przez Kobe (20) i LBJ’a (14). Po drugiej stronie brylował Rudy Fernandez (22) i Pau Gasol (21) i JC Navarro (18). Świetną linijkę zaliczył też młodziutki Ricky Rubio: 6/6/3/3, zadziwiający swym śmiałym dryblingiem. Jeśli o mnie chodzi, z pewnością było to jedno z ciekawszych spotkań olimpijskich z udziałem Team USA, jakie miałem okazję oglądać. Czy, jak twierdzą Hiszpanie, był to najlepszy mecz w historii FIBA? Aż takim optymistą nie jestem, ale z pewnością kibice nie czuli niedosytu.

[BLC]

30 comments

    • Array ( )

      prawda80-83, Litwa mogla wygrać, obejrzycie powtorke, a 4 lata pozniej przegrali z litwą w grupie i zajeli 3 miejscie w IO.

      (12)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    O rajuśku, kiedy minęło te 10 lat? Po maturze czas jakoś szybciej zaczyna biec… Pamiętam jakby to było wczoraj. Swoją drogą, dominacja USA na imprezach FIBA szybko się skończyła po Dream Team ’92.

    (8)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    W Londynie finał tez nie zawiódł. Gdyby sędziowie pozwolili Hiszpanom na trochę więcej to mogłoby dojść do niespodzianki. Paru zawodników musiało usiąść przez problemy z faulami – m.in, Marc Gasol, a szkoda, bo na papierze pod koszem Hiszpanie wyglądali dużo lepiej. Choć rzeczywiscie, w 2008 aspekt historyczny miał duże znaczenie, na USA nałożona była olbrzymia presja. A w 2012 była to już całkowicie ukształtowana kadra. Dobrze, że przyszło mi ogladać to pokolenie hiszpańskiego basketu, dawali radę, mimo że potykali się we wcześniejszej fazie, to na finał wchodzili w pełnej mobilizacji i bez kompleksów. Jeszcze trochę poczekamy na zespół, który postawi amerykanom tak twarde warunki.

    (11)
    • Array ( )

      Zgadzam się, że Hiszpanie mieli super drużynę, sami profesorowie basketu. Kilka lat wcześniej również Argentyna miała niesamowitą drużynę, o czym wspomniano w artykule. Może o nich ktoś naskrobie jakiś art.?

      (13)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Hiszpania miała wtedy super team. Wystarczy spojrzeć na nazwiska… Ale aa Amerykanów chcących udowodnić wszystkim kto jest najlepszy to nie wystarczyło, chociaż mecz naprawdę był wyrównany. Dla BLC podziękowania za dobra robotę. Tak trzymaj kolego!

    (12)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajnie ,że poziom koszykówki w Europie podskoczył.Mam sentyment do dream team z 1992 r jak i do 2 dwóch następnych,ale mecze były po prostu nudne.Prince miał racje lebron znowu musiał być kapitanem.W finałach pokazał jak mu to idzie.I nie pisze po złości ale przegrał je przez swoje wysokie ego.Trener to trener a zawodnik to zawodnik.Może jak by Lue o wszystkim decydował było by inaczej-no ale wina trenera calineczka jest wielka

    (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Jakim kozakiem musiał być Rubio, że w wieku 17 lat grał na czele reprezentacji swojego kraju przeciwko najlepszym zawodnikom świata, robiąc to bez żadnych kompleksów. Mocna głowa.

    (33)
    • Array ( )

      Nie. Aczkolwiek u nas czesto uzywa sie tego slowa w zawezonym pojeciu. Zrob eksperyment, wyszukaj w wikipedii haslo Mistrzostwa Swiata w Koszykowce Mezczyzn i po znalezieniu zmien jezyk na hiszpanski, a zobaczysz jak sie ta impreza nazywa i czy jest to mundial, czy nie;) pzdr

      (15)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Jakim kozakiem musiał być Rubio, że w wieku 17 lat grał na czele reprezentacji swojego kraju przeciwko najlepszym zawodnikom świata, robiąc to bez żadnych kompleksów.

    (1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Pamketam tamten mecz jak by to było dziś. Nie raz go sobie oglądałem w powtórkach super sprawa.
    Gdyby Rubio był wtedy parę lat starszy, mogło by być różnie. Nie wiem czy najlepszy ale na pewno jeden z najlepszych meczów z poza kręgu NBA.
    Wsad Rudego nad Howardem to było coś. No szkoda mi było Hiszpanii mimo iz lubiłem team USA kibicowalem słabszym, na papierze bo nie było tego widać na parkiecie.
    Różnica między USA a reszta świata jest taka, że co igrzyska olimpijskie mogą wystawić równie silną reprezentację, Hiszpanie natomiast już nie odtworzą za szybko tak silnego teamu.
    To było naprawdę piękne pokolenie Hiszpańskiej koszykówki z Gasolem na czele.
    Pau jest już u schyłku kariery, Kobe już ją zakończył, Navarro również, Rubio ma już 27 lat jak ten czas leci naprawdę łezka kręci się w oku.

    (7)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Kobe z sezonu MVP to była gra video. Co do liderowania na boisku, pojawiały się głosy, że LeBron i reszta graczy dopiero gdy zobaczyli jak trenuje Kobe, zrozumieli co to ciężka praca.

    (7)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Strasznie dużo wstępu a o samym meczu praktycznie nic. Lubię teksty BLC ale tym razem trochę za mało żeby się nim podkręcić.

    (4)
  10. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    wsad Cartera to ikona mistrzostw z Sydney

    uciszający Kobe po trójce z faulem to ikona 2008r. Punkt kulminacyjny spotkania. Hiszpanie do tego momentu mieli szansę. Uwierzyli, znaleźli energię i pomniejszyli stratę z 11 do 5 punktów, ale czteropunktowa akcja Kobe powiększyła przewagę do 9 punktów. Mimo iż Hiszpania znów dogoniła wynik na 4 punkty straty, to Wade zadał ostateczny cios wlepiając trójkę, odbierając oddech Hiszpani.

    wg mnie najsławniejsze i najlepsze zespoły, stawka meczu, skala indywidualnego talentu obu zespołów, historia rewanżu i wynik trzymający w napięciu do ostatnich minut wszystko to pozwala przyznać racje Hiszpanom. To był najlepszy mecz w historii FIBA!

    (2)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    “D Wade wspierany przez Kobe”

    cóż, jest to zaledwie półprawda.

    w istocie, kiedy przyszło do decydującego rozdania w 4 kwarcie, presja poszybowała pod sufit i mecz był on the line, Kobe wziął piłke, wykonał 8-10 big plays, zdobył serię punktów z każdej pozycji i właściwie – przy całej umowności takiej nomenklatury – sam wygrał Ameryce ten mecz. Reszta zrobiła swoje w obronie, kudos, ale na stronie ofensywnej Kobe w pojedynkę zdominował wydarzenia na boisku.

    Wade ofk dobrze biegał, pewnie kończył zespołowe akcje, za co kudos dla niego, ale w samej rzeczy w tym meczu US Team, to był niesamowity Kobe Bryant i jedenaście koszulek. I to naprawdę nie jest deprecjonująca dla innych graczy konstatacja, to po prostu stwierdzenie niezbitych faktów.

    nie wiem na pewno, ale mam wrażenie, ze w tej 4 kwarcie Kobe nie potrzebował nawet pomocy innych graczy, żadnych zasłon czy asyst, wyprowadzania na pozycję zagrywkami, sam kreował, strzelał, wykańczał.

    to był jeden z jego wybitnych występów.

    (0)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      nie potrzebował innych graczy ?? słynna akcja 4 point play w której Kobe “uciszał”, to akacja catch and shoot. Podobnie z resztą jak jego poprzednia trójka. Kobe rzeczywiście rozegrał bardzo dobry mecz ale nie przesadzałbym ze stwierdzeniem ze nawet nie potrzebował innych graczy.

      (4)
    • Array ( )

      Hahaha. Zastanawiam się gdzie trzymasz ręce pisząc “deprecjonująca dla innych graczy konstatacja”;)
      Kudos przyjacielu!

      (1)
    • Array ( )

      @G8

      moim zdaniem ten jab step i fake miały jednak większe swoje kluczowe znaczenie w tej sytuacji, którą opisujesz.

      napisałem zresztą “NIE WIEM na pewno, ale mam wrażenie, że…” – zatem, wszelkie inne interpretacje przyjmuję bez zastrzeżeń, zdecydowanie bardziej chodziło mi o wieksze wyekspowananie roli Kobego w tym meczu, aniżeli zostało to uczynione w artykule głównym.

      @Blah

      nie wiem o co ci chodzi, więc na wszelki wypadek ograniczę się do pozdrowień dla ciebie.

      (-2)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie osłabiają zaslug KB24. Bądź obiektywny. Wyrzuć antypatie. Bądź tolerancyjny G8. Dobrze piszesz,ale zejdź z Legendy. Może Lbj też kiedyś będzie aspirował do osiągnięć Mamby.

    (1)

Skomentuj DunkIsLife Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu