fbpx

Goran Dragic: mistrz z końca draftu

25

Kiedy my smutniejemy na myśl, że Marcin Gortat skończył. Kiedy dociera do nas, że na kolejnego Polaka w NBA przyjdzie nam poczekać kilka ładnych lat… Słoweńcy (dwumilionowy naród na mapie między Austrią i Chorwacją) świętują objawienie za oceanem cudownego dziecka Luki Doncica. Świat koszykarski oszalał: mało brakowało, a w drugim roku gry Luka byłby kapitanem All-Star Game i sam sobie ustalał czy bierze do składu dziadka LeBrona czy raczej Kawhi. Wszędzie gdzie się obrócisz: Luka to, Luka tamto, niezmiennie w superlatywach piszą o chłopaku portale branżowe. Ale, ale! Po amerykańskich parkietach wciąż biega jeszcze Goran Dragic, póki co wciąż najwybitniejszy koszykarz słoweński i to o nim dziś porozmawiamy.

Najpierw jednak ogłoszenie: podróż do USA nigdy dotąd nie była tak łatwa! Wizy poszły w las, a loty Barcelona – Boston na maj kosztują od 450 zł, jak poinformował mnie mail od wyszukiwarki lotów. Może warto rzucić wszystko i pojechać na Celtów? Hmm.

Wszystko mam

Weteran z dwunastoletnim stażem w NBA w koszykówce osiągnął już niemal wszystko: mistrzostwo Europy z reprezentacją, nagrodę dla Most Improved Player, powołanie do All-Star Game a także All-NBA Third Team. Tak, tak, to nie pomyłka: w 2014 roku Dragon notował dla Phoenix Suns średnie wynoszące 20.3 punktów 5.9 asyst oraz 1.4 przechwytów zaliczając przy okazji 41% skuteczności zza łuku. Jego motoryka wskazywała wybitny talent w tym zakresie i co najważniejsze: nie był żadnym role-playerem, ale liderem, podstawowym kreatorem akcji zespołu. W swej ojczyźnie jest tak popularny, że otrzymał z rąk prezydenta jedno z najwyższych odznaczeń państwowych. Na spotkaniach z nim pojawiają się tłumy, a w księgarniach można kupić książkę dla dzieci “Goran: Legenda o Smoku”. Sprawdza się też w roli wróżbity Macieja, w 2017 roku powiedział na temat Doncica:

To będzie najlepszy gracz europejski na parkietach NBA. Zaufajcie mi i zapamiętajcie moje słowa. Nie żartuję, będzie wymieniany w gronie najlepszych na świecie.

Co ciekawe, pierwsze starcie obu koszykarskich sław, czyli mecz Mavericks versus Heat oglądało na trybunach ponad 2000 słoweńskich kibiców. Co tysięczna osoba w państwie!

Pierwszy raz w mojej karierze stresowałem się przed meczem. Nigdy wcześniej nie grałem przeciwko Goranowi. Dragic znacznie na mnie wpłynął, spędzaliśmy razem wiele czasu. Cisnął mnie mocno, ale to wyjątkowa postać, bardzo skromny człowiek.

Leadership

Panowie dzielili razem pokój podczas zgrupowań reprezentacji, Dragic wyjaśniał młodszemu koledze m.in. tajniki rekrutacji w drafcie. Dziś szefowie na South Beach liczą, że stanie się takim samym mentorem dla młodego narybku: Tylera Herro, Kendricka Nunna i Duncana Robinsona. Już w tym sezonie wielokrotnie widziałem obrazek, na którym 33-letni Słoweniec poucza przy linii bocznej swoich nieopierzonych kolegów. Mówi trener Erik Spoelstra:

Wiele pracował z asystentami, Rob Fodor odpowiedzialny za trening rzutowy latał nawet nieraz do Słowenii. Proces zmiany stylu gry Dragica był skrupulatnie zaplanowany i nie chodzi tu tylko o wiek, ale o rozwój. To wciąż elitarny zawodnik atakujący obręcz, ale teraz grozi również rzutem i obrońca nie może cofnąć się tak głęboko jak dawniej.

W poprzednich sezonach nie podejmował więcej prób zza łuku niż cztery, dziś dostosował się do nowych realiów NBA: przy znacznie krótszym czasie gry rzuca za trzy prawie sześć razy, trafiając z niemal 40% skutecznością. Kto był mentorem Dragona? Mówiąc o wsparciu należy wspomnieć Steve’a Nasha, pod którego skrzydła trafił w Phoenix oraz rodziny sportowca.

Home court advantage

Lublana to piękne miasto, tak uzupełniając nasz przewodnik turystyczny z poprzednich tekstów. Właśnie w stolicy Słowenii wychował się i pierwsze koszykarskie kroki w drużynie Ilirija stawiał Dragic. Wcześniej z pasją grywał w piłkę nożną, wzorem ojca, który niegdyś trenował ten sport. W stronę basketu skłoniła go koszykarska przeszłość matki oraz zainteresowania kolegów. Na salę wpadał czasem zwalisty Rasha Nesterovic (znany starszym kibicom środkowy NBA w latach 1999-2010) popatrzeć jak chudziutki, zwinny chłopaczek raz za razem mija rywali i atakuje kosz. Wtedy pierwszy raz przy nazwisku Gorana pojawiła się konwersacja na temat ewentualnej gry za oceanem. Sam zawodnik widzi to jednak inaczej:

Grałem inaczej. Nie byłem z pewnością strzelcem, bardziej rozgrywającym, spoiwem zespołu. Nie dopracowałem swojego rzutu, wciąż pchałem się w pomalowane bazując na szybkości. Szczerze mówiąc – niezbyt mocno pracowałem nad swoją grą [Dragic]

Jako młody zawodnik wzorował się na Allenie Iversonie, a jego ideałem był, jak dla większości dzieciaków: Michael Jordan. Później będąc leworęcznym podpatrywał grę Manu Ginobili, a także sposób przedostawania się pod kosz Tony’ego Parkera.

W Europie

Już jako osiemnastolatek grywał dla pierwszoligowego Slovan Lublana i zupełnie jak z Luką w NBA: w pierwszym sezonie obwołany został Rookie of The Year, w drugim powołany do All-Star Game, a w trzecim wypożyczony został do CB Murcia, w celach rozwojowych i ten właśnie czas wspomina jako kluczowy dla swojej kariery:

To był pierwszy raz daleko od domu. Młodemu człowiekowi ciężko być samemu, miewasz gorsze mecze, gorsze dni. To doświadczenie mocno mnie ukształtowało, uczyniło twardszym graczem [Dragic]

Kiepskich spotkań i marnych dni musiało być niemało, średnie Dragica z tego okresu to ledwie 4.6 punktów i 2 asysty. Z wypożyczenia miał wrócić do Baskonii, ale chęć zakontraktowania chłopaka wyraziła rodzima Olimpia Lublana, obiecując mu rolę pierwszego rozgrywającego w Eurolidze i tak oto skuszony perspektywą Goran wrócił do domu. U boku weterana Saszy Doncica (ojca Luki) poprowadził klub do mistrzostwa kraju z wynikiem 18:2 w sezonie regularnym!

W NBA

Po dobrych występach na Reebok EuroCamp i w reprezentacji Dragonowi prognozowano pierwszą rundę w drafcie 2008 roku, ale potencjalne kłopoty z wykupieniem kontraktu sprawiły, że poszedł dopiero z 45. numerem do… no zgadnijcie kto bierze z dalekimi numerami, niedoceniane przez innych perełki, szczególnie z Europy? San Antonio Spurs mieli w garści smoka, ale jeszcze tej samej nocy posłali Dragica do Phoenix za worek monet, pick drugiej rundy draftu i pana Malika Hairstona (62 mecze w NBA). Goran wylądował w słonecznej Arizonie, gdzie założył na nos ciemne okulary i zobaczył taki widok:

Czekała na mnie potężna limuzyna, która zabrała mnie wprost na halę Suns, gdzie na telebimie pod kopułą wyświetlono moją twarz i nazwisko. To robiło wrażenie, nie spodziewałem się podobnego powitania [Dragic]

Początki nie były proste, z systemu Mike’a D’Antoniego trzeba było przesiąść się w trakcie sezonu na wolniejszy program z Shaqiem pod koszem, który kazał wówczas tytułować się Wielkim Kaktusem. Dragic grał mało, a gdy już pojawiał się na boisku nie wykorzystywał swojego potencjału. Na szczęście, asystentem trenera był wówczas rodak Dragona, Igor Kokoskov.

Był dla mnie jak drugi ojciec. W razie potrzeby dostępny 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Był najważniejszy dla rozwoju mojej kariery w NBA. Otwierał mi oczy i umysł, zawsze miał czas porozmawiać. Głównie powtarzał: ciężko pracuj i miej cierpliwość. Wówczas w ogóle tego nie rozumiałem, dziś niezwykle doceniam [Dragic]

Mecz za milion dolarów

Już w młodym wieku Dragon wiedział, że wybór w drafcie, szczególnie z niskim numerem, to dopiero początek walki o spełnienie marzenia pod tytułem NBA. Utrzymanie się w lidze dłużej niż zakłada rookie kontrakt nie jest łatwe, często zapominamy, że co rok do bram najlepszej ligi świata puka 60 najzdolniejszych dzieciaków. Goran po pierwszym, nijakim sezonie słyszał z trybun swoje nazwisko przekręcane na Tragic, w ESPN określono go “prawdopodobnie najgorszym zawodnikiem NBA” a niezbyt zorientowani w geografii amerykańscy kibice wysyłali go z powrotem do Rosji.

Na szczęście nie trafiło na mięczaka. Przed laty wraz z drużyną grał w Chorwacji, która po rozpadzie Jugosławii, mówiąc delikatnie, nie przepada za Serbami, których gestem rozpoznawczym są trzy uniesione palce. Jeden z serbskich graczy w zespole Dragica po celnej trójce nieopatrznie pokazał podobny znak w stronę chorwackich kibiców czym rozpętał piekło. Na parkiet poleciały zapalniczki, monety i krzesełka, a kibice wdarli się na boisko. Dragon i spółka salwowali się ucieczką do szatni.

Swoje słowa wiara za oceanem musiała odszczekać już w kolejnym sezonie kiedy Goran wydatnie przyczynił się do odprawienia w playoffs Spurs. Do historii przeszedł zwłaszcza mecz numer trzy, który Kokoskov nazwał “meczem za milion dolarów”, a Grant Hill mówił o “najlepszym indywidualnym występie w czwartej kwarcie jaki dano mu oglądać”.

Drugoroczniak Goran w meczu playoffs zaliczył 23 punkty w czwartej kwarcie! Zademonstrował cały repertuar: dynamiczne wejścia pod kosz, rzuty z faulem, ośmieszanie manewrami wysokich po przejęciu krycia, nie będę może wiele pisał, zobaczcie sami:

Co było dalej? Trenował i dojrzewał, podlewał i rozkwitał. W 2014 roku otrzymał nagrodę MIP, a Steve Nash mówił wówczas o swoim byłym podopiecznym:

Nie mogę uwierzyć w jego sukces. To zawsze był dla mnie jeden z ulubionych zawodników do oglądania w akcji.

Dziś

Wczesną karierę spędził głównie w Phoenix, z rocznym eksperymentem w Houston. Od 2015 roku reprezentuje Miami Heat, powoli godząc się z rolą sixthmana, a także mentora. Sukcesy z reprezentacją to temat na osobny tekst, z którym noszę się już od pewnego czasu.

W chwilach wolnych od koszykówki Dragic jest z rodziną i słucha typowego bałkańskiego folku w stylu Cecy czy Miry Borisavljevic (dla melomanów o mocnych nerwach). Ten sezon to dla niego nowość: wejścia z ławki oraz bycie liderem drugiego składu. Pod względem indywidualnego wyszkolenia i kompetencji Dragon to wciąż czołowa postać Heat, ale pozycja Jima Butlera i Bama Adebayo, na których w głównej mierze opiera się gra starterów, samoistnie określiły kształt rotacji. Dragic w roli “szóstego” to posunięcie słuszne, mające na celu zbilansować moc uderzeniową zespołu na przestrzeni całego. Rzecz jasna, jeśli Goran łapie rytm i efektywnie kończy akcje, zazwyczaj pozostaje na placu w końcówce czwartej kwarty, identycznie jak przed laty Ginobili. Jego średni czas gry to 28 minut. Dla ambitnego Słoweńca za mało!

Myślicie, że wychodzenie z ławki jest łatwe? Otóż nie. Jesteśmy nastawieni na rywalizację, każdy walczy o swoje minuty. Ale ostatecznie, jestem przede wszystkim profesjonalistą. Moim zadaniem jest robić to, co najlepsze dla drużyny. Rozmawiałem z trenerem i kolegami, po prostu na pewnym etapie kariery ten moment w końcu nadchodzi. Zawsze mam jednak jakiś cel – w tym roku będzie to nagroda dla najlepszego rezerwowego NBA.

Jak myślicie, uda mu się? Póki co średnie wynoszą: 16.1 punktów 3.0 zbiórek 5.0 asyst oraz 39% zza łuku przy wolumenie 245 oddanych rzutów.

[Grzesiek]

25 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Faktycznie loty do stanów są tanie:) ostatnio znajomy do mnie czy lecę z nim do atlanty na mecz zeby Cartera jeszcZe zobaczyć koszt to 700 zł za bilet w obie strony i 120 dolarów bilet na mecz

    (7)
    • Array ( )

      Ja tych biletów nie ogarniałem pisałem ze znajomy ostatnio mnie pytał czy chce z nim lecieć i jak podał cenę to sam się zdziwiłem ze tak tanio. Ale to nie jego pierwszy wypad do stanów wiec nie miałem powodów zeby mu nie wierzyć

      (1)
    • Array ( )

      Ostatnio patrzyłem na loty tylko ze do Miami to za ok 1200zł w obie strony można znaleść na spokojnie

      (0)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny artykuł, dzięki!

    PS: Iguodala dostał już swój art? To bardzo ciekawy zawodnik ze świetną karierą (obecnie niestety już na ostatniej prostej), rozważcie to pls 🙂

    (5)
    • Array ( )

      To chyba jak się chce siedzieć za plecami VC chuchając mu do ucha 😉 Nie no, przesadzam, ale za 119$ można mieć bilet w 6-tym rzędzie (w LA takie bilety chodzą za kilka tysięcy dolców jeśli mecz w national tv). Najtańsze bilety na mecze Hawks w tym sezonie to 15$

      (6)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny artykuł, dzięki!

    Proponuję w niedalekiej przyszłości wziąć pod lupę Andre Iguoadalę, będacego na ostatniej prostej bardzo bogatej i ciekawej kariery 🙂

    (-1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Z takim betonem jaki jest u nas w kraju, to wiadomo ze nie ma szans na Doncicia, bo chłopak zostałby zaorany na ławce, ale z drugiej strony, to może ojciec by mu pomógł.

    Najpopularniejszy sport w kraju, to piłka nożna i pomyślcie, że trzech najlepszych piłkarzy ostatniej dekady czyli Lewandowski, Piszczek i Błaszczykowski, to tak na prawdę polskie odrzuty.

    Robert wywalony z Legii, bo za chudy i drewniany, wiec przebijał się w 2-3 lidze polskiej i gdyby nie kontakt ze znanym agentem, to do Lecha, by nie trafił.
    Łukasz był u nas przecietnym napastnikiem, ktorego kupili Niemcy i zrobili z niego obrońce ratujac mu tym w ogole kariere.
    Kuba grał chyab w 4 lidze i nikt go nie chcial, ale jego wujkiem jest Brzeczek, ktory przeforsowal go do Wisly i z miejsca stal sie u nich podstawowym pilkarzem..

    Taki jest poziom u nas najpopularniejszego sportu, ktory trenuja miliony i miliony sa w niego pomopowane kazdego roku.

    Czego oczekujecie w takim razie u nas po koszykowce?
    Realia sa takie, ze albo dzieciaki u nas szybko stad uciekna do np. Niemiec i tym uratuja swoja potencjalna kariere albo bedziemy czekac na drugiego Gortata kolejne 60 lat, bo ten przypadkiem trafil za granice i tam nauczyli go grac..

    Parodia jest, ze i tak przyjdzie taki prezes zwiazku PZPN czy PZK i zacznie gadac, ze robimy wieksze postepy niz inne kraje, a tak poza tym, to nie ma juz slabych druzyn, a nasi koszykarze nie sa gorsi od innych.

    Przeciez to nawet statystycznie powinien u nas byc taki Doncic albo dwoch kolejnych Lewandowskich i pewnie byli, ale beton w naszym kraju ich po prostu skutecznie sprowadzil do parteru i zniszczyl wszelkie marzenia o sukcesie.

    (54)
    • Array ( )

      i dorzucić inne sporty jak indywidualne snowboard, skoki narciarskie, lekkoatletyka, to często ludzie z jakimś sukcesem finansowali go sami, z rodzinami, na kredyty czy szukali samemu sponsorów, i to nie problem, ale potem podszywanie się związków pod sukces, państwa, władz, samorządów i rządów… jest smutne i śmieszne… i trudno się dziwić wielu konfliktom.
      osobna kwestia, że z czasem wartość zawodników rośnie, więc ich płace i zobowiązania, i jeśli reprezentacja/ związek nie zapewni minimum bezpieczeństwa, atmosfery itd to tylko związki używają sloganów patriotycznych by wzbudzić emocje i zrzucić winę na zawodników, że kraju, narodu, ludzi nie chcą reprezentować i takie tam a naprawdę to praca, grupa kasa i sponsorskie kontrakty dla tych działaczy są i związków a nie idee czy rozój młodych…
      też co ileś mimo sukcesów wychodziło bagienko w związkach piłki ręcznej, siatkówki, nożnej od dłuższego czasu nie (chyba)…
      kawestia niemedialnych sportów – da się osiągnąć sukces i zaistnieć w mediach, siatkówka i ręczna to zrobiły a najbardziej widać skoki narciarskie jak to zrobiły… czy koszykówce się uda… nie wiem, ma pewnie małe grono fanów i tyle… bo zainteresowanie można budować sukcesami reprezentacji, ale też ligii lub nba/ olimpiadą-dream teamem… chyba tak wielu się zainteresowało.
      Też nie wiemy ilu takich Donciców nie przebiło się… jednak cała Słowenia jest zbliżona populacją do… Warszawy. Bo też można powiedzieć, że tak wielkie i bogate Niemcy czy Anglia (tak ich spotem jest futbol, u jednych działa dobrze liga a u drugich i liga i reprezentacja)… a koszykarzy to niewyprodukowali… z Niemiec to kojarzę Schrempfa, Dirkulesa, Schodera… i z wiki niejaki Konrad Wysocki z Rzeszowa wpisuje się w schmat Anonima… grał w reprezentacji DE

      (0)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Ja tam jestem zadowolony, że Gortat już nie gra i nieprzynosi wstydu swoimi wypowiedziami.Niech dalej niszy Polską kadrę

    (-16)
    • Array ( )

      Slimgibonik ogólnie polaczki to młotki.Myślą inaczej, co nie zmienia faktu,że tak nie jest.To polacy jeżdżą na zachód do pracy nie odwrotnie.Ten kraj nie daje zarobic uczciwie.

      (-3)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak to?
    Po takim sukcesie kadry jak na MŚ prezes Piesiewicz zapowiadał boom na koszykówkę.
    5-6 lat i NBA zaleją tuziny polskich koszykarzy.

    (2)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    pierwszy raz dragica zobaczyłem jak trafił do houston . grał tam dobry sezon a zwłaszcza drugą część tzn. od momentu kiedy kyle lowry doznał kontuzji . dragic zastąpił go w pierwszej piątce i grał tak dobrze że coach mchale postanowił go do końca sezonu zostawić jako podstawowego rozgrywającego. szkoda że ten zespół się rozsypał po jednym sezonie . fajnie się ich oglądało

    (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Witam. Gulbar z tej strony. Chciałem odznaczyć ze tematyka europejskiej piłki koszykowej to bardzo bliska mi sprawa. Artykuł napisany świetnie, uważam ze sam Goran Grabić byłby dumny ze my tu tak o nim. A zdjęcie z małym Luka Donkikem zaporzyczone pewnie z jakiegoś archiwum(bo rzadkie). Chciałem się podzielić takim spostrzeżeniem podróżniczym. Gdy przejeżdżam przez Słowację to tam naprawdę mało ludzi na ulicach, stad pewnie tez dużo mniej sportowców. A jednak jakoś udaje im się wytworzyć takich atletów, rzekomych artystów koszykarskich. Przywołując postać Marcina Gortanta to przecież on miał szanse na grę w NBA bo jest duży i silny – logiczne. A Ci Słowacy( Drabic oraz Donkik) są mali…wiec nie za bardzo rozumiem co jest nie tak? Może trenerzy albo wychowanie lub po prostu brak boisk w Polsce jest problemem. Dziekuje i pozdrawiam wszystkich z GWBA

    (3)

Skomentuj Gulbar Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu