fbpx

Grant Hill: mięczak który okazał się twardzielem

35

No i masz, Grant Hill wejdzie do koszykarskiego Hall of Fame! Wielu kibiców, widziało w nim pierwowzór King Jamesa choć posturą przypominał raczej Scottiego Pippena. Tu także jednak różnic było wiele: rodzice Pippena należeli do klasy robotniczej, spłodzili 12 dzieci. Dla kontrastu Hill jest jedynym dzieckiem zawodnika Dallas Cowboys oraz kobiety dzielącej w akademiku pokój z Hilary Clinton… I choć wielkiego bogactwa w domu nie uświadczył, w tamtym czasach sportowcy nie podpisywali jeszcze wielomilionowych kontraktów, jego dzieciństwo przebiegło pod znakiem chęci sprostania wymaganiom rodziców odnośnie gry na pianinie i bezwzględnego porządku we własnym pokoju.

W czepku urodzony

Zanim dołączył do NBA zdążył zdobyć 2 tytuły mistrza NCAA, wykonać najsłynniejsze podanie w historii tych rozgrywek i skopać wraz z kolegami studentami oryginalny Dream Team podczas przygotować gwiazd NBA do igrzysk w Barcelonie.

W 1994 roku z trzecim numerem draftu trafił do Delta City (pozdrowienia dla fanów Robocopa). Tak to kibicom pamiętającym Rodmana i Laimbeera, trafił się “grzeczny chłopiec”, którego uśmiech zdobił plakaty Sprite’a czy Fila, a kierownictwo NBA chciało uczynić zeń symbol na miarę Air Jordana. Ponieważ styl gry Hilla był finezyjny, a on sam nie nawijał 24 godziny na dobę slangiem z getta szybko przypięto mu łatkę mięczaka bez woli zwycięstwa. Mimo, że przez wiele lat w Detroit trafiał najważniejsze rzuty, stawiał się bydlakom pokroju Alonzo Mourninga i jak się później okazało, zdarzyło mu się wyjść na parkiet mimo złamania kostki. No właśnie, z uwagi na niekompetencję lekarzy klubowych, jego kariera doznała poważnego uszczerbku.

Zanim jednak do tego doszło zdążył zagrać w Meczu Gwiazd i odebrać statuetkę dla Rookie of The Year ez aequo z  Jasonem Kiddem. W drugim sezonie zaliczył też 10 triple-doubles, pokonał Jordana w głosowaniu do All-Star Game i wprowadził Pistons do fazy playoffs, gdzie Shaq i Penny niestety zgasili ich jak świeczkę.

Trzeci sezon jeszcze lepiej, trzecie miejsce w głosowaniu na MVP ligi, powołanie do All NBA First Team. Niestety podczas jednej z przerw poprztykać postanowili się trener Doug Collins oraz weteran będący jednym z filarów drużyny, Otis Thorpe. Jeden powiedział słowo za dużo, drugi odwrócił się plecami i do końca sezonu panowie porozumiewali się za pośrednictwem asystentów trenera. Ostatecznie Pistons wygrali 54 mecze, ale pozbawieni przewagi parkietu i odpowiedniej atmosfery w drużynie ulegli w pięciu meczach Jastrzębiom z Atlanty.

Pomocnicy

Od początku kariery Hill miał w drużynie kolegów solidnych, ale dość jednowymiarowych. Joe Dumars dobrze rzucał za trzy i nadal nieźle bronił, długoręki Otis Thorpe stawiał mocne zasłony i odpowiadał za czyszczenie tablic, a Terry Mills będący prototypem dzisiejszych środkowych, rozciągał grę trafiając w meczu średnio 2,2 trójki na skuteczności 42,2%.

Przed sezonem 1997/98 postanowiono jednak pozbyć się problematycznego Thorpe’a i ściągnąć do zespołu Briana Williamsa. Podkoszowego, który rok wcześniej pomógł Bykom zdobyć kolejny tytuł, miał więc już niezbędne dla każdej drużyny doświadczenie oraz potencjał by stawiać czoła dominującym w ówczesnej NBA centrom. Rzeczywiście rozegrał w Detroit sezon życia, ale nie był ani tak twardy jak Thorpe, ani tak dobry ofensywnie jak Mills, który będąc stałym zagrożeniem zza łuku ściągał z Hilla część presji wywieranej przez obronę przeciwników. Do tego Joe Dumars zaczął wykazywać oznaki starzenia, a sprowadzony w trakcie sezonu Jerry Stackhouse zgubił po drodze iskrę, dzięki której omal nie został nowicjuszem roku.

Pistons nie awansowali do playoffs, a w połowie sezonu trafili pod skrzydła Alvina Gentry, moim zdaniem najlepszego wśród najgorszych trenerów NBA. Przepraszam, ale ów gentleman przez wiele lat parania się zawodem nie ma żadnego osiągnięcia jako główny szkoleniowiec. Na domiar złego Hill po raz pierwszy w karierze obniżył loty nie mogąc chociażby przez 1/3 sezonu przekroczyć bariery 40% skuteczności rzutów z gry.

1999

Również w trakcie lockoutu przed kolejnym sezonem na Hilla spadła krytyka ze strony innych graczy. Według nich jako jedna z gwiazd ligi powinien bardziej angażować się w reprezentowanie żądań strony zawodniczej. Spór dotyczył pieniędzy. Na co Hill ze stoickim spokojem oświadczył, że 6 milionów, które zarabia to więcej, niż miał do tej pory, a Pistons reprezentują Joe Dumars i Jerome Williams i poza nimi, przy stole negocjacyjnym nie powinno być również ich matek i babek (jak kąśliwie określił udział osób postronnych w sporze). Jednocześnie dla Hilla i Detroit zaświeciło światełko w tunelu, gdy do zespołu dołączyli Loy Vaught i Christian Laettner. Trzon zespołu stanowili więc:

  • Bison Dele (nowe nazwisko Williamsa po przejściu na Islam) po rozegraniu sezonu życia
  • Christian Laettner, członek Dream Team I (wprawdzie jako maskotka ale zawsze)
  • Loy Vaugh, który przez wiele lat wyciągał z bagna żałosnych Clippers
  • Joe Dumars – mentor z mistrzowskim doświadczeniem
  • Lindsey Hunter – obwodowy stoper
  • Jerry Stockhouse – Michael Jordan dla ubogich
  • Grant Hill – jeden z 10 najlepszych graczy NBA

Zapoznając się z tym składem na łamach Magic Basketball widziałem Pistons co najmniej w finale konferencji. W trakcie kolejnego sezonu Hill po raz trzeci w karierze był najlepszym graczem drużyny w kategoriach punktów, zbiórek i asyst, co pokazuje na ile wykazali się jego partnerzy. Dele znalazł nowego Boga, ale zgubił drogę do kosza. Laettner i Vaught (który nie wrócił do formy po kontuzji) rozegrali najgorsze sezony w karierze. Hunter rozegrał kolejny bezbarwny. Dumars postarzał się jeszcze bardziej zaś o Jerrym zaczęto pisać, że nie trafiłby piłką do oceanu stojąc na plaży.

Fail

Jak bardzo tamten zespół zmarnował swój potencjał pokazuje poniższa tabela ze średnimi niektórych zawodników w ich najlepszych sezonach oraz w 1999 roku.

  • Cristian Laettner
    18,1 PPG 8,8 RPG 48,6FG%
    7,6 PPG 3,4 RPG 35,8 FG%
  • Loy Vaught
    17,5 PPG 9,7 RPG 51,4 FG%
    3,4 PPG 3,9 RPG 38,1 FG%
  • Jerry Stackhouse
    29,8 PPG 5,1 APG 35,1 3P%
    14,5 PPG 2,8 APG 27,8 3P%
  • Bison Dele
    16,2 PPG 8,9 RPG
    10,5 PPG 5,6 RPG

W PO Pistons znów zostali po pięciu meczach posłani do domu przez Atlantę. Hill był graczem wybitnym, który jednak stawał się bezużyteczny za linią rzutów za trzy. O ile jednak Shaq przez całą karierę nie nauczył się rzucać osobistych o tyle Hill zatrudnił prywatnego trenera, który zdiagnozował problem zbyt płaskiej trajektorii rzutów. W kolejnym sezonie Hill trafił już 34 z 98 prób zza łuku. Do tej pory przez 5 lat 22 rzuty ze 121 oddanych i rekordowe wówczas dla niego 79,5% rzutów wolnych. Przez większość sezonu zdobywał około 27 punktów na mecz, aż zaczęła mu puchnąć kostka.

Do tej pory Hill, jak każdy młody Bóg, myślał, że jest niezniszczalny, nie zwracał uwagi na dietę, nie przykładał się do rozciągania, ignorował sygnały wysyłane przez ciało. Od czego jednak są w NBA sztaby medyków dbające o milionowe inwestycje swych klubów. Lekarze z Detroit jednak nafaszerowali Hilla tabletkami przeciwbólowymi i puścili z powrotem na boisko. Złamana stopa była smutnym końcem kariery Hilla w mieście braterskiej przemocy. Latem o kulach poleciał do Orlando, by w Disneylandzie pisać kolejny bajkowy rozdział swojej kariery. Niestety zamiast kolorowej bajki Disneya czekała go historia spod pióra braci Grimm.

Magic or tragic

Magic są jedną z najbardziej toksycznych organizacji NBA. Żadna z ich gwiazd nie skończyła kariery w Orlando, wygnali z miasta Shaqa, zrujnowali zdrowie Penny’ego i Dwighta Howarda, a Hillowi dawali blokady i posyłali w bój. Kiedy po 4 meczach sezonu 2000/2001 Hillowi odnowiła się kontuzja, od niezależnego specjalisty usłyszał, że teraz dopiero powinien rozpocząć intensywną rehabilitację, a nie grać w meczach. Magic mieli dobre karty, ale grać nie umieli.

  • Hill i McGrady byli reinkarnacją Jordana i Pippena
  • Darrell Armstrong był energizerem na wzór dzisiejszego Lou Williamsa
  • Mike Miller został Rookie of the Year
  • Bo Outlaw był czarodziejem obrony
  • Pat Garrity i Michael Doleac zaś młodymi, perspektywicznymi graczami
  • kapitanem statku zaś był późniejszy mistrz Doc Rivers

Wystarczyło poczekać z powrotem Hilla chociaż do przerwy na All Star Weekend. Cierpliwość nie jest jednak cnotą włodarzy z Orlando. W kolejnych sezonach Grant rozegrał odpowiednio 14, 29 i 0 meczów, a po jednej z wielu operacji omal nie skończył kariery z powodu infekcji. Ostatecznie by zregenerować jego kostkę użyto tkanki z jego własnego ramienia, gdyż w nodze nie było już czego łatać. Bolesne musiało być dla niego to, że w sezonie, który opuścił w całości po tytuł sięgnęli kompletnie przebudowani Detroit Pistons.

The return

Po roku pływania w basenie z obciążnikami na nogach Hill wrócił na boisko świecąc hejterom w oczy średnimi 19,7 punktu 4,7 zbiórki i 3,3 asysty dokładając do tego kolejny występ w ASG i tytuł zawodnika tygodnia. Niestety organizm działa na zasadzie naczyń połączonych i oszczędzanie jednego elementu skutkuje nadmierną eksploatacją innego. Hill musiał poddać się operacji przepukliny, przez co opuścił niemal cały sezon 2005-2006. Kolejny, ostatni w Orlando, zakończył jedynie jako wsparcie dla rosnącej gwiazdy Dwighta Howarda.

Po wypełnieniu kontraktu mógł udać się na zasłużoną emeryturę, co od lat sugerował mu wyniszczony organizm. Inne rozwiązanie zaproponowali Phoenix Suns. Wprawdzie w roli “zadaniowca” ale w Arizonie osiągnął szczytowe w swojej karierze wskaźniki rzutów za 2, za 3 i osobistych. Został respektowanym stoperem, brał na plakat topowego obrońcę ligi Joakima Noah, wymuszał kolejne szarże, wygryzł ze składu Shawna Mariona i po raz pierwszy w karierze rozegrał pełne 82 mecze w sezonie!

Jako drużyna Suns nie byli jednakowoż w stanie osiągnąć nic ponad jeden awans do finałów konferencji, gdzie ulegli późniejszym mistrzom, Los Angeles Lakers. Ostatni rok Hilla w NBA to niestety jedynie rola mentora z ławki w obozie Clippers. Historia Hilla to opowieść o upadku i powstaniu, którą przeżywam ponownie śledząc chociażby losy Roberta Kubicy. Ze szczerego serca gratuluję mu powołania do Galerii Sław. Wspaniały sportowiec!

[autorem tekstu jest czytelnik Wiktor Janus]

Jednocześnie pragniemy Was poinformować, iż: /facebook.com/BasketCamp/1863077090422562/

35 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Moj ulubiony gracz przed T-Maciem, chyba bardziej mi go szkoda niz Penny’ego. Jego double pump reverse to chyba pierwszy dunk jaki widzialem w telewizji. Fakt, ze Phoenix go przywrocilo do zywych bylo praktycznie cudem.
    Wielkie propsy za RoboCopa! Your move, creep!

    (18)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    A co się teraz z Hillem dzieje? Działa jakoś, czy odpoczywa na emeryturze? Rzadko kiedy mówi się o życiu zawodników po przejściu na emeryturę..

    (3)
    • Array ( )

      Pooglądaj trochę NBA TV to się dowiesz 🙂
      Hill pracuje tam jako komentator i analityk.
      Możesz go zobaczyć w NBA GameTime albo programach typu Open Court pozdro

      (15)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeden z moich ulubionych graczy ever. Gdyby nie te kontuzje to myślę, że stawiałoby się go w jednym rzędzie z Jordanem, Birdem, Johnsonem. Kolejny przykład jak kontuzje mogą zniszczyć wielki talent. Chociaż gdy się już wyleczył to grał całkiem dobrze w Phoenix jako role player. Jednakże najlepszy czas miał w Detroit. Wymiatał, a średnie na poziomie 22/8/7 to była normalka. Wielki choć niespełniony gracz, ale zasłużenie wchodzi do HOF. Szacunek za artykuł. Takich graczy warto wspominać. / Swoją drogą te stroje Pistons były świetne, bez kitu. 🙂

    (23)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    te gify mogę oglądać po 10 razy. Jedna z legend lat 90 tych. Dla mnie marka Fila zawsze mi się kojarzy z hillem.

    (10)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeden z bardziej lubianych przeze mnie graczy. Kontuzje wykończyły go, ale w swoim prime był naprawdę świetny. Błyskotliwy, bardzo inteligentny, wszechstronny. Na YT krąży chyba dalej taki dokument, Fab Five kontra Duke, o ich realizacji na początku lat dziewięćdziesiątych. Grant był chyba najbardziej znienawidzony. Czarny chłopak, ale nie z getta ani nie z “ulicy”, ojciec gwaiazda NFL, matka prawniczka będąca kumpela ze studiów Hilary Clinton. Tam “chłopaki z sąsiedztwa”, a tu “chłopcy z dobrego domu”, i ci grzeczni leja tych niegrzecznych. Byli czasy panie

    (16)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    G.Hill nie miał tego czegoś co Jordan,Payton,Miller czy w dzisiejszych czasach Durant,Harden i wielu innych.Był za spokojny.Szkoda,że dopadły go kontuzję bo mógł wiele osiągnąć.Ale nawer wspomniany przez was Stackhause też zaginął.Wielu było takich graczy

    (-4)
    • Array ( )

      MVP uwarzam że tak.Nie przepadam za Hardenem-wolałem oglądać grę Granta Hilla.Ale nie ma tej zawziętości,chęci zwyciężania.

      (-2)
    • Array ( )

      Grant Hill prócz świetnych zdolność ofensywnych był też super obrońcą. Harden to drewno w obronie. Nie ma co porównywać tych dwóch graczy. Możesz raczej Hardena do Melo porównywać który lepszy strzelec ofensywny

      (0)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Grant Hill miał swoje tzw flow swój styl gry i taki ciąg na kosz. Również mój ulubiony zawodnik zwłaszcza gry w Detroit jak nosił ta najbardziej kontrastowa koszulkę w kolorze granatu. Jedna z lepszych koszulek jakie NBA miała w historii.
    Moim zdaniem był bardziej protoplasta L Jamesa niż taki Pippen….
    W ogóle moje pierwsze buty do koszykówki były Fila Grant Hill 5 i to były już bardzo dobre buty nawet jak dzisiejsze czasy. Nie miały w sobie niż z tzw sztywności, były bardziej opływowe z niesamowitym bieznikiem w takie gwiazdki z nieregularnymi wypukleniami.

    (2)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardziej finzezyjny i przyjemniejszy dla oka LeBron. Co ciekawe, w Phoenix jako weteran często trafiał ważne trójki, podobnie jak J. Kidd przekuł słabość w oręż.

    (2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Czytałem w necie jakiś artykuł i było tam nazwisko Hibbert i nagle coś mi się przypomniało … Ktoś w ogóle go pamięta ?

    (3)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    również mój ulubiony gracz z młodości, tym bardziej dzięki dla Wiktora za artykuł. Piona ! Pamiętam czasy gdy na regionalnych stacjach radiowych w wielkopolsce leciały reklamy fila z grantem hillem. Hasło Fila Change the game czy jakoś tak ;]

    fajnie, że fila w ciągu kilku ostatnich lat wprowadziła modele retro, dostępne były 1-ki, 2-ki (te z okładki 2pac’a) no i 3-ki aka fila ’97 do których miałem taki sentyment, że pozwoliłem sobie nabyć. Cena bajońska, niestety jakość słaba, po miesiącu grania 1-2 razy w tygodniu zaczęły wykazywać oznaki poddawania się, stąd decyzja mogła być tylko jedna – bucik za szybkę na półeczkę z ledzikiem i do wglądu przy cygarku i koniaczku 😀

    ps
    zgadzam się z wcześniejszymi komentarzami, że logo pistons z koniem to najlepsze stroje jakie miała ta liga

    (4)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Art spoko tylko za dużo błędów ? bardzo doceniam, że ktoś poświęca swój czas, aby coś dla nas napisać, ale jak coś robicie to róbcie to na 100%. Przeczytajcie to co napisaliście ? Np. “ez aequo” whut da f*ck?! Poprawnie: “ex aequo”

    (-1)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    No niestety, ale Fila miał brzydkie te buty-pomijając już ich projekt pod względem ergonomii i użytkowosci. Sam miałem Stack 2, promodel Jerry’ego- mając 15 lat wydawały mi się zajebiste, ale patrząc dziś na tą szkaradną i toporną formę, widzę, że gust musi dojrzeć…

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu