fbpx

Hank Gathers: pierwowzór LeBrona, któremu nie wytrzymało serce

30

Idę o zakład, że nie znacie tej historii. Mówimy o koszykówce drugiej połowy lat 80-tych, więc Wam wybaczę. Hank Gathers nigdy nie wystąpił na parkietach NBA, choć papiery miał wybitne: talent, gabaryty i koordynację. Taki trochę LeBron tylko dwadzieścia lat wcześniej. Dlaczego trzykrotny All-American, lider zbiórek i punktów NCAA, jeden z najlepszych koszykarskich prospektów USA nie trafił do najlepszej ligi świata? Uprzedzam nie będzie to bajka z happy endem.

Philly

Gathers wychowywał się w Filadelfii, gdzie uczęszczał do technikum. Tężyzna fizyczna była na topie, w telewizji Magic wojował z Birdem, pojawił się latający Air Jordan więc szkolne boiska były oblegane jak Monte Cassino. Oczywiście brylował na nich nastoletni Hank, przed którym tłum na szkolnym korytarzu rozpierzchał się jak morze przed Mojżeszem. Wiecie, Filadelfia ma półtorej miliona mieszkańców i setki szkół, w dziesiątki tysięcy uczniów rywalizuje w przeróżnych dyscyplinach sportowych. Oczywiście koszykówka od zawsze miała tam mocną pozycję, więc młodzi adepci z tego miasta są naprawdę dobrymi zawodnikami. Licealne mistrzostwo miasta to naprawdę coś, a drużynie z Gatherem w składzie udało się to dokładnie w 1985 roku. Jako, że Hank był wiodącą postacią to otworzyły się przed nim drzwi do większości uniwersytetów w USA. Teraz trzeba było tylko wybrać, gdzie zamierza sięgnąć gwiazd, czyli NBA.

USC

Uniwersytet Stanowy Karoliny Południowej to drużyna, która w 1985 roku zagrała na nosie kilku poważnym markom NCAA. Dostali się nawet do Final Four. Właśnie tam postanowił udać się Gathers, wraz ze swoim najlepszym przyjacielem z drużyny, Bo Kimble. Dzięki staraniom Stana Morrisona i jego asystenta Davida Spencera udało się sprowadzić na USC dwójkę, która miała zmienić oblicze uczelni. Dołączył do nich Tom Lewis, powszechnie uważany za jednego z najlepszych w kraju licealistów i trzon drużyny wydawał się być kompletny. Potencjał godny pozazdroszczenia, rekord na koniec sezonu już nie: 11-17 brzmiało jak wyrok dla kadry trenerskiej.

Żadnych apelacji nie było i Morrison wraz z asystentami zostali wysłani samolotem jak najdalej od USC, pomimo tego, że w poprzednich latach wygrywali walkę w konferencji. To spowodowało wyrwę w pancerzu, która mogła się odbić czkawką władzom uczelni. Zatrudniono Georga Ravellinga, który dzisiaj znajduje się w Galerii Sław i jest… dyrektorem marketingu w Nike na stanowisko głównego trenera.

Otóż problem z jakim musiał się zmierzyć Ravelling był poważny. Gracze, mogli odejść na inny uniwersytet bądź zostać w drużynie, a decyzja zależała wyłącznie od nich. Dał młodym gwiazdom określony termin, na podjęcie decyzji. Kiedy okazało się, że ani Gathers, ani Kimble, ani Lewis, czyli trzy największe „tuzy” w drużynie nie dały swojej odpowiedzi George wpadł w szał. Cofnął każdemu z nich stypendium i postawił na nich zdecydowany krzyżyk. Teraz musieli szukać zespołu na własną rękę, co nie było zbyt trudnym zadaniem.

Loyola Marymount

Dwóch przyjaciół ponownie postanowiło wybrać ten sam uniwersytet. W NCAA reguły są takie, że po transferze na inną uczelnię nie można grać w następnym sezonie i tak też się stało. Dopiero rok później zostali wpisani do protokołu meczowego a Lwy osiągnęły bilans 28-4 dające pierwsze miejsce w konferencji. Głównym ogniwem, które pozwoliło na taki sukces był właśnie Hank Gathers osiągając 22.5 punktów i 8.7 zbiórek na mecz. Jednym słowem, człowiek orkiestra, którego wybrano MVP turnieju NCAA.

Prawdziwa eksplozja jego talentu miała jednak dopiero nadejść wraz z sezonem 1988/89, gdzie Gathers został drugim w historii NCAA graczem, który przewodził w całym kraju w punktach i w zbiórkach w tym samym sezonie. Dobrze przeczytaliście. Koleś miał średnio najwięcej punktów i zbiórek wśród wszystkich zawodników uczelnianych. Mianowicie co noc zdobywał 32.7 punktów oraz 13.7 zbiórek. Wybrano go na gracza roku w konferencji, a w meczu przeciwko Uniwersytetowi z Nevady zdobył 49 punktów, okraszając ten występ 26 zbiórkami.

Na ostatnim roku studiów brano go pod uwagę przy wyborze najlepszego gracza w USA. Wieszczono mu wybór w czubie draftu, a nowy trener LMU był najwidoczniej D’Antonim NCAA, bo drużyna Lwów zdobywała w średnio jakieś 112 punktów na mecz. W lidze akademickiej. W pierwszej dywizji. Taktyka była dosyć prosta. Rzut w ciągu 10 sekund i presja na całym boisku … przez cały mecz. Idealnie dla Gathersa, który równie dobrze mógłby grać 3 mecze z rzędu. Facet się nie męczył, a atletycznie był po prostu fenomenalny. Biegał w meczu jak maratończyk, kończył akcje z góry i walczył o każdą piłkę. Miał niesamowite serducho do gry.

Collapsing

W grudniu 1989 roku, czyli w swoim ostatnim sezonie na uczelni Gathers upadł podczas domowego meczu przeciwko Santa Barbara. Wykryto u niego częstoskurcz serca, czyli tachykardię. Przypisano mu leki, jednak dawka była tak mocna, że znacząco wpływała na jego grę. W takim wypadku zdecydowano się zmniejszyć dawkowanie. Opuścił trzy spotkania a po powrocie przez wiele tygodni szukał formy. Dopiero dwa miesiące później przeciwko LSU, w składzie których występował Shaquille O’Neal i Stanley Roberts udało mu się wrócić na właściwe tory. Prawie 50 punktów i 13 zbiórek! Po tym meczu wszystko szło jak po maśle, Lwy wygrały siedem z ośmiu spotkań, Gathers wyśrubował osobisty rekord zbiórek do 30 i wydawało się, że problemy odeszły w niepamięć.

Zbliżał się turniej NCAA, a Hank nie mógł wystąpić w meczach z powodu badań i wizyt lekarskich, którzy podejrzewali, że w dniu meczowym Gathers nie brał leków w ogóle. Było to bardzo możliwe, ponieważ już na początku marca ponownie upadł na parkiet w pierwszej połowie półfinałowego spotkania z Portland Pilots. Co ciekawe, najbliżej całej sytuacji był… Erik Spoelstra. Gathers próbował wstać i odpychał trenerów, krzycząc, że nie chce leżeć na ziemi po czym przestał oddychać. Kilka godzin później w szpitalu stwierdzono zgon.

Z autopsji wynikało, że Gathers cierpiał z powodu przerośniętego mięśnia sercowego, czyli częstą przypadłość wśród młodych atletów, która bardzo często, aż do chwili tragicznego wypadku pozostaje niewykryta.

Co by było gdyby Hankowi Gathersowi udało się dostać do NBA? Czy wcześniejsze wykrycie choroby pozwoliłoby na odpowiednie leczenie dające mu szanse na utrzymanie poziomu jaki prezentował? Czy gdyby jego serce było po prostu „normalne” to oglądalibyśmy na parkiecie pierwowzór LeBrona? Niestety wszystkie te pytania pozostają poza naszym zasięgiem, a jedyne co możemy robić, to gdybać.

[Adam Szczepaniak]

30 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Len Bias też we wcześniejszym artykule był opisany jako protoplasta Lebrona, a przecież taki Pan już był/jest i nazywa się Scottie Pippen 🙂

    (11)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Nosz kur… przestał oddychać i tam żadnej pierwszej pomocy nie widzę. Leży na parkiecie dość długo, na nosze też go przerzucili jak worek i nic…
    Aż taki niski poziom świadomości był naówczas?

    (19)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    PółtorA miliona, nie półtorej. Do rzeczowników r.m. jest półtora, do rzeczowników r.ż. jest półtorej. Wiem, że się czepiam, ale to naprawdę źle wygląda w tekście i się czyta. 🙂

    (10)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    > Idę o zakład, że nie znacie tej historii.

    Ok, co wygrałem ? 😉 Fajnie, że o nim napisaliście, faktycznie miał potencjał żeby być świetnym graczem. Pamiętam jak czytałem informację o jego śmierci i krótki artykuł ilustrowany zdjęciem Bo Kimble stojącego przy grobie w czasie pogrzebu. Było to bodajże w “Świecie Młodych” (ktoś pamięta taką gazetę ? :)))

    (2)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Możecie niewierzyć ale też to mam…też tak padłem ale naszczęście nie na boisku. Połamali mi mostej i trzy żebra podczas reanimacji ale mnie odzyskali. Czym się tachykardia objawia? Ku**a kompletnie niczym. Serce wchodzi Ci na takie obroty że obroty silnika w ścigaczu to nic w porównaniu z tym. Jade na lekach 4 rok. Lekarze jak mnie wrzucili na badania m.in. przez ablacje i zobaczyli co mam z pikawą zadali jedno pytanie – czy mam rodzeństwo. Brat pare dni później też był badany ale ten zdrów jak ryba. Dla zainteresowanych – tachykardia jest tylko efektem. Przyczyn może być wiele. Jak np ś.p pre-LBJ przerost albo jak ja wydłużony odcinek QT. Przebadajcie się odczasu do czasu. EKG kompletnie nie boli. A EKG wysiłkowe dla maniaków dawania sobie w kość jest nawet fajnym badaniem.

    (25)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Gość który punktowal i ZBIERAŁ ma być protoplasta LBJ?
    LeBron zamiast wykorzystywać swoje warunki i zbierać bawi się w jakiegoś zalosnego point guarda. Gdzie tu podobieństwo?

    (-4)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Zostaliśmy uprzedzeni, że nie będzie to bajka z happy endem. Dobrze, bo sam tytuł o sercu, które nie wytrzymało, mi nie wystarczył, żeby się nie skapnąć 😀

    (2)
    • Array ( )

      Na problem z cenzurą komentarzy 🙂 A raczej niejasne kryteria którymi się kierujecie decydując jakiemu komentarzowi trzeba się najpierw przyjrzeć i zdecydować czy będzie opublikowany czy nie (choć pewnie robi to za was jakiś bot…).

      (-1)
    • Array ( [0] => administrator )

      filtr antyspamowy wyłapuje różne zbitki językowe, ot cała tajemnica

      (1)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Też czytałem te historie, a mam 20 lat. Pewnie dlatego, że mam śmierć kliniczna za sobą, dwukrotne zatrzymanie krążenia i aktualnie wszczepiony ICD czyli kardiowerter defibrylator, a do koszykówki ciągle ciągnie przez co wyszły teraz komplikacje i urządzenie się przemiescilo. Chętnie bym się dowiedział coś więcej o takich graczach. Wiem że są ale nie łatwo dojść do szczegółów.

    (2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Czytałem kiedyś bardzo długi artykuł o Hanku “The Banku” w Magazynie MVP, bardzo smutna historia. Na pogrzebie jego trener powiedział mniej więcej: “Czy Hank byłby graczem na miarę Hall of Fame? Nie, ale spędziłby w lidze piętnaście lat, zagrałby w kilku klubach i w każdym z nich bardzo by się cieszono z jego obecności w składzie.” Bardzo mi ten cytat utkwił w pamięci. Podobnie jak fakt, że Bo Kimble podchodząc do pierwszego osobistego po śmierci przyjaciela rzucił go lewą ręką (Gathers był leworęczny), żeby go upamiętnić i trafił czyściutko. Zaś Loyola z czasów tego duetu była chyba najbardziej szalonym akademickim zespołem w dziejach, założeniem ich trenera była maksymalna liczba posiadań, poprzez szalone tempo gry (wspomniane 10 sekund zdarzało się naprawdę rzadko), wymuszanie mnóstwa strat nieustanną presją na całym boisku i atakowaniem deski w ofensywie, tu głównie zasługa Hanka, nieraz zdarzały się mecze, gdzie mieli po 130 posiadań i był to zapewne rekordowy zespół wszech czasów pod tym względem, zaś marzeniem ich coacha było złamanie 150 posiadań w meczu i 200 rzuconych punktów, co się nie udało, ale zdarzało im się mieć ponad 180 oczek (sic!)

    (5)

Komentuj

Gwiazdy Basketu