Hawks są nie do zajechania, D-Rose pokonany
Hawks za wszelką cenę chcieli zrewanżować się Bulls za porażkę sprzed kilku dni. Przypomnijmy, trzeciego stycznia w Chicago prowadzili już 19 punktami, by w czwartej kwarcie pozwolić Bykom odebrać sobie prowadzenie i zebrać manto.
Mimo, że rozgrywali trzecie spotkanie w trzecią noc pod rząd, wyglądali świeżo i zdecydowanie. Od początku spotkania ich obrona była ciasna jak gorset gwiazdy filmów dla dorosłych. Szalał Josh Smith: przybił rzut Luola Denga do tablicy, skończył akcję z faulem, kilka razy trafił z półdystansu, a raz wybrał nawet piłkę z kozła D-Rose’owi. Trafiał Radmanovic (5/5 z dystansu). Dobrą zmianę dał też obrońca Willie Green. Gospodarze zakończyli drugą kwartę wynikiem 18-2 i była to prawdopodobnie najlepsza I połowa sezonu w ich wykonaniu.
Po przerwie dzieło zniszczenia kontynuowali Joe Johnson, Smith i Radmanowic. Przewaga Atlanty urosła do 26 punktów. Dalej obserwować mogliśmy już tylko grę rezerw. Bohaterem meczu został rzecz jasna Smith, który zanotował: 25 punktów, 4 zbiórki, 5 asyst, 6 bloków i 4 przechwyty. To się nazywa wszechstronność. Tymczasem D-Rose rozegrał jedno z najgorszych spotkań od dawien dawna: 8 punktów i 6 asyst. Hawks byli dziś nie do zdarcia, w całym meczu rzucali ze skutecznością 57% w tym 9/12 z dystansu. Nikt i nic nie było w stanie odebrać im wczorajszego zwycięstwa.
[vsw id=”xZzYtZfyIBw” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
Brawa dla Hawks, warto dodac ze niedosc ze grali 3 noc z rzedu to w ostatnich 2 meczach zagrali przeciez w sumie az 4 dogrywki. Mimo to grali jak swiezo wypoczeci. Beda naprawde grozni w tym sezonie i sa w stanie wygrac z kazdym skoro pokonali juz Heat na wyjezdzie i teraz Bulls. U siebie z Heat mieli troche pecha (trojka bosha), tak samo zreszta w Chicago (zmarnowali 20 punktowa przewage), mozna powiedziec ze oba mecze rowniez powinni byli wygrac. Oby tak dalej, bo to naprawde niedoceniana od lat druzyna, ktora w koncu moze sporo namieszac na wschodzie i dobrze, przynajmniej bedzie ciekawie
“Mimo, że rozgrywali trzecie spotkanie w trzecią noc pod rząd(…)” Nie to żebym się czepiał, ale piszę się “z rzędu” 😉
oj tam, w tym zdaniu według mnie też można się przyczepić do tego, że “trzecie spotkanie w trzecią noc pod rząd”
w sumie takie to dość banalne powtórzenie 😉
ale nie ma co się czepiać autora – pisanie w niedzielę rano po takim meczu bywa trudne 😉
a wracając do Hawks… wg mnie mają szanse nawet na finał konferencji przy odrobinie szczęścia, szczególnie jakby o niego grali właśnie z Chicago – widać, że zajeżdżają Bulls atletyzmem…
Z Miami mogłoby być ciężej wygrać, bo tam są bardziej atletyczni gracze 😉
Nie wiem czemu, ale o Atlancie mam takie zdanie: Paka kumpli z osiedla, którzy postanowili zmontować ekipę koszykarską.
Tam nie ma gwiazdorstwa. Błyszczą, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. I to jest piękne, że są jeszcze takie ekipy (a w sumie zawodnicy)w NBA.
Jak oglądałem ten mecz to myślałem że wybuchne. Od zawsze jestem fanem Chicago i zauważyłem że ostatnio fatalnie zaczynają. W momencie gdy juz prawie wyrównali liczyłem na ich zwycięsto, ale Atlanta pokazała najwyższą klasę. BRAWO ATLANTA!
A pamiętacie finały konferencji właśnie z Chicago co to były za mecze… Atlanta wtedy okazała się czarnym koniem mieli Mutombo i Mookiego Blaylocka w składzie!!! No ale na Jordana wtedy nie było mocnych…. Lecz Atlanta łatwo się nie dała!!!! Jak teraz oglądałem mecz to Atlanta jest w extra formie grają mocno zespołowo a to teraz rzadkość… Chicago może skończyć szybko playoffy gdyż tak naprawdę nie mają drugiej piątki i na samym D.Rose nie ujadą za daleko… Podobnie sprawa ma się w Orlando….
No i w Atlancie pomału powraca do formy TMAC;)