fbpx

Isaiah Thomas: epilog w księdze Izajasza

36

Nie tak miało być… jakiś czas temu znajomy wygrzebał z otchłani internetu popularny swego czasu filmik “Nie tak miało być…” Jego bohater, przypadkowo zagadnięty przez prowadzącego jakąś uliczną sondę dziennikarza, wyraźnie zagubiony, wyrzuca z siebie potok słów, układający się w szereg teorii spiskowych. Własne rewelacje co chwilę kwituje konkluzją “nie tak miało być…” Mimo iż owo nagranie widziałem już wcześniej, to gdy teraz usłyszałem te słowa, powtarzane jak jakaś dziwna, pełna żalu mantra, me myśli uciekły w stronę Isaiah Thomasa. W jego przypadku również nie tak miało być.

Myślę, że z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że Thomas doświadczył wszystkich blasków i cieni życia zawodnika NBA. Do ligi dostał się praktycznie z łaski, wybrany z sześćdziesiątym wyborem draftu 2011 roku. Czterech gości wybranych bezpośrednio przed nim w życiu nawet nie powąchało parkietu NBA. IT był zbyt niski na grę, wiecznie spychano go do roli wymienialnej waluty międzyklubowej. Dwa razy wymieniono go jeszcze zanim trafił do ligi!

Wszystko zmieniło się gdy trafił do Celtics. Już po pierwszym meczu, w którym IT wyleciał z Boiska, Brad Stevens przepowiedział mu, że kibice Bostonu go pokochają, że to będzie jego miejsce.

Człowieku, fani Celtics Cię pokochają. 21 punktów i wylot z boiska? Boston uwielbia takie historie… [Stevens]

Tak było w istocie. Jako zawodnik Bostonu, Isaiah Thomas dwukrotnie brał udział w All-Star Game, w roku 2016 i 2017. Jako lider Bostonu uplasował się również na piątym miejscu w głosowaniu na MVP’2017. To już nie wróci. Dziś akcje zawodnika stoją równie nisko jak wtedy, gdy wchodził do ligi. Nic, co miało miejsce między rokiem 2011 a 2020 nie ma znaczenia, bo NBA to nie miejsce na sentymenty. Liczy się tu i teraz. W ciągu ostatnich dwóch i pół roku IT trzykrotnie zmieniał barwy klubowe. Lakers, Nuggets, Wizards, Clippers. Dla tych czterech klubów rozegrał niespełna 70 meczów w sumie (dla Clippers żadnego).

Jego sytuacja jest tym bardziej szokująca, że z zawodnika u progu maksymalnego kontraktu stał się outsiderem proszącym o trening w klubie, w zasadzie z sezonu na sezon.

#Ile ty masz w ogóle wzrostu?

Trzydziestojednoletni Isaiah Thomas często wspominał, jak w czasach młodzieżowych, jeszcze zanim stał się stypendystą waszyngtońskiego uniwerku, trenerzy i rozmaici skauci kręcili głowami na jego marzenia o koszykarskiej karierze. Gdy masz 175 cm wzrostu, twe sny o NBA wszyscy traktują z przymrużeniem oka. Wówczas zdołał udowodnić innym, że nie mieli racji. Trzy lata w NCAA i średnia ponad 16 ppg wyglądały dobrze w jego koszykarskim resume, ale kariera w NBA wciąż stała pod znakiem zapytania.

Szansa od Sacramento Kings, jaką dostał we wspomnianym drafcie była jedną na całe życie, więc musiał ją wykorzystać. Miejsce w składzie, za które w czerwcu 2011 roku nikt nie dawał dla niego złamanego grosza, IT wywalczyć musiał na obozach przygotowawczych, w lidze letniej i innych imprezach, ciągnących się niemiłosiernie podczas długiego “lockoutowego” lata w NBA.

W swoim ostatnim roku gry dla Kings notował już średnio ponad 20 punktów, ale wciąż nie był to poziom, który zjednałby mu przychylność klubowych decydentów. Zdecydowali się podpisać z nim kontrakt na zasadach sign & trade i oddali go do Arizony, do Phoenix Suns, za gościa, o którym nigdy nie słyszałeś (Alex Oriakhi) i tzw. “trade exception”.

#Boston bound

Wiatr w żagle złapał dopiero w Bostonie, gdzie trafił w lutym 2015 roku. Dwukrotnym All-Starem został jako pierwszy zawodnik w historii, który do NBA wszedł z miejsca 60-tego. Był wymieniany w gronie kandydatów do nagrody MVP, ale bardziej w kontekście uhonorowania jego wkładu w sukcesy zespołu niż bycia realnym kandydatem, mogącym zagrozić Westbrookowi i Hardenowi, którzy się o tę statuetkę ścigali. Thomas notował statystyki na poziomie 29/6/3, ale oprócz bona fide MVP dla kibiców Bostonu był kimś jeszcze: ucieleśnieniem amerykańskiego snu “od pucybuta do milionera”, przez co wielu z nim sympatyzowało. Ciężko było nie poderwać się z miejsca, kiedy IT sadzał na tyłkach kolejnych obrońców i wchodził w pomalowane niczym pocisk. Pod koniec rozgrywek obwołano go graczem All-NBA 2nd Team, ale nie oddaje to w pełni jego ówczesnych zasług.

“King in the Fourth” wieścił internet, gdy IT był najlepszym zawodnikiem w ostatniej odsłonie meczu od przeszło dwudziestu lat w NBA. Jego średnia w czwartej części meczu, bliska 10 punktów była najlepszym wynikiem od 1996 roku. Celtowie byli wówczas rewelacją rozgrywek, najlepszą drużyną po wschodniej stronie USA. Dotarli do finałów konferencji.

Niestety, sezon 2016/2017, który był dla IT świetny pod względem sportowym, prywatnie zakrawał na koszmar. W wypadku drogowym zginęła jego siostra Chyna, w dodatku przyplątała się kontuzja biodra. Po tragicznej wieści o wypadku IT nie rozsypał się. Stawił się nawet na mecz, który odbywał się po pogrzebie. Wycieńczony psychicznie i zrozpaczony zawodnik był u kresu wytrzymałości. Gdy nerwy puściły przed meczem pocieszał go Avery Bradley. Zrobiono wówczas to zdjęcie:

#Furgon kasy

Boston był wówczas młodą drużyną, z rodzącymi się gwiazdami. IT wyprzedzał ten proces i dawał im sukcesy, do jakich w tym czasie nie byli jeszcze przygotowani. Nie liczyli na tyle sprowadzając go do siebie, bali się, że trzeba będzie mu dać super maksymalny, turbo doładowany kontrakt, zwłaszcza że zawodnik nie ukrywał, że chce być sowicie wynagrodzony za swe poświęcenie:

Lepiej niech szykują cały pancerny furgon kasy. Wszystkim się płaci w tej lidze, ja też muszę coś dostać [IT]

Tak mówił u szczytu formy, w 2017 roku. Zarabiał wówczas około sześciu milionów dolarów za sezon, będąc wymienianym jednym tchem obok zawodników takich jak Westbrook, Harden, LeBron, Kawhi i Steph. Rok później miał stać się wolnym agentem i liczył na super max contract. Ale powszechnie wiadomo, że Danny Ainge nie lubi wywracać kieszeni na lewą stronę. Dla nikogo. Kontuzjowany IT wymieniony został za Kyrie Irvinga, który uważał, że dusi się pod LeBronem w Cavaliers i chciał uwolnić własny potencjał, być samodzielnym liderem. IT trafił więc do Ohio.

#Uszkodzony towar

Tam, ze względu na urazy odniesione dla Bostonu, zadebiutował dopiero w styczniu. Wcześniej ostateczne klepnięcie transferu opóźniło się o tydzień, bo Cavaliers chcieli ocenić czy jego poturbowane ciało jeszcze się do gry w ogóle nadaje. Transfer przeszedł, ale Boston musiał dorzucić jeszcze pick drugiej rundy, bo IT określano jako “damaged goods” czyli po naszemu uszkodzony towar. W koszulce Cavaliers zawodnik rozegrał 15 spotkań, za mało, żeby powiedzieć cokolwiek. Statystyki podam dla porządku: 14.7/4.5/2.1.

Ważniejsze było to, że znów był mięsem transferowym, schodzącym kontraktem, zwalnianym miejscem, rubryczką w excelu klubowych księgowych. Po All-Star caliber już nie było śladu. Gdy trafił do Lakers, mało kto łudził się, że to będzie na dłużej.

Ludzie mają krótką pamięć i zachowują się jakbym nie kopał dupska ich ulubionym point guardom przez cały zeszły sezon… [Isaiah Thomas]

Jego dorobek po 17 spotkaniach w L.A prezentował podobny poziom co przytoczony epizod z Ohio. Gdy końca dobiegł sezon 2017/2018 nie było już mowy o żadnych furgonach i milionach. Super-max na poziomie 170 milionów za 5 lat, który rozpalał wyobraźnię kibiców za jego najlepszych czasów (ale nawet wówczas uznawany był za zbyt wysoki) czy nawet dużo bardziej realny 100 mln/4 lata… Te kontrakty, nawet po podzieleniu kwot przez 3 nie wchodziłyby w grę. Celem było teraz załapać się do składu. Udało się w Nuggets, ale to były ochłapy. Narastające problemy fizyczne, absolutny koniec złudzeń co do stanu biodra, wszystkie niedostatki defensywne, których od dawna nie dawał już rady przykryć dyspozycją na atakowanej połowie, bycie “przyspawanym” do jednej nominalnej pozycji w coraz bardziej stawiającej na wymienność koszykówce… Jego akcje stały równie nisko co w dniu draftu.

#Last dance

Jako wolny agent żebrał wręcz o treningi i testy w lecie 2019 roku. Udało mu się zapracować na szansę od Washington Wizards, wciąż grubo płacących za powolną rekonwalescencję Johna “Najgorszy-kontrakt-w-lidze” Walla (Wall zdążył podpisać ten kontrakt o którym marzył IT). W barwach stolicy Thomas spisywał się godnie: 12.2/3.7/1.7 jednak nikt nie przykładał doń już tej samej miary, co w czasach jego eksplozji w Massachusetts. Szóstego lutego, na mocy trójstronnego porozumienia między Wizards, Clippers i Knicks, trafił do LAC. Trzy dni później, zgodnie z przewidywaniami, otrzymaliśmy info, że Clippers podziękowali mu za współpracę. I to by było na tyle.

Danny Ainge, pytany ostatnio o rynek wolnych agentów bez kontraktu, stwierdził: “Nic nas tam teraz nie interesuje”.

Żegnaj, IT. Nie tak miało być.

[BLC]

36 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Pamiętam jak dziś mega jaranko IT. Zachwyty etc. Pamiętam również te minusy pod komentarzem wielmożnego Pana p, pol roku później mieliśmy play offy w Bostonie gdzie braki które miał czelność ujawnić wielmożny zostały srogo wykorzystane i nagle komentujący tutaj się obudzili że faktycznie IT ma wady. Taka mała wspominka bo mimo wszystko IT to kawał chłopa mimo wzrostu. Miał swoje braki, miał również mega serce do gry i nie raz i nie dwa nadrabiał zaangażowaniem. Niestety pewne kwestie bardzo trudno zrozumieć.

    (22)
    • Array ( )

      Pomijając inne okoliczności najważniejsze kiedy zaczął się regres Thomasa ? – po tragicznej śmierci siostry i tu bym się doszukiwał clue całej sytuacji jako punktu zwrotnego – moim zdaniem już nie był po tym zdarzeniu tą samą osobą

      (0)
    • Array ( )

      Furgon kasy … maksymalny kontrakt – tyle i aż tyle pokazał tego poświęcenia

      (5)
    • Array ( )

      Matejewski
      “Rodaków” to zawsze bardzo boli i oburza…kiedy ktoś oczekuje dobrego wynagrodzenia za dobrą robotę.

      (9)
    • Array ( )
      Marian Paździoch syn Józefa 20 lutego, 2020 at 13:02

      @tfg
      Problem w tym, że niektórzy oczekują zbyt dużo za swoją robotę. Ta jak widać nie jest warta furgonu kasy dla żadnego zespołów a wręcz przeciwnie wszyscy szybko się go pozbywają.

      (3)
    • Array ( )

      Nie kolego – rodaków oburza roszczeniowość i arogancja osób które ledwie coś pokazały, a już oczekują wielkich pieniędzy i uznania. Rodaków nie oburzają np. Gwiazdy, które poświęcają swój maksymalny kontrakt po to, by zbudować mistrzowski team.
      Pokora i ciężka praca w sporcie, a furgon kasy przyjedzie sam.

      (5)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    bardzo smutna hisoria, a mogl nie byc lakomym na maxa i podpsac skromne 100/4, w karierze zarobil 30mln jak na 2 times all stara malutko

    (10)
    • Array ( )

      co to jest jakieś 30mln baksów, jeszcze odjąć podatki… Normalnie puszki buszki będzie musiał zbierać xD
      Jeżeli ma choć troszkę oleju w głowie to za tą kase powinien być ustawiony i on i kilka pokoleń w przód.

      (9)
    • Array ( )

      Zdziwiłbyś się. Rośnie pensja, rosną przychody to i rośnie komfort życia i koszty życia na wysokim poziomie. Klika nieudanych inwestycji i budzisz się z ręką w nocniku. Przykłady w NBA można mnożyć. A kwoty były o wiele większe.

      (5)
    • Array ( )

      Realia są takie, że nawet jeżeli z 30mln zostało mu 15 po opłaceniu agentów itd., to po prostu musi mieć z tego jeszcze mnóstwo pieniędzy w nieruchomościach oraz autach.

      Biedny nigdy nie będzie, ale w stosunku do przeciętnych ludzi.
      Patrząc na NBA, to Curry w ciągu jednego sezonu zarobił tyle ile Thomas przez całą swoją karierę.

      IT nie miał warunków do bycia starterem w zespole realnie myslącym o zdobyciu mistrzostwa i tyle. Gdyby Boston dał mu kontrakt, to byłoby to gorsze posunięcie od zaoferowania maksa Wallowi. Zamiast tego wyciągnęli za niego Irvinga, a za Irvinga “dostali” Kembe.

      Celtowie, to jedyny zespół, który na Thomasie jedynie zyskał. Cała reszta głównie traciła

      (2)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Jakoś nigdy za nim nie przepadałem, z formą i systemem w Bostonie trafił jak w szóstke z lotka. Wyciągnął z kariery i tak 9000%. Czas na następnych
    BTW pamietam obużenie jak Ainge nie chciał mu dawać maxa- stary Danny znowu bardzo dobrze na tym wyszedł 😉

    (17)
    • Array ( )

      Może rzeczywiście potrzeba odrobinę pokory. On naprawdę osiągnął więcej niż można by się spodziewać po graczu o takich parametrach. Jest anachroniczny, w zasadzie zawsze był.

      (7)
    • Array ( )

      Danny tak dobrze wyszedł, że dalej nie mają mistrzostwa i za wielkich szans na to, do tego za chwilę jak maxy podpiszą Brown i Tatum będą zaczapowani z salary na kolejne lata.

      (-2)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Niestety… gdyby nie gadał tak o max kontrakcie, kto wie gdzie teraz by był. Chytry dwa razy traci. Który to już zawodnik świeci w bostonie a po zmianie barw znika w otchłani 😉

    (12)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    trochę tego nie rozumiem. W każdym klubie kręcił przyzwoite statystyki, więc dlaczego nikt nie chciał go zatrzymać , tylko co chwila gdzieś go oddawali ? Wiecie dlaczego tak jest ?

    (3)
    • Array ( )
      Marian Paździoch syn Józefa 19 lutego, 2020 at 18:19

      Bo ma “metr pięćdziesiąt w kapeluszu” przez co jest mało użyteczny dla zespołu.

      (5)
    • Array ( )

      majkel

      Fajny cytat kiedyś tu czytałem o IT (nie pamiętam kto był autorem). Brzmiał mniej więcej tak: “Jeśli nie nawrzuca (IT) rywalowi 30 punktów to jest dla drużyny zupełnie bezużyteczny bo nie obroni nawet świnki skarbonki z kałachem w reku” 😀

      (5)
  6. Array ( )
    Marian Paździoch syn Józefa 19 lutego, 2020 at 18:16
    Odpowiedz

    Wyszedł mu jeden sezon i sodówka uderzyła do głowy. Powiedzmy sobie szczerze z jego nikczemnym jak na koszykarza wzrostem to max co osiągnął. Kto z was będąc trenerem wystawiłby go na dłużej niż kilka minut w meczu? O ile jest szybki i dobrze punktuje to w obronie jest bezużyteczny, bo przeciwko komu jest wstanie zagrać? Postawisz na przeciwko niego gościa co ma pomiędzy 190-200 cm wzrostu to będzie rzucał mu w twarz punkt za punktem jak dzieciakowi.

    (6)
    • Array ( )

      @Marian – no właśnie ja tak z automatu bym tego nie zakładał. Sam mając te 175 cm wzrostu na poziomie amatorskim przez 90% gry kryję wyższych od siebie (nie tak dawno gościa 206 nawet) i jakoś wzrost nie determinuje do końca obrony, może co najwyżej pod samym koszem.
      John Stockton też nie był gigantem, a obrońcą bardzo dobrym.

      (5)
    • Array ( )
      Marian Paździoch syn Józefa 19 lutego, 2020 at 22:05

      John Stockton nie był gigantem a mimo to jest od Thomasa o 10 cm wyższy 🙂

      (11)
    • Array ( )

      @Julius Efektywnie można kryć gdzieś do 10-12 cm różnicy, no chyba, że masz bardzo długie ręce. Krycie czołgu 206 cm przez obrońce 175 cm to abstrakcja. Jedyne co obrońca może robić to wypychać spod kosza, ale zawsze można go przerzucić. Ten 206 musiał być wyjątkowo nieuzdolniony. Sorry ale tak to działa.

      (3)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Oczywiście szkoda IT , natomiast nigdzie w artykule nie ma słowa że IT był również zawodnikiem trudnym we współpracy nie był bohaterem którego zniszczyło jego chore biodro.To on wypuszczal newsy na temat tarc w szatni miedzy zespolem a Kevinem Love. Krytykował młodych lakersow mimo ze sam byl w momencie swojej kariery kiedy nie specjalnie był przykladem no boisku. Oczywiscie wiele rozbija sie o jego biodro i wszystko jest nastepstwem pozbycia sie go z Celtics ale on sam nigdy nie pomagał swojej sytuacji.

    (7)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Szkoda IT, gdyby nie zrujnowane zdrowie to pomimo swoich ograniczeń pewnie wciąż byłby jedną z gwiazd Bostonu, z drugiej strony i tak każdy z komentujących na GWBA (oprócz Kevina Duranta który się tu ostatnio udzielał, powodzenia z rehabilitacją chłopie) z chęcią by się z nim na kariery zamienił

    (2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Jestem jego mega fanem, pewnie między innymi dlatego że również mam 175cm i jest to dla mnie mega gosc ze udalo mu sie trafic do nba, grac na takim poziomie przez kilka sezonów.
    Trzymam kciuki, że jeszcze znajdzie ekipę w której zniweluja jego braki w obronie.

    Grając amatorsko zauważam że w ataku z niskim wzrostem można robić przewagi, natomiast w momencie obrony przy dobrej organizacji gry drużyny przeciwnej czasem brakuje centymetrów. I tu nie ma kolesi co trafiają z taką skutecznością jak w nba. Drużyny amatorskie nie potrafią robić tak switchow i izolacji i mamy do tego trumnę w obronie przez 24 sekundy.
    Dlatego IT będzie zawsze dużym ryzykiem.

    (4)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Kiedy dostajesz szansę której nikt Ci nie chce dać i to od wielkiej drużyny z ogromnymi tradycjami musisz pozostać skromnym i wdzięcznym. Niestety IT zgubiła sodówka. Mógł grać dalej dla Celtics gdyby pozostał skromnym człowiekiem. Niestety wybił się ponad przeciętność i zaczął stawiać warunki, szybko zapomniał gdzie był kilka lat wcześniej więc Danny Ainge odświeżył mu pamięć, a inne kluby nie były tak romantyczne jak Celtics.

    (5)

Skomentuj Julius Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu