fbpx

J.J. Redick: dziwak z automatem w ręku

25

Altamura. Jedno z pięknych miasteczek we włoskiej Apulii. Kręte uliczki, kawa, wino i focaccia, specjalny rodzaj pieczywa, dla którego najbliższym skojarzeniem jest pizza. Siedząc sobie na słoneczku, z filiżanką espresso nijak nie pasującą do mojej dłoni barbarzyńcy w ogrodzie, przeczytałem pewną ciekawą historię o tym miejscu.

Otóż, pewnego ranka, McDonald’s otworzył w Altamurze swoją restaurację… by równie prędko ją zamknąć. Siła lokalnych smaków, jakości i tradycji wyparła z południa Włoch amerykańskiego giganta. Tylko starsze panie były ponoć rozczarowane, bo w Macu jak nigdzie indziej w upalne przedpołudnia działała odświeżająca klimatyzacja.

Podobnie jest z bohaterem naszego tekstu – mimo że wpisuje się znakomicie w dzisiejszy trend rzucania trójek, to wciąż pozostaje przedstawicielem wymierającego powoli pokolenia koszykarzy, dla których Gra jest ważniejsza niż Instagramowe rewolucje modowe. Czy jednak gracze tego kalibru będą potrafili oprzeć się fali elegancików z McDonalds? Altamura daje pewne nadzieje. Poznajmy lepiej J.J. Redicka.

Motylki a Wiara

Rodzina Redicków spędzała wakacje wspólnie, nawet wtedy, gdy piątka rodzeństwa chodziła już na studia. Pewnego dnia na plaży, babcia Grace, seniorka rodu, przypatrywała się z uwagą delikatnym tatuażom zdobiącym ciała wnuczek. Chcę mieć taki – zapowiedziała. Niewiele później pierwsze tatuaże wykonali razem z wnuczkiem (!) w tym samym studio. JJ wybrał słowo „odwaga” zapisane po japońsku, dodając werset z Biblii, a babcia… motylka.

Tatuaże noszę dla siebie. Stanowią codzienne przypomnienie o tym, co Bóg już zdziałał w moim życiu i o tym jakie plany wobec mnie wciąż posiada [JJ Redick]

Czyż ci nie rozkazałem: Bądź mężny i mocny? Nie bój się i nie lękaj, ponieważ z tobą jest Pan, Bóg twój, wszędzie, gdziekolwiek pójdziesz.

Tak w polskim przekładzie księgi Jozuego brzmi pierwsze motto, które tatuował Redick podczas gdy na barku jego babci powstawał motyl. Dziś dodał do niego Psalm 40 i werset z księgi Izajasza (40:31). Na drugim ramieniu pełny rękaw przedstawia symbole czterech ewangelistów (orzeł, lew, wół, anioł) reprezentujących odmienne podejścia do wiary. Ponoć malunek na ciele Redicka śnił się po nocach tatuażyście tak natarczywie, że postanowił wrócić po czterech miesiącach i ulepszyć dzieło. Wiara to pierwszy z filarów Redicka jako człowieka, drugim jak już się zapewne domyślacie, jest rodzina.

Wychowanie

Dziękuję mamie i tacie za opiekę, za ciepło rodzinne i kłótnie przy kolacji

– śpiewał Muniek Staszczyk. Rodzina Staszczyków była bliska stereotypowi (polecam wywiad-rzekę z muzykiem pod tytułem King) z kolei przygotowanie do życia według Redicków odbiegało nieco od standardów. Ken koordynował programy anty/uzależnieniowe w dużych firmach, Jeany była wykształconym dietetykiem. Oboje zamieszkali wraz z przyjaciółmi na farmie, zajmując się produkcją i sprzedażą rękodzieła, szczególnie upodobali sobie garncarstwo. Stąd pochodzi drugie imię naszego bohatera. Na pierwszej ma Jonathan, na drugie Clay (glina) czyli substancja, której dzieciak od dzieciństwa chronicznie nienawidził.

Czemu więc podwójne “J” w imieniu Redicka? Otóż drugie imię siostry bliźniaczki wymawiały nieco sepleniąc. Tak że “Clay” również brzmiało przez “J”. Swoją ksywkę Redick zyskał więc już jako raczkujący bobas.

Nie lubiłem brudzić rąk, śmiali się, że zostanę chirurgiem. Jadłem tylko zdrowe jedzenie, organiczne mleko i te sprawy, nie miałem w ustach fast-fooda do studiów. Byłem niejadkiem, więc nie radziłem sobie zbyt dobrze przy domowych obiadach [JJ]

Jeanie stawiała na naturalność, zdrowy tryb życia i samodyscyplinę swoich pociech. Do piątej klasy wszyscy uczyli się w domu, jedli jedynie pokarmy wegetariańskie i… grali w kosza. Każdy próbował swoich sił w zorganizowanym baskecie przynajmniej na poziomie uczelnianym. Do studiów trzeba było jednak piątkę urwisów upilnować, co czasem nie było łatwe, raz trzyletniego JJ-a znaleziono już poza bramką wybierającego się w szeroki świat. Sympatie koszykarskie miał jednak mocno ukierunkowane już od małego, jako siedmiolatek oglądał z rozdziawionymi ustami występy Christiana Laettnera przeciwko Kentucky i pytany o wybór uczelni zawsze odpowiadał – Duke. Zagadnięty o drugą opcję ucinał rozmowę – nie ma takiej.

Znienawidzony

Wydawało mi się zawsze, że Redick to jeden z bardziej lubianych koszykarzy wśród zawodników NBA, okazuje się jednak, że grając dla Duke pobił równie wiele rekordów, co zraził do siebie fanów. Na wszystkich meczach wyjazdowych kibice śpiewali wulgarne piosenki o nim samym i jego rodzinie, zaczepiali w barach, wysyłali obraźliwe SMSy.

Ludzie dzwonili do mnie sześć, siedem razy na pół godziny i nagrywali durne wiadomości. Kto ma na to czas? Mnie brakuje go by wykonać telefon do własnej mamy, a co dopiero do obcego człowieka by przekazać mu, że w mojej opinii jest idiotą [JJ]

Skąd ta nienawiść? Po pierwsze JJ grał dla Duke: bielutkich, poukładanych Duke, w dodatku cholernie dobrych. Po drugie, sam był świetny, najlepszy ze wszystkich pierwszoroczniaków w erze Mike’a Krzyzewskiego. Dziewięć spotkań po ponad 20 punktów. Średnie na poziomie 15/3/2. Starter w 30 z 33 spotkań, uhonorowany wyborem do trzeciej drużyny All-ACC. Wszystko już jako rookie. Po trzecie, Redick na boisku wytworzył sobie alter ego, opozycyjne do odebranego wychowania: zimnego, obrażonego na świat, drania.

Narobiłem wiele bzdur przez pierwsze dwa lata studiów, zarówno na boisku jak i poza nim. Byłem irytującą postacią, bardzo zuchwałą. Gadałem straszne rzeczy do przeciwników – wiele z tego wynikało z mojej niepewności. Nie wiedziałem jak dobry mogę się stać [Redick]

Because I got high

Na jego wizerunku pojawiły się większe rysy – pewnego dnia policja złapała J.J. we wspólnym pokoju w akademiku gdzie większość towarzystwa jarała trawę. Koszykarz twierdził, że odbierał tam tylko maila i przeszedł pomyślnie testy narkotykowe, ale wiadomość przedostała się do prasy i niesmak pozostał. Zaczął jeść niezdrowe posiłki, nie zawsze stosował się do poleceń trenerów,w kluczowych meczu w Sweet Sixteen trafił zaledwie 2/16 rzutów, przeciwko Uconn chybił trafienie decydujące o losach spotkania…

Na drugim roku miałem dość, byłem sfrustrowany, nie znosiłem Duke. Zadzwoniłem do sióstr i powiedziałem, że odchodzę. Chcę być zwykłym studentem, chodzić na zajęcia, pisać wiersze, być anonimowym, wszystkie tego typu rzeczy. Przekonały mnie, żebym się nie poddawał. Dzięki Bogu [Redick]

Podobne zdanie mieli trenerzy chłopaka, którzy narzucili mu w wakacje surowy rygor, jednocześnie wróżąc Redickowi wielką karierę. Efekty? 40.6% zza łuku 91% FT 26.8 punktów i wielkie słowa z ust coacha Krzyzewskiego, który stwierdził:

JJ to najlepszy strzelec, jakiego miałem okazję trenować.

Zabawne, że w rywalizacji o topowego strzelca uczelnianego długo wymieniano dwóch białych zawodników: Redicka i Adama Morrisona. Pamiętacie w ogóle tego drugiego?

Dziwactwa Pana Redicka

22 marca 2013 roku mój obiad w Milwaukee został podany do pokoju 20 minut później, niż zakłada rozpiska. Całkowicie mnie to rozbiło, trafiłem zaledwie 1/11, przegraliśmy 24 punktami [Redick]

Historia ta idealnie oddaje charakter JJ-a niezwykle przywiązanego do rozkładu swojego dnia, którego stara się nie zmieniać co do minuty.  Dla przykładu, rzuty oddaje z włączonym stoperem. Po treningu bierze najpierw trzyminutową kąpiel w ciepłej wodzie, później 12-minutową w zimnej i znów zanurza się w gorące na trzy minuty. Rashard Lewis nazywał ten zabieg “fontanną młodości” i tak już zostało. Na zawsze. Bez zmian.

Jako dziecko układał skarpetki według kolorów, zabawki względem kształtu. Dziś szafa to jego świątynia porządku, a dom na modnym brooklyńskim Dumbo przypomina galerię sztuki. Redick jest koneserem wina, drogich zegarków, kocha smaczne jedzenie, z żoną założyli, że zjedzą kolację w każdej z restauracji na liście San Pellegrino. Do swojego podcastu, oprócz postaci ze świata koszykówki, często zaprasza znanych szefów kuchni. Wszystko zgodnie z kalendarzem.

Nie lubię półśrodków, moje życie jest bardzo świadome. Walczę z otaczającym mnie chaosem, staram się nadać rzeczom sens. Część z tego ma rację bytu, z drugiej jednak strony, mając 34 lata wciąż obsesyjnie próbuję zostać lepszym koszykarzem. Entuzjazm, to słowo klucz do mojej osoby [Redick]

JJ nie posiada kont na social media, gardzi Instagramem. Święta wolałby spędzać w gronie rodzinnym niż na parkiecie, głośno mówi o sprawach niewygodnych w środowisku, jak chociażby postawa młodych graczy. Siebie określa najpierw jako koszykarza, w drugiej kolejności dopiero jako męża i ojca, po prostu dotychczasowe życie musi dostosowywać do terminarza NBA. W pracy ceni przede wszystkim mierzalność dokonywanego progresu:

Mało jest zawodów z tak czytelnie mierzalnym postępem. Wielu ludzi ocenia się względem wzrostu wypłaty, ale mówiąc szczerze, to może wprowadzać w błąd. Ja mogę zmierzyć swoje osiągnięcia za pomocą klarownych liczb [Redick]

342

342 to ulubiona liczba i prawdziwy fetysz Redicka, dokładnie tyle rzutów oddaje każdego dnia treningów poza sezonem. No cóż, ciekaw jestem jaką ścieżkę obierze po zakończeniu kariery: dziennikarz byłby z niego świetny, ale może to za niskie progi…

Mierzę jak najwyżej. Później ciężko pracuję by spełnić swoje zamierzenia. Proste [Redick]

Oby i w naszym życiu było równie prosto.

[Grzesiek]


Mój trener mówił: “jeśli jesteś dobry możesz mieć nawet zielone czułki wyrastające z czoła, zaakceptują cię bez problemu”.

JJ może być dziwakiem, może drwić z młodych i narzucać swą wolę chłopakom w szatni. Nie pisalibyśmy o nim, gdyby nie osiągane wyniki. Przy wzroście 190 centymetrów i białej jak papier ksero skórze musisz umieć coś ekstra by zaistnieć w światowej koszykówce. Tym czymś ekstra w przypadku Redicka jest oczywiście koordynacja ręka/oko. Jego prawe ramię, to dar.

Na przestrzeni czternastu sezonów spędzonych w lidze jego średnia skuteczność zza łuku to okolice 42%. Przy czym dodajmy, nie stoi w rogu i nie czeka. Rywale doskonale wiedzą, co potrafi więc na każdą pozycję rzutową pracuje jak zmywarka w święta. Biega, szuka, umyka obrońcom generując chaos w szeregach rywala i umożliwiając swobodniejszą pracę kolegom. Z rogów boiska 47%. Rzuty wolne również automat: 89%. Do tego poprawna, konsekwentna obrona, a gdy coach ogarnięty to go schowa w kornerach i wielkiego problemu nie ma.

Nade wszystko: w każdym sezonie awansował do playoffs. Pelicans nie mieli najlepszej passy w pierwszej części sezonu, ale druga zapowiada się emocjonująco. Jrue, JJ, Ingram, Zion i Favors + Lonzo, Jackson, Hayes, NAW i Melli to są bardzo kompetentni gracze. Trzymam kciuki! [admin]

25 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Jj Redick, Steve Kerr, Tim Legler. Trzech białych, siejących za 3 na prawie 50% skuteczności. Fizycznie bardzo podobni.

    (10)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Lubie JJ’a. Profesjonalista w pełnym znaczeniu tego słowa, a swoje dziwactwa i manie ma wielu wybitnych sportowców.

    (6)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    – skrót JJ nie dlatego, że siostry sepleniły, tylko – są to bliźniaczki – za dzieciaka powtarzały po sobie wszystko: jak jedna powiedział J, to zaraz druga powtarzała i tak powstał i został JJ
    – nie posiada już ani jednego zegarka, wszystkie sprzedał
    – ponownie ma konto na IG od niedawna, a skoro artykuł z 23.1.2020 no to wypadałoby sprawdzić
    – może też poza tym jaki to chrześcijanin, psalmy, wersety, wiara w Boga itp itd wartoby wspomnieć (z punktu widzenia dziennikarskiej rzetelności) o epizodzie dotyczącym ‘abortion contract’ z eks-laską – tak tylko mówię…

    (17)
    • Array ( )

      Szczerze mówiąc o sprzedaży zegarków i sprawie z aborcją nie wiedziałem. Podobnie z kontem na Instagramie, nie mam tego cholerstwa, nie znam się, bazowałem jeszcze na wywiadach i artykułach z samej końcówki zeszłego roku. W każdym razie, dzięki za uwagi. Każdy tekst to kilka godzin, artykuły przynajmniej dwa w tygodniu plus regularna praca. Mimo to, dzięki za te dodatkowe wiadomości, staram się rzetelnie podchodzić do każdej postaci.

      (1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo ciekawy artykuł. JJ masę zamieszania robi w ataku, non stop jest w ruchu i próbuje się przedzierać żeby choć kawałek mieć miejsca na rzut.

    (0)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    JJ lubię bardzo, za technikę i za osobowość, twardy, wierzący w Boga skurczybyk. Coraz mniej takich. Szkoda że Pelsom się nie układa ale z Zionem mogą zrobić rana. I tylko ze względu na J trzymam za nich kciuki. Albo może transfer? Grzegorz, świetny tekst. Dzięki

    (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Niestety trochę brak researchu wyszedł w artykule. JJ ma Instagrama, wcześniej zrezygnował z aktywności ale niedawno do niej powrócił. Ostatnio była sytuacja w której wygarnął młodszym zawodnikom że bardziej im zależy na fotach na Instagramie niż na wygrywaniu po czym niedługo sam wrzucał zdjęcia z siłowni….

    (0)

Skomentuj Eliza Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu