fbpx

Jerry Lucas: Pan Komputer, prekursor stretch four

20

Gdy myślę o zawodnikach, którzy wyprzedzili swoje czasy, jednym z graczy, jacy przychodzą mi na myśl, jest bohater niniejszego artykułu, Jerry Lucas. Pomyślałem więc sobie, że jego niedawne 80-te urodziny to dobry moment na poświęcenie mu osobnego tekstu i przybliżenie jego sylwetki naszym czytelnikom.

Doktor Pamięć albo Pan Komputer. Te dwa przezwiska dosyć dobrze oddają to, w jaki sposób Jerry był postrzegany na koszykarskich parkietach. Znaczną część boiskowego sukcesu zawdzięcza on bowiem swej inteligencji. Nie tylko tej koszykarskiej, ale ogólnej. Jeśli te dwie wyżej przytoczone ksywy jeszcze Was nie przekonały, to była też trzecia “Geniusz z Ohio”. Trochę mniej finezyjne określenie, ale również oddające istotę rzeczy.

#Sport przede wszystkim

Chociaż jego sukcesów na poziomie zawodowym starczyłoby do obdzielenia kilku karier, to zapamiętano go również za to, czego dokonał jako amator. Jako zawodnik licealny, reprezentując barwy Middletown High School, poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa w 76 spotkaniach z rzędu, a jego wpływ na grę porównywany był z tym, co na parkiety wnosił swego czasu 4 lata od niego starszy Wilt Chamberlain.

Gdy nadeszły jego czasy gry w NCAA, broniąc barw Ohio State University zdobywał średnio 24.3 punktów i 17.2 zbiórek, rokrocznie doprowadzając Buckeyes do Finalu, a w 1960 roku sięgając po tytuł.

#Złoto w Rzymie

Sława zaczęła już powoli wyprzedzać Lucasa na amatorce, ale kulminacja miała dopiero nastąpić. Na Igrzyska Olimpijskie do Rzymu pojechał jeszcze jako gracz uniwersytecki, a zdobyty tam złoty medal dopełnił tylko jego spuścizny jako jednego z najbardziej utytułowanych zawodników NCAA w dziejach. Warto wspomnieć, że tamten uniwersytecki “Dream Team”, jak określił go lata później Oscar Robertson, wygrał wszystkie swoje mecze, ze średnią przewagą nad rywalami wynoszącą 42.4 punktu. To wynik bardzo zbliżony do tego, co prezentował skład z Barcelony.

#Pierwsze kroki na zawodowym parkiecie

Jego kariera zawodowa zaczęła się od krótkiego i frustrującego epizodu w ABL. Na szczęście szybko na horyzoncie pojawiła się NBA, a konkretnie oferta Cincinnati Royals, gdzie grał wówczas niezrównany Oscar Robertson, a także Wayne Embry. Ten drugi w przyszłości został pierwszym czarnym GM w historii NBA i namieszał trochę w Milwaukee, o czym pisałem w artykule “Pielgrzymka do Mekki”, określonym przez Admina jako “Najbardziej niszowy tekst w historii tego portalu”.

Wróćmy jednak do Lucasa. Ten 23-letni PF/C, barw Royals bronił od sezonu 1963/64. Wprawdzie mogło to nastąpić już rok wcześniej, ale jakieś klauzule ciążące na jego kontrakcie opóźniały debiut. Kiedy w końcu nadszedł, pochodzący z Middletown chłopaczyna bardzo udanie przywitał się z kibicami NBA. W pierwszym sezonie notował staty na poziomie 17/17, a potem już wspiął się na niedorzeczny wręcz level 20/20. Z miejsca został też All-Starem, już jako rookie.

Cały jego dorobek z czasów w Royals zamknął się w średnich 19.6/19.1/3. Lucas, jako rookie, przewodził też pierwszoroczniakom w skuteczności z pola. Niemniej, mimo całej tej dawki talentu, jaki zgromadził się wówczas w zespole, Cincinnati nigdy nie zawojowało niczego więcej w playoffs.

#Once a Knick…

W sezonie 1969/1970, gdy jego kariera minęła już swój wierzchołek, został wytransferowany do San Francisco Warriors, gdzie spędził półtora roku (17.5/15.2). Na koniec rozgrywek 1970/1971 miał miejsce kolejny transfer, który ustalił jego ostatnią stację w NBA, Madison Square Garden.

Często tak bywa z wielkimi graczami, że ich największe sukcesy przychodzą nie wtedy, gdy grają basket życia, tylko już na jesieni kariery. Tak było i z Lucasem. W Nowym Jorku, grając jako zmiennik Willisa Reeda i Dave’a DeBusschere’a, wywalczył swój pierwszy mistrzowski tytuł w zawodowej karierze. Jako szósty gracz rotacji trenera Holzmana radził sobie bardzo dobrze. Już w 1972 roku awansowali do finałów i były to

W tym miejscu napiszę jednak tylko, że Lakers postawili wówczas warunki nie do przejścia, wygrywając z nękanym kontuzjami Nowym Jorkiem stosunkiem 1-4. Karta odwróciła się rok później, kiedy to wciąż grający rolę zmiennika Lucas zdobywał w playoffs średnio 7.5/5. Kolejny sezon był jego ostatnim, wraz z jego końcem ogłosił zakończenie kariery i zawiesił buty na kołku.

#Cytaty Mistera Komputera

To, co udało się Lucasowi osiągnąć na przestrzeni kariery, jest nierozerwalnie związane z jego wspomnianą wcześniej wielką inteligencją i analitycznym podejściem do meandrów basketu.

Przez 20 lat analizowałem każdy rzut do kosza, jaki widziałem. Bez względu na to czy rzucało 6-letnie dziecko czy profesjonalista z NBA. Patrzyłem, myślałem, analizowałem. Dzięki temu wiedziałem, jak się zachować na boisku, przewidywałem, gdzie piłka poleci i wiedziałem jak się tam dostać [Lucas]

Warto dodać, że jego średnia 15.6 zbiórek w karierze to czwarta najwyższa średnia zbiórek wszech czasów.

Miał ogromny głód sukcesu, który myślę że brał się właśnie z tego analitycznego podejścia i sposobu, w jaki postrzegał grę w koszykówkę [Bob Pettit o Lucasie ]

Uczyłem się na pamięć playbooków wszystkich drużyn NBA. Wiedziałem co będą robić i przeciw komu, nawet z innymi drużynami niż te, w których grałem. Przekazywałem te obserwacje kolegom w Knicks i to nam bardzo pomagało [Lucas]

Mózgownica Lucasa nie kończyła pracy wraz z zejściem z boiska. Dzięki analitycznemu umysłowi i sporej intuicji odnosił sukcesy w biznesie, dzięki czemu stał się jednym z najbogatszych zawodników w swoich czasach. Jeszcze, co do jego gry, oczywiście, że nie był pierwszym, który analizował poczynania rywali i świetnie zbierał i grał w trumnie. Ale był pionierem w kwestii łączenia tych umiejętności z dobrą miarą z dystansu.

Ze swoim stosunkowo niskim wzrostem (203 cm) i umiejętnością efektywnej gry ofensywnej nawet i sześć metrów od obręczy, stał się w pewnym sensie prekursorem gracza typu “stretch four/five”, czy nawet gry typu small-ball. Wielu do dziś dnia go tak postrzega. Spod jego ręki wyszło kilkanaście książek na temat ćwiczeń pamięci, nauki języków obcych, uczenia się w ogóle i social skills.

#Bio

  • nazwisko: Jerry Ray Lucas
  • alias: Mr. Memory, Dr. Memory, The Computer
  • data urodzenia: 30.03.1940
  • pozycja: PF/C
  • dominująca ręka: prawa
  • kariera NBA: 1962-1974
  • sukcesy: cłonek Hall of Fame, mistrz NBA (1973), 7x All-Star, 5x All-NBA, 1965 All-Star Game MVP, ROTY 1964

[BLC]

20 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Wiemy o koszykówce tak niewiele. Zawsze się zastanawiam jak poradziliby sobie zawodnicy lat 70 dzisiaj. Wszystko idzie do przodu. Dzięki za tę serię.

    (14)
    • Array ( )

      Myślę że to byli tacy sami ludzie jak teraz, ale różnica w treningu, dietach, suplach, siłowni, wiedzy… ogromną. Bardziej mnie zastanawia – wydaje się że dzisiejsi gracze NBA są wyżyłowani atletycznie na maksa, połączenie szybkości-siły-precyzji-kondycji-warunków fizycznych chyba najlepsze w całym sporcie. Jak więc będą wyglądali za kolejne 30-40 lat?

      (1)
    • Array ( )

      A ja czasem zadaje sobie pytanie – jak dzisiejsi gracze poradzili by sobie w latach 60/70/80′ ?

      (6)
    • Array ( )

      Weathers – gdyby przenieść ich w takie formie jak teraz to proste – dominowaliby.

      (5)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    mam wrażenie, że kiedyś konstrukcja obręczy i tablicy była jakaś inna, jakby sztywniejsza. Przez to JL który od 20 lat analizował każdy rzut, postanowił go nie dociągać. … No dziwnie to wygląda. Dużo koszykarzy w tamtych latach rzucało przy minimalnej rotacji nadgarstkiem. Nie wiem czy to kwestia nierozwiniętej w pełni techniki rzutu, czy po prostu wymagały tego sztywne kosze.. wpadał albo bank shot, albo mocny urwany rzut tak jakby pod obręcz, albo wysoko puszczony czyścioch.

    Drugą sprawą jest obuwie. To niedoskonała motoryka ówczesnych, czy po prostu zwykłe tenisówki sprawiają że Ci zawodnicy poruszają się jakby mieli się zaraz rozpaść? podświadomie zatrzymywali ruch przed każdym kontaktem stopy z parkietem (gorszym jakościowo parkietem?), cała dynamika przez to siadała.

    Więc jeśli chodzi o niszowe arty

    = wpływ (techniczny) obuwia na basket
    = kosze i parkiet, czy i jak się zmieniały i czy miały wpływ na grę.
    = ewolucja rzutu

    później pozostaje pisać już tylko o grzybach, bakteriach i mikrobach.

    (17)
    • Array ( )

      Doskonałe pomysły, aż z ciekawości sam poszperam w wolnej chwili czy anglojęzyczne internety coś mówią na ten temat, a jak przypadkiem mi sie zachce to może nawet spróbuje coś sam naskrobać.

      (2)
    • Array ( )

      I to jest świetny temat!
      Gdzieś mi się obiła o uszy kwestia iż kształt / rodzaj siatki wpływa na tempo gry (wznawianie po zdobytym koszu).

      (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Pamiętam artykuł o nim (zatytułowany właśnie “Dr Memory”) w starym, dobrym “Magic Basketball”. Wtedy był jeszcze facetem po 50., jak ten czas zapier…

    (3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    “wygrywając z nękanym kontuzjami Nowym Jorkiem stosunkiem 1-4”

    Tak to powinno wyglądać poprawnie logicznie i po polsku:
    “wygrywając z nękanym kontuzjami Nowym Jorkiem stosunkiem 4-1”

    Jak matka się Ciebie pytała ile wygrał Twój zespół na orliku, to też mówiłeś: “wygraliśmy 1-4”?

    (-4)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Kształt siatki na tempo gry? Chyba wiem o co ci chodzi. Była taka sytuacja kiedyś że p
    Pop kazał zmienić siatkę na większą średnicę bo spowalniało to wznowienie gry przez Spurs :p

    (1)
    • Array ( )

      Wydaje mi się że Curry gdzieś o tym gadał.
      Co do Popa to się nie dziwię:)
      Jeszcze kwestia piłek, chwyt, odbijanie, minimalna różnica w wielkości czy pompowaniu – tu mi się przypomina historia Shaqa 🙂

      (0)

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu