fbpx

Jrue Holiday: gwiazda wśród koneserów NBA

21

Lubię oglądać NBA, bo jest w niej pasja, zaciętość i zasady. Przede wszystkim jednak wybrałem to cholerstwo spośród innych sportów ze względu na historie większe niż koszykówka. Zawodników, którzy okazują się ludźmi nieszablonowymi, a schodząc z boiska są nawet ciekawski niż grając. Marcin Gortat dla przykładu 97. miejsce na liście najbogatszych sportowców Wprost. Czy to znaczy, że nie ma problemów, niezrealizowanych marzeń i rozterek? DeRozan radzi sobie z depresją, inspirując setki osób. Joe Ingles nie załamał się wychowując synka z autyzmem i głośno opowiada o tym innym rodzicom dzieci o specjalnych potrzebach. Jrue Holiday w pewnym momencie przerwał karierę by wspierać zmagającą się z nowotworem żonę.

Patos

3% uczniów amerykańskich podstawówek, którzy lubią grać w koszykówkę trafia do drużyn licealnych. Z tego 0.03% reprezentantów liceum zasila szeregi NBA czy WNBA. Dlatego trenerzy, oprócz samej techniki gry mają za zadanie poprzez rywalizację i dyscyplinę, wychowywać mądrych ludzi. Wielu graczy NBA, którym brakowało w życiu ojca dobrze wspomina swoich pierwszych trenerów. Zobaczcie ceremonie zastrzeżenia numerów albo przemówienia z okazji przyznania nagród indywidualnych, przeważnie pada tam nazwisko coacha sprzed kilkunastu dobrych lat.

W spocie promujący NBA Cares “It’s more than just a game” z 2009 roku pojawiają się cechy, jakie powinien mieć każdy koszykarz, od Orlika, przez PLK, po największe ligi świata. Poczucie siły i pewności siebie, przekonanie, że mogę w życiu coś osiągnąć, umiejętność zdobywania przyjaciół i współpracy, obowiązkowość, poświęcenie, odporność. Koszykówka ma uczyć, że nawet jeśli nie mogę wygrać na boisku, to wciąż mogę być bohaterem.

Wiem, że to patos większy niż Roland umierający z rogiem w ręku i wylewającym się uszami mózgiem. Każdy z filologicznych wykładowców dałby mi po łapach czytając takie nagromadzenie wyciskających łzy zwrotów. Ale, w nosie to mam – zapraszam do świata Jrue Holidaya, znakomitego defensora, koszykarza i człowieka.

Dobra praca

Kosz wystawiony na podjazd garażu, Chatsworth, w stanie California, USA. Godzina 18:00, lekcje odrobione, podłogi umyte, a pranie rozwieszone. Za piłką biegają trzynastoletni Justin, rok młodszy Jrue i sześciolatek Aaron. Grają w 21 i króla, próbują sił 1:1, oczywiście w zabawie i żartach. Wszystkiemu przyglądają się Państwo Holiday, Shawn i Toya, nie podejrzewając rzecz jasna, że w przyszłości wszyscy trzej synowie zagrają w NBA.

To prawdziwe błogosławieństwo. Mnóstwo ludzi marzy o przeróżnych rzeczach, które najczęściej nigdy się nie wydarzają. Widząc, jak synowie spełniają swoje sny, rywalizują w najlepszej lidze świata – to niesamowite uczucie. Modlimy się by pewnego dnia trafili do tej samej drużyny, to dopiero byłaby historia [Shawn Holiday]

Podobnie, choć w typowo matczyny i twardo stąpający po ziemi sposób, widzi to Toya:

Jestem szczęśliwa widząc, że wszyscy chłopcy mają pracę. Dobrą pracę. Mając trójkę dzieci, nawet ciężko pracujących na swój sukces, dobrze wiesz, że może się to nie udać. Naprawdę jesteśmy w czepku urodzeni.

Brothers

Dobra praca to zatrudnienie w New Orlean Pelicans, Indianie Pacers i Memphis Grizzlies. Justin do NBA zmierzał przez Washington University, Belgię i ligę letnią, aż do mistrzowskiego sezonu z Golden State. Jrue z siedemnastym numerem draftu wybrany został po zaledwie jednym sezonie spędzonym na UCLA. Aaron na uczelni starszego brata spędził aż trzy lata, by do NBA dostać się z 23. pickiem.

Słowo błogosławieństwo nie powtarza się przypadkowo w udzielanych innym gazetom wywiadach Państwa Holiday, tworzą oni bardzo wierzącą, zgraną rodzinę. Choć sam należę tylko do kościoła neofitów PLK, to zawsze imponuje mi gdy ktoś głośno i bez zbędnego zażenowanie mówi o swojej wierze. Toya i Shawn poznali się na lotnisku w Los Angeles czekając na lot do Chin, gdzie mieli reprezentować swoje uczelniane drużyny w koszykówce. Mimo to, nigdy nie zachęcali chłopców do pójścia w swoje ślady, stawiali na ich edukację i rozwój muzyczny i taneczny (salsa, perkusja).

Mama Jrue zaczęła interesować się ligą NBA dopiero gdy trafił do niej jej syn. Troskliwi rodzice podsunęli dzieciakom sport jako alternatywę do wykorzystania nagromadzonej w nich energii. Ponoć do dziś spotkania rodzinne Holidayów przypominają bardziej połączenie ZOO z obozem skautowskim, niż spokojne jedzenie rosołku. Zdarzały się także wieczory, gdy na parkietach NBA rywalizowali wszyscy synowie, a rodzice obstawieni różnymi ekranami i telefonami, próbowali śledzić poczynania swoich pociech.

Rodzina

Cztery pierwsze sezony Jrue Holiday rozegrał w barwach 76ers. Wierzyli w niego od samego początku, regularnie wystawiając w pierwszej piątce i zapewniając solidne minuty, co zaowocowało sezonem 2012/2013 ze statystykami na poziomie 18 punktów 8 asyst i 4 zbiórek, powołaniem do All-Star Game i… transferem do budujących swoją markę New Orleans Pelicans.

Byłem w szoku, w ogóle się tego nie spodziewałem. Gdy jednak usłyszałem nazwiska zawodników, z którymi miałem grać, poczułem się dobrze. Wiele wsparcia udzieliła mi żona [Jrue]

Miłość swojego życia Holiday poznał jeszcze w czasach studiów na UCLA, Lauren Cheney była gwiazdą piłki nożnej, już na pierwszym roku ustanowiła szereg rekordów, a dalsze sukcesy przyniosła jej gra w reprezentacji USA – w tym dwa złota na Igrzyskach Olimpijskich. Jrue w wielu wywiadach podkreśla, że uważa małżonkę za lepszego sportowca od siebie. Dodawał także, że prowadzenie profesjonalnych karier w innych miastach nie było łatwe dla ich związku.

Zaraz po przenosinach przypałętała się kończąca sezon kontuzja, a obóz przygotowawczy 2016/2017 Holiday opuścił już z innych, znacznie poważniejszych powodów. U Lauren wykryto guza w prawej części mózgu, gdy kobieta była w szóstym miesiącu ciąży. Prawie dwa miesiące trwała bolesna terapia zakończona z powodzeniem operacją i narodzinami córeczki. Przed rozpoczęciem całego procesu leczenia Holiday udał się do zarządu Pelicans, z informacją, że w całości zamierza poświęcić się teraz rodzinie i nie wie ile czasu może to zająć. W rozmowach z rodzicami rozważał tak że całkowite porzucenie koszykówki.

Faith

Myślę, że był to czas, który bardziej zbliżył nas do siebie nawzajem, zbliżył nas także do Boga. Może to brzmi banalnie, ale czułem, że gdy zdarza się coś złego, pojawia się także miejsce na szukanie Boga. Wiem, że wielu odwróciłoby się wówczas od niego, my jednak zaufaliśmy, modliliśmy się, ponieważ jesteśmy ludźmi wierzącymi [Jrue Holiday]

Ulubionym wersetem Jrue i Lauren jest psalm, który brzmi tak:

Gniew jego bowiem trwa tylko przez chwilę, a Jego łaskawość przez całe życie, Płacz nadchodzi z wieczora, a rankiem okrzyki radości.

Rzeczywiście w przypadku Holidaya, tak właśnie się stało. Żona wyzdrowiała, córeczka wychowuje się w szczęśliwej rodzinie, a finansowy spokój zapewnił pięcioletni kontrakt o wartości 126 milionów dolarów. Mimo osiągnięcia szczęścia i satysfakcji w grze Jrue wciąż widać głód.

Obrońca i lider

W Pelikanach przetrwał w szatni z różnego rodzaju gwiazdkami i gwiazdami: chamskim Cousinsem, pyskatym Rondo i żądającym transferu Davisem. Nie narzekał, pozostając według mnie jednym z liderów New Orleans bez względu na postawę sławnych kolegów. Jak mówi – woli dawać przykład poprzez swoje czyny, szczególnie postawę na bronionej stronie boiska, niż wiele gadać.

Jako kibica nic bardziej mnie nie denerwuje niż gracze wiecznie znajdujący się w kontrze, niezastawiający piłki, w obronie podpierający się o kolana, w ataku hasający jak łanie. Holiday ma to samo nastawienie, nie przez przypadek znalazł się w tegorocznym All Defensive Second Team, w doborowym towarzystwie Klaya Thompsona, Draymonda Greena, Embiida i Kawhi.

Kocham wyzwania obronne. Krycie Duranta? To sprawia mi radość. Kawhi? O to właśnie chodzi. Pilnuję Westbrooka i przejmuję po zasłonie Paula Georga? To jest zabawa. Przy Kyrie musisz uważać cały czas, a Marcus Smart podchodzi do obrony równie serio, co ja. Z tym, że ja nie stosuję flopów. Nie gram dla chwały, nie szukam popularności. Ale zawsze będę mógł powiedzieć ludziom, że występowałem przeciwko zawodnikom takim jak Durant, a oni szanowali moją obronę. Chciałbym żeby tak zapamiętali mnie kibice.

Co na to Durant?

Nie ma k#%#a żadnych wątpliwości. Ten gość, sprawia mi więcej problemów niż przeciwnicy o moim wzroście. Nie będę go więcej chwalił, bo i to wykorzysta na swoją korzyść [KD]

Przyszłość

W sieci krążą pogłoski o potencjalnej wymianie 28-letniego Holidaya choć wszystkiemu oficjalnie zaprzecza kierownictwo klubu. Mimo odejścia AD z zespołu towarzystwo w Nowym Orleanie zebrało się doborowe, a postać #1 draftu Ziona Williamsona powinna sprawić, że popularność Pelicans sięgnie niespotykanego dotąd poziomu.

Dla mnie osobiście Jrue (21.2 punktów 7.7 asyst 5.0 zbiórek w zeszłym sezonie) pozostaje najważniejszym zawodnikiem zespołu. Jest kapitanem statku, który z racji doświadczenia, umiejętności i charakteru jako jedyny jest w stanie skleić talenty chłopaków. Sami zobaczcie na ten roster, wygląda super ekscytująco tylko z dalekimi rzutami może być problem:

  • PG: Jrue Holiday / Lonzo Ball / Frank Jackson
  • SG: Nickeil Alexander-Walker (R) / Josh Hart / E’Twaun Moore / Dairis Bertans
  • SF: Brandon Ingram / Stanley Johnson (zastrzeżony FA) / Kenrich Williams
  • PF: Zion Williamson (R) / Cheick Diallo (zastrzeżony FA) / Christian Wood
  • C: Jaxson Hayes (R) / Jahlil Okafor

Wszyscy młodzi z ogromnym potencjałem defensywnym. Wiemy jednak, że aby dominować w obronie, najlepiej gdy przeciwnik sam wyciąga piłkę z kosza. Z tym mogą być kłopoty, obawiam się, że “spacing” kuleć będzie, na pewno przydałby się rzucający z dystansu wysoki, ale przypuszczam, że doskonale o tym wiedzą w Nowym Orleanie. Na tę chwilę awans do playoffs będzie stanowić wyzwanie.

[Grzesiek S]

21 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Współczesna liga i niektóre problemy gwiazdek są tak żałosne. W latach 90-tych to przynajmniej takich głupot się nie wiedziało.

    (-26)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo fajny artykuł…. też mam niestety problem z guzem mózgu w rodzinie dlatego jeszcze bardziej szanuję tego gościa i cieszę się wszystko mu się poukładało. Jako kibic Utah i fascynat grą GSW dokładam do grona ulubionych ekip tych małolatów niech walczą pod przywództwem Jrue!!!Naprzód Pelikany najciekawsze mecze oczywiście z Lakers już to widzę!!!Zion , Jrue oraz mściwy Ingram ogrywają w LA Davisa , Jamesa i spółkę!!!!

    (19)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Ted, zalosny jest Twoj komentarz..
    Fajny art. a sam Pan wakacje super two way grajek… trudno szukac u niego slabych stron, uwielbiam takich graczy, w lidze jest ich bardzo malo

    (7)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Marcin Gortat 97 miejsce na liście najbogatszych sportowców wprost. W jaki sposób to jest opowieść o interesującym człowieku, nieszablonowa czy ciekawa historia ja się pytam. Rozumiem prawdziwe historie o powrotach po kontuzji czy urlopie, bo żona ciężko chora. Albo historie o ojcu zastrzelonym w samochodzie, bądź przed myjnią. Ale być na jakimś miejscu na jakiejś liście to nie jest historia tylko fakt. Faktem zdaje się być również wciśnięcie w ten artykuł Marcina na siłę. Nie róbcie tak, rozumiem, że jesteście dumni, ale po co tak to pompować sztucznie?

    (6)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    NBa dla sporej części graczy jest jak amerykański film,smutne dzieciństwo,odkryty talent a potem zycie w chwale . Teraz najwazniejsze pyatnie , jaki scenariusz wybiorą? Shaqa czy Iversona?

    (3)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Gortat chyba 97 na liscie najbogatszych Polaków, prawda? Bo na liscie najbogatszych polskich sportowców byłby wyżej (pewnie coś koło pierwszej 5, tak raczej bliżej pierwszej 3), natomiast Wprost nie robi listy najbogatszych sportowców świata, to raz, a dwa, na pewno nie bylby tam na 97 miejscu.

    (15)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Ciekawe co na to admin, bo wydaje mi się, że dwa lata temu (mogę się mylić, mógł to być rok) nie odnosił się pozytywnie co do maksa, który podpisał Jrue. Komentarz nie ma na celu wskazywać błędu admina, każdy się myli, a to tylko moje przemyślenie jak wszystko może się szybko zmieniać, Holiday jest tego najlepszym przykładem. Teraz 3/4 zespołów dało by mu taki sam kontrakt, a gdy go podpisywał było tylko powątpiewanie. Pozdrawiam! Pięć!

    (8)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Luźna myśl, uważam, że Jrue nie wymieklby mentalnie w kluczowym momencie jak game 7 finałów chociaż nie jako 1 opcja, byłby może trochę lepsza większą wersją lowrego

    (0)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Elfrid Payton, Marcos Louzada Silva, Darius Miller, Ian Clark ? Co z nimi ?
    Drugi to catch and shoot z brazzzzili moze byc spoko, miller i clark potrafia walic za 3 (chyba ze odchodza )a pierwszy to rozgrywajacy wiec holiday moglyby na sg grac

    (0)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny artykuł. te wszystkie życiorysy koszykarzy NBA bardzo mnie motywują do działania. Czasami są to historie chłopaków z biednych domów którzy dzięki poświeceniu i etyce pracy dostają się do NBA, a czasami tak jak w tym przypadku dzięki doskonałemu wychowaniu rodziców którzy od początku ukierunkowują swoje dzieci do pracy nad sobą. Fajnie by było jakby te wszystkie artykuły były gdzieś w jednej zakładce bo często lubię do nich wracać.

    (1)

Skomentuj Thor Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu