fbpx

Kevon Looney: fighter godny mistrzowskiego pierścienia

10

Dla wielu fanów NBA Kevon Looney nie jest czołowym zawodnikiem Warriors. Nie jest nawet ich istotnym rezerwowym. To raczej jeden z tych gości, których zdjęcie pokazuje się niedzielnemu kibicowi Golden State, żeby mu udowodnić, że się na niczym nie zna. Gdyby nagle zabrakło go w składzie, pewnie mało kto by to zauważył. Tak jak mało kto zauważył, że sezon 2014/2015 był ostatnim dla Warriors, kiedy w ich ustabilizowanym składzie znajdowało się więcej obwodowych niż podkoszowych. Serio, serio. A mimo to, a nawet mimo świeżego zakontraktowania DMC, w składzie GSW, tej drużyny od trójek, która psuje NBA, jest miejsce dla Kevona Looneya. I gdy coach Kerr mówi, że będą potrzebować wszystkich swoich centrów, to wcale nie żartuje.


Kevon Looney podpisał nowy kontrakt z Warriors przed trzema dniami.

Ten mierzący 206 cm 30-sty pick draftu 2015 rozegrał w zeszłym sezonie 66 spotkań. W większości ogonów, chociaż zdarzały się i większe akcje. Wstydu nie robił. Gdy Steve Kerr wpuszczał go na boisko na dłużej niż 20 minut, Looney dostarczał 8 ppg/5.4 rpg/1.5 bpg na skuteczności rzędu 64%. Niby nic takiego, ale pamiętajmy, że te 66 spotkań i 4 starty to i tak więcej niż przez 2 poprzednie sezony razem wzięte. Kevon Looney wciąż chciał grać, a to u gracza w jego sytuacji rzecz najważniejsza.

Kluczowym momentem w dotychczasowej karierze Looneya było lato 2017. Historia kontuzji, sytuacja kadrowa klubu i kilka innych zmiennych spowodowały, że Kevon musiał sobie powiedzieć “albo rybka, albo pipka”. Albo pchnie swą karierę na właściwe tory, albo za rok o tej porze może być już poza ligą.

Sytuacja do pracy nad formą nadarzyła się bardzo szybko i tam gdzie zawsze, czyli w Los Angeles.

/lato-w-LA-z-miłości-do-gry/

Na kampusie UCLA organizowane były nieformalne rozgrywki, w których starym zwyczajem udział brali tacy gracze jak James Harden, Chris Paul, CJ McCollum i inni. Kevon też tam był.

Jego mocną stroną zawsze była wszechstronność defensywna, umiejętność krycia graczy z różnych pozycji. Gdy w WCF 2018, przeciw Rockets notował defensywny rating na poziomie 98.6/100 pos., coach Kerr nie mógł się go nachwalić:

Kevon to dobry matchup, ze względu na grę w izolacjach i 1-na-1. Chcesz mieć w drużynie dużych, którzy mogą po przekazaniu krycia kryć obwodowych takich jak James Harden i Chris Paul. To ekstremalnie trudni do obrony zawodnicy, a Kevon dawał sobie radę. Robił progres cały sezon, jesteśmy zszokowani jak dobrze mu szło.

Ten progres może być po części pokłosiem jego gry na kampusie UCLA zeszłego lata. Jak napisałem wyżej, CP#3 i Harden też tam byli, ale ważniejsze jest to, według jakich reguł przyszło Kevonowi się tam z nimi użerać: Rico Hines, organizator tamtych rozgrywek wprowadził zasadę obowiązkowego przejmowania krycia po zasłonach i dziesięciu sekund na akcję po przekroczeniu połowy. Jego zdaniem, mimo iż w meczach brali m.in. udział także Meyers Leonard, Julius Randle i Aaron Gordon, to Looney radził sobie najlepiej z przejmowaniem krycia.

#Wisconsin Boy

Kevon Looney pochodzi z Milwaukee. Urodził się 6 lutego 1996. gdzie jego rodzice, Doug i Victoria, mieszkali całe życie. Mieli dwóch synów i córkę, a Kevon był najmłodszym z całej trójki rodzeństwa. Razem z bratem często grywali w parku, będąc wielkimi fanami Los Angeles Lakers, a w szczególności Kobe Bryanta. Gdy tylko Kevon zaczął dojrzewać, bardzo szybko stało się oczywiste, że ma wielkie predyspozycje do “poważnej” gry w koszykówkę.

Gdy wstąpił do liceum im. Alexandra Hamiltona, bardzo szybko zaczął grać pierwsze skrzypce w zespole, a trenerzy NCAA dzwonili i pisali już od pierwszego roku w ogólniaku. W 2012, skończywszy drugą klasę liceum, został wybrany Graczem Roku Milwaukee, a rok później, ze statystykami 26.1 ppg, 12.4 rpg, 7.0 bpg (!), 3.1 apg, poprowadził “bandę no-name’ów” jak określiłby ich pewnie Dwight Howard, do finału rozgrywek Milwaukee City Conference, gdzie ponieśli spektakularną porażkę.

Co nie udało się wówczas, udało się rok później. Prowadzeni przez Looneya zawodnicy Liceum Hamiltona nie odnieśli ani jednej przegranej na drodze do mistrzostwa konferencji miejskiej Milwaukee, a on sam notował w całym turnieju statystyki na poziomie bliskim quadruple-double, osiągając średnio 28 punktów, 13 zbiórek, 7 asyst i 8 boków. Był wtedy lokalną (stanową) sensacją, o której mówiono chociażby w CBS Sports. Chociaż był najwyższym zawodnikiem swej ekipy, większość meczów rozgrywał na pozycjach 1-2, z powodzeniem kryjąc niższych o głowę rywali.

#Go Bruins!

Gdy przyszedł czas na wybór uczelni (środek sezonu 2013/14), Looney dosyć nieoczekiwanie zdecydował się iść na UCLA. Sam wspomina, że przekonali go wizytą na kampusie (hehe), rozwiniętym programem koszykarskim i profesjonalnym podejściem. W tym samym roku Looney stał się szóstym (!) zawodnikiem z Wisconsin wybranym do McDonald’s All-American Game, gdzie wystąpił razem z KAT’em, D-Lo Russellem, Devinem Bookerem, Jahlilem Okaforem i Graysonem Allenem między innymi. W tamtym czasie był zaliczany do Top-15, może nawet Top-10 prospektów w kraju.

Nie mogę obiecać ci pierwszych skrzypiec w tej drużynie, ale obiecam że będziesz dostawał szansę gry zarówno pod koszem jak i na obwodzie i nigdzie nie rozwiniesz się tak, jak tu! [Steve Alford, coach Bruins]

#Miłe złego początki

W debiucie zanotował linijkę 20/9/3, co przyjęto z dużym uznaniem, zwłaszcza na antenie “zaprzyjaźnionej” CBS Sports, ale bardzo szybko miało się okazać, że ten rok dostarczy mu tylu samo zgryzot, co uciech. Wkrótce nabawił się kontuzji biodra, przez którą opuścił kilka tygodni i która miała (czego jeszcze wówczas nie wiedział) wrócić do niego już w NBA. Grając bardzo solidnie pomógł UCLA wygrzebać się z dołka. Zdarzyło im się nawet doznać pięciu porażek z rzędu w tamtym sezonie. Jeden z najlepszych meczów zaliczył przeciw Stanford: 28 pkt. i 19 zbiórek w 2-dogrywkowym thrillerze.

Jego wkład w sukcesy wzrastał z tygodnia na tydzień, w miarę jak dodawał kolejne elementy do swego arsenału. Zaczynał jako gracz kontrataku lub dobitki, a pod koniec rozgrywek był już niezłym strzelcem. Trafił 13 z 20 swoich ostatnich oddanych trójek, ale Bruins i tak odpadli w Sweet Sixteen. Ze średnią 9.2 był drugim zbierającym NCAA, miał też na swym koncie 15 double-double. Punktowo też stał nieźle: 11.6 ppg.

To wszystko sprawiło, że załapał się do drugiej piątki Pac-12 i pierwszej piątki pierwszoroczniaków. Ogłosił chęć przejścia do NBA i zgłosił się do draftu, ale jego akcje obniżało feralne biodro. Odbywał wiele treningów z drużynami loterii, ale w eter poszła plotka, że może czekać go operacja i całoroczna pauza, w skutek czego teamy ukierunkowujące się na szybką przebudowę wolały nie ryzykować.

Portal draft.net zwracał uwagę na potencjalne trudności adaptacyjne w grze na poziomie NBA i problemy z faulami (pokłosie przejmowania szybszych w kryciu), za to chwalił za warunki (206 cm wzrostu i 222 cm wingspan) i grę w obronie.

#With the 30th pick…

Jego nazwisko padło dopiero przy okazji koperty z numerem 30. Warriors byli mistrzami NBA, mieli mocny skład, mogli zaryzykować czekanie na jego powrót do zdrowia. Debiut nastąpił dopiero w styczniu 2016, w barwach D-Leagueowego Santa Cruz Warriors (11 pkt., 12 zbiórek). Po pięciu meczach na zapleczu doczekał się telefonu z NBA, niestety, po 4 meczach znów odezwało się biodro. Z zabiegiem wstrzymano się do marca, ale potem nastąpiła długa, bo 6-miesięczna rozłąka z boiskiem. W międzyczasie Warriors przerżnęli finał z LeBronem, a Kevona ominęła też Summer League 2016, bo wciąż dochodził jeszcze do siebie. Po raz kolejny biodro odezwało się w kwietniu 2017, znów zmuszając go do opuszczenia końcówki sezonu. Tym razem było czego żałować, bo Warriors, już z KD na pokładzie, sięgnęli po pierścień.

To wtedy, zmęczony nawracającymi urazami, postanowił zjawić się na campie treningowym w najlepszej możliwej formie. Z tą intencją zjechał latem na stare śmieci, na campus UCLA, by podszlifować grę przeciw ultraszybkim guardom. Oczywiście nie była to jedyna recepta na sukces, jaką posiadał, realizował jeszcze program indywidualny, ale umówmy się: presja była spora. W kolejce po minuty stali McGee, Pachulia i David West, nie wspominając już o młodziakach pokroju Jordana Bella, skupowanych “za czapkę śliwek”.

/jordan-bell-wunderwaffe-pod-plandeka-warriors/

#Los się musi odmienić

Niemniej, Looney z nadzieją patrzył w przyszłość. W końcu był zdrów jak ryba. Sezon 2017/18 przyniósł pozytywną odmianę. W listopadzie coach Kerr, obserwując ciągłą ewolucję ligi w kierunku small ball, ogłosił że Kevon Looney jest jednym z najistotniejszych wysokich w składzie.

Jest naszym najlepszym środkowym pod względem przejmowania krycia i plastrem na niskich zawodników. Uważam go za wzór profesjonalizmu.

Looney poprawił swe osobiste rekordy w minutach (30) punktach (13) zbiórkach (11) i blokach (6). W playoffs w dalszym ciągu pozostawał w dobrej dyspozycji, grając za plecami JaVale McGee, lub jako szósty zawodnik rotacji w “meczach wysokiego ryzyka”, gdy Kerr startował swoim death lineup od pierwszych minut. Gdy Iggy wypadł, piątka Curry-Durant-Green-Looney-Thompson była najczęstszym ustawieniem mistrzów.

Jak zmieni się rola Looneya po dokoptowaniu do składu DMC? Przekonamy się już niebawem.

[BLC]

10 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Sezon powinien zacząć w pierwszej piątce.
    Ofensywnie średni, ale obrona na plus i będzie szła w górę 🙂

    (1)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Dzięki za artykuł bo faktycznie mało znana postać. Myślę że w tych playoffach nastąpił przełom i jeśli zdrowie dopisze to będzie dalej się rozwijał i grał coraz więcej. DMC tylko na rok tu zawita wiec pozniej miejsce w piereszej piątce może być juz dla niego.

    (6)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    bardzo dobry art, propsy. bardo dobrze ukazuje (oczywiście doceniając cały kolektyw GSW) jak wielki potencjał ma nawet pozornie niewidoczny zawodnik gsw.
    pozdro

    (7)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Szkoda tylko, że wrzuciliście fragment z jego najlepszymi akcjami defensywnymi. Ciekawie by było obejrzeć niezmontowany fragment, kiedy przebywał na boisku. Pozwoliłoby to na jeszcze lepszą ocenę jego umiejętności defensywnych. Jedyny minus jaki rzuca się w oczy na powyższym filmiku, to to, że trzyma strasznie nisko ręce. Jakby trzymał je wysoko, to przeciwnicy prawdopodobnie nawet by nie próbowali rzutu z trudnej pozycji.

    (0)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    dzięki za kolejny artykuł o niepopularnym graczu, nigdzie indziej poza GWBA czegoś takiego nie dostanę, propsy

    (3)

Komentuj

Gwiazdy Basketu