fbpx

Kobieta wybrana w drafcie NBA

15

Nie tak dawno, pod koniec roku, w meczu rozgrywanym 30.12.2020 w San Antonio, stała się rzecz historyczna. W drugiej kwarcie, przy stanie 52-41, nasz ulubiony choleryk, Gregg Popovich, wyłapał drugiego dacha za kłótnie z sędziami i był zmuszony udać się do szatni. Rolę trenera przejęła wówczas Becky Hammon, stając się tym samym pierwszą kobietą, która poprowadziła zespół w meczu NBA.

Nie trzymamy jej na stanowisku, żeby przeszła do historii jako pierwsza kobieta, która coś tam. Trzymamy ją bo jest cholernie dobra w tym co robi [Popovich]

Wyczyn Hammon zbiegł się z sutym rekordem LeBrona Jamesa, który w tamtym spotkaniu odhaczył sobie tysięczny mecz z dorobkiem ponad 10 punktów (seria trwa nadal), ale w kontekście tego artykułu wspominam to wydarzenie ze względu na Becky. Owszem, coach Hammon była (jest) pierwszą kobietą, która stanęła na czele drużyny jako trener. Ale czy wiecie, że była kiedyś jedna dziewucha, którą wybrali normalnie w drafcie? Napisałem “dziewucha”? Przepraszam, w zasadzie to są dwie, a nawet trzy, które mogłyby powiedzieć “Tak, wybrali mnie w drafcie do NBA i co, głupio ci teraz?”

#Rok 1977…

Rok 1977 to był dziwny rok. Mistrzami NBA zostali Portland Trail Blazers, nie dość że jedyny raz w historii, to jeszcze za pierwszym razem, gdy awansowali do playoffs. Do kin trafił nakręcony z rozmachem film Star Wars: A new Hope, a na świat przyszli tacy koszykarze jak Vince Carter, Paul Pierce, Steve Francis, Manu Ginóbili czy Stephon Marbury. Ich czas nadszedł jednak dopiero X lat później, w rzeczonym 1977 roku twarde warunki na boiskach NBA stawiali m.in. Bill Walton, Kareem Abdul-Jabbar, Darryl Dawkins czy filigranowy Pistol Pete Maravich. Zwiastunem nowych czasów był Julius Erving, dla którego sezon 1976/1977 był pierwszym rozgrywanym pod egidą NBA.

Nie mam zamiaru silić się w tym miejscu na jakiś głębszy rys historyczny, chciałem tylko zaznaczyć, że omawiana epoka, szalone lata 70’te, były okresem przełomu. Zakończona wojna w Wietnamie spowodowała zmierzch (przede wszystkim medialny) kontrkultury hipisowskiej. Jej miejsce w mediach i sercach młodych ludzi zajęła kultura disco. W takich okolicznościach zdarzył się draft, który też stanowił pewien przełom.

#With the next pick…

Dziesiąty czerwca 1977, piątek. Czołowe prospekty odbywającego się w Nowym Yorku draftu to gracze tacy jak Norm Nixon, Bernard King, Jack Sikma, Marques Johnson czy Walter Davis. Zasady są nieco inne niż dzisiaj, kluby w wielorundowej “dobierance” zaklepują sobie zawodników z listy liczącej bez mała 170 nazwisk. Z tej całej hałastry ponad setka nie wejdzie nigdy na parkiet NBA. Nie uprzedzajmy jednak faktów, bo oto New Orlean’s Hornets, z numerem #137, biorą Lusię Harris z Delta State University.

Była to siódma runda wyborów i szanse na angaż znikome. Z grona sześćdziesięciu pięciu zawodników wybranych bezpośrednio przed Lusią, do NBA dostanie się dziewięciu. Czterech wytrwa dłużej niż rok.

Lusia finalnie nie znalazła się w tej dziewiątce i nigdy w NBA nie wystąpiła, więc wszyscy tradycjonaliści mogą teraz głęboko odetchnąć. W tamtym czasie ekstrawagancją byłby nawet wybór zawodnika, który nie miał za sobą gry na uniwersytecie czy gracza z innego kraju. Wszystkie najznamienitsze kąski, jak te nazwiska wypisane przeze mnie wyżej, już dawno były rozdrapane, ale draft trwał osiem rund i wybierano dalej. W rzeczywistości z tych ostatnich picków robiono sobie czasem, mówiąc niedelikatnie, “jaja” żeby przyciągnąć nieco zainteresowania mediów i sprzedać więcej biletów czy klubowych gadżetów na jakimś evencie. Lusia miała jednak papiery na grę, i to całkiem niezłe.

109/115

Harris była znana w sportowym światku jako jedna z czołowych zawodniczek w kraju. Ta mierząca 191 cm wzrostu koszykarka poprowadziła swą drużynę do zwycięstw w 109 ze 115 spotkań, zdobywając mistrzostwo AIAW. Wówczas nie było jeszcze żeńskich dywizji NCAA, zaczęły one działać w 1982. Jak sama wspomina, bycie jedyną czarnoskórą zawodniczką w białej drużynie (a czasem w obu grających zespołach) nie było łatwe:

Fani często mówili rzeczy, od których krew się gotowała, ale koncentrowałam się na zdobywaniu punktów. Mecze bywały bardzo zacięte, ale podchodziłam do wyzwań z uśmiechem, chociaż potrafiłam grać twardo [Harris]

Harris, w latach 1975/1977 dostarczała statystyk meczowych na poziomie 25.9/14.5. W roku 1977 otrzymała trofeum Brodericka, dla najlepszej sportsmenki wszech dyscyplin uniwersyteckich.

W wieku 22 lat była już mistrzynią Panameryki wraz z drużyną USA i srebrną medalistką IO w Montrealu 1976. Dokonała tam również innego przełomowego czynu, jakim było zdobycie pierwszego kosza na pierwszym turnieju olimpijskim w koszykówce kobiet. Do tematu Montrealu jeszcze w tym tekście wrócimy, ale póki co skupmy się na temacie draftu.

Pisałem wcześniej, że kluby z ostatnich wyborów stroiły sobie czasem żarty, ale w przypadku Harris było to najwyżej pół żartem, pół serio, bo klub zaprosił ja na obóz szkoleniowy w preseason.

Nie miałam zamiaru się tam pojawić, zresztą byłam w ciąży [Harris]

WPBL

Zawodniczka podjęła pracę na swoim macierzystym uniwersytecie Delta State i pracowała tam jako asystentka trenera. W 1978 roku powstała WPBL (Women Professional Basketball League), ale finansowo było to słabo opłacalne przedsięwzięcie i Lusia rozegrała tam jedynie jeden sezon dla Houston Angels (1979/1980). Być może dziś byłoby inaczej.

Świat sportu, zwłaszcza żeńskiego, bardzo się zmienił. Są stypendia, umowy sponsorskie, profesjonalne ligi… Teraz jest wszystko, kiedyś nie było nic. Grało się z miłości do sportu. Wiele osób pyta czemu nie jestem bogata, ale jak miałabym być, skoro nikt mi nie płacił za grę? [Harris]

Nie oznacza to jednak, że żałuje obranej drogi:

Kiedy patrzę za siebie, widzę wszystkie odwiedzone miejsca i wszystkich ludzi, których poznałam. Było świetnie. I to wszystko dzięki koszykówce. Niczego nie żałuję [Harris]

W 1992 Lusia Harris i Nera White stały się pierwszymi zawodniczkami włączonymi do Basketball Hall of Fame. Siedem lat później, gdy utworzono jej żeński odpowiednik, znalazła się w gronie 26 kobiet włączonych jako pierwsze.

#Pozostałe

No dobra, to mamy Lusię, ale przecież obiecałem trzy, tak? Drugą, a w zasadzie pierwszą zawodniczką wybraną w drafcie do NBA była Denise Long. Chronologicznie było to przed przypadkiem Harris, bo w 1969 roku, kiedy to angaż zaproponowali jej Golden State Warriors, ale pick unieważnił ówczesny komisarz Walter Kennedy.

Trzecią zaś “zawodniczką” wybraną w drafcie NBA była (a wówczas jeszcze “był”) Chris Jenner, dziś Caitlyn. Tu wraca nam temat IO w Montrealu, bo Jenner zdobył tam złoto w decathlonie. W 1977 roku wybrano go (dwa picki za Harris) do Kansas City Kings, ale była to akcja czysto marketingowa, pod nazwą King for a Day/Bruce Jenner Night. Jenner wystąpił potem na evencie w koszulce z numerem 8 618, czyli swoją punktacją olimpijską i rozdawał autografy.

Zespół chciał w ten sposób zdobyć nieco rozgłosu i dogryźć drużynie Chiefs, którzy wszem i wobec głosili, że dzięki sile swej marki zawsze pozyskują najlepszych sportowców. Jenner był wówczas uznawany za najlepszego sportowca świata, bo tak tytułowano dziesięcioboistów ze względu na ich wszechstronność więc akcja wypaliła. Planowano nawet potem utrzymać event “Nocy Bruce’a Jennera” w porozumieniu z producentem płatków.

Wiem, że ten ostatni kazus jest naciągany, ale liczę, że mi to wybaczycie.

A dla wszystkich pań, spóźnione ale szczere życzenia od GWBA.

[BLC]

15 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Gracze nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, na fali obecnych coming outów może się okazać, że za chwilę znów jakiś zmieni płeć jak Jenner

    (4)
    • Array ( [0] => administrator )

      @julius, nie umiem tego zagrać! dźwięki wykraczające poza górne c to jest niedostępne terytorium 😉

      (2)
    • Array ( )

      @admin – no wybrałeś sobie niełatwy utwór 🙂 Moja żona akurat jest doktorem muzyki i specjalizuje się w tym instrumencie, więc zapraszam do Wrocławia, bo do Trójmiasta to pewnie latem zawitamy dopiero 🙂

      (0)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Mając na uwadze zamiary Joe Bidena całkiem niedługo WNBA może zacząć dobijać do poziomu NBA. Pod względem sportowym, jak również poziomu testosteronu we krwi i liczby jąder na boisku 😉

    (8)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Ciekawa historia, skoro w 1977 wybrano w drafcie kobietę, to rozumiem, że nie było sprecyzowane że NBA jest ligą męską, zostało to kiedyś uściślone czy czysto teoretycznie wciąż do draftu mogłyby zgłosić się dziewczyny?
    I przy okazji: Drogie Panie, wszystkiego dobrego!

    (1)
    • Array ( )

      @K
      Sam nie wiem jak to spadło z klawiatury, bo kolejne razy już jest dobre imię;) ale widzisz że tu Bruce, tam Chris, tu baba tam chłop, nagle dwie kobiety… No galimatias tam jest porządny u tych Kardashianek więc można się pomylić;)

      (7)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Taka ciekawostka akurat w podobnym trendzie: od kilku tygodni, gdy wpisuję w wyszukiwarce “gwba” wyskakuje mi coś takiego – “Global Women’s Basketball Association” 🙂

    (6)
    • Array ( )

      nie był niski, oczywiście, ale za to szczuplutki. Zwróć uwagę na towarzystwo w jakim go wypisałem, przy nich z pewnością uchodził za delikatnego.

      (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu