fbpx

LeBron dojechany, Love dostał w zęby, Spurs są w tarapatach

22

Witam serdecznie, średni brat LiAngelo Ball zwany potocznie “Gelo” deklaruje swe przystąpienie do draftu NBA. Napiszę tyle, jeśli otrzyma angaż w najlepszej lidze świata, jego ojciec powinien otrzymać tytuł doctora honoris causa z zakresu marketingu sportowego w jakiejś renomowanej uczelni w Stanach. Druga sprawa: Dirk Nowitzki zapowiada, że zamierza zagrać w lidze kolejny sezon! I to jest wiadomość! Trzeba będzie dać przestrzeń do gry młodemu, niezależnie od tego czy będzie to center, czy Porter czy Doncić. Ten ostatni musi się podobać Markowi Cubanowi, facet ceni inteligencję. Dobra, jedziemy:

san antonio spurs 106 washington wizards 116

Sześć meczów trwała seria wygranych, niestety zmęczenie materiału i nieustępliwy grafik spotkań znów dają się we znaki ekipie siwego. Wynik nie oddaje faktycznej przewagi gospodarzy, dwie środkowe kwarty rozstrzygnęły dyskusję. Nierówny to zespół, bardzo ograniczony ofensywnie. Bradleya Beala wycięli jak drzewo na rynku w Chorzowie. Nie docenili jednak zespołowości Wizards. Siedmiu ludzi z dwucyfrową linijką, w tym panowie Markieff Morris (15 punktów 7/7 z gry) oraz dobrze znany polskim kibicom Marcin Gortat: autor 12 punktów i 8 zbiórek na przestrzeni dwóch kwart.

Z przykrością donoszę, że kolano w drugiej kwarcie podkręcił LaMarcus Aldridge i już na plac nie wrócił. Mimo to był najlepszym strzelcem SAS! Chłopaki są w poważnych tarapatach:

Dotarliśmy do punktu w którym jeśli LaMarcus się przeziębi, będzie kaszlał albo miał chrypkę, mamy przechlapane. Mam nadzieję, że to kwestia jednej połowy. Mamy przed sobą trudnych rywali. Gramy z drużynami, które potrzebują zwycięstw. Trzymam kciuki [Manu Ginobili]

Dla kontrastu, lada dzień możemy spodziewać się powrotu Johna Walla. Oby wiatru nabrał w płuca przed nadejściem playoffs, przyda się.

denver nuggets 110 toronto raptors 114

Jak wyżej, otwiera i jednocześnie zamyka się szansa dla Denver by awansować do ósemki. Mają warunki, talent, doświadczenie. Brakuje im konsekwencji, podstaw. Dostali wpiernicz w czwartej kwarcie, kiedy rezerwowy center gospodarzy Kuba Poeltl nawrzucał im 12 punktów.  Jedyne czym się wyróżniał to energia i wola walki. Czy brak intensywności w grze można zrzucić na serię wyjazdów, być może. Tym się jednak wyróżnia zespół z aspiracjami od zespołu z zaplecza, że gryzą parkiet zwłaszcza wtedy, gdy nie idzie.

Jokic jest doskonały ofensywnie (29 punktów 16 zbiórek 8 asyst) ale w obronie stanowi niestety słaby punkt. We The Bench. Po kiepskim ostatnim spotkaniu, znów dała znać o sobie ławka Raptors, ograli zmienników z Colorado wynikiem 53-29.

chicago bulls 86 houston rockets 118

Harden ferie, Capela wakacje, Mbah a Moute wolne. Poziom rywala nie ma znaczenia, Rakiety śrubują rekord klubu demonstrując niezmienną intensywność gry i automatyzm. Rolę pierwszej opcji z powodzeniem przejął Eric Gordon (31 punktów 8/13 zza łuku). Za jego plecami Trevor Ariza zrobił 21 punktów a prowadzący grę Chris Paul dołożył 13 punktów i 10 asyst. Rockets mniej lub bardziej dobitnie wygrali każdą kwartę, nie ma o czym pisać. Aha, to już trzecia niezależna seria 10+ zwycięstw w tym sezonie. Szacuneczek.

Doskonale rozciągają obronę, rzucają zewsząd, trudno ich kryć. Parę dni temu mówiłem, fajnie się ich ogląda, ale niefajnie przeciwko temu grać [coach Fred Hoiberg]

cleveland cavaliers 79 miami heat 98

A co tu się przydarzyło? South Beach całą bandą rzucili się na LeBrona i sypali piachem. James od dwóch tygodni musi zdobywać po 30 punktów by Cavs utrzymali łeb na powierzchni. Dziś miał ciężkie zadanie, lasery obrońców wycelowane, dwa razy zablokował go od tyłu przyjaciel Dwyane Wade!

Gospodarze bez dwójki środkowych, ale nie miało to znaczenia. Kevin Love zarobił łokieć w twarz na samym starcie i po chwili zszedł z parkietu z uszkodzonym zębem i objawami wstrząśnienia mózgu. Bez niego cały koncept gry się wysypał. J-Richardson i James Johnson zbyt wyżyłowani (obaj po 15 punktów) w roli oszukanego centra trafiający Kelly Olynyk (19 punktów 5 zbiórek). Do przerwy przewaga wynosiła 20 oczek i wiadomym było, że przy tej intensywności Miami, goście już się nie podniosą.

portland trailblazers 107 new orleans pelicans 103

Dame Lillard zdobył 20 ze swych 41 punktów ustrzelił w czwartej kwarcie, po czym wsiadł w specjalnie wynajęty odrzutowiec i poleciał do szpitala w Oregonie, gdzie zaczęła się akcja porodowa. Zostać ojcem, każdemu z Was życzę.

Po drugiej stronie Pelikany także nie biorą jeńców. Anthony Davis podkręcił kostkę, więc dostał zastrzyk, obwiązali mu nogę taśmą izolacyjną by nie odpadła i dokończył mecz z dorobkiem 36/14 + 6 bloków. Wspierał go Jrue Holiday (21/11/11). Zabrakło głębi składu (Rondo OUT, Mirotic bez krztyny formy po urazie biodra). Albo inaczej: Portland to solidnie zorganizowana ekipa posypana gwiezdnym pyłem z mieszków włosowych Lillarda. Ten facet to difference-maker. Trzyma obronę na wstecznym biegu, trafia z zimną krwią, wkręca layupy, słowem: gra basket życia, a Blazers są na najmocniejszym od lat (trzecim) miejscu w tabeli.

dallas mavericks 103 sacramento kings 97

Meczu nie oglądałem i nie zamierzam. Ważniejsze rzeczy działy się przed halą. Kolejna fala protestów po zastrzeleniu młodego chłopaka w Sacramento sprawiła, że na trybunach zasiadło zaledwie 4 tysiące ludzi, którzy przybyli do Golden 1 Center odpowiednio wcześniej. Resztę policja odesłała do domu w obawie przed zamieszkami. Kings obiecali zwrot pieniędzy za bilety.

milwaukee bucks 98 los angeles clippers 105

Zwycięstwo było potrzebne, ale największe wrażenie zrobiło podanie Milosa Teodosica!!! Mecz walki, tak jak lubicie. Clippers nawalali trójkami na starcie, pewnie prowadzili. Dalej musieli przystanąć, Serb uszkodził nogę i oddechu brakowało. 16 punktów prowadzenia poszło się … na spacer poszło. W czwartej kwarcie znów zaczęli trafiać, zaliczyli serię 13-0 i ostatecznie powieźli Bogu ducha winnych Bucks. Cztery kolejne akcje, cztery trójki autorstwa czterech innych graczy. Trudno się przed czymś takim obronić. Doc Rivers zaciska kciuki, LAC gonią wściekle ósemkę.

indiana pacers 92 golden state warriors 81

Bez niespodzianek nad zatoką. Obrońcy tytułu grali poprawny organizacyjnie, zespołowy basket, dobrze wystartowali, ale bez czwórki All-Stars mocy wystarczyło na trzy kwarty. Bohater wczorajszego tekstu Quinn Cook spacyfikowany przez firmową obwodową defensywę Pacers. Pogrom (24-11) w ostatniej odsłonie, poszalał zwłaszcza Victor Oladipo (24/6/6) który motorycznie stoi na wyższym levelu niż pozostali.

Na dowód, że czytamy Wasze komentarze, kilkukrotnie pytaliście o zestawienie najlepszych akcji kolejki, oto jest. Dobrego dnia wszystkim.

22 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Też miewam takie dylematy w ocenie Lavara Balla, czy geniusz czy pajac. Ale prawdę mówiąc, nie.. On nie ma honoris causa z marketingu sportowego. Należy mu się nagroda, ale w rodzaju telekamery, rozrywkowa. Bo on uczy raczej jak wchodzić oknem gdy drzwi są zamknięte. Doprowadzenie Lonzo do Lakers to jego zasługa. Do tego stopnia, że nawet chyba sam Magic się z nim liczy i z tego tytułu widać nad nim ogromny parasol ochronny nawet od Ligi. Który inny zawodnik, tak obiektywnie oceniając – dostawał by wciąż tyle szans i minut po tym jaką formę prezentował przez dłuższą, pierwszą część sezonu. Jemu totalnie nie szło, ale i tak był wypychany na boisko, no bo ciąży ogromna presja i zobowiązania wobec narzuconego wizerunku i nie można było iść na ustępstwa.
    Gelo już nie będzie miał tak łatwo, będzie musiał więcej popracować. Ale jak widziałem jego highlighty to naprawdę normals z jakiegokolwiek przyzwoitego boiska na mieście. A i tak mu się uda 🙂

    (24)
    • Array ( )

      Chyba nie ma w lidze GMa, który da sobie to zrobić. No nie ma po prostu. Ale nie takie rzeczy się działy.

      (5)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Lillard tak trochę w opcji “jaka dogrywka? Żona mi rodzi!” nawrzucał punktów i poleciał zająć się ważniejszymi sprawami 😉

    (114)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Przy okazji – godziny spotkań po prawej stronie się przestały zgadzać od zmiany czasu, narobiliście mi wczoraj smaka na SAS-WAS o północy, a tu dupa 🙁

    (12)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Mam wrażenie, że Nuggets są podobni do Golden State Warriors z dojrzewającymi do wielkiego basketu Stephem Klayem czy Draymondem. Zespół z przebłyskami, przy dobrym dniu ogrywający całą ligę bez defensywy. Taki mają potencjał w ataku. Murray czy Harris to naprawdę świetni obwodowi w przyszłosci, Jokic kozak, Millsap doswiadczony, Bartom świetny Sixth man. Okrzepną, a jak nie to może świeża krew na ławce, kto wie …

    (15)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Ten sezon to prawie konkurs na zasadzie , kto złapie więcej kontuzji … A Kevin Love jest niestety w czołówce stawki , kiedyś była gra twardsza a tyle kontuzji nie pamiętam ?

    (2)
    • Array ( )

      G. Hayword w pierwszym meczu tego sezpnu z Cavs, łamiąc noge przeklął sezon 😛

      (10)
  6. Array ( )
    wielmozny pan P 28 marca, 2018 at 14:17
    Odpowiedz

    Nuggets – tak jak im wykrakałem :] poza Playoffs, bo po prostu nie umieją grać w obronie, a w ataku nie mają żadnego gracza, który umie być efektywny bez piłki.

    generalnie, do NBA trafiają głównie najlepsze prospekty ze szkół średnich i college ball, gdzie każdy jest albo “Jordanem” swojego podwórka albo “pół Jordanem”, piłka jest dla niego i on robi z nią co uważa za stosowne albo co mu trener życzliwie podsunie.

    w NBA gros z tych “Jordanów” musi się odnaleźc w pozycji role players, co albo obniża ich poziom gry albo sprawia, że trafiają do zespołu takiego jak Nuggets, w którym mogą swoje nawyki uskuteczniać, co dla zespołuy kończy się jak na załączonym obrazku.

    prawdziwy sukces mają w NBA ci, którzy z gwiazd szkolnego basketu przeistgoczą sie w pracusiów i team players w systemie, jakimś układzie, wokół gwiazd ligi. Reszta do końca życia będzie opowiadac, niczym Al Bundy, o swoich “czterech przyłożeniach w jednym meczu” ligi szkolnej.

    NBA to przepustka do wielkich pieniędzy, ale to takze, dla 90 % zawodnikow, koniec hype’u. Role players w NBA nie mają takiego statusu jak gwiazdy szkolnego basketu w Ameryce. osładza im to kasa, ale ambicja cierpi niczym u Butcha z “Pulp Fiction”

    a że każdy z nich umie rzucać do kosza, to wszyscy widzimy, kiedy tylkol któryś dostanie od coacha zielone światło na sprzedanie tych umiejętności. Trey Burke to ostatni przykład potwierdzający, ze do NBA nie dostają się przypadkowi ludzie.

    niestety, Nuggets tworzą zawodnicy nie mający nawyków do gry w zwycięskiej drużynie. jeśli organizacja Denver chce to zmienić, musi po prostu zmienić koncepcję, w co wątpię, bo tam zawsze chodziło o to, by grać ładnie, szybko, dużo biegać, niekoniecznie myśląc o obronie i posiadaniu aspiracji wygrywania w Playoffs.

    końcówka sezonu powoduje że na boisku obrona rywala zostawia mniej miejsca i czasu na akcję, jest presja, lepsza koncentracja, a słaba obrona Nuggets jest z kolei agresywnie atakowana i punktowana bez litości. Playoffowe warunki gry i walczący o postseason Nuggets przegrywają mecz za meczem. Klapa zupełna.

    Wizards ; jak przeczuwałem, ostro wrócili do gry po blamażu z Knicksami, który w tym momencie sezonu nie powinien się jednak zdarzyć, pomimo wszystkich wysiłków, jakie musieli podjąc w ostatnich tygodniach.

    ale widać teraz jak ważna jest psychika. Wiz potrzebowali słabszej gry,żeby wyrzucić z siebie chwilowe zmęczenie powyżej szyi. I proszę., jak wrócili w meczu z silniejszym rywalem.

    obstawiałem że wygrają 3 z 4 najbliższych meczów, w ew. porażki spodziwałem się właśnie versus Spurs. Jesli ze Spurs wygrali, to niewykluczone, ze wezmą wszystkie 4 mezce. Byłoby dla nich idealnie.

    @ Lou

    nie zgadzam się z twoimi uwagami. spróbuję wytłumaczyć : dlaczego.

    podstawą wyboru w NBA Draft NIE jest aktualnie prezentowany poziom gry przez kandydata.

    wazny jest POTENCJAŁ jaki ma ten kandydat, a więc poziom gry jaki będdzie w stanie osiagnąć na drodze rozwoju w ciągu najbliższych paru lat.

    im wyższy potencjał – tym wyższy numer w naborze, choć ofk częściowo zależy to takze od zapotrzebowania zespołu, jesli jakaś drużyna szuka strech 4, o weźmie takiego gracza z wyższym numerem niż choćby bardziej utalentowanego, ale akurat nie potrzebnego jej 3 & D. chodzi mi o generalną zasadę.

    dlatego, twoje uwagi o hype Balla są dośc naiwne, pozwól sobie powiedzieć, bo skauci i GMs klubów NBA nie wybierają graczy dlatego, ze oni sami dobrze o sobie mówią albo ktoś mówi tak o nich [za pieniądze]. Liczy się potencjał, który zostaje oszacowany w drodze wielu testów.

    przykład : jest zawodnik, który rzuca średnio 5 z 13, co daje 38 %. dla przeciętnego kibica : słabo. ale klub NBA nie patrzy na procent jaki wykręcił w szkolnej koszykowce jakiś 17-latek. To ich w ogóle nie obchodzi.

    oni patrzą na to, jak ten 17-latek dochodzi do pozycji strzeleckich, jak kreuje, ile wyrabia sobie łatwych rzutów, jak jest szybki, czy gra nad obręczą czy pod, jak szybko się składa itd. jesli chłopak jest szybki, sprawny, robi plays, wyrabia pozycje, ma wiele łatwych rzutów, to nie obchodzi ich procent.

    bo procent MOZNA POPRAWIĆ pracą, treningiem, dzięki fachowym uwagom coachów w NBA, dzięki DORASTANIU mentalnemu i umysłowemu, jakiemu gracz podlega w normalny życiowy sposób.

    to czego nie mozna zaś mieć za żadne pieniąze,żadną pracą i żadnymi podpowiedziami, to TALENT, naturalna motoryka, naturalna fizyczna sprawność.

    owszem, jak masz 50 cm dosiężnego to poprawisz go treningiem do 70, ale nigdy nie będziesz tak skakał jak chłopak, który ma 90 cm bez żadnych cięzarów i zabiegów. jemu to przychodzi lekko i naturalnie, ty zawsze będziesz gorszy. trzeba się z tym pogodzić.

    tak myślą kluby NBA podczas Draftu.

    zakłądam, ze jeśli oglądają mecze Li Angelo Balla, to szukają POTENCJAŁu w tym zawodniku. I wierz mi, nie musi on gór przenosić, zeby im zaimponowac. 4-5 dobrych akcji, zdradzająccyh możliwości jakie posiada, wystarczą, zeby znalazł się w gronie rozpatrywanych kandydatów.

    tak samo jest z kążdym innym starającym się o wybór. POtencjał, to czego nie da się nauczyć, słowem talent – oto co interesuje skautów i GMów z NBA.

    czasami ofk rachuby zawodzą, nawet nr 1 Draftu nie robi furory, zawodzi, ale niemal zawsze jest to zasługą inncyh czynników niż kalkulacja klubu, ktory wybierał. Nikt w tym środowisku nie robi sam sobie na złość. numer 1 nigdy nie jest przypadkowy, a na to ze później nie spełnia oczekiwań składa sie masa czynników, bo sam wybór to tylko pierwszy krok, spełnienie zaś talentu to kolejnych kilkanaście, nie wszyscy potrafią sobie z tym poradzić : na poziomie mentalnym, psychicznych, emocjonalnym, a czasami technicznym czy taktycznym.

    No i nie sposób nie dodać, że żaden klub w NBA nie będzie płakał, jesli nr 1 mu nie wypali, czego zresztą dowodzi historia. skoro zawodnik przez 2-3 lata zupełnie nie reaguje na wszelkie zabiegi poprawcze, jesli nawet mimo pracy nie idzie do przodu, nie robi postępów, to tak jak wyrokowano o jego talencie, tak wyrokuje się o jego nierealizowalności w warunakch NBA i do widzenia.

    ta liga jest okrutna i niesłychanie konkurencyjna, o czym czasami zapominamy.

    zatem, jesli młodszy z braci Ball dostanie się do NBA, to – wg mnie – nawet w 1 % nie będzie to zasługa jego taty albo brata, ale rzetelnej i do bólu uczciwej oceny tego, ile on może osiągnąc po obróbce w NBA.

    a co do uwag, że to “normals” :] no cóż, to tak wygląda na filmie, w istocie żeby dobrze grać na poziomie zawodowym w wieku 17 czy 18 lat, trzeba mieć nieprzeciętne zdolności.

    w przypadku gros prospektów, na wejścu liczy się motoryka, parametry fizyczne [od długości nóg po szerokośc dłoni], ale później zdolność do wyrzeczenia się ego, co jest trudne, bo dzięki temu ego każdy z nich do NBA doszedł; na poziomie zawodowym, musi jednak zapomnieć o tym że kiedyś był “Jordanem” na swoim podwórku, a to podejście do samego siebei bardzo cięzko wykorzenić nie pozbawiając zawodnika części pewnosci siebei, samooceny i radości z gry. Zabawa zmienia się w pracę.

    i jesli przysłowiowy “LI Angelo” za 4-5 lat dotrze do punktu, w którym już będzie jasne, że po obróbce nadaje się na back up skrzydłowego w średnim zespole NBA, ale uzna że to poniżej jego ambicji i godności, słowem : zacznie sie kłócić z realiami – wtedy dopiero proces zostanie zakończony i on sam zdecyduje, po walce z sobą samym, co dalej z tym fantem począc.

    niektórzy wtedy gasną, inni przez to przechodzą i zostają cenionymi aktorami drugiego i trzeciego planu. Jak będzie z nim, dopiero sie przekonamy. I nawet tata nic tu nie zdziała, sam Angelo będzie musiał się z tym zmierzyć.

    na koszykarskim szczycie też bywa cięzko, panowie :]

    (24)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeżeli Gelo dostanie angaż w NBA to oznacza że równie dobrze połowa moich kumpli z orlika tez mogło by dostać. Przecież ten gość nic niewielkiego nie umie takich jak on są na pęczki w Stanach poza siła nie ma nic ani dynamiki, ani rzutu, ani nie wykazuje jakiegoś wyróżniającego bb IQ. Techniczne nie wyróżnia się na tle tych,, niezłych” grajków z osiedlowych StreetBalli

    (4)
    • Array ( )

      Za to przynosi duży rozgłos o drużynie, możliwie większą ilość sprzedanych biletów na mecze, wszystko co związane z marketingiem, bluzy BBB z logiem klubu itp itd 😉

      (5)
    • Array ( )

      W takim razie zastanawiam się dlaczego większość Twoich kumpli z orlika gra właśnie na orliku, a nie chociażby na PLK ? ? liga litewska jest mocna i nawet mocniejsza niż Gligue w USA. Jest to profesjonalna koszykówka, skoro tam daje radę dalego nie miałby spróbować w dracie ? Jak pisze WPP to jest nadal prospekt i tak go traktujmy ! Do kieszeni hejt i patrzcie na niego nie tylko w kontekście highlihgt. Ciekawe ilu ze „znawców” koszykówki ogląda na żywo mecze ligi Litewskiej ?

      (3)
    • Array ( )

      @Jankes
      Polski Cukier Toruń na początku marca wygrał turniej na Litwie organizowany przez BBB. Zazwyczaj wygrywali dość sporą różnicą punktów. Drużynę braci Ball rozwalili około 30pkt. Wiadomo ogólnie, że poziom polskiej ligi koszykówki nie stoi na wysokim poziomie na tle innych europejskich lig. Jest wielu innych graczy, którzy przynajmniej w podobnym stopniu prosperują jak Gelo. On ze swoim wzrostem w NBA może grać max na pozycji SG. Jako, że nie jest jakoś szczególnie wybijającym się atletą to musiałby pokazywać naprawdę świetne umiejętności strzeleckie bądź kreaowania gry. A takich właśnie nie prezentuje. Zdobycie 26 pkt przeciwko polskiej drużynie czy 72 pkt przeciwko dzieciom z Chin to nie jest wyczyn, który Cię automatycznie wybija do top 10 draftu. Luka Doncic gra w Eurolidze i ACB, czyli dwóch najsilniejszych ligach europy przeciwko najlepszym i to właśnie dlatego się o nim mówi jako top 5 draftu.

      (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeśli chodzi o tabelkę przed play off układa się naprawdę dobrze dla Warriors.
    Osobiście uważam, że Houston i OKC to dwoje najgroźniejszych rywali w walce o tytuł na zachodzie. Na dziś dzień trafiają na siebie w półfinale co jest dla wyczerpanych kontuzjami Warriors idealne. Mimo wszystko nadal uważam, że tylko w pierwszej rundzie Dubs będą do pokonania póki Curry nie wyleczy kolana a reszta się nie zgra w kolejnych rundach wygrać z nimi będzie bardzo ciężko.

    (7)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Houston rozniesie każdą drużynę spoza TOP 10 NBA, nawet niepełnym składem. Klasa. To naprawdę dobrze ułożony team i choć z GSW w pełnym składzie, będą mieli bardzo ciężko, to warto im kibicować. Dobry, szybki, równy zespołowy, automatyczny basket.
    I równa ekipa.
    Guards:
    Paul – gra na 75% możliwości. Czasami traci koncentrację, niepotrzebnie traci, ale gra niesamowicie efektywnie. W LAL był często bardziej efektowny, przez co spadała jego faktyczna efektywność. To była super gra na regular season, ale w play-off to nie grało. Teraz może być inaczej. Świetnie uaaktywnia obwód, korzystają wszyscy. W defensywie top topów intuciji.
    Harden – forma MVP. Ofensywnie nie do zatrzymania. Za trzy lepiej niż Lillard, jeden na jeden lepiej niż Irving. Lider. W defensywie też raczej nieźle. O niebo lepiej niż za czasów OKC.
    Gordon – dobry strzelec, równorzedny ofensywnie dla takiego Lue Williamsa, a przu tym dużo bardziej zrównoważony i przewidywalny. Świetny za trzy, dyniamiczny, zimna krew w końcówkach. Defensywnie nawet trochę lepiej od Hardena.
    Forwards:
    Automaty. Ofensywne i defensywne.
    Ariza – doświadczony, silny, twardy, szybki, długie, ręce. Potrafi korzystać z podań. Za trzy bardzo dobry, a i pod losz potrafi wejść. W defensywie uprzykarza życie wszystkim 3-4 rywali.
    Tucker – wywalczył miejsce w składzie, bo jest zdyscyplinowany, twardy i bardzo aktywny w obronie, a za trzy rzuca całkiem nieźle. Wypełnia standardy i limity.
    Anderson – dziura w obronie. Mało mobilny. Ale za 3 rzuca lepiej niż Tucker i Ariza. W play-off jego minuty będą jednak ograniczone.
    Green – atletyczny, szybki, groźny. Drugie życie. Drugi lider ławki po Gordonie. Wchodzi i daje rywalom popalić. Wsadza, rzuca, biega, naprawdę ofiarnie i mądrze broni.
    Johnson – nie jest zbyt dobrym catch-shooterem, ale przy tym daje dużo doświadczenia. Kapitalnie broni post-up silnych 3-4 i nawet 5. I czyta grę. W asystach naprawdę niezły.
    Mbah a Moute – równie równy ofensywnie i defensywnie. Silny, efektywny, skuteczny.
    Center:
    Capela – nieprawdopodobnie rozwinął się pod okiem Paula. Dominuje w liczbie wsadów, mobilny i trudny do zatrzymania, sporo zbiera, ale to nadal bardzo średni obrońca na najlepszych ligowych centrów nowej generacji.
    Nene – atletyczny, doświadczony zmiennik, jednowymiarowy, średnio broni.

    (7)

Skomentuj Pejlo Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu