fbpx

LeBron wraca na parkiet, Phoenix kradnie zwycięską serię Knicks

28

Dzień dobry, zacznę może od tego, że: mamy SOLD OUT.

W niespełna 24 godziny sprzedały się wszystkie. Jesteście niesamowici, dziękujemy! ? Nie spodziewaliśmy się, więc jeżeli ktoś z Was nie zdążył a chciałby zakupić naszą jubileuszową koszulkę “10 LAT GWBA” albo dotąd nie znalazł swojego rozmiaru – proponujemy możliwość kupna koszulki z opcją dostawy za 2-3 tygodnie. Tym razem do dyspozycji macie pełną gamę rozmiarów od XS do 5XL. Na Wasze zamówienia czekamy do 3 maja. Warunki te same: kto złoży zamówienie do końca kwietnia, otrzyma DODATKOWO:

  • książkę “I love this game” lub
  • kartę kolekcjonerską czołowej postaci NBA

www.GWBAstore.pl

atlanta hawks 86 detroit pistons 100

No niestety, przerwać musieli lekcję tańca panowie z Atlanty, bowiem na zmęczeniu, bez swego lidera oraz kluczowego gracza ławki – Detroit Pistons co i rusz stawali im na palcach. Było to piąte wystąpienie Hawks w siedem dni także rozumiemy i nie oceniamy. 14% skuteczności dystansowej oraz dwadzieścia punktów straconych po szybkim ataku to jedynie pokłosie braków energetycznych.

los angeles lakers 114 orlando magic 103

Nie do końca tak to miało wyglądać, Orlando miało nie wyjść z setki, ale nie ważne. Chyba zbyt pewnie poczuli się obrońcy tytułu po tym, jak w pierwszej kwarcie przytrzymali gospodarzy na szesnastu zdobytych punktach. Prowadzili i dominowali tak wyraźnie, że w  kolejnej odsłonie Magicy stuknęli im 40 oczek! Słownie: czterdzieści. Dopiero po przerwie nastąpiło ponowne przegrupowanie i sytuacja na parkiecie wróciła do normy.

Anthony’ego Davisa już nie obowiązuje limit minut, ofensywnie powoli wraca do siebie, w większości na półdystansie zajechał wczoraj rywalom 18 punktów. Większego kontaktu z rywalem unika, popełnia proste, wynikające z opieszałości błędy w obronie, za które przeprasza kolegów, ale widzimy faceta grającego na 50% i lepiej, żeby każdy miał tego świadomość.

Lakers przerwali serię niepowodzeń, są najmocniejszym fizycznie zespołem NBA (dziś 44-28 na tablicach) na dodatek ukierunkowanym defensywnie, a gdy przyspieszają a trójki siedzą panom Kuzma, KCP czy McLemore wygląda to obiecująco. Czekamy aż góra mięsa LeBron James przybędzie by ze swą świtą zapolować na drugi tytuł. Wygląda naprawdę masywnie:

I choć oficjalny status dostępności LeBrona nie uległ zmianie (out indefinitely) a Frank Vogel powiada, że nie ma pojęcia kiedy spodziewać się Jamesa z powrotem, sam koszykarz sugeruje “lada moment”. Przydałoby się w końcu skleić chłopaków, szczególnie Andre Drummond wygląda na pogubionego. Ekstra uszanowanko należy się Dennisowi Schroderowi, na którego podejście do pracy tak narzekaliśmy ostatnio. Wczoraj wziął na plecy zespół w czwartej kwarcie (21 punktów 10 asyst) i jest głównym ojcem sukcesu.

oklahoma city thunder 90 philadelphia 76ers 121

Co tu opisywać? Gdy pierwsza adrenalina opadła nie mieli podjazdu do gospodarzy młode wilki Sama Presti’ego. Począwszy od Joela Embiida (21 punktów w 23 minuty) na Tyrese Maxeyu (11 punktów w 12 minut) skończywszy. Piętnastu graczy Sixers wstąpiło dziś na plac, każdy jeden punktował. Dwadzieścia minut pozostawało do rozegrania gdy przewaga oscylowała w niezdrowych granicach 25 punktów.

san antonio spurs 146 washington wizards 143 (F/OT)

Czarodzieje to najszybciej grający zespół ligi, więc można powiedzieć narzucili swój styl gry, do którego Spurs się jedynie dostosowali. Traf chciał, że wybornie dysponowana była większość chłopaków na czele z DeMarem DeRozanem (37 punktów 10 asyst).

Mecz nie mógł mieć bardziej wyrównanego przebiegu, a przy tak wysokim wyniku końcowym, ma się rozumieć, obfitował w bajeczne zdobycze głównych aktorów. Russell Westbrook zawody kończył z dorobkiem 22/13/14, a jego kolega Bradley Beal zaliczył 45 punktów na 37 oddanych rzutach.

Wizards może mieliby większe szanse na przedłużenie zwycięskiej serii do dziewięciu meczów, gdyby na przykład coach Brooks prędzej ściągnął z parkietu Davisa Bertansa w czwartej kwarcie. Skoro i tak nie grali nic pod Łotysza, trzeba było wzmocnić obronę, a tak Spurs znów wykorzystali mismatch. Patty Mills wiedział, że rywal nie jest w stanie doścignąć go po zasłonie i wpakował dwie trójki z tego samego miejsca. Widowisko trzymało w napięciu i tylko niektóre decyzje sędziowskie były… wątpliwe. No cóż, dziesięciu arbitrów NBA odbywa aktualnie kwarantannę, na zastępstwo przychodzą panowie z G-League i zdarza się, że nie trzymają napięcia. Wizards grający dzień po dniu na pewno zaimponowali zaangażowaniem. Niestety nie byli w stanie niczego wybronić, co jest dość złożoną kwestią.

phoenix suns 118 new york knicks 110

Dwie godne siebie drużyny mierzyły się ze sobą honorowo i uczciwie. Wygrali goście, bo Cameron Johnson z głupia frant zaczął siać trójki, a Chris Paul (20/5/6) biorący na siebie ostatnie akcje miał równie wiele farta co skilla. Tym niemniej, przegrać z drugą ekipą NBA to żaden wstyd, a seria dziewięciu z rzędu zwycięstw zostanie z ekipą Knicks na długo. Nie mam wątpliwości, że w kolejnym meczu (z Chicago) powrócą na właściwe tory, bo to ciężko pracująca grupa profesjonalistów. Dziś mimo koncertowej gry Mikala Bridgesa (21 punktów 8/12 z gry) i Devina Bookera (33 punkty 14/26 z gry) pozostawali w grze do końca i wystarczyłaby jedna pomyłka CP3 w końcówce, a mecz mógłby mieć inne zakończenie. Derrick Rose przeżywa piękny renesans w lidze, trudno z nim nie sympatyzować.

Julius Randle (6/17 z gry) z jednej strony OFF game, z drugiej DeAndre Ayton z Bridgesem to jest trudna przeprawa dla zawodnika, którego walory to przewaga fizyczna. Obaj rywale są równie sprawni, może nie tak silni fizycznie, ale dłudzy, szybcy i świetnie ustawieni. Słowem: Suns to naprawdę nie jest żadna wydmuszka czy opalizująca bańka mydlana, ale poważny zespół patrzący odważnie przed siebie w playoffs.

cleveland cavaliers 96 toronto raptors 112

Cavs w mocno eksperymentalnym składzie, bez Sextona i Dellavedovy kozłujących piłkę, bez Taureana Prince’a i Larry’ego Nance’a stabilizujących drugi skład za to z żałosnym Kevinem Love, który przy sześciu punktach straty w trzeciej kwarcie zrobił to:

To nie pierwszy i z całą pewnością nie ostatni przypał Kevina, którego dość regularnie ponoszą emocje w trakcie gry. To oczywiste, że gra z ludźmi, którzy popełniają i popełniać będą błędy. Gdyby chciał grać w lepszym zespole mógł w lipcu 2018 roku nie podpisywać 120 milionowego kontraktu. Doskonale wiedział dokąd zmierzają Cavaliers. Sęk w tym, że żaden inny klub podobnych pieniędzy by mu w życiu nie zaproponował. Słabo. Gdyby się rzucał na parkiet po piłkę, walczył jak rekin, ale… powinniście go widzieć w obronie… W sumie zagrał 24 minut i dobrze, niech go usadzą do końca sezonu bez wypłaty.

chicago bulls 110 miami heat 102

Heat mieli szansę wydostać się z młyna “play-in” i wyprzedzić Boston w rankingach, ale zmarnowali swą szansę. Usprawiedliwieniem jest brak obecności Tylera Herro, Kendricka Nunna, Victora Oladipo, Andre Iguodali i Duncana Robinsona, który opuścił parkiet ponieważ czuł się słabo. Co za tym idzie, kompletnie pozbawieni pazura na ławce, z walczącym Butlerem, Arizą i Adebayo – Heat zwiędli na ostatniej prostej.

Co z tego, że wymusili cztery razy tyle strat niż sami popełnili. Przy takim osłabieniu nie stanowią zagrożenia zza łuku, a co za tym idzie przegrywają deskę i są atakowani z biegu. Goran Dragic – no niestety jego przydatność do spożycia w zespole bez spacingu jest jeszcze mocniej ograniczona. Nikola Vucevic i Daniel Theis koniec końców rozbili chłopaków na półdystansie. Bulls dalecy są od wielkiego grania, bez Zacha LaVine nie są w połowie tak dynamiczni, ale cel minimum dla nich zakłada udział w “play in” i nie odpuszczą do końca.

utah jazz 104 minnesota timberwolves 105

Nie do wiary. Trzy mecze i trzy zwycięstwa T-Wolves. Otrzymaliśmy dziś powtórkę z rozrywki. Joe Ingles (3/14) Bogdanovic (1/11) i Clarkson (5/20) kompletna klapa rzutowo, na dodatek podlana szkolnym błędem Rudy’ego Goberta w ostatniej akcji, który przesądził o meczu. No cóż, brakuje “pierwszej opcji” Donovana Mitchella, do którego podajesz piłkę gdy robi się gorąco. Ofensywa zespołowa, polegająca na szybkiej wymianie podań i ruchu bez piłki – w sytuacji gdy ewidentnie nie idzie chłopakom – szczególnie pod presją czasu nie zdaje egzaminu oraz rodzi zamieszanie i straty. Piłka meczowa idzie do D’Angelo Russella, który obok Derricka Rose’a (27 punktów 12 asyst 7 trójek) jest ostatnio najlepszym zmiennikiem ligi.

los angeles clippers 103 new orleans pelicans 120

LAC bez połowy składu, w tym czterech starterów. Ivica Zubac potrzebuje odpoczynku. Wydawał się szczęśliwy mogąc powędrować na ławkę, zresztą Reggie Jackson i tak mu nie podaje, nikt mu nie podaje, ma stawiać zasłony i trzymać gębę na kłódkę. Clippers zagrali miękko, bez energii. Podania pchali byle jakie. Co niektórzy niezdrowo podniecać się będą występem DeMarcusa Cousinsa (16 punktów 11 zbiórek) który został podpisany do końca sezonu. Marzy mu się pierścień mistrza, jak myślicie? Póki co cieszy się, że rywale znów go podwajają na post up.

Po stronie gospodarzy prawdziwy cud: bez Stevena Adamsa czopującego przestrzeń – 15/29 czyli ponad 51% zza łuku! Cała pierwsza piątka wyraźnie ponad dziesięć punktów wliczając Willy Hernangomeza występującego w zastępstwie. W pewnym momencie nawet Zion trafił za trzy, a mecz był nieformalnie zakończony po pierwszej kwarcie.

memphis grizzlies 96 denver nuggets 120

Misie dojechane na ostro, dzień po dniu, z nocną podróżą, kończyli serię wyjazdów w górach Colorado. Poza młodziutkim i szybko regenerującym się naszym człowiekiem Ja Morantem (27/6/6) pokazali jedynie jak bardzo są zmęczeni. Czołowe postaci spędziły na placu dwie kwarty choć wynik dopiero pod koniec wymknął się spod kontroli i dopiero na dziesięć minut przed końcem Nuggets odjechali.

Denver ma się rozumieć nadzorowane przez Jokera, autora 24 punktów 15 zbiórek i 5 asyst, ale największy wsad ofensywny otrzymali ponownie od fenomenalnego w drugiej części sezonu Michaela Porter Juniora (31 punktów 12/19 z gry).

dallas mavericks 106 sacramento kings 113

Mavs przegrywali pojedynki biegowe i wyglądali jak śpiochy przeciwko drużynie występującej dzień po dniu na dodatek bez swej gwiazdy D-Foxa. Przypominało to niedzielny Boston przeciwko Charlotte – spoko, zaraz zmiękną, zaraz im się skończy fart. Takie podejście nie zwiastuje niczego dobrego tym bardziej, że w grafiku same mocne zespoły a pozycja w tabeli ewidentnie wskazuje niechybny udział w fazie play in. Tim Hardaway Junior – ten chłop nie tylko ma paskudną selekcję rzutową, ale zastanawiam się czy wybronił dziś choć jedną akcję. Luka energetycznie słabo, jakby całą noc grał w gry. Porzingis w dalszym ciągu nieobecny. Dallas mają tę przypadłość, że schodzą (albo wchodzą) na poziom konkurencji…

Other NBA news

-> John Wall z naciągniętym ścięgnem udowym nie zagra do końca sezonu

-> Wiemy już co porabia Paul Pierce odkąd wyrzucili go z ESPN:

Dobrego dnia wszystkim. b

28 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Ten sezon zadadniczy to padaka. Mecze nudne i bez emocji. Przewagi olbrzymie. Bieganina i chaos. Niech już nadejdą te Play offy.

    (31)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Bertans broni się tylko w meczu, w którym jest jak to się mówi ”on fire”. Czyli w jednym na 3/4. Jak ma serię, to rzuca świetnie. Jak nie ma, to G-league by go przerosła. Mam nadzieję, że Pelicans odejdą od klepania piłki przez Ziona, nie oglądałem, ale po statach widać, że Lonzo dyrygował ofensywą.

    (6)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Paul Pierce na emeryturze hmm. Ile oni mają tej emerytury od NBA ? Żal mi tych ekip, to jest nienormalne tak orać tymi chłopakami.

    (5)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Pierwszy raz od dawna widziałem mecz Knicksów i naprawdę to się daje oglądać. W regular season. W NBA. W 2021r – kurde nie myślałem że doczekam. I Suns też fajni. Paul klasa. Tylko ten Ayton tak bardzo biały… Powolny, niezdarny i nie skacze.

    (4)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Beal i Westbrook wspólnie ponad sześćdziesiąt prób rzutowych na sto dziewięć w sumie całego zespołu. Dziwne byłoby gdyby wygrali cokolwiek, a ci zaraz będą w play in, like whaaaaat?

    (4)
    • Array ( )

      Że niby za dużo rzucają w porównaniu z resztą?? W tym sezonie, Wizards oddają średnio 90 rzutów na mecz, a Beal i Westbrook razem srednio 41,9 rzutów w meczu, co daje 46,5 %, czyli dokładnie tyle samo ile w latach 96-98 Jordan i Pippen dla Bulls (three peat) i minimalnie mniej niż Shaq i Kobe dla Lakers w latach 2001-2002 (również three peat).

      (1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak ten najmocniejszy zespół w Nba nie wygra tytułu to będzie kompromitacja. Nie żartuję. Będzie śmiech i jazda na forum. Nie było większego pewniaka do tytułu od czasów Golden State i Chicago Bulls. Uzbojeni po zęby. Pamiętajcie Leflop już miał najlepszy zespół w historii w Miami. Miał wygrać 7 razy a po porażce ze Spurs spalił wroty i zawinął się do Cavs.

    (-9)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    B.min zrobił 2 „wyrazówki” Lakers są nienajmocniejsi fizycznie tylko najwolniejsi fizycznie, druga gdy „przyspieszają” nie bardzo wiem co miałeś na myśli;) W przed ostatnim akapicie oprócz statystyki chyba tylko ostatnie zdanie się zgadza.

    W kwestii meczu Sass z Wizzz to warto było nadmienić o wyniku Murraya 17 zbiórek, 11 asyst i 25 punktów, 5 asyst i 3 przechwyty. To taki wychowanek Popa, trochę na zastępstwo KL. Dlugoreki ma dłuższe ramiona niż Aleksander. Jestem pewien, ze długość ramion miał decydujący wpływ na wybór tego zawodnika. Wybrali przewagę, a w resztę postanowili zainwestować.

    PP wierny kolorowi

    (-1)
    • Array ( )

      To miał być żart? Bo czytam Twój komentarz już trzeci raz i nie bardzo wiem co masz na myśli… “nienajmocniejsi” “przed ostatnim” 11 asyst i 5 asyst Murraya, “długość ramion miał wpływ”? Czy Aleksander to Shai Gilgeous-Alexander, czy jakiś Twój kumpel z osiedla??

      (0)
    • Array ( )

      Ludzie zapomnieli juz jak dobrzy byli Warriors z Thompsonem. GSW to koszmar LeBrona. Prawdopodobnie trzy przegrane finaly z Currym i spolka beda kosztowac go tytul GOAT-a.

      (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Sixers chyba złożyli zeszłotygodniowy bilans na ołtarzu nagrody DPOY dla nieobecnego w tym czasie Bena. Może Embiid błyszczy i polaryzuje ludzi, ale to Simmons jest kluczowy żeby w Philadelphi był jakikolwiek wynik, nawet jeśli już nie nauczy się rzucać.

    Ok, Gobert też dorzucił cegiełkę swoim no-switchem z Wolves.

    (3)

Skomentuj Artur Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu