fbpx

Miami Heat 2011: Yes We Did

27

Miami Heat z LeBronem, Boshem i Wadem nie byli pierwszą Wielką Trójką w historii NBA, ale z pewnością pierwszą, na którą wylało się takie morze krytyki. Cięgi spadły na nich przede wszystkim za to, że do powstania trzonu tej ekipy doszło w wyniku zmowy. Gwiazdorzy, którzy planowali powstanie tego osobliwego triumwiratu już w 2006, w końcu złączyli swe siły pod przewodnictwem Pata Rileya. Legendom ery Johnsona, Birda i Jordana nie mogło pomieścić się to pod czapkami.

Trójgłowy Smok z Florydy bardzo szybko zaczął zataczać coraz szersze kręgi po nieboskłonie NBA, a jego drogę do finałów znaczył chaos i pożoga. Oto wspomnienie tego, jak po raz pierwszy, jeszcze jako młoda gadzina, bestia z Florydy połamała sobie zęby.

#Geneza

W roku 2006 Pat Riley założył na palec swój siódmy mistrzowski pierścień (1x gracz, 1x asystent, 5x head coach). Potęga Heat w tamtym roku powstała niejako na gruzach innej ekipy opisywanej przeze mnie w tym cyklu: Los Angeles Lakers 2004. Po tym jak konflikt między Kobe a O’Nealem osiągnął masę Charlesa Barkleya krytyczną, Shaq “przeniósł swe talenty” do Miami (w drugą stronę m.in. Lamar Odom). Ekipa, w składzie której znajdowali się również chociażby Antoine Walker, Jason Williams, Alonzo Mourning i Gary Payton, sięgnęła po tytuł 2 lata później, wygrywając w sześciu meczach z Dallas Mavericks.

Niestety, starzejący się O’Neal i zmagający się z różnymi urazami D-Wade nie byli w stanie kontynuować mistrzowskiego pochodu, przez co stali się “zespołem jednego przeboju”, niczym Brainstorm (kto pamięta “Maybe”? hehe). Rok później panujący mistrzowie zdołali wygrać jedynie 44 spotkania, ale tylko po to, by w playoffs odpaść po 4 meczach z Chicago Bulls. Pat Riley wiedział, że to droga donikąd, stąd jego pomysł posłania Shaqa do Phoenix za Shawna Mariona w 2008 roku.

Ten sezon i tak był spisany na straty, rozgrywki 2007/2008 Heat kończyli z bilansem (15-67). Po tych wydarzeniach Spoelstra zastąpił Rileya na stanowisku głównego szkoleniowca. Ponowną walkę o najwyższe cele miały zapewnić posunięcia na rynku wolnych agentów w 2010. Aby skusić wielkie nazwiska trzeba było w ciągu kolejnych dwóch sezonów, pozostałych do godziny zero, pokazać lidze, że Heat są konkurencyjną drużyną, z charyzmatycznym gwiazdorem w postaci Wade’a, oraz przygotować budżet na podpisanie dwóch wielkich kontraktów.

Z drugiej strony, Heat wcale nie grali w otwarte karty i jawnie nie ustawiali się w wyścigu po LBJ’a, którego oprócz macierzystej ekipy łączono również z Bulls, Clippers, Knicks czy Nets. W pewnym momencie wydawało się już, że los Jamesa rozstrzygnie się między Cavs (opcja romantyczna) a Knicks, bo Nowy Jork to w końcu Nowy Jork. Knickerbockers przyjęli zresztą strategię podobną do Heat, jednakowoż ich oferta miała 2 dość poważne mankamenty: brak gwiazdy kalibru Wade’a i fakt, że ostatni raz playoffs z kanapy nie oglądali w 2004 (a Heat już na dwa lata przed sprowadzeniem Jamesa byli ekipą z ósemki).

#The Decision

Do ogłoszenia decyzji LBJ’a doszło ósmego lipca 2010 na antenie ESPN. Przy tej okazji zebranych zostało 6 milionów dolarów na cele dobroczynne. Dzień wcześniej o swej decyzji pozostania w/dołączenia do Heat na następny sezon poinformowali Wade i Bosh. Gdy po słowach…

I’m gonna take my talents to South Beach…

…powstanie Czarnego Smoka stało się jasne, Miami Heat z miejsca stali się drużyną do pokonania dla reszty ligi. Z tym, że łatwiej powiedzieć niż zrobić…

#Nie taki diabeł straszny

Dnia 26 października, o godzinie 19:30 wszystkie oczy koszykarskiego świata zwróciły się w kierunku TD Garden. Inna Wielka Trójka, ta z Bostonu, dała wówczas odpór docierającym się Miami Heat, wygrywając u siebie 80-88. Wydało się, że bestia może krwawić, więc każdy chciał jej trochę farby spuścić. Po 17 spotkaniach bilans Heat wynosił 9-8. Widywaliśmy już straszniejsze składy… Do prasy dochodziły też pogłoski o nie najlepszych relacjach między Spoelstrą a LeBronem.

Zmartwień dostarczał też drugi garnitur zawodników: kontuzyjny Mike Miller, Eric Dampier, Eddie House, a także będący już nie pierwszej świeżości Bibby, Howard, Ilgauskas czy Jamaal Magloire. Tym, którzy wieścili jednak fiasko eksperymentu, argumenty z ręki wytrąciła seria 21 wygranych na przestrzeni 22 spotkań, która pchnęła Heat na szczyt tabeli. Heat grali 1-on-1 siłą swych gwiazd, przez co notowali koszmarnie mało asyst (20 apg, piąty najgorszy wynik w lidze) ale wielką skuteczność. Mieli numer 1 net rating w NBA, wynoszący 8.5. Opierali się na penetracjach lub niepilnowanych rzutach z dystansu.

Mieli drugą skuteczność w lidze (48.1%) i byli siódmym teamem w trójkach (37%), pomimo tego, że liderzy w tym aspekcie nie mieli się czym pochwalić, grając z raczej niską skutecznością dystansową: LeBron (33%), Wade (30,6%), Bosh (24%). Kończąc sezon z bilansem 58-24, Heat uplasowali się na drugim miejscu Eastern Conference, za Bulls coacha Thibodeau, w którym to zespole u szczytu swych koszykarskich możliwości znajdował się Derrick MVP Rose:

Po drugiej stronie jedynie SAS odnieśli więcej zwycięstw niż Heat. Za nimi plasowali się Dallas Mavericks i czempioni z Lakers z Kobe i Pau Gasolem.

#Playoffs

W pierwszej rundzie Heat musieli stawić czoła Sixers z Eltonem Brandem i Andre Iguodalą. Była to seria bez historii, rozstrzygnięta w pięciu spotkaniach, a jedyne skromne zwycięstwo Filadelfijscy odnieśli w meczu numer 4, kiedy było już jasne, że jest w zasadzie “po wszystkiemu”, jak mawiał Marcin Daniec w swym skeczu o Andrew Gołocie.

W kolejnej rundzie do walki z Heat stanęli Boston Celtics. Pierwsze dwa mecze wzięli gracze Miami. Spotkanie nr 1, przede wszystkim dzięki fenomenalnej grze Jamesa… Jonesa (5/7 trójek i 22 punkty) i Dwyane Wade’a (38 punktów). W ofensywie, po stronie Bostonu zawiódł Garnett (tylko 6 punktów), a w zespole Heat Bosh (7 punktów) choć trzeba docenić ich pracę w obronie i na tablicach. W meczu numer 2 James, Wade i Bosh zdobyli odpowiednio 35, 28 i 17 punktów, czego Big Three Celtów nie była w stanie zrównoważyć, notując w sumie 49 oczek.

Przyparci do muru Celtowie wyrwali zwycięstwo w spotkaniu numer 3, wygrywając u siebie 81-97, głównie dzięki fenomenalnej partii Garnetta, 28/18 i Pierce’a, 27/5/5. To był jednak ich jedyny zryw, gdyż dwa kolejne mecze rozstrzygnęły serię na korzyść Miami. Trójka Heat rzuciła 83 punktów w Game 4. oraz 81 w kolejnym spotkaniu dobitnie pokazując, z jakiej gliny są ulepieni.

W Finale Konferencji czekali już na nich Bulls, którzy w meczu numer 1 zdołali zatrzymać Miami na 82 punktach. Heat przystali na te warunki i w kolejnych spotkaniach sami grali twardy defense. Raz tylko zezwolili Chicago na przekroczenie granicy 85 punktów. Podobnie jak inne dotychczasowe, ta seria również rozstrzygnęła się w pięciu meczach.

#NBA Finals

W Finale przyszło Heat spotkać się z Dallas, którzy w pokonanym polu zostawili Blazers, Lakers i Thunder, również notując bilans 12-3. Dirk Nowitzki doskonale pamiętał czerwone uniformy Heat i smak porażki z roku 2006, toteż pałał żądzą zemsty. Pierwszy mecz wygrali Heat, ale już w drugim stary Niemiec pomachał im przed nosami swoim wurstem i zatkał dzioby sauerkraut:

Kolejny mecz wygrali Heat, ale Dallas znów zdołali wyrównać serię w spotkaniu numer 4. LeBron grał na poziomie 18/7/7, jednak zbierał fatalne recenzje za swoją “absencję w końcówkach spotkań.”

Kolektyw Dallas bezlitośnie wykorzystywał swój szeroki skład (aż siedmiu graczy mogących dostarczać dwucyfrowych zdobyczy) i zyskiwał wiatru w żagle z każdym triumfem. Pamiętam, że ostatni mecz tej serii oglądałem sam, na komputerze w akademiku, przed ważnym egzaminem z historii literatury. Mimo iż oczy miałem czerwone z niewyspania, nie poległem na pytaniach z bajek i El Quijote. Heat zostali pokonani i tylko to się wówczas dla mnie liczyło (no i jeszcze że miałem wakacje, to też;).

#Lata późniejsze

Yes We Did. Heat wzięli lekcję w 2011. Rok później LeBron był MVP, po raz trzeci w karierze. Za to chwile grozy przeżyli gracze Miami w serii z Bostonem, który prowadził już 3-2. Dopiero spektakularne występy Jamesa odwróciły losy rywalizacji. Panujący MVP zaliczył 45/15/5 w meczu numer 6 i 31/12/2 w spotkaniu numer 7, czym zapewnił swoim bilet do finału. Tam, w spotkaniu z OKC, modelowy choke zaliczył rezerwowy James Harden, co tylko ułatwiło Miami zwycięstwo w pięciu meczach.

Kolejne dwa lata to dwie potyczki z San Antonio Spurs, ale ponieważ ten cykl artykułów będzie przedstawiać losy jeszcze wielu drużyn, w tym momencie zakończę, żeby nie psuć odbioru kolejnych tekstów.

[BLC]

27 comments

    • Array ( )

      co by nie powiedzieć to ironiczna prawda – nikt nie zaprzeczy, że nawet ci którzy tolerują “informacje biegowe” wolą czytać takie artykuły jak ten powyżej

      (-6)
  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Chwile grozy były nie tylko z Celtics wtedy w 2012 ale rundę wcześniej z Indiana jak Heat przegrywali z nimi 1:2 i w czwartym meczu chyba w drugiej kwarcie już z 10pkt było w plecy w Indianapolis….. Ale to co później w tym meczu zrobili Wade i James to powinno przejść do historii. Mecz do pokazania kiedyś dzieciom/wnukom. Polecam jak ktoś nie pamięta albo nie widział.

    (35)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Ktoś ostatnio napisał, na tym portalu, że dwa ostatnie mistrzostwa Duranta i jego dwa MVP play off nie mają dla niego znaczenia bo bla bla bla.
    To ja dzisiaj napisze, że tytuły Jamesa glowno mnie obchodzą, zrobił sobie Dream Team i wygrał raz w skróconym sezonie, raz zdobyli tytuł ze wcześniejszej zmowy gwiazd , który i tak uratował rzut za trzy Allena a tytuł w Cavs podarował im komisarz Silver, żeby hym legenda wielkiego Lebrona była jeszcze jesniejsza. Kolejnych 6 potyczek już znamy łącznie ze sweep. Wiec tytuły waszego krula g… mnie Odchodzą!!! Może się ktoś ze mną nie zgadzać itp. a wszystkim dupką, którzy po tym wpisie będą chcieli mnie obrazić mówię nara, idę spać bo zmęczony jestem.

    (-49)
    • Array ( [0] => subscriber )

      To San Antonio też gowno warty tytuł w 1999 bo też wygrali w skróconym sezonie? Dlaczego w stosunku do Duncana tego nie napisałeś? Bo dupa boli na całą karierę Jamesa i najlepiej się wyżyć na forum gdzie nikt nie zna…

      (2)
    • Array ( )

      Jak widać w ogóle mało co Cię obchodzi poza koniuszkiem swojego nosa. Pewnie zawsze jesteś zmęczony, znużony codziennością i śpisz 18 godzin na dobę

      (3)
    • Array ( )

      Różnica pomiędzy tytułami LBJ i Duranta jest taka, że LeBron sobie zrobił, a Durat przyszedł na gotowe.

      (2)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Mindlink pomiędzy James’em a Wade’em to było coś niesamowitego. Zlepek najlepszych akcji z czasów ich gry dla Miami do absolutny kosmos.

    (8)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    To były czasy… Ciekaw jestem jak wypadliby Heat ’12-13 w konfrontacji z Warriors ’17-18.

    Obrona Miami z tamtego okresu moim zdaniem miałaby szanse zatrzymać GSW.

    (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Zastanawia mnie jakie trociny w głowie muszą mieć goście hejtujący jakichkolwiek koszykarzy?No dobra, powiedzmy, że śledzą NBA, chyba dość niedbale i z klapkami na oczach- czują się w ten sposób jak polscy ultrasi typu:,, Arka Gdynia K…. Świnia,, Czy jadą na ręcznym pisząc te swoje wypociny, podnieceni tym, że dowalili jakiemuś graczowi? Kropię takie persony ciepłym moczem!

    (3)

Komentuj

Gwiazdy Basketu