Najlepsi role-players w historii NBA
Graczy NBA zasadniczo można podzielić na trzy kategorie. Pierwsza z nich to franchise-player. Prawdziwy kombajn. Gość, który robi różnicę. Jest jak Schwarzenegger w Commando, zdolny samemu rozstrzygać o losach meczów. Ich znak rozpoznawczy (jeden z wielu) to własne kicksy. Większość z nich dorobiła się już obuwia sygnowanego własnym nazwiskiem. Kolejnym dowodem ich wartości są kontrakty tłuste niczym świąteczny karp w galarecie.
Kwoty przyprawiające przeciętnego zjadacza chleba o zawrót głowy są powodem dla którego większość ambitnych zawodników aspiruje do grona franchise-playerów. Niestety, ligowa czołówka to elitarny klub. Na drugim biegunie ligowej hierarchii znajduje się ligowy plankton, czyli goście, którzy drżą za każdym razem, kiedy władze ligi ogłaszają okres transferowy. Z przyspieszonym biciem serca śledzą doniesienia o kolejnych “potencjalnych zainteresowanych” gwiazdami w ich drużynie, bo wiedzą, że to najprawdopodobniej oni będą przystawką do tego dania głównego, dlatego firmę “Przeprowadzki 24/7” mają w komórce na szybkim wybieraniu. Czasem zdarza im się przebłysk formy, ale nie czarujmy się, dla generalnych managerów NBA są warci tyle ile brakuje do salary-cap. To jednak wciąż gracze NBA i zamieniłbyś się z nimi na życie bez mrugnięcia okiem.
Gdzieś pośrodku tego całego galimatiasu umieścić można trzecią grupę zawodników: role playerów i to właśnie im poświęcę niniejszy artykuł. To gracze, których zadaniem jest sprawić, że kupiona za grube miliony gwiazda będzie lśnić pełnym blaskiem. Cisi zabójcy, którzy robią robotę “nie szukając poklasku i nie unosząc się pychą”. To właśnie dzięki nim patrzysz na ligową tabelę i widząc bilans ulubionej drużyny powtarzasz sobie w duchu “tak, to ma sens, trener wie, co robi”. Jeśli trzeba wyłączyć jakiegoś snajpera, wejść i trafić albo po prostu zebrać kilka bezpańskich piłek, who you gonna call? Role players!
Poniżej przedstawiam mój top wszech czasów takich właśnie zawodników. Macie swoich kandydatów? Zapraszam do wpisywania propozycji w komentarzach.
#Bruce Bowen
mistrzostwa: 2003, 2005, 2007
klubowi partnerzy: Duncan, Robinson, Ginóbili, Parker
Obrona jest wszystkim. Gość umiał okazjonalnie przymierzyć zza łuku, ale jego wartość uwidaczniała się dopiero na bronionej połowie. Ośmiokrotnie wybrano go do All-NBA Defensive Team, z czego 5 razy do All-NBA First.
[vsw id=”6KTa6TTzOa4″ source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
CZYTAJ DALEJ >>
Robak jest także roleplayerem komunistycznej propagandy Korei, więc wśród klubowych partnerów należałoby umieścić Kim Dzong Una xD
Mike Miller
Rodman to imho “rebound phenomenon”. Ja przeczytałem w jednej z książek, że liczył ilość obrotów jakie piłka robiła o odbiciu od obręczy to już wiedziałem, że to niezykły gracz.
Boris Diaw
Lamar Odom
Bardzo fajnie napisany artykuł! Gdybym miał kogoś dodać to chyba K.C. Jonesa, który bardzo mocno przyczynił się swoją agresywną obroną na obwodzie do dominacji Celtics, a dziś wspomina sie prawie tylko o Russellu i Havlicku.
Moje typy:
Ron Harper
Pat Riley
Bill Bradley
Ben Wallace 😀
Artykuł genialny. Dobry temat to jedno, ale język jakim jest pisany… Franchise-player; po prostu z tym trzeba się urodzić. Myśl o książce na temat koszykówki bo może to być hicior.
Lamar Odom w LA
Jest Andersen a nie ma Iguodali? Jak dla mnie Iggy jest chyba najlepszym “zadaniowcem” biegającym w dzisiejszych latach po parkiecie
Podobno Mavs dogadali się z C’s
Rondo + Powell za Nelsona, Wrighta i Crowdera, 1st rd 2015 i wybór w 2 rd
Ja bym do tej listy dopisal Kobe Bryanta w latach kiedy wspieral Shaqa 🙂
x
gratki dla autora
jeden z lepszych artukulow jakie tu czytalem
ps rondo w dallas
mam nadzieje ze rozegra sie troche
Metta Panda Artest, Trevor Ariza
Ja bym dopisał Lebrona, w latach kiedy wspierał Wadea… Leszczu co za kretynizm…
Witam mam pytanie o co chodzi z tym odbieraniem tytułu nba i kto go ma w tej chwili Memphis?Dzięki.
@kk66…
Taki maly zarcik 🙂 wiedzialem ze ktos sie na to zapieni 🙂
A ja lubię odpisywać na twoje komentarze 😉
He he… Rondo w Mavs… i znowu Kobasek nie pozyskal nikogo do swojego tonacego okretu 🙂
Tak jak Mark Cuban mowil parelat temu LA powinno wprowadzic amnestie na kontrakt Kobe… gdyby zrobili to pare lat temu to mieliby szanse na niezly zespol juz teraz, a tak to dopoki Kobe nie odejdzie LA bedzie przegrywac..
Leszczu zakład, że Lakers załapią się do PO w tym roku?
@Vino… ha ha ha
na serio… ?
Ok. mozemy sie zalozyc, bo LA nie ma szans na PO.. chyba, ze Kobe zmieni styl gry i ograniczy liczbe rzutow do 20 na mecz…
Andersena sklasyfikowal bym zdecydowanie jako ligowy plankton
Damn it!
Zapomnieliście o prawdziwej perełce z ławki, gracza który robi naprawdę dużą różnicę, grając po 15-20 minut na mecz.
Patty Mills.
Mówi Wam to coś ? Co za głupie pytani3 ;]
Najlepszy strzelec Olimpiady w 2012 roku(średnia 21,2). Wyprzedził chociażby Duranta, czy swojego kolegę klubowego Manu Ginobiliego.
Przypomnę :
-w tym sezonie ponad 10,2 ppg, w niecałe 19 minut na boisku. 42% zza łuku. majstersztyk.
Świetny Role-player, grający niewiele. Robi niezłą robotę z ławki, co ja gadam, jest niesamowity. Lubie oglądać tego zawodnika, już od początku w Portland wiedziałem że to jest wielki talent. Ale dane statystyczne mówią same za siebie. No i San Antonio Spurs, czyli obok Jordanowskich byków najlepsza drużyna jaką przyszło mi oglądać, na przestrzeni lat. SAS po prostu potrafili wykrzesać z niego ile się dało i idealnie wykorzystać w swoim systemie. Jakby poszedł do innego klubu nie miałby szans odgrywać podobnej roli jak w Spurs. Także powinno się raczej mówić – SAS wychowali kolejnego świetnego role-playera SOBIE, bo potencjalnie taki np. Mills nie byłby tak dobry w żadnym innym teamie. Powtarzam fantastyczny role-player.
ehem, [mysle ze gdyby takiego lamba wyslac do spurs, mielibysmy podobny efekt, graty]
Artest i Diaw
mówimy o HISTORII NBA ? serio ? :]
bo jesli “historia”, to taka lista nie moze się obyć bez takich graczy jak Booby Jones, Cedric Maxwell, Sam JOnes, Dennis Johnson, Bill Bradley, Tom Heinsohn etc.
Chris Andersen… o, panowie… :]
Jaką Rodman miał rozpiętość ramion?
@ wielomozny pan p
Generalnie się zgadzam, zwłaszcza co do Bobby`ego Jonesa, że jego brak przy umieszczeniu Birdmana boli. Jednak Sam Jones ani Tom Heinsohn nie byli role-playerami! Jones był jedną z najlepszych dwójek swoich czasów, a Heinsohn superrezerwowym, kimś znacznie więcej niż role-player, który ma jedno, dwa zadnia na boisku.
Stevie Novak