fbpx

NBA: czterej snajperzy spod radaru

12

Słowo “jeździec”, czyli “rider” często znajduje zastosowanie w opisie koszykarskiej rzeczywistości. Zarówno w tonie pochlebnym, jak i negatywnym, zależnie od kontekstu wypowiedzi. Russella Westbrooka określano po wielokroć mianem jeźdźca bez głowy, czyli gościa, który swym ciągiem na kosz wali prosto w mur defensywy rywala, niczym kurczak z uciętym łbem w ścianę wiejskiej stodoły. Sam Russell pewnie rzuciłby nam jedno z tych swoich spojrzeń za to porównanie…

Zawodników, którzy chełpią się mistrzostwem mimo niewielkiego wkładu w jego zdobycie, nazywa się czasem “coattail riders”, czyli takimi, którzy niby uczepili się poły czyjegoś płaszcza i są przez niego ciągnięci na szczyt.

Mieliśmy jeszcze czterech jeźdźców apokalipsy z Golden State Warriors, siejących postrach w całej NBA. W zależności od narracji możemy mieć tu na myśli trójkę Curry, Green, Thompson z Iguodalą lub Kevinem Durantem, ale jak by nie liczył, było ich czterech i kropka.

A jakimi jeźdźcami są bohaterowie dzisiejszego wpisu? Nie grają w jednej drużynie, ani nikogo za sobą nie ciągną, bo żaden z nich nie występuje w roli lidera składu. Nie mogą być też jeźdźcami bez głowy, bo ich usage rate nie pozwala na takie nonszalanckie popisy. To jeźdźcy-snajperzy spod koszykarskiego radaru. Wspólnym mianownikiem, jaki możemy dla nich wyciągnąć jest to, że nie są kreatorami własnych pozycji. Wszyscy zdobywają w granicach 95% swoich punktów po asyście kolegi, a ich wykorzystanie w ofensywie nie przekracza 18% sytuacji zespołu.

#Duncan Robinson, Miami Heat

Na dzień dobry 13.3 punktów i 44.8% skuteczności zza łuku. Eksplozja formy jaką zaliczył ten zawodnik w rozgrywkach 2019/2020, spowodowała, że stał się jednym z czołowych snajperów dystansowych w NBA. Mimo to, jego wkład przechodzi często bez echa, jako że jest on w systemie Spolestry ostatnią instancją w ataku, a jego wkład w konstruowanie tychże akcji jest w większości ograniczony do gry off-ball. Mimo to, jego fenomenalny przegląd gry i instynkt strzelecki powoduje, że jest on trzecim w lidze strzelcem pod względem liczby trafień zza łuku, z wynikiem 243 ustępuje jedynie Buddy’emu Hieldowi i Jamesowi Hardenowi.

Pomyślcie sobie teraz, że zawodników, którym udało się przekroczyć próg 200 trójek w sezonie było w historii NBA raptem piętnastu. Zawodnik ten zza łuku zdobywa 84% swoich punktów (trafił 243 trójki i 43 dwójki), a 94.1% jego dystansowych prób drogę do siatki znajduje po asyście kolegi.

#Doug McDermott, Indiana Pacers

Bardzo solidne 10.4 punktów przy 44% skuteczności za trzy. Przed tym sezonem moglibyśmy powiedzieć, że kariera Douga McDermotta nie rozwija się tak dobrze, jak zakładano u progu jego wejścia do NBA. Zawodnik był niczym gorący ziemniak, którego z rąk do rąk przekazywały sobie kolejno władze Chicago, Oklahomy, Knicks, Dallas i Indiany, a to wszystko zaledwie w przeciągu zaledwie 5 lat. Nie da się jednak nie zauważyć eksplozji formy, jaką ten gracz przeżył po inkorporacji do systemu trenera McMillana. Odkąd dołączył do Hoosiers, notuje zdecydowanie najlepsze statystyki w karierze, choć w przeciwieństwie do wspominanego akapit wyżej Robinsona dalej nie dorobił się dystynkcji startera. Stare koszykarskie porzekadło mówi jednak, że nieważne kto mecz zaczyna, ważne kto go kończy. W tej materii McDermott radzi sobie znacznie lepiej, będąc jednocześnie zawodnikiem, który najbardziej korzysta w całej ekipie na współpracy z Domantasem Sabonisem. Dostaje od niego 1.5 asyst, więcej niż jakikolwiek inny zawodnik w drużynie. Dokładnie 93.8% jego trójek pada po podaniu kolegi, a niemal połowa całkowitej sumy jego punktów zdobywana jest bez kozła.

Jak na bywalców tego zestawienia McDermott notuje wysoki usage rate, kształtujący się na poziomie 18.6%. Niemniej, w systemie McMillana pozostaje w tyle za graczami takimi jak Brogdon, Sabonis, Oladipo, Warren i Lamb. Na koniec jeszcze poprawa jego statystyki trójek:

  • 1.1 -> 1.9 trójki na mecz
  • 40.8 ->44.5% skuteczności

#Ben McLemore, Houston Rockets

Wnosi na imprezę 9.8 punktów i 39% skuteczności zza łuku. Po wejściu do ligi były zakusy żeby uczynić zeń pierwszoplanową postać w ataku, ale po fiasku tego eksperymentu projekt zarzucono. Po okresie adaptacji McLemore trafił pod skrzydła Mike’a D’Antoniego, czyli w miejsce wymarzone dla strzelca.

Pod auspicjami Pringlesa Ben zaliczył najlepszy sezon w karierze, przechodząc z roli ogoniarza w Sacramento do roli czwartego strzelca z dystansu w ekipie, która oddaje najwięcej trójek w NBA. Ten 27-latek nie tylko podwoił liczbę zdobywanych trójek (z 1.2 do 2.4) ale też skuteczność z 35% do prawie 40%. W Houston dostał szansę i nabrał pewności siebie, której potrzebował od początku swej drogi w NBA. Zdobywa 93.8% trójek po asyście kolegi, zaś jego usage rate nie przekracza 15%.

#Royce O’Neale, Utah Jazz

Statystycznie 6.3 punktów i 39%, bardziej defensywny stoper niźli strzelec. Jego boiskowe zadania są niewdzięczne i nie zawsze błyszczą w box score, niemniej O’Neale jest jednym z istotnych elementów układanki coacha Snydera. Na boisku spędza 29 minut, a przecież nie trzymają go tam za ładne oczy. Absolwent Baylor nie został wybrany w drafcie 2015, okrężną drogą, wiodącą przez G-League, załatwiając sobie angaż w ekipie Jazz. Na początku zdobywał średnio 0.6 trójki na mecz, teraz ponad dwa razy tyle (1.3) co w kontekście zespołu, w jakim się znajduje, czyni go szóstą strzelbą dystansową ekipy. To wyczyn, biorąc pod uwagę jego marginalne wykorzystanie w ofensywie zespołu, nieprzekraczające 10% sytuacji.

Kogo jeszcze w tym stylu wyłapaliście oglądając?

[BLC]

12 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajny artykuł. Osobiście przepadam za takimi graczami. Akurat Ben nie jest z mojej bajki, ale broni go to, co wykrzesał siebie po przejściu do Houston. Robinson i O’Neale już jak najbardziej. Doug od początku kariery robił na mnie wrażenie ręką i sylwetką w rzucie. Niestety w Bulls nie ułożono go najlepiej, a sam gracz jest takim jeźdźcem bez głowy. Po tym jak w NCAA był pełnowymiarową gwiazdą ataku, trudno było mu pogodzić się z niedostatkami talentu na poziomie NBA i często walił głową w mur. Powinien zostać za obwodem i od czasu do czasu ścinać w nieprzygotowaną obronę. Widać znakomity wpływ McMillana, bo tak teraz funkcjonuje.

    (6)
  2. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    Sztos wprowadzenie – naprwadę na GBWA najlepsze właśnie nie jest to, co stanowi mięso artykułu, a początku tekstów.

    Z radością mogę powiedzieć, że w systemie jest już numer paczki z książką – czekam aż będę mógł polecieć do Paczkomatu.

    (4)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Doug McDermott dostaje zdecydowanie za mało minut.I mimo sympati do Mylesa Turnera ,sprzedał bym go albo wymienił póki ma jakąś wartość ,bo będzie ja z Roy Hibbertem

    (0)

Skomentuj Knick Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu