NBA: na przypale albo wcale #298
Siema, świrusy! Od dłuższego czasu, słuchając wypowiedzi dawnych zawodników NBA, mam wrażenie, że są oni dla obecnych gwiazd ligi trochę jak toksyczni ojcowie, z tym swoim “za moich czasów…” albo “ja w twoim wieku…” albo “żebym ja #$%^ tak jak ty, to bym nigdy nie…” itp. itd. Wiecie na pewno co mam na myśli.
Gdyby wszystko było tak, jak oni, ci dawni gwiazdorzy, to sobie zapamiętali (ze sobą w rolach głównych), to mielibyśmy dziś NBA, w której, niczym za Mikana, kibice strzelają z wiatrówek do zawodników na boisku, trenerzy zaś, w auerbachowskim stylu, palą na ławce cygara, a jak trzeba, to walą w mordę działaczy innej drużyny, którym też nieraz zdarza się powiesić przyjezdnym kosze trochę za wysoko…
Co do samych zawodników, to oni, przeważnie całą karierę potulnie spędzający w klubie, który ich wydraftował, graliby ostrzej, z większym zaangażowaniem i w ogóle tak jakoś lepiej. Być może dlatego, że z głośników dudniłby gangsta rap, a spod zawiązanych na głowach chust “durag” powiewałyby “cornrows”. Jeśli mógłbym jeszcze dopełnić tego obrazu wymarzonej NBA dla wielu dawnych gwiazd, to widok pistoletów w szatniach byłby na porządku dziennym i to nie jakichś tam damskich dziewiątek, jak ta Arenasa, tylko normalne, prawilne kopyta dla prawdziwych mężczyzn. Chociażby takie jak w czasach Detroit Hoodlums (hoodlum =”oprych” przezwisko Pistons w latach siedemdziesiątych) czyli obrzyny albo .44 magnum, bo też podobno cieszył się uznaniem ligowych wiarusów.
No dobra, może już trochę odjechałem z tą wizją, ale taki ciąg skojarzeń przeorał mi ostatnio łepetynę, gdy natrafiłem w internetach na kolejną złotą myśl Shaqa. Legendarny zawodnik, zapytany o to, z którą z drużyn LA podpisałby dziś kontrakt, gdyby wciąż był w lidze, odparł:
Z żadną. Ja jestem z czasów, gdy goście woleli ze sobą rywalizować, więc poczekałbym na rozwój wydarzeń, a potem podpisał kontrakt z drużyną potrzebującą super gwiazdy i pokazałbym, jak się pokonuje super zespoły.
Pozwolicie, że zostawię to bez komentarza, za to wrzucę fotki drużyn, w których Shaq znalazł się jako wolny agent:
No dobra, z Shaqiem jest tak, że lubimy go bezwarunkowo, co by tam nie wygadywał, zwłaszcza że mam pewną teorię co do jego chwilowej kondycji umysłowej, ale o tym za moment. Na razie dajmy chłopu spokój, kalendarium:
Dziś 21 lipca, urodziny obchodzi DeAndre Jordan, najlepszego!
Fakty tygodnia
-> Jak słusznie zauważył jeden z grupowiczów (pozdro, Paweł!) Gordon Hayward po face appie wygląda jak Wilku z Hemp Gru
-> Brandon Clarke, wybrany z #21 draftu przez Memphis Grizzlies został MVP ligi letniej.
-> Lonzo Ball miał już okazję poznać bliżej Ziona Williamsona. Zawodnik NOLA stwierdził, że w życiu nie widział takiego bydlaka i aż jest ciekaw, co taki atleta potrafi. Tymczasem Charles Barkley rozwiewa wątpliwości dotyczące sylwetki Ziona.
Zion nie jest gruby, tylko umięśniony! Gruby byłem ja! [Barkley]
Ta, “byłem”. Przy okazji, możecie zagrać z rodziną w Barkleyowe bingo przy obiedzie:
Dobra, lecim:
#Trzepanina
Jeśli Shaq gada ostatnio trochę od rzeczy, to mu wybaczcie. Po kilku godzinach takiego “moshu” każdemu huczałoby we łbie:
#Joel Embiid
Tym razem czołowy parodysta NBA wziął na warsztat Kameruńczyka:
#Shaq po raz wtóry
OK, to już ostatni raz na dziś. Cały wywiad u Kimmela, można się pośmiać:
#Middle names
Drugie imię Devina Bookera to Armani, leżę XD. Natomiast uważajcie z Ewingiem. Podobno gdy wymówi się jego drugie imię i wykona ruch czarodziejską różdżką, meble w domu zaczynają lewitować. A może to chodziło o Chandlera…
#Cuteness overload
Dla wszystkich ojców wybierających się z dzieciakami na urlop, śpiewający Steph i jego latorośle. Zdarza Wam się takie samochodowe karaoke?
#He’s a keeper…
Carsen Edwards zrobił świetne wrażenie w Summer League, włodarze Bostonu nie mogą się chłopaka nachwalić. Obczajcie jego akcje, tak gra tegoroczny pick numer #33:
#Cali showbiz
Na dobrze znanej w internecie sofie (to nie ta, o której teraz myślisz) zasiadł po raz kolejny Blake Griffin. Oto co miał do powiedzenia o okresie wolnej agentury i o tym, dlaczego gracze wypadają głupio w pomeczowych wywiadach:
#Long long time ago…
A skoro zaczęliśmy od wspomnień, to i na wspomnieniach skończymy. Michael Jordan o defensywie Charlesa Barkleya:
I to by było na tyle, THAT’S ALL, FOLKS!
[BLC]
O matko, muzyka z Hamiltona ? Szanuję motzno
Idziesz na koncert. Jesteś wielkim fanem, więc ruszasz kilka godzin wcześniej zając miejsce przy samej scenie. Stoisz pół dnia wyczekując na ten moment i minutę przed rozpoczęciem wpuszczają przed Ciebie Shaqa
Steph… Jak gościa nie lubić
Na gifie jest .50 magnum, dokladnie s&w model 500
Booker – drugie imię po gaciach ojca (białe Armani jeans), Kobe – pierwsze po wołowinie, drugie po dodatku do wołowiny. Ewing – po pradziadku, Chandler – po cioci z Alabamy. Adams – rodzice byli fanami skoków (sprawdzić czy ma polskie lub japońskie korzenie)
Emeryci z NBA wspominają z nostalgią czasy gdy byli młodzi, zdrowi, sprawni i niektórzy piękni. Chcą by to wróciło. My za 30-40 lat też będziemy tak smęcić.
Shaq nie dołączył do drużyny 04 Lakers, tylko do nich dołączyli 40 letni Karl Malone i 34 letni Payton bez rzutu (fisher sie bardziej sprawdzal).
A w Celtics Shaq był porównywalny do takiego DMC po zerwanym achillesie w Warriors.
Wszędzie drużyny w jego prime były budowane od zera pod niego: Magic, Lakers, Heat.
czy to nie przypadkiem Wade zdobywał ponad 27 pkt w regular przy 20 Shaqa. Heat zrobiło na szybko zespół gwiazd i zadaniowców z Wadem w prime.
Heat 06 raczej nie byli od zera pod Shaqa.
Wade w 06 był wciąż na rookie kontrakcie, ciężko uznawać go za zawodnika w swoim prime 😉 To był wciąż dzieciak, które wiele się musiał nauczyć, prime osiągnął w okolicach gry z LBJ w Heat.
Za 30-40 lat? Ja już tak smęcę.
Kamil, ten kontrakt miał do 07/08, ale swoje punktowe sezony to ten z tytułem jest top 3 właśnie. Ma 2 po ponad 27 i 1 ponad 30. Wtedy miał takżę 6.7 ast i 2 stl na 50% skuteczności… więc to on był liderem stat i nie umniejszałbym mu, bo był młodszy… jeśli on był przed swoim prime, to Shaq był po swoim prime. Wyszedł fajny duet, ale nie mniej jednak Shaq poszedł do gościa co był liderem Heat i zdobywał 24 pkt a Shaq wtedy zodbywał 22-23, więc przyszedł do równorzędnego zawodnika… (w kuluarach mówił, że zgodził się na transfer, bo LaL tyle nie chcieli płacić, ale która wersja prawdziwa przy tych sporach z Kobe …). To tylko w kwestii mitu, który Diesel podkręca.
Komentarz Jordana made my Day!!! 🙂 🙂 🙂
Ja rozumiem, ze staracie sie stwarzac pozory rozumienia angileskiego ale mosh to po prostu pogo 🙂
Czyli doradza pan zastapienie jednego anglicyzmu drugim, doktorze?
ja rozumiem, że chcesz zaszpanować, ale pogo i mosh to dwie różne rzeczy
Piekny przyklad jak ktos chce blysnac ale cos jednak nie pyklo 🙂
jakoś to leciało zapomniał wół jak cielęciem był…
oj Shaq którka pamięć, dojście do Lakers z rozwijającym się rookie (nie znaczył tyle ale potencjał był), dobieranie i pozwalanie na dobieranie topowych zadaniowców z mistrzowskich klubów, dojście do Heat i dobranie tam podstarzałych gwiazd, Cavs Lebrona, Celtics… hihi
Jerry West przynajmniej szczery – że chciałby grać z Billem Russellem, bo niesamowity człowiek w jego opinii i takiż zawodnik.