fbpx

NBA: Na przypale albo wcale #73

11

top

Ale się porobiło! W nocy ucięli godzinę spania i człowiek cały dzień jakiś poddenerwowany chodzi. Zdążę na trening? Zdążę zrobić zapasy na wieczór? No właśnie, wieczór. Z dwojga złego, to lepiej, że ta godzina wyparowała z soboty na niedzielę, bo dziś w nocy to by dopiero było zamieszanie. Nie dość, że nasze chłopy kopią dzisiaj z Irlandią, to jeszcze Karnowski za oceanem walczy o Final Four. Czego jak czego, ale czasu na oglądanie tego wszystkiego zdecydowanie dzisiaj za dużo nie będzie. Żeby więc nie przedłużać, lecimy z kolejnym odcinkiem NPAW.

29/03/1960: Bill Russell ściągnął z tablic rekordowe 40 piłek w przegranym meczu z St. Louis w Finałach. Wyczyn ten powtórzył dwa lata później, gdy zanotował 40 zbiórek w Game 7. Finałów z Lakers. Boston wygrał, a Russell zdobył swój pierścień mistrzowski numer 5 (z jedenastu, które wywalczył ogółem).

29/03/1962: Elgin Baylor i Jerry West stali się pierwszym duetem w historii, który przekroczył 80 punktów w meczu playoffs. Baylor rzucił 45 a West 41, nie pomogło to jednak Lakers wygrać z Detroit. Ulegli 118:117.

29/03/1990: Hakeem Olajuwon stał się trzecim w historii zawodnikiem NBA, któremu udało się zanotować quadruple-double. Jego dorobek to 18 punktów, 16 zbiórek, 11 bloków i 10 asyst. Szacunek!

[vsw id=”F3Kv_-RJj7g” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

29/03/1998: Indiana Pacers ustanowiła niechlubny rekord NBA zdobywając jedynie 55 punktów w meczu z San Antonio. Był to najgorszy wynik, odkąd wprowadzono 24-sekundowy czas na rozegranie akcji. Rok później rekord “poprawili” Chicago Bulls, notując 49 punktów w przegranej z Miami. Co do Pacers, niech Wam się nie wydaje (mówię do młodzieży), że byli wtedy jakimiś popychadłami. Sezon zakończyli z bilansem 58-24 i odpadli dopiero w finałach konferencji. SAS prowadził wtedy Gregg Popovich, a najlepszym zawodnikiem zespołu był w tym meczu Tim Duncan, notujący 24 punkty (10/20 z gry i 4/5 osobistych), 8 zbiórek i 3 bloki. Niewiele się zmieniło w SAS od tego czasu, co?

Z numerem 73, który jest dzisiejszą liczbą odcinka grał do tej pory jedynie jeden zawodnik: Dennis Rodman widniejący na zdjęciu tytułowym. Gimby nie znają. Siedemdziesiąte urodziny obchodzi dziś legenda Knicks (i Cavs) członek Hall-of-Fame, the one and only WALT FRAZIER. Happy B-Day! No dobra, jedziem z tematem:

#Kupony nie wchodzą…

Znacie to dobrze, co? A miał ktoś z Was kiedyś taki niefart?

W meczu NCAA Duke vs Utah osobisty trafiony na 0.7 sek. przed końcową syreną kosztował tego gościa prawie 2000 zielonych. Postawił na różnicę nie większą niż 5 punktów, pechowy wolny był tym szóstym…

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3 4

11 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Micheal wiadomo jeden z GOAT (ja jakoś zaślepiony jego sławą i karierą nie jestem, ale szczerze doceniam bardzo to co osiągnął i zrobił, kocur), ale jak tak czytam różne anegdoty, historie itd. podczas jego kariery to denerwuje mnie fakt, że facet myślał chyba, że mu wszystko wolno, nie szanował wielu osób. Wiadomo charakter itd., ale nie trafia do mnie takie podejście.

    (7)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    M.J. to kliniczny socjopata a jednocześnie psychopata – nie ma wątpliwości 😉
    Dziwi mnie jednak – gdy zachowania pozaboiskowe są wciągane do jego oceny jako koszykarza.
    Toż historia uczy, że niemal wszyscy wielcy – mają problemy z relacjami z innymi ludźmi. Klasyczne – coś za coś. Co do oceny koszykarskiej – nie ma wątpliwości – najwybitniejszy koszykarz swojej ery Dlaczego nie GOAT? Bo po pierwsze to nie koniec koszykówki – może właśnie gdzieś w piaskownicy siedzi ktoś taki? Po drugie – gra zmienia się niesamowicie, nie tylko pod względem przepisów – ale także organizacji, taktyki przygotowania fizycznego, obsługi medycznej itp.
    Nigdy nie dowiemy się, jak dziś by wyglądali Wilt, czy Oskar – jak by od dziecka byli otoczeni opieką jaką miał np. LBJ, czy aktualni wybitni gracze z HS. Może sięgnęli by takich wyżyn – o jakich nikomu się nie śniło, a może byli by pretensjonalnymi cicpciakami myślącymi tylko o kasie, laskach i ciuchach…
    Dlatego daleki jestem od skreślania starych mistrzów i “młodzieży” w porównaniach z MJ – choć już niemal 25 lat jestem pod wpływem Jego magii.
    Co do wspomnianego w jednym z innych tematów “przereklamaowania MJ”. Jako praktyk swego czasu branży PR – chciałbym młodzieży przypomnieć, że hype na MJ był budowany w czasach, gdy sławę zdobywało się poprzez TV. NBA lat 80 zdobywała dopiero rynek ogólnostanowych telewizji – i wówczas na PRIME TIME trzeba było sobie zasłużyć na boisku. Dochodziły oprócz TV także prasa i VHS z highlightami i radio… A dziś – inna galaktyka.
    Teraz gwiazdę można wykreować niezależnie od ich rzeczywistych umiejętności – korzystając z narzędzi niedostępnych jeszcze kilka lat temu. Narzędzi docierających w sekundy od publikacji “do rąk własnych”. Tak powstał Justin Bieber.
    Tak, że hype na MJ – jak to mówią jest “well deserved”. Jego siła jest widoczna na GWB, na youtube i na nba.com. I dopuki będzie zainteresowanie – będzie dojony.

    (5)

Komentuj

Gwiazdy Basketu