NBA: Najlepszy Biznes (w) Ameryce
Nie trzeba być fanem koszykówki ani też sportu w ogóle, by kojarzyć ten skrót.
N.B.A. czyli w oryginale National Basketball Association. Marka rozpoznawalna na świecie na podobnym poziomie co Coca-Cola czy McDonalds, od lat sprzedaje się równie dobrze co jabłka od śp. Steve’a Jobsa. Dzisiejsze NBA to synonim przychodów o wysokości 5 miliardów dolarów rocznie, a wartość ligi szacowana jest na około 17 miliardów $.
Produktowe podejście do koszykówki (rzecz której nie rozumiemy jeszcze w Polsce) w USA kształtowało się na przełomie lat 70-80 ubiegłego stulecia. Napiszę w skrócie: zasady dostosowywano tak, aby zapewnić ludziom widowisko, umożliwiono zawodnikom np. atak pierwszym krokiem przed kozłowaniem, zabroniono obrońcom przytrzymywania gracza z piłką etc. a kiedy pojawiał się gracz na tyle dominujący, że czynił rywalizację “niesprawiedliwą” zakazywano np. odbijania piłki do samego siebie przy rzucie osobistym, jak to miało miejsce w przypadku Wilta Chamberlaina, który w jednym meczu potrafił zdobyć 100 punktów!
[vsw id=”yDMCh5HrcG0″ source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
W 1976 roku nastąpiła też fuzja z mniejszą ABA, co pomogło włodarzom NBA ostatecznie skonsolidować profesjonalną koszykówkę w Stanach oraz po niedługim czasie wypłynąć na jeszcze szersze wody. Wkrótce nastąpiło podpisanie pierwszego, dużego kontraktu ze stacjami telewizyjnymi. Na czele tamtych biznesów stał komisarz Larry O’Brien i warto wspomnieć, że po dziś dzień trofeum mistrzowskie nosi jego imię. W tamtych czasach liga warta była około 400 mln $.
W 1984 roku na urząd komisarza powołano Davida Sterna. Miał facet szczęście, w pierwszym roku swojej pracy wywoływał w drafcie: Michaela Jordana, Akeema Olajuwona, Johna Stocktona czy Charlesa Barkleya, znacie?
[vsw id=”hyzk_aK4g68″ source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
Popularność ligi za czasów „papa Sterna”, jak pieszczotliwie nazywany był przez zawodników, eksplodowała w górę dzięki serii trafnych decyzji i przemyślanych posunięć. Transmisje nadawane na żywo poza wielką wodę, szeroko zakrojone akcje marketingowe w Azji, stworzenie witryny internetowej oraz profili na portalach społecznościowych, które aktualnie odwiedza 21 milionów użytkowników – brzmi jak biznesplan potentatów pokroju Microsoftu lub PepsiCo.
CZYTAJ DALEJ >>
Świetny artykuł. Jeden z lepszych od dawna.
Osobiscie ciezko mi uwierzyc w dywizje europejska…
Hajs się musi zgadzać. Dobry art 😉
Świetny artykuł!
ALE BYŁOBY WYKURWIŚCIE
A nie przypadkiem Hakeema Olajuwona ?
dobra robota! 🙂
Świetna idea z utworzeniem europejskiej dywizji, wyobraźcie sobie czołowe prospekty z draftu np. w Realu Madryt, jak to by podniosło poziom europejskiego basketu. Inna sprawa, że “życie na walizkach” nabrałoby dla obecnych koszykarzy NBA szerszego znaczenia.. Np. wtorek – mecz w Madrycie, środa – mecz w Nowym Yorku.
Co jak co, ale NBA mogłoby wrócić do TVP albo do TVN-u. Przecież nie każdy ma Canal+. Wiem, że oglądamy w internecie, ale są przypadki losowe: brak internetu, zepsucie komputera. Ogólnodostępne telewizje powinny to rozmyślić.
Powinno być zatytułowane “poradnik dla początkujących z NBA”.
Żartuje, świetny art!
Przykro mi, że ludzie myślą, iż NBA może wrócić do np. TVP. Szkoda, bo bardzo się zawiodą. Rynek koszykówki w Polsce jest zbyt mały, zainteresowanie bliskie zera, a sama telewizja zbyt skąpa, żeby wyłożyć duży hajs na pozwolenie transmisji. Bardziej opłacalne jest zrobienie kolejnego sezonu “Dlaczego ja”, albo innej pierwszej miłości, czego koszt produkcji jest śmiesznie mały, a oglądalność duża.
Hej hej tu NBA 🙂
@ Marle3d
Przypadkiem Hakeem Olajuwon na świat przyszedł jako Akeem. Dopiero po przejściu na islam zmienił swoje imię.
piękny artykuł, chyba najlepszy jaki tu czytałem, propsy i oby tak dalej!
Super artykuł, oby więcej takich 😉 Tak się składa, że pisałem w tym roku pracę licencjacką na temat finansów w NBA i można się przy tym dowiedzieć wiele ciekawych rzeczy:) Ale chyba w jednej rzeczy jest błąd, z tego co wiem to NBA jest transmitowane w 216 krajach i 46 językach a nie ponad stu jak to autor napisał ale to szczegół 😉
Z jednej strony trochę się zawiodłem, bo nie przeczytałem w tym artykule niczego odkrywczego. Dotarło do mnie jednak, że interesuję się NBA wystarczająco długo i zapalczywie, że nie jestem prawdziwym adresatem tego artykułu. Zamiast treści skupiłem się tylko na formie, która jest po prostu bardzo dobra.
To jest naprawdę wspaniała rzecz dla wszystkich, którzy rozpoczynają swoją przygodę z amerykańską koszykówką zawodową. Fajnie by było, gdyby to nie zginęło w archiwum i było dostępne szczególnie dla tych, którzy po raz pierwszy odwiedzają tę stronę.
@GoldenEagle: nie wiem jak Ty to liczyłeś, ale nie ma takiej możliwości, żeby było 216 państw na świecie. 206!
Dywizja w Europie – nie, ale mogliby dodać kilka zespołów z Kanady (może i Mexyku) oraz Supersonicsów…
‘Stern said the NBA is broadcast in 46 languages to 216 nations or territories.’
Faktycznie, nie jest powiedziane o samych krajach, zagalopowałem się 😉 W sumie nawet nie wiem jak dokładnie zinterpretować ‘nations or territories’
Bardzo rzeczowy i ciekawy artykuł.
Niestety albo i “stety” zwracam uwagę na detale takie jak:
“Laurę pierwszeństwa” – albo “palmę” albo “laur” – Laura to chyba wyłącznie imię:)
„papa Sterna” – albo odmieniajmy wszystko albo nic – w tym przypadku chyba “papę” (nie tą z dachu ani potoczną nazwę twarzy:)
Pozdrawiam!
@no3 :DDD
@Golden Eagle
np. Grenlandia, terytorium zależne od Danii, ale liczone jako osobna jednostka administracyjna ze stolicą w Godthab, czy też podział Wielkiej Brytanii, na Anglię, Szkocję, Walię, Irlandię Północną, również organizacje państwowe typu Antyle Holenderskie, Polinezja Francuska etc.