fbpx

Nets żegnają się z New Jersey. Oto za 35 lat wspomnień.

18

New Jersey było moim domem przez blisko dwa lata. Przez 35 lat gościli też organizację Nets, która dziś w nocy rozegrała w Newark swój ostatni mecz.  Szkoda. Newark to miasto twardzieli i ludzi ciężko pracujących. Nie uświadczysz tu artystów, twarzy znanych z telewizji: aktorek, modelek, pisarzy i celebrytów – wszyscy mieszkają po drugiej stronie rzeki w NYC. Zamiast tego na ulicy spotkasz robotników, budowniczych, operatorów dźwigów, personel lotniska lub portu cargo. Miasto podzielone jest na kilka obszarów. Najbardziej prominentną północ zamieszkuje spora populacja Amerykanów o włoskich korzeniach. W centrum dzieje się kulturowo najwięcej (choć i tak bez porównania z Nowym Jorkiem) znajdziesz tu chyba ze trzy uniwersytety i największą w stanach Akademię Medyczną. Zachód to dzielnica sypialna, co ciekawe jest też kilka miejsc zamieszkałych przez Polaków (pozdro dla Patryka, zagorzałego fana Nets – współczuję Ci stary!) Południe należy do afro-amerykanów grających w “squasha” rękami (hehe) oraz terytorium żydowskiego. Wschód to z kolei dzielnica komercyjna, z biurowcami i toczącym się biznesem.

A propos biznesu. Od przyszłego sezonu Nets przenoszą się do znienawidzonego Brooklynu. Z tej okazji wspominamy historię klubu. Oto gracze, którzy przez ostatnie dziesięciolecia najbardziej rozsławili organizację New Jersey Nets:

Bernard King. Pierwszy nabór draftu Nets (1977). Długie ręce, rewelacyjny strzelec, dobrze biegał i kończył akcje w kontrze. Topowy niski-skrzydłowy ligi. W swoim pierwszym sezonie ustanowił rekord Nets pod względem liczby zdobytych punktów w sezonie. Największe sukcesy święcił jednak w barwach Knicks w 1985 roku zostając królem strzelców NBA.

Phil Jackson. „Zen Master” dwa ostatnie lata swojej kariery zawodniczej (1978-80) spędził właśnie w Nets. Wchodził jako rezerwowy, grał po 15 minut na mecz, a jego największym wkładem była energia i postawa zgodna z duchem gry. Kiedy miał rzucać – rzucał (średnio 5 punktów/mecz) gdy była okazja do podania – podawał. Na pewno nie można było odmówić mu profesjonalizmu. Coś jak Luke Walton tamtych czasów, może stąd obopólny szacunek tych dwóch panów.

Ray Williams. Obrońca, który w 1982 roku zdobył w jednym spotkaniu 52 punkty, najwięcej w historii Nets. Jego rekord dopiero miesiąc temu pobił Deron Williams (57). W tamtym sezonie Ray notował średnie 17 punktów, 6 zbiórek oraz 7 asyst. Przyzwoicie co nie?

Orlando Woolridge. Człowiek pistolet. Niesamowity dunker, nie do zatrzymania na otwartej przestrzeni. Próbowano go rozwijać w Chicago u boku młodziutkiego Jordana, niestety bez rezultatu. W 1987 roku notował dla Nets ponad 20 punktów na mecz. Potem zaczął ćpać… Polscy kibice mogą znać go z występów w Bennettonie Treviso w latach 90-tych.

Sam Bowie. Gracz znany szerokiej publiczności głównie z tego, że został wybrany numer wyżej niż Michael Jordan w drafcie 1984 roku. Do New Jersey trafił pięć lat później, gdzie przez kolejne cztery sezony notował solidne 13 punktów i 8 zbiórek. Osobiście zapamiętam Bowie jako gościa, który podobnie jak dzisiejszy Grant Hill miał masę problemów z kontuzjami i mimo opcji wycofania się z gry + otrzymywania pieniędzy z kontraktu, konsekwentnie poddawał się rehabilitacji by zakończyć karierę jak na profesjonalistę przystało. W pełni sił ten 216-centymetrowy podkoszowy oprócz walki pod tablicą potrafił rzucić z 5-6 metrów oraz zaskoczyć podaniem.

Derrick Coleman. Gracz o niewiarygodnym talencie. Kiedy Nets wybrali go w drafcie 1990 roku, mówiono o Derricku jako następcy Karla Malone. W barwach NJ zaliczał średnie 20 punktów oraz 11 zbiórek/mecz. Niestety nie miał chłopak ambicji zostania najlepszym PF w historii. Zamiast tego tył, pił i urządzał awantury. W rezultacie z gracza wybitnego stał się solidnym back-upem.

Drazen Petrović. Postać wyjątkowa. Postać tragiczna. Poczytajcie o nim >TUTAJ<.

Kenny Anderson. Protoplasta Rafera Alstona czy Stephona Marbury. Jego gwiazda rozbłysła szybko. Wychowany w Queens NY już w szkole średniej bił kolejne rekordy punktowe trafiając na usta wszystkich fanów basketu z okolic Nowego Jorku (patrz zdjęcie główne). Gdy w 1991 roku zlądował w Nets, był najmłodszym graczem NBA. Znany z szybkiej zmiany kierunków i ulicznego stylu Anderson w swoim trzecim sezonie zaliczał średnio 19 punktów i 10 asyst/ mecz. Razem z Derrickiem Colemanem byli jednymi z najbardziej rozpoznawalnych postaci lat 90-tych. W 1994 roku reprezentowali Nets w All-Star Game.

Kenyon Martin. Jeden z najbardziej intensywnych i emocjonalnych graczy, jakich widziano w New Jersey. W swoim drugim sezonie w lidze K-Mart zdobywał średnio 15 punktów, 5 zbiórek, 1,5 przechwytu i prawie 2 bloki na mecz. Najbardziej zapamiętamy dwójkowe akcje i alley-oopy od Jasona Kidda. Rewelacja. Coś jak Payton-Kemp 2K. W tamtym okresie (2002,2003) Nets dwukrotnie dotarli do finałów NBA. Niestety bez powodzenia.

Jason Kidd. Maszynka do triple-double. Ograbiony z MVP w 2002 roku. W pierwszym sezonie gry w New Jersey zespół poprawił swój bilans o 26 wygranych. Z dołu tabeli wprowadził Nets do finałów NBA i to dwa lata z rzędu!  Wymieniać kolejne osiągnięcia tego gracza to zadanie na cały dzień. Ograniczymy się do jednego. W dwunastu meczach playoffs 2007 roku Kidd notował średnie 14.6 punktów, 10.9 asyst oraz 10.9 zbiórki. Nie-sa-mo-wite!

Pozostałe nazwiska zasłużonych dla New Jersey: Deron Williams, Keith Van Horn, Vince Carter, Richard Jefferson, Stephon Marbury.

[vsw id=”Nima3dmLrcw” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

18 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    szkoda szkoda szkoda, naprawdę kawał dobrego basketu prezentowała ta drużyna w swojej historii, a najlepiej na początku XXI wieku. Zawsze mi w takich momentach cholernie smutno, bo tak jak w przypadku Sonics, niby nowy klub jest kontynuacją starego ,ale mimo wszystko pewna era się kończy. Ciekawe czy barwy i logo pozostanie to samo…

    (0)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    J-Kidd, K-Mart, Vinsanity! To były czasy… ale jak to mówią coś się zaczyna i coś się kończy tak? Teraz kolej na inne drużyny, które tworzą kolejną historię. Być może po przenosinach drużyna zostanie odbudowana tak, aby liczyła się w walce o PO. 🙂 Liczę na to.
    Pozdrawiam 😉

    (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Szkoda trochę, jakby nie patrzeć faktycznie to jakiś kawał historii. Z graczy najbardziej zapadł mi w pamięć Drażen oczywście, jak dla mnie jeden z najbardziej niedocenionych i niespełnionych graczy. Trochę “ofiara” faktu, że liga była wtedy bardzo “hermetyczna” i marnował się przez pierwsze dwa lata grzejąc ławę w Portland. Dalej eksplozja talentu w NJN, niestety zakończona w tragiczny sposób. Gracz z ogromnym potencjałem R.I.P. Drazen… poza tym para Anderson/Coleman, J. Kidd. Woolrgidge`a bardziej kojarzę z Detroit 🙂

    (0)
  4. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Vince to się tam nie zasłużył za bardzo po za tym że po prostu był, to samo Deron Williams który gra tam dopiero 1,5 sezonu 😉 prędzej taki Kerry Kittles i Kendal Gill, chyba nawet był okres że grali razem w pierwszej 5-tce, Kittles pomógł Kiddowi dostać się do finałów ligi

    (0)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Kerry Kittles i jego zmiennik Lucious Harris 🙂 oni się zasłużyli dla tej ekipy, Kittles na tym filmiku przewija się nie raz, miał niezłą formę w swoim ostatnim sezonie u nich, nie rozumiałem czemu go nie przedłużyli na rok, lub dwa dłużej

    (0)
  6. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    ej, umarł ktoś? to tylko przeprowadzka, bez przesady / kurczę, zauważułem Białą Mambę, facet obskoczył już kilka zespołów ;p

    (0)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    BK Nets 🙂 no to ladnie 😀 mi tam sie podoba, chociaż szkoda Jersey 🙁
    a rzeczywiscie White Mamba tam jest, ale niestety im jeszcze nie był w stanie pomóc w zdobyciu mistrzostwa jak pozniej juz np Celtics 🙁 😀

    (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Keith van Horn to był gość:) miał wymarzony debiutancki sezon: (niemal) 20pkt i 7zb na mecz! mam jeszcze jego kartę rookie z upper decka;) ciekawa sprawa: Van Horn był jednym z dwóch zawodników, którzy walczyli wtedy o tytuł rookie of the year. Nikt inny się nie liczył. w ostatecznym głosowaniu Van Horn zajął drugie miejsce, zdobył dwa głosy. Resztę, sto z hakiem niejaki Tim Duncan;) to się nazywa dominacja!:)

    (0)

Skomentuj master Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu