O koszykówce, marzeniach, wymówkach oraz pięciu gwiazdach basketu
Koszykówka. Dla większości z nas to jedynie wartościowe hobby: pozwala dobrze wyglądać, utrzymywać kontakt z kolegami, pokonywać dołujące myśli, nadaje sens niekiedy dość szarej egzystencji, pokazuje nam kim naprawdę jesteśmy, uczy pokory i wychowuje.
Jako młodzi ludzie “z piłką zamiast głowy” marzymy o grze w zawodowej lidze, karierze, zarabianiu pieniędzy poprzez uprawianie dyscypliny, którą kochamy. Niewielu się udaje. Nawet jeśli mają predyspozycje: wzrost, odpo%ność psychiczną, pasję i wytrwałość – natrafiają na układy, nieudolnych lub nieuczciwych agentów, narcystycznie ukierunkowanych trenerów, wycofujących się sponsorów, problemy rodzinne albo kontuzje. Zdarza się, że grają, jednak za chwilę rzeczywistość puka do drzwi. Ile jesteś w stanie poświęcić dla basketu? Studia? Rodzinę? Perspektywę pracy w korporacji? Ile będziesz zarabiał? Co będzie jeśli trafisz na niewłaściwy układ? Połamiesz się? Co jeśli nie pozwolą ci grać? Kto zechce gracza, który cały sezon przesiedział na ławce? Komu będzie opłacało się wykupić twój młodzieżowy kontrakt? etc.
Jeżeli ktoś z Was ma poczucie zmarnowanej szansy – wiedzcie, że to nie przez koszykówkę. Wymówki są dobre dla mięczaków. Żeby do czegoś w życiu dojść -> trzeba zasuwać. Co? Nie chciało się uczyć po treningu? Nie podobały koncepcje trenera? Nie było chęci do wykonywania tych upie%dliwych ćwiczeń wzmacniających pobolewające od dawna kolano? Woleliście iść na imprezę zamiast regenerować mięśnie w trakcie turnieju?
Nie mówię, że macie wieść życie mnicha. I tak, wiem, że brzmi to jak kaznodziejstwo, ale mocno wierzę w to, że jeśli mądrze i pracowicie pokierujecie swym życiem -> da radę spełnić marzenia. Również te o zawodowej koszykówce. Zwłaszcza jeśli czujecie, że dostaliście po temu dar. Poniżej prezentujemy kilka niecodziennych fotografii gwiazd basketu. Niech oni służą Wam przykładem, niekoniecznie pozytywnym:
Michael Beasley (1989)
Fantastyczne warunki fizyczne. Oburęczny. Talent ofensywny godny króla strzelców. Dostał się do NBA ze względu na swój ogromny potencjał, którego jednak po dziś dzień nie zrealizował. Dziecko nowej ery. Twierdzi, że zasługuje na to czy tamto. My twierdzimy, że aby dostać, trzeba zasłużyć. Ma problem z marihuaną.
Kevin Love (1988)
Czy miał łatwo mierząc 208 cm oraz będąc synem niegdysiejszego gracza NBA? Może dzięki temu znalazł się w NBA, ale nie dlatego jest najlepiej zbierającym i rzucającym za trzy zawodnikiem na swojej pozycji. Po dziś dzień studiuje taśmy ze starymi meczami i uczy się nowych elementów.
Brandon Jennings (1989)
Jego ojciec popełnił samobójstwo, gdy Brandon był jeszcze małym chłopcem. Pochodzi z Compton w Kalifornii, jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic w Stanach Zjednoczonych. Mierzy zaledwie 185 cm, a jego drobna budowa ciała sprawia, że może robić zakupy odzieżowe w dziale chłopięcym. Kocha koszykówkę. Od zawsze wiedział co chce w życiu robić. Jest twardy psychicznie i równie twardo trenuje. Jego skuteczność rzutowa rośnie z sezonu na sezon.
Kyrie Irving (1992)
Nie jest najszybszy. Nie skacze wcale wysoko, a i tak ma się wrażenie, że to najlepszy rozgrywający nowej ery. Miał dużo szczęścia spotykając na swej drodze wielu mentorów. Nie bał się słuchać. Swojemu ojcu obiecał, że dokończy studia – biorąc zaoczne lekcje w okresie wakacyjnym.
JR Smith (1985)
Rozkojarzony do granic możliwości. Typ obsesyjny: ma w szafie więcej par butów niż Michael Jordan. Jego ciało niemal w całości pokryte jest atramentem. Nocą zdarza mu się urządzać wyprawy rowerowe po Nowym Jorku, w sieci umieścić skandaliczne zdjęcie (goły tyłek modelki). Kilka razy karany za niebezpieczną jazdę samochodem, powodowanie wypadków, jazdę bez prawa jazdy. Piekielnie utalentowany ruchowo zawodnik, którego boiskowe poczynania stanowią dowód na to jak cienka jest granica między szaleństwem, a koszykarskim geniuszem.
Siemka.
Opłaca się jeszcze inwestować w basket w wieku 14 lat ?
głupie pytanie! 😉
Fajny artykuł, z tej 5-tki moim zdaniem to Brandon miał najtrudniej, warunki fizyczne itp.ale dał rade
@up nie, nie opłaca się… omg w ogóle co za pytanie, 14 lat to jest bardzo mało, oczywiście, że się ‘opłaca inwestować w basket’, niektórzy zaczynają trenować w wieku 20 lat, a Ty się zastanawiasz czy 14 lat to za dużo?
oczywiście mówiłem do @Taaak a nie do K3bo 🙂
Właśnie od razu pomyślałem o Jenningsie. 😉 Uwielbiam tego gracza. Dużo wkłada w to, żeby być jeszcze lepszym zawodnikiem. 😉
18 lat, 190cm, utalentowany i jedyne osiągnięcia to mistrzostwa powiatowe i okręgowe. Niewielkie są szanse by się wybić.
Racja w tym jest jednak irytujący jest taki pretensjonalny styl pisania.
wiadomo, pretensje są do wszystkich, nawet autora tekstu, tylko nie do siebie 😉 pozdr!
Bardo dobry artykuł , czasem przyszłość rodzi się bólu…
Zero pretensji :). Nawet jeśli się bardzo chce i ma predyspozycje, to trzeba mieć sporego farta. Artykuł swoją drogą dobry.
Powodzenia wszystkim tym gością życzę bo są jeszcze młodzi 🙂
gram w kosza ze starszymi chlopakami (sam mam 16) ktorzy juz spokojnie maja przegrane po 10lat i kochaja ten sport , duzo sie ucze, zawsze staram ale chcialbym zacząć robic to NA POWAŻNIE a klubu w moim miescie i okolicy nie widać .. i co tu robić? zawsze mozna spelnic marzenia ?
Do tego artykułu pasuje młody Pery Jones III z OCT
@KB.24
Ja mam tak samo tylko że ja mam mniej lat od ciebie… Jeżeli rodzice ci pozwolą to zapisz się do klubu w najbliższym dużym mieście
Elegancki artykuł.
admin przecież przyznałem rację a do siebie nie mam pretensji bo nigdy nie liczyłem na jakąś karierę, zresztą do nikogo nie mam że nie zostałem zawodowym koszykarzem bo mi na tym nie zależało. Gram sobie czysto rekreacyjnie, bez napinki na cokolwiek.
🙂
@Celtics
I w tym problem.. do najblizszego duzego miasta z “takim sobie” klubem mam z godzine drogi od domu , mam opuscic rodzine i kolegow no i szkole ktora nie dawno zaczalem i jechac w cos nie pewnego? No i przede wszystkim nie pochodze z ‘zamożnej’ rodziny..
Jak masz hajs i to kochasz to juz jedz i trenuj ! pzdr
Ludzie obudźcie się? To, że Brandon miał trudno. to nic takiego. to zadne porównanie, wiecie czemu? Bo żyją w Ameryce, tam nie musisz być geniuszem, mieć dobre oceny, musisz być czarny, silny i wysoki oraz zapie**alać za 2. Masz High school, z którego skauci odrazu biorą Cie do nba (kobe).
Chodzi mi o to, że tam zalezy WSZYSTKO od Ciebie, trenujesz, jesteś dobry = nba. U nas? Polska, trenujesz a i tak sie nie wybiejsz chyba, że jestes kolejnym drewnem z 210cm.
Średnia pensja w PLK to 20 tys polskich złotych. Czy to Was zmotywowało? 😀
@Focus święte słowa
Taak:
Ja zaczęłam grać w kosza w wieku 15 lat, dzis mam 16 i gram w klubie (dopiero początki ale przynajmniej sobie trenuję:D). Wystarczy mieć upór i chęci 🙂 Nie trzeba być też największym ;P
Jennings wcale sucharem nie jest: klata, kaptury – wyglądają przyzwoicie. Ciekawe czy admin się może taką klatką pochwalić ??
ja mam lepszą klatę, bo jako amator nie muszę dbać o wagę 😉
Ja uważam, że wszystko zależy od poważnego podejścia do życia – już w młodym wieku. Najlepiej pogadać z kimś kto się zna – pojechać do różnych klubów i popytać, czy Cię widzą w danej dyscyplinie – w koszu akurat dużo zależy od warunków i sprawności fizycznej, ale też od psychiki. Trzeba też pamiętać o wyjściu awaryjnym w postaci szkoły, no chyba że ktoś się nie nadaje do nauki to coś innego opanować. Czy się nie da w Polsce? Mateusz Ponitka mimo, że przechodził trudne chwile w karierze to teraz gra w Eurolidze, dostaje minuty, był w Portland na Hoop Summit, wicemistrz świata U17 😉
@Focus dobrze gada w Stanach przechodzisz z klasy do klasy aż w końcu przychodzi high school i z potem NBA a u nas nie ma szans trzeba mieć wtyki,hajs i siłe przebicia.Chłopaku nikt nic nie podsunie Ci pod nos marzysz chociaż o PLK to zapiepszaj na jakiś trening nie wmawiaj sobie pójdę do liceum to mnie ktoś zobaczy, gówno prawda sam pracujesz na swoją przyszłość, bo nie zawsze spada się na cztery litery a nie wszystko składa się jak meble z ikei. Najbardziej z wyżej wymienionych podziwiam Jennings’a możecie wmawiać sobie że wychował się w Ameryce i było mu łatwiej ale nie było, w Campot wystarczy że wyjdziesz na nie odpowiedni chodnik o nie odpowiedniej porze dnia a tymbardziej nocy albo wezmą Cię za kogoś innego bo miałeś podobną koszulkę i dostajesz kulkę w łeb USA to też nie taka sielanka ale może mają zlekka łatwiej bo nawet ludzie których nie stać na treningi mogą coś osiągnąc czyt. Iverson.
Pozdro dla wszystkich dobrych chłopaków kochających ten sport, powodzenia widzimy się NBA 😉
Kochani!Nie poddawajcie sie,podazajcie za marzeniami!Koszykowka tego wlasnie mnie nauczyla i chociaz zawodowo jestem z zupelnie innej branzy (muzyka klasyczna,waltornista),to jednak tez mialem zyciu ciezko,brak kasy,szara rzeczywistosc Lodzi itd.,a teraz siedze w Niemczech i wyglada na to,ze mam szanse na kariere.W chwilach zwatpienia zawsze myslalem o tych wszystkich historiach graczy,ktorzy cos osiagneli mimo przeciwnosci losu.Nadal oczywiscie pykam w basket,biegam,plywam,cwicze na silce,bo to rowniez korzystnie wplywa na gre na instrumencie detym.Powodzenia,ziomeczki!
mam 171 cm wzrostu, 65 kg wagi zaden mega talent 16 lat, w podstawowce nie wzieli mnie do klasy sportowej z powodu mojego bardzo niskiego wzrostu (wtedy 145cm) wzieli wyzszych kolegow ktorzy pojawili sie na treningu doslownie moze z 5 razy (ja bylem na kazdym przez caly rok opsucilem moze 4 w tym 2 przez smierc babci) nie pale, pije bardzo rzadko, cwicze codziennie a jak nie codziennie to przynajmniej co drugi dzien , kiedy sie da, strasznie katuje nogi, rece i co sie jeszcze da na silowni by miec wiecej sily jednym z moich marzen jest wykonanie paki narazie tylko lapie obrecz ale staram sie, cwicze bardzo duzo rzutow i kozla ucze sie na rozgrywajacego dostalem szanse potrenowac troche w miejskim klubie koszykarskim, gram w amatorce jednak narazie tylko grzeje lawe, na jakies wieksze wybicie staram sie ale moze byc bardzo ciezko, Kocham Koszykowke nie wyobrazam sobie tego ze ktoregos dnia bede na to za stary, dla mnie dzien bez koszykowki jest dniem straconym jedyne co mnie cieszy kazdego dnia to to ze moge pograc w basket jesli dla kogos w NBA treningi to uciazliwosc to niech sobie lepiej odpusci i da szanse komus kto sie stara cale zycie jednak nie ma tyle szczesca.. pozdrawiam redakcje swietny artykul!
@gosc skad jestes? jak masz na imie ? 😀
powiem wam tak, oni żyją w USA ze startu mają lepiej tam koszykówka to sport narodowy a u nas co 2 kluby po szyje w mlodych utalentowanych, szkolnictwo zawodzi bo na pewno chłopakom z podwórek talentu i zacięcia nie brak.
Ja będę zaczynał porządnie grać w kosza. Lekcje do 16 później do domu i z psem i na trening. O 19 z powrotem w domu i odrabianie lekcji. No i jeszcze 10 wf-ów tygodniowo.No ale co tam, raz się żyje co nie?
kuba2312@ Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo bym tak chciał
@focus Rybnik Dawid
@Taaak Czasami mam wrażenie że lepiej jest zaczynać w wieku 16 lat niż grać osiem lat , i się nie rozwijać. Przynajmniej u nas w drużynie trenujesz 6 lat grasz 10 minut przy dość dobrej grze , a taki nowy gra po 15 minut robiąc straty itd “bo się jeszcze uczy”. Tak naprawdę to zależy od trenera , jak miałbyś mieć takiego jak ja to zaczynaj śmiało 🙂
ale łatwo i tak nie mam, 160 cm\14 lat. ale i tak super że szansę
Fajnie tym , ktorzy mają w swoich miastach kluby w ktorych mogą trenować , w miescie do ktorego chodzę do liceum (Chełm) nie ma zadnego klubu w kosza , zostają mi tylko szkolne SKS , do najblizszego duzego miasta (Lublin) mam 60 km , nie wiem co mam robic , coraz czesciej mam wrazenie ze nic nie osiagnę . Dodam , ze mam 16 lat i 172 cm . Macie jakies zlote rady dla mnie ?