OKC biją Houston, genialny Durant
No i co Wy na to? Mając w pamięci obraz ostatnich playoffs, nieporadność Thunder bez kontuzjowanego Russella Westbrooka, myśleliście, że i tym razem klub z ligowego giganta zapadnie w przeciętność?
Cóż, pomyślcie jeszcze raz. Dziś w nocy kierowani przez Kevina Duranta OKC wygrzmocili po plecach gości z Houston 117-86.
Wówczas uraz kolana RW#0 był dla wszystkich zaskoczeniem, nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, a “rezerwiści” nieprzygotowani byli na taką odpowiedzialność. W efekcie zobaczyliśmy “hero ball”, niczym Kobe w Lakers, niczym Melo w Knicks, niczym Kyrie w Cleveland, wszystkie oczy zwróciły się w kierunku KD, który robił co mógł, ale w pojedynkę wiele nie zwalczył.
Tym razem Thunder są przygotowani. Jeżeli chcą wcisnąć na palec mistrzowski pierścień, poradzą sobie te dwa miesiące bez Westbrooka. Jest bowiem różnica między zespołem dobrym, a kandydatem do tytułu.
Wczoraj skoczyli na gości z Teksasu niczym szczerbaty na gitarę w czego efekcie po sześciu minutach gry wynik na tablicy wynosił 13-0! I to by było na tyle jeśli chodzi o szanse Rakiet w tym meczu. Durant wyglądał przy Hardenie jak starszy brat, którego “Black Santa Harden” mógł tylko poklepywać w uznaniu. Kolejne serie (15-5) na rozpoczęcie trzeciej oraz (19-10) czwartej odsłony pozbawiły złudzeń przyjezdnych.
KD grał jak z nut (33 punkty, 11/17 z gry, 13 zbiórek, 5 asyst). Wspierał go zwłaszcza zastępca RW czyli Reggie Jackson, który tym razem powstrzymał się przed oddawaniem nieprzemyślanych rzutów i spotkanie zakończył z dorobkiem 16 punktów, 8 asyst i 0 strat.
Po raz kolejny Kendrick Perkins udowodnił, że choć wizualnie może być najmniej atrakcyjną częścią zespołu, a statystyki jego marne, cielsko ma nie do przesunięcia, a i twardy charakter przydają się przeciwko graczom pokroju Dwighta Howarda. Przez całą noc DH#12 uzbierał na koncie zaledwie 9 punktów przy 4/13 z gry.
Tak naprawdę jedynym zawodnikiem, którego nie potrafili zatrzymać gospodarze był (nieoczekiwanie) Aaron Brooks, który mecz zakończył z dorobkiem 17 punktów. Widzieliście ten rzut z połowy?!
CZYTAJ DALEJ >>
DURANT MVP!
Durant bestia, bloki Ibaki i Perkinsa – epickie
Wierzylem w Reggiego, fenomenalny mecz moim zdaniem, 16 pkt i 8 asyst! Do tego 0 strat, szacuneczek.
Harden się wstrzelić nie mógł, ale graty dla Duranta.
Broda nie wszedł w mecz po prostu.
nie wiem w jakiej części Polski pisało się ten art. ale u nas się mówi nie “szczerbaty na gitarę” tylko “szczerbaty na suchary” 😉
KD FOR MVP!
każdy mecz w którego skrócie jako 2 najlepszych zawodników pokazują 2 graczy jednej drużyny to deklasacja, tak było – a nie liczyłem na to.
nie chciałbym znowu sytuacji gdzie Durant musi sie pogodzić z rolą tego drugiego w wyścigu po MVP
jednak Perk na coś się przydaje. Jakby nie jego świetna defensywa przeciw Howardowi to nie wiadomo w jaki sposób
by się to potoczyło.
fajny chłop ten Lamb. razem z Perrym Jonesem i Jacksonem tworzą niezłą siłę z ławki. oj, mocne to OKC, mocne… wiedziałem, że Jones będzie stealem.
szczerbaty na gitarę? ludzie…
Perk mnie pozytywnie zaskoczył, myślałem, że Howard będzie z nim robił co chciał, a tu proszę 🙂