fbpx

Paul Pierce: pożegnanie #34 Kapitana Koniczyny

35

Robert Parish ksywa operacyjna “The Chief” spędził w NBA 21 sezonów. Dziewięciokrotnie nominowany do All-Star Game, czterokrotny mistrz (z Bostonem i Chicago) słowem: gdy on mówi na temat koszykówki, Ty siedzisz i słuchasz. Ostatnio widzieliśmy go w sobotę, zajechał do TD Garden z okazji ceremonii zastrzeżenia numeru #34 Paula Pierce’a:

Jestem tutaj by oddać mu honory. Docenić jego dorobek. Paul wiele zrobił dla Celtów, szczególnie że były to raczej chude lata dla organizacji. Był jasnym punktem klubu, przewodził, stanowił przykład. Jako gwiazda nigdy nie narzekał, robił swoje. W 2008 roku bez wahania i w sposób naturalny odłożył własne ego na boczny tor dzieląc sławą z Garnettem i Allenem. To wiele mówi o nim jako człowieku. A tak przy okazji: uważam, że to najwybitniejszy ofensywnie gracz w historii Boston Celtics. W mojej opinii był lepszy ofensywnie niż Larry Bird, bardziej kreatywny, równiejszy niż Larry czy John Havlicek. To najlepsza trójka atakujących, jaką mieliśmy, ale Paul przewodzi tej liście.

Przez piętnaście lat oddawał najważniejsze rzuty w Bostonie. W czasie swych pierwszych trzech sezonów nie oglądał playoffs zaś w trakcie swego “prime” Celtics przechodzi przebudowę i szorowali dno tabeli. Skończył jako MVP Finałów 2008 roku, drugi w historii klubu na liście strzelców (pierwszy jest Havlicek) piąty asystent, siódmy zbierający, najlepszy złodziej piłek… dość powiedzieć, że na wczorajszą ceremonię do TD Garden przybyli wszyscy święci:

Strzelę sobie piwko, będę krzyczał na sędziów, mogę nawet wybuczeć  LeBrona [Doc Rivers]

Nie obyło się bez wzruszeń. Posłuchajcie tego, moim zdaniem ta wypowiedź najlepiej oddaje styl Paula jako zawodnika:

Zanim zostałem jego trenerem będąc jeszcze w Orlando, zaliczył przeciwko nam wspaniały mecz. Poszedłem więc do szatni i pytam chłopaków: jak to możliwe, że tak wolny, pozbawiony dynamiki, pozbawiony formy tłuścioszek morduje was na parkiecie?! Dopiero gdy dotarłem do Bostonu, zdałem sobie sprawę, że on wcale nie jest wolny, jest ekstremalnie atletyczny, ale przede wszystkim: kładzie typów siłą psychiki. Myślę, że nie doceniamy jak mądrym koszykarzem był Paul Pierce [Doc]

Jeśli są wśród Was sympatycy “Kapitana Koniczyny” być może zainteresuje Was propozycja Mitchell & Ness. Nie istnieje chyba lepsza pamiątka. Limitowany do 134 sztuk zestaw sprzedawany w specjalnym drewnianym box’ie zawiera Authentic jersey Celtics z Finałów 2008 Mitchell & Ness podpisany przez Pierce’a, indywidualnie numerowaną chromowaną grafikę, a także kawałek finałowego parkietu TD Garden z tego sezonu o wielkości 10 na 13 cali. Wszystko potwierdzone certyfikatami. Do nabycia tutaj:

/GWBA/The-Truth-Box

Paul Pierce Commemorative Box

A piece of the 2008 @nba Champion Boston @celtics parquet floor is in every commemorative box-@paulpierce thank you for the memorieshttps://cur.lt/2CbPz3E to shop

Posted by Mitchell & Ness on Sonntag, 11. Februar 2018

Fajne, co?

A jeśli mało Wam materiału i chcecie powspominać Pierce’a albo zapoznać się z jego historią, odsyłam Was do poniższych tekstów:

/what’s-your-name-what’s-your-number-Boston-Celtics/

/alfabet-prawdy-czyli-żegnamy-wielkiego-Paula-Pierce’a/

35 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    W czasach licealnych, po dominacji Bulls na zakończenie XX wieku mój ulubiony zawodnik. Od chudych czasów, poprzez mistrzostwo do końca kariery, nie Kobe, VC, T-Mac czy inni geniusze, którzy weszli do ligi w latach 90-tych, tylko własnie The Truth. Dzięki Paul, mam nadzieję, że czytasz! 🙂

    (10)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    “Strzelę sobie piwko, będę krzyczał na sędziów, mogę nawet wybuczeć LeBrona [Doc Rivers]”

    Przyda się nie jedno piwko po takim wpierdzielu…
    Krzyczeć na sędziów nie ma po co… i tak C’s by przegrali…
    Wybuczeć LeBron’a? obyś nie buczał na C’s jak ich kibice…

    (-19)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Dziwię się słowom Parisha. Tym bardziej, że był naocznym świadkiem oraz kolegą z drużyny Larry’ego. Ciężko znaleźć bardziej kreatywnego ofensywnie gracza od Birda w historii NBA. Zwłaszcza jak spojrzymy na jak wiele sposobów Larry potrafił zdobywać punkty, będąc oburęcznym oraz co najważniejsze znakomitym shooterem. Zresztą nie bez powodu Pat Riley stwierdził kiedyś: “Gdyby ważyły się losy spotkania, chciałbym, żeby rzucał MJ. Ale gdyby na szali leżało moje życie, podałbym do Birda”. Owszem i Bird i Pierce są wielkimi legendami tego klubu, clutch playerami, ale każdy się zgodzi, że to Larry Bird jest graczem numer jeden na pozycji SF.

    (61)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Wszystko fajnie, ale niech mi ktoś wytłumaczy o co chodziło z tym pół-kapturem na głowie Garnetta? Średni moment na robienie z siebie błazna. Wszyscy wyglądali na poziomie, w końcu poważne wydarzenie, ale KG po prostu musiał…

    (10)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Jedna z rzeczy, ktore Pierce robil jak nikt, bylo wchodzenie w kontakt przy rzucie. Potrafil wymusic ponad 10 osobistych, oddajac 18 rzutow w meczu. Jordan czy Kobe potrzebowali (za NBA.com okolo 22-27 rzutow, by stawac na linii tyle samo razy co Pierce.

    (15)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    To, że wypadałoby słuchać Parisha nie oznacza, że mamy się z nim zgadzać. Ma prawo do takiego zdania, lecz uważam, że mimo geniuszu Pierce’a Larry był wybitniejszy ofensywnie.

    Nie wiem, gdzie autor widział wszystkich świętych. Nie było przecież Allena.

    Wszystkich super fanów Pierce’a zachęcam do kupna pamiątki. Gdyby była to pamiątka po tytule Cleveland oraz jersey LeBrona to na pewno bym się skusił.

    (2)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Havlicek jest liderem celtics w pkt nie Bird, get your facts right… lepiej czasem nic nie powiedziec niz takie glupoty

    (2)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Hej. Czy konkurs kalendarzowy doczeka sie rozwiazania ?

    Podawany termin minal juz bardzo. Nie pojawila sie informacja o jego anulowaniu czy kolejny termin ogloszenia wynikow ..

    Jak wyglada sytuacja ?
    Pozdro.

    (-1)
    • Array ( [0] => administrator )

      już dawno został rozstrzygnięty, pisałem o tym w artykule konkursowym, na fejsbuku i w porannej relacji jakieś tydzień temu

      (2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Zawsze się zastanawiam, mówi się o kimś, że jest supergwiazdą och i ach ale zespół zamiata dno tabeli… hmm…

    (-2)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Czyli ustalmy fakty:

    3 lata nie byl w PO.
    Pozniej szorowal dol tabeli.
    W 2008 dodali mu 2 supergwiazdy i zdobyl mistrza by pozniej znowu grac gorzej.

    Jak dla mnie jakby byl taki dobry o wiele wczesniej by mu dodali gwiazdy.

    Inna sprawa: latwo byc gwiazda na tankowcu. Mozna sobie nabijac statystyki.

    Dla mnie jeden z wielu, znany z fajnej ksywki.

    (-1)
  11. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    @Wredny – lekcja historii: Bulls 85-90. Jest supergwiazda, są superstaty. Wyników nie ma. Gdzie lezy przyczyna? Okazuje się że nie w supergwieździe. Brak1 – trener bez skutecznego pomysłu na zespół zbudowany wobec supergwiazdy. Brak2 – brak odp. personelu aby wcielić wizję trenera w czyn.
    Sukces jest wówczas gdy do supergwiazdy dodasz uzupełnienie Braków 1 i 2. Powstaje Michael Jordan jakiego znamy.
    W historii mamy sporo takich przykładów. supergwiazdę robią staty indywidualne. Legendę mistrzostwa.
    Rzuć okiem na historię Hakeema, Shaqa czy opisywanego w tym artykule P.Pierce.
    Zobacz, że mamy w historii supergwiazdy, którym odmawia się statusu legendy z uwagi na braki w pierścieniach, choć indywidualnie to top wszechczasów (vide: Barkley/Malone vs Duncan).
    Na moje – supergwiazdą mistrzostwa dają nieśmiertelność, czasem zdarza się ze zrobi to dobra historia (ale to wyjątki jak powrót po kontuzji Bernarda Kinga). Dobry przykład to Artis Gilmore – gracz statystycznie ze stratosfery Kareema – jeden z dwóch najlepszych centrów lat 70, ponad 1300 gier w ABA i NBA. Dziś Nikt o nim nie mówi, nikt o nim nie pamięta. A taki Dave Covens zagrał o połowę mniej meczy niż Artis, w sumie tylko kilka dobrych sezonów zanim wykończyły go kontuzje – ale 2 mistrzostwa przeniosły go do grona nieśmiertelnych.
    Idąc dalej – Wielcy Celtowie przełomu lat 50 i 60 – tych. Statystycznie to niska średnia (Sanders, Jones itp) ale grali w mistrzowskich drużynach. Kolegów Wilta, czy Jerrego Westa i Baylora z czasów gdy dostawali od russela i spółki , pomimo statystycznie świetnych wyników próżno szukać w HoF.
    Reasumując – Paul Pierce stał się supergwiazdą w czasach gdy niemal w pojedynkę ciągnął Cs do tych kilku zwycięstw. Zostawił w historii sporo niezapomnianych batalii, które ani o piędź nie zbliżyły go do Mistrzostwa.
    Nieśmiertelność zdobył nie tylko postawą, która pozwoliła skompletować Big 3, ale także elastycznością i osobowością dzięki której ten eksperyment tak dobrze i tak szybko zadziałał. To niebywałe osiągnięcie – szczególnie wobec porażek innych superteamów powstających droga kupna.

    (5)

Skomentuj master Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu