fbpx

Pięć rzeczy, których nie wiecie na temat Gary’ego Paytona

20

Ulicznik. Pewniak. Cwaniak. Słynny przydomek “The Glove” czy też po naszemu “Rękawica” nadał mu kuzyn, który po obejrzeniu finałów konferencji w 1993 roku zwrócił się doń słowami: “kryjesz Kevina Johnsona jak rękawica do bejsbola trzyma piłkę”. Jedyny point-guard w dziejach, jaki kiedykolwiek sięgał po nagrodę Obrońcy Roku.

“Najbardziej kompletny PG w historii”. Nie potrafił co prawda seryjnie trafiać zza łuku, ale brał chłopaków na plecy i nie przypominam sobie by którykolwiek rozgrywający zdobywał w lidze więcej punktów grając tyłem do kosza.

Przed Wami pięć rzeczy, których nie wiecie na temat Gary’ego Paytona.

1) Presja to nic

Od najmłodszych lat wiedział, co chce robić. Dzieciństwo spędził na boiskach w okolicach Oakland. Jeśli przetrwałeś tam, miałeś pewność że przetrwasz wszędzie. To właśnie Payton wziął pod swoje skrzydła pięć lat młodszego Jasona Kidda, gdy ten zaczął przychodzić do parku na kosza. Tłukł młodego podczas gry i nie pozostawiał na jego psychice suchej nitki. Kidd płakał, ale grał dalej. Następnego dnia też przychodził na boisko. A dziś nazywa Paytona swoim “mentorem”. Miłość do basketu, zadziorność i wola zwycięstwa u obu wykuta została właśnie tam.

Paytona nie można było złamać, to nie ten typ. To on łamał chłopakom kariery. Weryfikował marzenia – jeśli jesteś za miękki – nie nadajesz się do zawodowej koszykówki. Na studia poszedł do oddalonego o 11 godzin jazdy samochodem Oregon State University.

Na campus wchodził jak do siebie. Żując gumę, kiwając głową do studentek. Żył jak gwiazda, imprezował, na parkiecie nie miał konkurencji – okrzyknięto go najlepszym graczem/ studentem pierwszego roku w kraju. Zimny prysznic nadszedł gdy podczas trzeciego semestru nauczyciele przestali dawać aroganckiemu młodzianowi fory. Średnia ocen spadła poniżej wymaganego poziomu, co dyskwalifikowało go z gry w reprezentacji. Na szczęście, za namową ojca pozostał na kursie, skupił na nauce i niedługo potem powrócił do gry w NCAA.

“Get someone out here who can guard me!”

Na ostatnim roku studiów Gary machał do nas z okładki magazynu Sports Illustrated, podpis powyżej brzmiał: najlepszy gracz USA na poziomie uczelnianym. Nie było wyjścia, wkrótce trafił do NBA (z drugim numerem draftu). Być może dlatego, że wybierający z jedynką New Jersey Nets mieli już na pozycji rozgrywającego obiecującego Mookie Blaylocka (cztery lata później angaż do All-Star Game).

Swego czasu zapytano George’a Karla o najlepszego point-guarda na przełomie wieków:

Gary Payton. Nie wiem kogo innego mógłbyś wziąć na jedynkę. Niektórzy powiedzą, że Jasona Kidda. Cóż, za każdym razem gdy Gary mierzył się z Kiddem, wygrywał ten pojedynek.

 1

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3 4 5

20 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    dobry artykul, brakuje takich graczy teraz, z takim charakterem i tez jestem fanem jego ery i nie za dobrze z ta NBA teraz, too soft!

    (35)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Swiete slowa ! Zgadzam sie z nim calkowicie ! Uwielbialem goscia , nieokszesany, zadziorny, pewny siebie chudzielec o szybkosci torpedy. Piekny duet z Kempem + Schrempf 🙂

    (27)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Wychowałem się na nba z lat 90-tych, więc w pełni się zgadzam, nba jest teraz dla bogatych gwiazdeczek, które tylko dotknij to płaczą. Gdzie te czasy co Jordan, Miller, Payton i cała reszta 🙁

    (8)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    GDZIE MU DO KRULA LEBRONA JAMESA !!!!! TO JEST NAJWIEKSZY KOZAK WSZEHCZASOW !!!!!! NIKT NIE DORASTA LEBRONOWI JAMESOWI DO PIENT

    (-31)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Beka z typów piszących o lepronie pod każdym artem. btw. grałby w tamtych czasach to by się dostosował, skoro teraz liga jest taka ‘delikatna’ to wykorzystuje to na swoją rzecz. i finito
    KD MVP!!1!one

    (18)
  6. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Ludzie!

    Ignorujcie tego idiotę “dsv” to zwykły troll.

    Wkurza mnie to, że sędziowe nie odgwizdują jakieś głaskanie siebie nawzajem i to nie tylko w NBA, w TBL to samo… Ohh come on! Bogu dzięki za Patricka Beverley’a, trzeba współczesnej NBA takich zawodników.

    (7)
  7. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Czy w każdym temacie trzeba zahaczać o LBJ w komentarzach ? Jak już to robicie ,to chociaż troszeczkę logiki..Zamiast pisać w jednym temacie ,że James gra tylko na swoją nadludzką siłę jak pociąg…po czym w następnym temacie ,że nie dałby rady grać siłowej koszykówki… FuckLogic.

    (3)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Mam na dzielni podobnego ziomka, zawsze wystawiamy go przeciw najlepszym graczom żeby swoim gadaniem wyprowadził ich z równowagi, a on nawija jak najęty, jak osioł ze Shreka, jak Gary Payton.

    (9)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Supersonics z lat 90. to dopiero była paka! Szkoda , że nie zdobyli mistrza w 96 , ale przynajmniej Payton zdobył w 2006 z Miami. Żałuję , że nie przyszło mi tego oglądać , ale jestem dumny, że Thunder kontynuują tradycje Seattle. Wtedy Payton + Kemp, teraz Westbrook + Durant. wiem , że trochę dziwne porównanie , ale jako fan Oklahomy fajnie sobie powspominać protoplastów tego klubu.

    (1)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    mnie najbardziej w dzisiejszej NBA irytuja czeste timeouty, video reviews itp wszystko to zabija gre, kiedys tez byly przerwy ale nie az w takim stopniu jak ma to miejsce dzis

    (1)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Czujecie takich jak Payton z Robakiem czy np Parisha lub typa co się zwał Laimbeer w dzisiejszej NBA? 😀 Toć by te maminsynki przed wyjściem na parkiet już płakali i trzymali się spodni sędziego.

    (0)

Skomentuj elorapcebulaki Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu