fbpx

Pięć rzeczy, których nie wiecie na temat Paula Pierce’a

53

Nazywaliśmy go The Truth, bo taki był właśnie… prawdziwy. Prawdziwy kapitan, gdyby nie jego wstawiennictwo Kevin Garnett nigdy nie trafiłby do Bostonu. Od początku kariery związany z Celtics, w 2013 roku wcale nie chciał odchodzić, ale jak doskonale wiemy, na jego transferze klub zrobił doskonały interes. Bo NBA to przede wszystkim interesy. Ceniony i szanowany przez rywali. Do ostatnich dni nie było w lidze obrońcy, który potrafiłby powstrzymać go przed oddaniem rzutu. Jeden z najlepiej wyszkolonych technicznie graczy, charakterny cwaniak. Oto pięć rzeczy, których nie wiecie na temat Paula Pierce’a:

#1 Grubasek

Niełatwy był życiowy start naszego bohatera. Paul nigdy nie poznał swojego ojca. Wychowywał się w domu samotnej matki, wraz z dwoma braćmi, których ojcem był jednak kto inny. Co ciekawe, jego kumplem z dzieciństwa był Baron Davis. Obaj wychowani na hamburgerach, walczyli z nadwagą. Pierce dorastał kilka ulic od stadionu Lakers, stąd całe otoczenie przesiąknięte było koszykówką. Uwielbiał grać. Miał wolne nogi, spory bęben, ale za trójkę ciskał jak złoto. Mocno też pracował by nabrać kondycji.

Rok w rok zwykł nagrywać mecz o mistrzostwo NCAA na kasecie video. Oglądał go w nieskończoność napawając się widokiem celebrujących uczelnianych mistrzów kraju. To było jego pragnienie. NBA zainteresował się na dobre, gdy wybrani gracze Lakers w ramach prac społecznych odwiedzili kiedyś jego boisko. Od tamtego czasu rozpoznawał wszystkich, mówi się też, że oszukiwał na bramce w Great Western Forum (byłej hali Lakers) przemykając się pod barierką.

Pierwszą przygodę z zorganizowaną koszykówką zaliczył w siódmej klasie. Na tle starszych chłopaków wyglądał jak pączek: pulchny, 177 centymetrów wzrostu. Jego trener odnalazł w nim jednak dużo talentu rzutowego i serca do gry. Siedział na ławie, aż którejś przerwy zimowej część kolegów pojechała na gwiazdkę do domów. Gdy wrócili, Paul był już jednym z liderów ekipy. W swym przełomowym meczu wyszedł na parkiet jako głęboka rezerwa, zaliczył 12 punktów, 7 zbiórek oraz wyprowadził zespół z 17-punktowego dołka. Po raz pierwszy dała o sobie znać jego odporność psychiczna. W trzeciej klasie gimnazjum wyraźnie schudł, podrósł do 190 cm, a poszukiwacze taletnów zaczęli zwracać nań uwagę.

#2 You can’t handle The Truth

Ksywę The Truth nadał Pierce’owi Shaquille O’Neal. W 2001 roku, po zaciętym meczu Lakers z Bostonem, w którym Paul zdobył 42 punkty trafiają 13 na 19 rzutów Shaq przywołał bostońskiego reportera i rzekł tak:

Zanotuj to. Nazywam się Shaquille O’Neal i mówię, że Paul Pierce jest piep%zoną prawdą. Zacytuj mnie, niczego nie odejmuj. Wiedziałem, że potrafi grać, ale nie tak. Paul Pierce to Prawda.

Któregoś dnia Celtics puścili przed meczem fragment filmu “Ludzie Honoru”. Jest tam pewna, dobrze znana scena, w której Jack Nicholson mówi do Toma Cruise’a: “You want the truth? You can’t handle the truth!” W koszykarskim tłumaczeniu: nie da się pokryć Pierce’a.

A i owszem, Paul miał jedną z najbardziej niedocenianych gier ofensywnych w NBA. Przykłady? W 2003 roku liderował lidze w liczbie wymuszonych rzutów wolnych. W 2006 roku zaliczył dwanaście meczów z rzędu, w których zdobył minimum 30 punktów. W jednym z nich wbił 50 punktów będąc krytym przez LeBrona. W 2008 roku ustanowił rekord Finałów trafiając 10 rzutów osobistych w jednej kwarcie. W 2010 roku wygrał konkurs rzutów za trzy.

Skąd te wyniki? Pomimo swej stosunkowo mało umięśnionej fizjonomii, sporo trenował. Obsesyjnie oglądał też taśmy meczowe, wypatrując sytuacji, w której mógłby osiągnąć przewagę nad rywalem, w poszukiwaniu słabych punktów. Jego koszykarskie IQ jest imponujące, mało kto potrafi tak sugestywnie sprzedać ball-fake i wymusić faul. Reszta to wiara w siebie i konsekwencja.

Przy okazji, wiedzieliście, że podczas swych trzech lat spędzonych na uniwersytecie Kansas, ani razu nie przegrał meczu na własnym parkiecie? Rekord uczelni za jego kadencji to 98-11. Rzecz jasna pomogła obecność innych, późniejszych graczy NBA: Jacque’a Vaughna, Scotta Pollarda i Raefa Lafrentza.

#3 Pokerzysta

Każdy sportowiec ma w sobie żyłkę rywalizacji, a co za tym idzie skłonność do ryzyka. Spytajcie Michaela Jordana, Charlesa Barkleya czy Magica Johnsona, którzy jak podają raporty szpiegowskie grali całą noc w pokera podczas Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. Spytajcie Gilberta Arenasa, który o mało nie stracił pracy próbując regulować dług karciany za pomocą rewolweru. Spytajcie Charlesa Oakleya, który wymierzał sprawiedliwość na rozgrzewkach rzucając piłką w Tyrone’a Hilla, bo ten wisiał mu kasę przegraną w pokera.

Zawodnicy Bostonu szybko nauczyli się, by nie grać w karty z Paulem Piercem. Jest jednym z czołowych pokerzystów ligi. Rokrocznie, dla zabawy występuje w turnieju World Series of Poker. Pamiętam, że któregoś roku w pierwszym dniu był jednym z liderów zgarniając pulę żetonów o wartości przeszło 10 tysięcy dolarów. Niestety odpadł drugiego dnia próbując blefu, mając na ręku 10 trefl oraz 5, 4 i 2 kier.

#4 Atak nożownika

We wrześniu 200o roku, czyli przed trzecim sezonem zawodowej gry Pierce został 11 razy pchnięty nożem! Z ranami na twarzy, szyi, pleców oraz butelką rozbitą na głowie został zabrany pickupem do szpitala. Incydent miał miejsce w klubie nocnym Buzz Club w Bostonie. Jego płuca musiały zostać poddane operacji, aby uniknąć śmierci. Co ciekawe, miesiąc później był gotów do gry. Był jedynym graczem Celtics, który rozegrał wszystkie 82 mecze tamtego roku. Twardziel! Jak podali naoczni świadkowie wydarzenia, Paul w momencie ataku chciał rozdzielić dwóch kłócących się mężczyzn. Zawodnika uratował kolega klubowy Tony Battie wraz z bratem.

#5 Fun Facts

-> Pierce ma żonę Julię. Kobita spotykała się wcześniej z Larrym Hughes’em, mimo że ten był formalnie żonaty. Para jest razem od lutego 2006 roku. Mają trójkę dzieci, dwie córki i syna imieniem Prince. Od czasu urodzin pierwszego dziecka mieszka z nimi teściowa Paula. Jest nianią dzieciaków.

-> Nie był wcale zachwycony gdy w drafcie 1998 roku wybrali go Celtics. Wychowany w Los Angeles przywykł do “sportowej nienawiści” wobec klubu z Bostonu. Niedobre rzeczy słyszał też o katorżniczych metodach treningowych ówczesnego coacha Ricka Pittino.

-> Jako dziecko chciał zostać śmieciarzem, podobał mu się widok facetów jeżdżących po mieście na śmieciarce. Mój synek ma to samo, cholerka.

-> Jako ulubioną dyscyplinę sportową poza koszykówką wymienia tenis ziemny.

-> Paul jest absolwentem kierunku Kryminalistyki, mistrzem świata z 2008 roku, dziesięciokrotnym All-Starem, a na jego przyjęcie w poczet Hall Of Fame musimy poczekać regulaminowych pięć lat.

To jeden z tych zawodników, który docenia się z wiekiem. Młodzi kibice patrzą na skoki i muskulaturę, niuanse natury mentalnej i rzemiosła wymagają czasu. Tym bardziej cieszę się, że mogłem podziwiać talent Pierce’a od samego przejścia na zawodowstwo w 1998 roku. A Ty? Co robiłeś w tamtym czasie?

53 comments

    • Array ( )

      Jakby ktoś nie pamiętał to wtedy Zidane z głowy walił w piłkę a nie w klatę innym piłkarzom 😉

      (36)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Pomimo ze jestem fanem San Antonio Spurs To Paul Pierce od zawsze byl jednym z moich ulubionych zawodnikow .Pewnie gdyby nie Tim Duncan to bylbym kibicem Bostonu 😉

    (8)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      Ja na odwrót. Pierwszą ulubioną drużyną było Spurs, ale przez Pierca, Garnetta i Allena zostałem do dziś przy kibicowaniu Celtics. 🙂

      (4)
    • Array ( )

      Ja też chyba podobny rocznik więc wiem, że w nocy na DSF to Ty meczów nie oglądałeś 😉

      (14)
    • Array ( )

      hehe – te germańskie reklamy “przyrodnicze” w przerwach – seniorzy pamiętają… 😛

      (11)
    • Array ( )

      Ktos moglby kiedys luzno zebrac te wszystkie ciekawostki w jedna calosc i opisac pod katem spolecznym bum koszykowki w Polsce w latach 90-tych. A DSF mial wysoka ogladalnosc 😉

      (9)
    • Array ( )

      Rodzice zawsze się mnie pytali czy ja oglądam mecze czy por–sy. Theresa Orłowski wymiatała. Do tej pory w głowie mi brzęczy “acht nul nul ziben najn Teresa Orłowski”

      (14)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie oglądałem wtedy nba, raczej toma & jerrego ale widzę że dużo tutaj to młode koty które nawet najlepszych lat Lakers nie pamiętają. Jest czego żałować. Paul to świetny gracz, lubię Boston, mam kurtkę z ich logiem itd. W Londynie kupiona za jakieś 30 funtów z przeceny. Kurtka ma już 7 lat i wygląda niemal jak nowa A chodzę w niej rok w rok cała jesień i początek wiosny. Pozdro.

    (10)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Historia zatacza koła. Boston już gotowy o walkę w finale, Lakers w następnym sezonie też mogą być gotowi. Ciekawe kogo sprowadzą z takim salary :D. (P.S. przehandlowałbym Balla póki jest coś wart, (może w niego wierzą, ale wolałbym kogoś stabilnego)

    (-2)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Jako fan boy Kobasa nie mogłem znieść Celtów i Pierce’a.
    Jednak doceniam i szanuje to co zrobili dla ligi i to co osiągneli.
    A bodajże dwa sezony temu cieszyłem się jak w koszulce Wizards trafia game winnera z Hawks.
    Z perspektywy czasu człowiek inaczej patrzy na pewne osoby 🙂
    Dodatkowo teraz np. bardzo lubię słuchac wypowiedzi KG albo trzymać kciuki za odrodzenie Rondo w Pels.
    Chyba nauczyłem się, aby nie patrzeć na graczy przez pryzmat koszulki, w której biegają po boisku.

    (15)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    robiłem w 98? Patrzyłem na niemieckim kanale sprortowym DSF jak JORDAN bił Jazz’ów i zdobywał swój 6 pierścień.
    Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi! ?

    (5)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Gdy Pierce zaczynał miałem 22 lata, grałem w kosza w klubie i załapałem się jako kibic na poprzednią fantastyczną dekadę NBA. Za to teraz jestem tutaj w grupie oldboyów najstarszego sortu.

    (9)
  7. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Cholera , Twój synek zostanie zawodnikiem na miarę Paula Pierce’a, to jest nieuniknione. Mam nadzieję, że w przyszłości mojemu też będzie podobać się widok śmieciarzy na śmieciarce 😀

    (2)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    czy jest na sali ktos starszy ode mnie? rocznik 75 kuzwa… mam nadzieję,że się znajdzie. czy finaly detroit-portland na tvp2 ktoś pamięta?? a paul..? dzieciak hehe ale z jajami.

    (5)
    • Array ( )

      U mnie cztery dyszki stuknęły w tym roku, czyli rocznik 77, więc wybacz kolego, ale ja Cię nie wybawię… Pamiętajmy, że najważniejsze na ile się czujesz – ja na jakieś 25, więc krakowskim targiem mam góra 33 lata (haha), czyli nie jest tak źle! Początki Paula oczywiście pamiętam, pamiętam też, jak Isiah, Dumars i Laimbeer prowadzili Tłoki do tytułu (początki NBA w TVP i mecze chyba z kilkutygodniowym poślizgiem), ale jakoś nie pamiętam, że to było z Portland (z dawniejszych PTB kojarzę oczywiście Clyde’a The Glide’a, Sabonisa, Roda Stricklanda i Cliffa Robinsona), więc cholera – jest jednak gorzej, niż myślałem…
      Pozdro dla wszystkich fanów kosza bez względu na wiek!

      (6)
    • Array ( )

      73! 🙂 Detroit-Portland – Drexler-Porter – eh, pierwsze prawdziwe kibicowanie 🙂

      (3)
  9. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Wpis fajny. Wydaje mi się, że Pierce jest dobrze znany większości czytelników, o tych faktach nie raz czytali, więc imho tytuł “pięć rzeczy, których nie wiecie (…)” jest lekko chybiony . Opisywanie i interpretowanie jego zagrań na WSOP jest baaaardzo złe i błędne. Przepraszam, ale autor chyba nie bardzo wie co napisał 🙂

    (-8)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    hmmm….

    03.01.1975 – coz, szach mat 😉
    Na szczescie przyszlo mi zyc i ogladac zlota ere, i tak trwam do dzisiaj, jedynie co sie zmienia to bandwagony sezonowych kibicow, i gownoburze gimbazy 😉

    (1)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      co najwyżej szach,bo kolega banka123 już nas przebił. dzięka Bogu!!
      ktoś wcześniej pisał o tvn w 1998, ktoś o dsf,a czy ktokolwiek pamięta nba na sat1 ?? takie kolorowe kółeczko w rogu ekranu. nie pamiętam ile to trwało i w którym roku,ale jeden cały sezon na bank tam puszczali. i magazyn nba też.

      (2)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Ja pamiętam początki Pierce’a. Nie jestem pewny czy to z tego roku ale oglądałem w tv na żywo mecz Chicago – Boston. Pierwszy mecz Bostonu w sezonie z samymi młodziakami jak Antoine Walker, Billups, Mercer trenowanymi przez debiutującego Pitino i sprali mistrzowskie Bulls a był to sezon gdzie Bulls przegrali rekordowe wtedy 10 spotkań. Niee to chyba było jeszcze przed Piercem bo nie pamiętam go w tym meczu. Jak ja wtedy dopingowalem Boston by pokonali Jordana. Świetny mecz tak w ogóle.

    (1)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    98, całe 15 lat życia za mną wtedy było. Lata 90te to w ogóle było zupełnie coś innego. Nie mówię, że było lepiej, czy gorzej. Na pewno inaczej. Pierwsze kosze mięliśmy zrobione własnym sumptem z metalowych koszy na śmieci bez dna wieszanych na drzewie. I rzucaliśmy do nich piłką nożną bo innych nie było. Takich mogliśmy używać jedynie na lekcjach wf w szkole. Lepiej było w drugiej połowie lat 90tych i gdzieś zawsze kosz w tle. Przynajmniej tak było w mojej niewielkiej miejscowości. Pozdrawiam wszystkich miłośników koszykówki, dobrego dnia 🙂

    (4)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    Widzicie? Nie był zachwycony że wybrał go Boston, ale poszedł i został legendą Bostońskiego parkietu. Dzisiaj na pół roku wcześniej wiadomo że Lonzo będzie prawdopodobnie drugim pickiem, jego stary od razu mówi wszędzie publicznie żeby przypadkiem 29 drużyn innych niż LA nie fatygowało się w drafcie… co to się porobiło?

    No i to nie tylko w koszykówce na poziomie nba, mój kumpel jest wuefistą i nie wiem czy znam drugiego tak sfrustrowanego człowieka.

    (1)
  14. Array ( )
    Odpowiedz

    ja byłem w podstawówce i nie wyobrażałem sobie NBA bez Jordana, dlatego na pewien czas straciłem zainteresowanie koszykówką – zwłaszcza, że był lockout. Chwilę potem dołączyłem do bandwagonu Lakersów i tak już zostało 🙂
    Paul Pierce 15 lat temu kojarzył mi się z młodym perspektywicznym graczem, pamiętam duet z Walkerem 🙂

    (0)
  15. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeszcze jedno doswiadczenie z tamtych lat:
    Na początku poprzedniej dekady napisałem list do mojego ulubionego wtedy koszykarza – Shaqa. List wysłałem na adres hali Lakersów (Western albo już Staples, nie pamiętam). Jakież było moje zdziwienie, gdy po jakimś czasie dostałem przesyłkę z oficjalnego fanklubu O’Neala z Florydy, a w niej plakat, kilka miłych słów oraz PIÓRNIK wraz z ołówkami i gumką z logo dunkującego Diesla. Nie wyobrażacie sobie, młodzi czytelnicy, jakie to miało wtedy dla mnie znaczenie…
    Wtedy NBA miała w sobię tę magię, to byli nasi idole, herosi. Dziś dzieciaki nie mają już w sobie tego podziwu, Polska jest dużo “bliżej” USA, mamy internet, możemy obśmiewać koszykarzy w mediach społecznościowych, nic się przed nami nie ukryje. W tamtych czasach w Polsce była bieda, bezrobocie rzędu 15 – 20 %, młodzi słuchali depresyjnych kawałków PFK albo Spawacza, a Ameryka to był inny, odległy świat. Teraz jest duuuużo lepiej, ale tęsknię za tą naszą niewinnością i magią tamtych czasów…

    (4)
  16. Array ( )
    Odpowiedz

    W 98 w lato bawiłem w Detroit ale po bad boys nie było już śladu ani po pierwszych oglądanych przeze mnie finałach detroit-ptb. Na cześć Thomasa w podstawówce grałem z 11.

    (1)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      no stary, szacun. właśnie sobie przypomniałem ,że te sławetne finały blazers-pistons, przyniósł mi stary kumpel oczywiście na vhs. o ile pamiętam mecz nr 4 i rzut dany younga na dogrywkę z niemal połowy boiska, spóźniony o ułamek sekundy… i zamiast 2-2 było 1-3… i po plackach 🙂

      (1)
  17. Array ( )
    Odpowiedz

    Dla mnie to jest kpina , że koleś zdający sobie sprawę , że gra na najwyższym poziomie w kosza wyglada tak grubo. Nie tylko jego to sie tyczy. Ci wszyscy postępujący w taki sposób koszykarze naprawdę nie doceniają tego co dostali

    (-2)

Skomentuj maarcepan Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu