fbpx

Pięć rzeczy, których nie wiecie na temat Roberta Horry

25

#3 Afera ręcznikowa

Działo się to na początku 1997 roku, Phoenix Suns przechodzili przez trudny okres przebudowy.

Trener (Paul Westphal) został zwolniony, specjalista trzypunktowy Dan Majerle wytransferowany, najlepsze lata kariery rozgrywającego Kevina Johnsona dobiegały końca, a niezadowolony z obrotu spraw gwiazdor klubu, czyli Charles Barkley oddany do Houston. W tym samym transferze do Arizony przybyli: najlepszy rezerwowy ligi Sam Cassell, zadaniowcy: Mark Bryant i Chucky Brown oraz… Robert Horry.

Na początku sezonu kontuzja wykluczyła z gry Johnsona, kolejne przegrane mecze sprawiły, że szkoleniowiec Cotton Fitzsimmons zrezygnował, a jego miejsce zajął żółtodziób na ławce trenerskiej Danny Ainge. Szybko okazało się, że Horry powędrował na ławkę rezerwowych, a jego miejsce w wyjściowej piątce zajął weteran Danny Manning.

W pewnym momencie rekord Suns wynosił 0-13, a nasz bohater kompletnie nie mógł odnaleźć w nowej dla siebie roli rezerwowego.

Piątego stycznia Suns grali z Bostonem, byłej ekipie Ainge’a który zdawał się być szczególnie rozemocjonowany. Suns dostali łomot w czwartej kwarcie, podczas której Horry został ściągnięty z boiska. Krótka wymiana zdań przy linii końcowej zakończyła się wściekłym rzuceniem ręcznika w twarz szkoleniowca.

Horry został zawieszony na kolejny mecz, a trzy dni później posłany do Lakers.

to

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3 4 5

25 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    “Jego pierwsze dziecko, córka Ashlyn urodziła się z rzadkim zaburzeniem genetycznym. Zmarła w 2011 roku w wieku 17 lat.” Tak bardzo Fun Fact

    (78)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Kozak, role player – dosłownie. Robił to, czego nie robiły gwiazdy zespołów, w ktorych grał.. Ostatnio na NBA.com pojawił sie artykuł, debatujący na temat członkostwa Horry’ego w Hall of Fame.. Opinie sa podzielone, moim skromnym zdaniem – zasługuje mimo skromnych statystyk indywidualnych.. 7 Pierścieni….ile zawodnikow ma tyle lub więcej? Dokładnie siedmiu z czego wszyscy z nich nalezeli do dynastii Celtów, ktora zdominiwala lige w latach 60-70-tych… 🙂 Krążą plotki, ze bedzie asystentem Trenera Scotta w L.A Lakers.. Fun Fact dot. smierci corki – małe “Faux Pas” Panie radaktorze. 🙂

    (7)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Robert Horry jeden z moich ulubionych zawodnikow !!! swietne uzupelnienie druzyny, gracz nie dbajacy o swoje statystyki, budzacy sie w najwazniejszych meczach sezonu !!! Pamietam go od czasow Hosuton Rockets (mial wieksza role niz pozniej innych druzynach), nieudany epizod w Phoenix gdzie okazalo sie ze nie nadaje sie na 1,2 opcje w zespole, a pozniej do konca kariery Swietny zadaniowiec !!! Jego trojka z Sacramento to najlepsza dla mnie akcja jaka widzialem 😀 Go Robert !!!

    (2)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    W Houston wymiatał, dobry zadaniowiec. Ale bez jaj z tym Hall Of Fame. Po prostu miał fuksa i trafiał do najlepszych drużyn. Ale lubiłem Robercika, rzucał czasami 3 jak w transie, fajne paczki dawał. Przypominał mi trochę uboższą wersje Pippena. Faktycznie trochę za mało podejmował prób rzutów, wyglądało jakby leniwie stał i obserwował. Ale pewnie taka rola zadaniowca była

    (0)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    “* Założę się, że nie pamiętacie cwaniactwa z jakim wymuszał szarże, dogrywał pod kosz czy rozrzucał piłkę po obwodzie.”

    Czy wam sie wydaję, że tu tylko dzieci zaglądają ??

    (9)
  6. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    sikwitit – też często odnoszę wrażenie,że ktoś tu zapomniał o pokoleniu szarana i łabędzia “hejhej tu enbiej!!”. gdzie tu czasy screensport, gdzie dowiadywanie się wyników po dwóch dniach z wyborczej 🙂

    odnośnie roba,to chciałem pogrzebać go żywcem jak trafił tą trójkę z kings. zamiast 3-1 dla sacto zrobiło się 2-2………. ogólnie jednak pozytywna postać. zadzierał nosa często,ale … nie za często. dunka z finałów 2005 z pistons też zawsze chyba będę pamiętał. no i trójkę z tego samego game 5 również. kilka trójek, z pięć ich było i to pod koniec zaczął sypać z tego co pamiętam.
    p.s. no i o kobem ładnie powiedział heh jakoś nikt go niezjechał za to. jeszcze. ma 7 sygnetów to mu wolno. a nie mówiłem,że “druga opcja” panie “i got game”.

    (0)
  7. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    haoz, no to trzeba powołać komisję śledczą ,z antkiem na czele oczywiście, w sprawie ewidentnych przekrętów na przestrzeni kilkunastu lat gry roba. no właśnie, roba?? a może to smith jest autorem nieszczęsnej trójki z kings… antek się tym zajmie i ustawi temat jak trzeba.

    przypomniało mi się jak kiedyś horry (tzn na 50%) grając jeszcze w houston miał mecz (z suns) gdzie zaliczył chyba 7 wsadów. niby nic niezwykłego,ale codzienność to nie jest dla nikogo. miał skubany ładnych kilka temu podobnych wyczynów.

    (1)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    W 1995 r. po finałach wydawało sie, że będzie tylko lepiej. Efektowny w ataku, świetny obrońca – trochę większy Pippen (no może bez rozegrania Scottiego). Szaran rozpłyał sie nad nim.
    A tu co – 5 pierścieni później – “zadaniowiec”, Big Time Rob. Jak nic nadaje sie do cyklu ” Niespełnione nadzieje”.

    (1)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    @kmn
    A propos tego meczu z wsadami. Ja pamiętam go tak: Horry zdobył 20 punktów z tego 18 po wsadach! Ale może moja stara pamięć już szwankuje:). Ogólnie świetny gracz, zawsze w gronie moich ulubieńców

    (2)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    ja pamiętam go z kilku mniej chlubnych sytuacji jak choćby tej podczas PO przeciwko Suns. Steve Nash grał jak natchniony i wtedy Pop zawołał Horry’ego coś mu powiedział do ucha i chwilę później nastąpiło “przypadkowe” zderzenie Horry’ego z Nashem które skończyło się poważnym złamaniem nosa u Steve’a który z okrwawioną twarzą musiał zejść z parkietu…

    (2)
  11. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    rdk8 – z tą liczbą wsadów,to tak z grubsza pamiętam.być może było ich 9.w każdym razie wyczyn niecodzienny i nietypowy.
    lewap – tamtą sytuację też pamiętam.ówcześni spurs z horrym i bowenem (szmatą na temat której pisałem pare miechów temu) grali taki mały badboys, tzn mam na myśli, lubili zrobić “coś brzydkiego”. teraz mi przypomniałeś o bowenie i jego podchodzeniu pod stopy przy rzucie. brrrrr ale to już temat na inną bajkę. pozdro

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu