fbpx

Po I kolejce, czyli kogo warto oglądać w tym sezonie

20

Szaleństwo pierwszej nocy NBA za nami. Na gwiazdkę od Davida Sterna dostaliśmy aż pięć meczów. Szacun, jeśli ktoś z Was wytrzymał w całości ten telewizyjno/komputerowy maraton trwający od 18 do 7 rano. Zaczęliśmy od pojedynku Celtics vs. Knicks w Madison Square Garden. Było w nim wszystko: run and gun gospodarzy; sprinty Rondo z piłką; skaczący Spike Lee; spinka Doca Riversa, który krzyczał na swoich zawodników, że grają za miękko; w efekcie trash-talk; mocne faule; firmowa defensywa Celtics; come-back Knicks; terminator Carmelo Anthony trafiający każdy rzut; charakterny Tyson Chandler walczący z Garnettem pod koszem i zacięta końcówka. Obie ekipy to “must-see” w tym sezonie. Jeśli nie widzieliście spotkania, polecamy. Nawet po końcowej syrenie były emocje, zobaczcie:

[vsw id=”HGqspZ9dB10&feature=player_embedded” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

Miami w tym roku warto oglądać pod warunkiem, że lubicie mecze “do jednej bramki” i nie wystarczają Wam powtórki powietrznych popisów pary: Wade – LeBron. Ta ekipa powinna zdominować sezon regularny. Przewaga, którą mają na skrzydłach jest po prostu niesprawiedliwa. Jeżeli ktoś spodziewał się wyrównanego spotkania w rewanżu za ostatnie finały, czyli Heat vs. Mavs, powinien wiedzieć, że obrońcy tytułu stracili z zeszłorocznego składu aż trzech podstawowych graczy. 35 punktów przewagi Miami w pewnym momencie meczu spowodowało, że na parkiecie w czwartej kwarcie dominowali debiutanci. Dallas to wciąż bardzo dobra ekipa, ale zejdzie im sporo czasu na odbudowanie mistrzowskiej układanki. Wśród nowych nabytków ładnie pokazali się Lamar Odom i Delonte West.

Trzeci pojedynek: Bulls vs. Lakers zaskoczył wszystkich. Już od dawna zespół z LA tak żwawo nie biegał po parkiecie. Nareszcie zobaczyliśmy w Staples Center nowe twarze. Skomplikowane triangle-offense zastąpiono prostymi zasłonami od piłki i wychodzeniem na pozycje. Z twarzy Steve’a Blake czy Metta World Peace od razu zniknął grymas myślenia. Zaczęli grać w kosza. Podobnie Troy Murphy, Josh McRoberts i David Ebanks. U Phila Jacksona dostaliby szansę może za rok, a tu proszę, od razu weszli do składu i odgrywają kluczowe role. Jeśli dołożyć do tego klasycznego Kobe Bryanta – zdecydowanie warto oglądać Lakers w tym roku. Wraz z powrotem Andrew Bynuma (Gasol nie radził sobie na desce) zespół będzie bił się o czołowe miejsca playoffs na zachodzie. W pierwszym meczu wyglądali zdecydowanie lepiej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Szkoda jedynie końcówki. Bulls zagrali jak mistrzowie. Spora w tym zasługa Joakima Noah, który agresywnie walczył na obu tablicach oraz przy przejęciu zasłony. Przy prowadzeniu LA jednym punktem Bulls rozegrali przemyślaną akję w obronie. Pozwolili łatwo wyjść na pozycję oraz podać piłkę Kobe, aby następnie zamknąć go w narożniku. Jak się zakończyło – wszyscy wiemy. Bryant rozegrał dobre spotkanie, zwłaszcza zważywszy jego problem z nadgarstkiem. Tyle, że zamiast wchodzić pod kosz przeciwko trzem obrońcom (patrz obrazek), mógł chyba kończyć mecz z półdystansu – jak podczas playoffs z Phoenix w 2006 roku. Podobnie jak w przypadku Mavs, Chicago potrzebują czasu na ułożenie gry zwłaszcza na linii Rose-Hamilton, ale wczorajszą końcówką pokazali mistrzowski charakter i wykradli zwycięstwo.

[vsw id=”XNZtbqqtUJM” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

W Oklahomie zobaczyliśmy dwa zespoły zmierzające w różnych kierunkach. Rozpadające się Orlando oraz mistrzowskie Thunder. Zacznijmy może od strefy podkoszowej. Wydawać by się mogło, że w pojedynku z najlepszym centrem NBA – OKC powinno zostać zdeptane pod koszem. Tymczasem Dwight Howard zakończył mecz z 11 punktami! Wszystko na ten temat. Kendrick Perkins, Serge Ibaka, Nick Collison, Nazr Mohammed. Skupiając się zazwyczaj na popisach KD i Westbrooka, niewielu ludzi zwraca uwagę jak ogromną siłę pod tablicami posiada ten zespół. Na obwodzie jest jeszcze lepiej: Kevin Durant (30 punktów), Russell Westbrook, James Harden (19 punktów z ławki!) i specjalista od gry obronnej Sefolosha. Ta ekipa jest skazana na sukces w tym roku. Przeciwko Magic ich przewaga wynosiła momentami ponad 20 punktów. Mogło być jeszcze gorzej  gdyby nie “siekający” z dystansu Ryan Anderson.

Na koniec Los Angeles Clippers rozprawili się z Golden State. Warriors załapali się na Christmas Game chyba troszeczkę na wyrost. Cieszą nowe pomysły nowego trenera Marka Jacksona, umyślnie faulowany Andre Jordan pudłował osobiste, a raz nawet nie trafił w obręcz. Na pocieszenie zostało mu 8 bloków! Mimo optycznej przewagi LAC pod tablicami, mecz był w miarę wyrównany. Dopiero w czwartej kwarcie na pedał gazu nacisnął Chris Paul. Parę skutecznych akcji wystarczyło aby na dobre odjechać Warriors. Każdy z wielkiej trójki Clippers: Griffin, CP3, Billups zdobył minimum 20 punktów. Podobnie jak w przypadku Knicks i Celtics – śledzić tą drużynę w tym sezonie należy obowiązkowo.

20 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Mam wrażenie , że OKC,CHI,NYK stoją na równi , a nad tym wszystkim króluje king James i spółka.
    Aczkolwiek , ta ławka wcale nie jest zbyt naprawiona w stosunku do zeszłego sezonu.
    Warto dodać , że jak KD się rozpędzi , to nie wiem czy ktoś będzie w stanie go powstrzymać.

    (0)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Chicago zagrało w końcówce jak Mistrzowska drużyna… Widać ich ducha walki. Jednak trzeba brnąć do przodu i poprawić błędy które był i tak przykrywane niesamowicie efektywną grą 🙂

    Closer Rose’a Bezcenny 😉 Wierzyłem w niego nawet jak przegrywali 12 pkt

    GO CHICAGO !!!!!!!!!!!

    (0)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    KD jest w pełni możliwości jednak to nie zwalnia miami z górowania przez cały sezon 🙂 Trzeba być dobrej myśli.. no i musimy być cierpliwi co przyszykuje na przyszłą grę RIP 😀

    (0)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Dlatego wlasnie LA potrzebuja Iversona ;] a tak wgl to nie rozumiem dlaczego kobe nie zucał tylko wbijał sie pod kosz jak pojeb,,,

    (0)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Wszystko fajnie ale nie zgadzam sie z tym “wsrod nowych nabytkow ladnie pokazali sie lamar odom…” 4zb, 4pkt(1-6),4faule i wyrzucenie z boiska nie jest chyba jego maximum

    (0)
  6. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    ale Kobe jest wolny i spompowany, a jego zagrywki są strasznie przewidywalne i łatwe do przewidzenia dla przeciwników, gra jak 40-latek któremu zamarzyło się znów NBA, Kobe się skończył, powinien bardziej oddawać piłeczke na koniec swojej kariery do kolegów, to może wtedy rzeczywiście będzie jeszcze potrzebny, masa ludzi straci zaufanie do LA, a odbudowa będzie ciężka z jego kontraktem i nie taka szybka, ale tak nie jeden zespół skończył panowanie “lidera”, NY z Houstonem, chyba ze Stevem Francisem i Marburym było podobnie, z resztą każdego grajka z takim kontraktem czeka podobny los…

    (0)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    luki29 ty to chyba oglądałeś jakiś inny mecz, Kobe przwewidywalny? z kontuzją zagrał bardzo dobry mecz. wolny? to jakim cudem by rzucił 28pkt, zebrał 7 piłek i miał 6 asysyt i do tego 2 przechwyty, uznaje twój post jako marną prowokacje, inaczej tego określić nie można pozdro:)

    (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    zgadzam sie z tobą Zdzichu ; D
    nie wiem dlaczego tylko nie próbował rzucać tylko wbił sie pod ten kosz ale to dopiero poczatek wiec ….;]

    (0)
  9. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    LA jak widać ma olbrzymi potencjał, liczę że się odbudują w tym sezonie!!! Jak im wyjdzie transfer z Dwight’em Howardem to mają mistrza w kieszeni i to nie jednego…. Przyprawiliby Lebrona o siwe włosy i brak pierścienia….

    (0)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie wierzę jak Lakers mogli przegrać wygrany już mecz, zagrali w kóncowce jak debiutanci, niestety tyczy się to też Kobiego który miał głupie straty, mimo dobrego ogólnie meczu. Wydawało się że ten fadeaway na niespelna 1 min zapewni LA zwycięstwo, a tu taka wtopa.
    Blake powinien zastąpić Fisha w s5, nie ma innej opcji, widać że odżyje jak nie bedzie tych trójkątów i dostanie więcej swobody. Przypomne że LA grali bez Bynuma, odsuniętego na 4 mecze, który w preaseason pokazał że będzie kluczowym zawodnikiem w tym sezonie (o ile nie pojdzie za Dwighta do Orlando).
    Nie wiem jak można stwierdzić po tym meczu że Ron Artest zaczął grać w koszykówke, bo jest dokładnie odwrotnie, koleś jest absolutnie bez formy i żal patrzeć jaki błyskawiczny regres zanotował w stosunku do tego co grał 2-3 lata temu.

    (0)
  11. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    @luki29
    Czyżby fan Heat lub lbj ? Nie oglądałeś meczu? Krytykuje się ostatnią decyzje Kobiego w meczu i na tym się postrzega cały mecz. Ale czy ktoś poza nim podejmował jakiekolwiek ryzyko, na dodatek często opłacalne? Kto poza nim grał w koszykówkę? Taką do NBA, nie jakąś cienką? Poza Gasolem i Blakiem nikt nie miał powyżej 10 pkt. Teraz pytanie? Skąd zdziwienie i wielki żal teraz , ze nie podawal tylko próbował sam? Bo komu by nie podał, i tak nic z tego by nie było. Teraz krytyka spada na niego, nie na kolegów. Lecz on to udźwignie. Normalne. Peace.

    (0)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    luki29 ma trochę racji. tylko trochę:) po 1, Kobe nie jest teraz w najlepszej formie. moze to przez ten nadgarstek, moze nie przepracowal lockoutu tak jak trzeba a moze cos zupelnie innego. na 100% nie przez to ze sie skonczyl! po 2 Kobe (tak jak Dirk) jest dość przewidywalny i to od kilku sezonow… tylko w ich przypadku jest jedno “ale”. mimo, że obronca wie czego moze sie spodziewac i tak nie jest w stanie ich zatrzymac:) jesli chodzi o ostatnia akcje to zachowal sie dobrze biorac na siebie ten rzut ale popelnil blad ze wchodzil tak gleboko pod kosz widzac 3 obroncow. czasem tak sie dzieje. oby sie odrodzili bo bez silnego LAL to nie to samo

    @Zybiss
    niby dlaczego “fan Heat lub lbj’a”?

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu