fbpx

Pogromcy mitów NBA

20

W dzisiejszym artykule postanowiłem zabawić się w popularnych “Pogromców Mitów”, oglądacie czasem ten program? Jest takie powiedzenie, że “kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą” i trudno odmówić mu sensu. W zbiorowej świadomości fanów NBA funkcjonuje wiele mitów, których dziwnym trafem nikt na ogół nie weryfikuje. Chociażby to, że od siadania na piłce robią się w niej bąble. W tym artykule mam zamiar rozprawić się z kilkoma popularnymi tezami. Myślisz, że znasz się na NBA? Sprawdź, czy nie powtarzasz plotek…

#Mit 1:

Z wyrównanym układem sił NBA byłaby lepsza!

To przecież takie oczywiste, prawda? W finałach NBA przewijają się ciągle te same drużyny, a bezczelność bogatych klubów przy “tankowaniu” nie zna granic. Czasem Stern położy łapę na jakiejś transakcji, ale co to zmienia? Byłoby super, gdyby do walki o tytuł mogło włączyć się więcej teamów, dlatego cieszymy się, gdy powstają nowi pretendenci. BZDURA! NBA potrzebuje super drużyn.

Pierwszym “galaktycznym” teamem byli Celtics, którzy dostarczyli Bostonowi 11 tytułów w 13 sezonów w latach 1957-1969 (w tym okresie tylko raz zabrakło ich w finale). Wtedy po raz pierwszy zaczęły pojawiać się pogłoski o konieczności wyrównania szans. Utworzona w 1967 roku liga ABA odpowiadała tej idei. W ciągu ośmiu lat jej istnienia mistrzostwo zdobywało sześć różnych teamów, ale zainteresowanie rozgrywkami było znikome.

Kryzys popularności przeżywała też NBA, gdzie osiem drużyn naprzemiennie zdobywało trofea w latach 1970-1979. Lata siedemdziesiąte należały do NFL, gdzie czterokrotnie zwyciężali Steelers (dwukrotny 2-peat), podgryzani przez Dallas Cowboys i Miami Dolphins. Reszta ligi praktycznie się nie liczyła! Złą passę koszykówki przełamały dopiero lata osiemdziesiąte, gdy NBA podzielili między sobą Celtowie i Lakers (swój epizod zaliczyli też Pistons). Szczyt popularności ligi nastał w latach dziewięćdziesiątych, dekadzie Chicago.

Na szczęście super skład nie gwarantuje mistrzostwa. Pamiętacie finały NBA 2004 roku? Lakers z Shaqiem, Kobe, Paytonem i (kontuzjowanym) Karlem Malone nie dali rady dobrze poukładanej ekipie Pistons.

Status mitu: Obalony.

Wniosek: Wielki biznes opiera się na wielkich markach, a bez super teamów takich marek zbudować się nie da.

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3

20 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    @JLBSZCZUREK oczywiscie że rzyt za 3 ptk można wytrenować jak wszystko .Nieprzypadkowo Ray Allen rzuca lepiej trójki od Howarda

    (11)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Zgodzę się,że superskład nie gwarantuje mistrzostwa, ale Lakers 2004 są niezbyt odpowiednim przykładem w tym wypadku. Drużyna miała sporo problemów, Karl Malone był kontuzjowany, Kobe mial problemy w życiu osobistym (słyna sprawa gwłatu). Gdyby wszytko bylo w porzadku z tymi dwoma zadownikami Pisons raczej by polegli choć grali świetny basket. Bardzje jako przyklad posłużyłbym się skladem Miami po przegranym finale z Dallas.

    (24)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    fajny artykul , dobrze sie go czytalo. a co do rzutow osobistych to moje zdanie jest takie ze jak ktos sie po prostu odpowiednio skupi to nic nie jest w stanie go rozproszyc i nawet uwagi na to nie zwraca tylko po prostu rzuca, a po trafieniu sie kibicom robi lyso ; D

    (1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    super składy nie gwarantują mistrzostwa? Moim zdaniem może nie gwarantują, bo nic nie gwarantuje, ale daje duże szanse, a to przeciez jest istotne. Przykłady? Miami Heat, Dallas, Boston z ostatniego mistrzostwa. Przykładem przeciwnym jest SAS, Detroit. Co do samego mitu to może najlepszym przykładem takiej drużyny było Portland zrobiony z zawodników praktycznie samych gwiazd mniejszych lub większych gdzie grał Pippen, Sabonis,Damon Stoudamire, Steve Smith, Dale Davis, Shrempf i wielu innych. To chyba jedyna taka druzyna i najlepszy przykład tego mitu, gdzie zdrowie nie przeszkadzało w walce, jak to było z Lakersami

    (0)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    @all3 Portland uznałbym też za kolektyw coś ala Pistons, można mówić o gwiazdach choć na pewno nie wybijających sie na tle ligi w osobach Sheeda i Pippena, ale Shrempf,Smith i Sabonis to byli zawodnicy u schyłku karier mogący dać jeden dobry mecz i doświadczenie,ale na pewno nie byli gwiazdami

    (3)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Napisali byscie cos o trenerach ncaa ( mit?).
    Tzn kilka razy juz slyszalem od roznych osob ze sa tam trenerzy ktorzy sa duzo lepsi od tych ligowych jednak wola prowadzic mlodzikow a nie super mutanty ktore przybieraja na masie ~20% zaraz po przejsciu do ligi. Dodatkowo mniej stresu no i nie musza sie meczyc z “gwiazdkami” dodatkowo bardziej stablina praca ciagle w tym samym miejscu itp itd duzo by wymieniac.

    Cos komus o tym wiadomo?;p

    (5)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    @efefer: kopanie piłki do kosza jest jak schylanie się po mydło w więziennej łaźni. Są ludzie, którzy to lubią, ale nikt normalny tego nie robi. I mogą być z tego bąble albo nawet coś gorszego…

    (14)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    No a magic shoes? Wkladasz i z 206 robi sie 211 /Howard/… Czasem sie psuja, jak ta slynna fota Kevina Love z Williamsem, gdzie obaj sa ewidentnie tego samego wzrostu… Ktorys klamie, ino ktory?
    To prawie jak w wrestlingu…
    I to nie ze dzisiaj, Jordan tez se dodal /ponoc cale 5cm/… This is zagadka…

    (4)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeżeli w drużynie nie ma chemii to nigdy nie wygra- jak jest są na to szanse tym większe im lepiej poukładany skład i więcej gwiazd taka prawda.

    (2)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Jest coś takiego jak przetrenowanie ? CT Fletcher mówi że nie nie ma czegoś takiego i to jest tylko wymysł, Proszę o odpowiedz od osoby która wie wogóle kto to jest CT Fletcher, a najlepiej od Redakcji bądz Admina.

    (5)

Skomentuj Lewap Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu