fbpx

Rakiety dalekiego zasięgu oraz MVP James Harden

28

I co to ma być?

-> Niechlujnie zarośnięty, lekceważący grę w obronie pampuch, zajeżdzający na zgrupowanie wprost z imprezy urządzanej przez rodzinę Kardashian i Kanye Westa…

-> Trener, który ostatni zauważalny sukces odniósł dekadę temu, kolejne projekty zakończone spektakularnymi porażkami, nazwisko kojarzone z antytezą gry defensywnej…

-> Do tego te dwa “szkła”, ze sto meczów opuszczony w trzech ostatnich sezonach…

… wylewali swe żale rozgoryczeni kibice Houston Rockets. A tu proszę, panowie są jedną z topowych ekip NBA.

A miało być tak pięknie

W sezonie 2014/15 wszystko wyglądało pięknie. Dwight Howard co prawda miał problemy zdrowotne, ale 16 punktów i 10 zbiórek dostarczał. Rockets wygrali 56 spotkań, gładko odprawili Dallas w pierwszej rundzie, w drugiej fartem bo fartem odprawili frajerów z LAC i dopiero w finale konferencji, ulegli późniejszym mistrzom z Golden State. W niepełni zdrowia dodajmy. Na wakacje jechali z podniesionym czołem. Nareszcie coś się ruszyło na mieście.

James Harden, główny teksański artylerzysta, balował jednak chyba trochę za długo i trochę za mocno. Na obóz przygotowawczy we wrześniu 2015 przyjechał wyraźnie pulchny. Okres ten zbiegł się z romansem z jedną z sióstr Kardashian i można domniemać, że nocne wydarzenia kulturalne skutecznie osłabiły organizm.

Co było dalej? Siedem porażek w pierwszych 11 spotkaniach. W szatni zaczęło wrzeć, coach McHale, którego szanuję i doceniam, tłumaczył i próbował jednoczyć. Nie udało się. Wewnętrzny konflikt narastał. Nie przyniosły rezultatu także kolejne spotkania w gronie samych zawodników. Nikt otwarcie nie przyznał, ale “anonimowe źródła” donosiły, że największe cięgi zbierał Harden, krytykowany za brak zaangażowania na własnej połowie, torpedowanie ataku i samolubną grę.

Nie pomagał słabnący w oczach Howard, nadal przekonany o swej wielkości, domagał się zwiększenia liczby rzutów.

19 listopada, trzy tygodnie od rozpoczęcia sezonu zapadła decyzja o zwolnieniu McHale’a.

Zespół nie reagował na metody Kevina. Na Zachodzie nie ma czasu do stracenia…

Tak argumentował swą decyzję generalny menadżer klubu Daryl Morey. Jak możecie się domyślać, środowisko NBA nie pozostawiło na nim suchej nitki, kpili między innymi Gregg Popovich, Rick Carlisle czy Magic Johnson.

Pogadali sobie, ale teraz, z perspektywy czasu możemy nieco inaczej spojrzeć na wydarzenia w Houston. Wiecie, że odkąd Morey siedzi u sterów klubu, zespół nigdy jeszcze nie zakończył sezonu ujemnym bilansem? Prawie bezboleśnie przeprowadził ekipę przez stratę Yao Minga i Tracy’ego McGrady.

Zagrał va banque sprowadzając Hardena oraz czyniąc samcem alfa. W kolejnym sezonie dołożył Howarda, niezadowolonego ze swej roli w Lakers u boku dogorywającego Kobe. Skusiły go opowieści i zapewnienia świetlanej przyszłości, ulgi podatkowe no i korepetycje u Hakeema. Morey szedł jak burza.

Brodaty, olewający obronę grubasek

Broda od samego początku wyróżniał się spokojem, już wtedy był All-Starem, ale widać było, że duże rezerwy potencjału. Rzut, minięcie, przegląd parkietu, psychikę, spryt boiskowy, gość ma wszystko. Kiedy stało się jasne, że między nim a Howardem brak kompatybilności, nie było wiele zastanawiania, ALL IN na Hardena. Już w trakcie sezonu Dwight był stopniowo odstawiany na boczny tor, jego minuty podkradał Clint Capela.

Do playoffs awansowali fartem, w pierwszej rundzie znów polegli GSW i tym razem na urlop jechali w minorowych nastrojach. Co dalej? James rzucił Khloe, mówiąc, że był to “najgorszy okres w jego życiu”. Trochę bez klasy, ale przynajmniej szczerze. Przyznał, że zbyt wiele spraw zaprzątało mu głowę.

I co? Morey znów się wykazał! Przeanalizował rynek wolnych agentów oraz dostępnych trenerów. Postanowił stworzyć dla Hardena warunki takie, w jakich mógłby wyzwolić resztę drzemiącego w nim potencjału. Lekiem na całe zło miał być w jego przekonaniu… Mike D’Antoni.

Rockets zgodnie z obowiązującym trendem, chcieli stworzyć zespół dominujący ofensywnie, grający śmiały, bezkompromisowy basket, którego wyróżnikiem będzie intuicyjny atak i szybkość podejmowania decyzji. Coś na kształt Phoenix Suns z lat 2004-2008, po dziś dzień wymieniane jako jedna z najefektowniejszych ekip w historii.

7 seconds

Znacie określenie “7 seconds or-less” czy “run and gun”. Wszystko pod batutą niezapomnianego Steva Nasha, dwa finały konferencji z rzędu. Mówi się, że tamci Suns zrewolucjonizowali ligę.

Phoenix byli drugą ekipą, którą Mike objął w swej karierze za oceanem, pierwszą byli Denver Nuggets. Swej nowatorskiej myśli szkoleniowej nie próbował w Colorado, bo jak sam mówi: “bał się zaryzykować, jako debiutant w roli head coacha podporządkował się standardom”. Epizod nie wypadł najlepiej, D’Antoni powrócił do Włoch, gdzie doskonalił założenia swego systemu. Obiecał sobie, że jeśli dane mu bedzie jeszcze zostać szkoleniowcem NBA, nie zawaha się go użyć.

Oczywiście, każda taktyka, aby działała skutecznie, potrzebuje odpowiednich wykonawców (trójkąty Jacksona niech będą tego najlepszym przykładem). Ani w Nowym Jorku, ani w Lakers nie udało się jej w pełni wdrożyć. Pobyt w NYK to porażka, pobyt w LA to już natomiast klęska na całej linii. Wielkie zapowiedzi, fantastyczna czwórka (Bryant, Nash, Gasol, Howard) ale części nie pasujące do siebie. Coś na miarę napadu Barcelony pt. Henry, Ronaldinho, Messi, Eto’o. A wyniki? 1 runda PO, w następnym sezonie niecałe 30 zwycięstw. Blamaż.

Dopasowanie

Lakers, Rockets, Wizards, Grizzlies, Kings, Jazz i Raptors – oto lista zespołów, które chciały mieć w swoim składzie Ryana Andersona. W pierwszej piątce wyszedł 12 razy w ciągu 127 ostatnich spotkań, w Nowym Orleanie grał z ławki, ale do wizji nowego Houston pasował idealnie.

Ryan ma jednak jedną wadę, na przestrzeni trzech ostatnich lat w powodu kontuzji pauzował 97 spotkań – część z nich to problemy osobiste, samobójstwo popełniła jego partnerka. Poza tym Ryan to jedna z najlepszych strzelb w lidze z pozycji silnego skrzydła. Do tego zbiera, taki tańszy zamiennik Kevina Love. Tak czy inaczej, w kolejce po Andersona stało pół ligi. Dlaczego zdecydował się na Rockets?

Od kiedy zobaczyłem jak grają jego drużyny, wiedziałem, że to system w którym chciałbym grać. Nie mogę się doczekać grania dla trenera D’Antoniego. Nie mogę się doczekać grania z Jamesem Hardenem i resztą ekipy.

Eric Gordon, drugi wolny agent pozyskany przed sezonem, nie cieszył się aż takim powiedzeniem jak Anderson, ale walory ofensywne prezentował i prezentuje niezaprzeczalne. Przyszedł z tego samego zespołu co Anderson, obarczony podobnym ryzykiem. Nigdy w karierze, przez kontuzje, nie rozegrał pełnego sezonu. Dlaczego zdecydował się na Rockets? Phoenix oglądał jeszcze jako student. Był zachwycony.

Zawsze byłem ciekaw i zawsze chciałem grać w drużynie D’Antoniego. Chcę się dowiedzieć jak się sprawdzę w jego systemie. Każdy w lidze chce grać szybko, a on jest tego architektem.

Warunki kontraktu uzgodnili z Andersonem tego samego dnia. Oprócz pozyskania pasujących do układanki zawodników, trzeba było się jeszcze pozbyć klocków nie pasujących. Obyło się bez wpadek dyplomatycznych, nikt nikomu nie kazał [xxx] Howard dowiedziawszy się o zatrudnieniu D’Antoniego szybko wziął nogi za pas. Grał pod nim w Lakers i nie miał ochoty na powtórkę. Od stawiania zasłon są młodzi! Nie odbieram Dwightowi mocy, ale umówmy się, nie pasował do systemu. A propos…

CZYTAJ DALEJ>>

1 2

28 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajnie by było gdyby zaskoczyli wszystkich i zdobyli mistrzostwo, ale szanse są małe no chyba że harden coś jeszcze odpali włączy playoff Lebron Mode, zespół będzie rzucać po 20 trojek na mecz, gsw San Antonio i Cleveland polapia jakieś kontuzje, a ariza i Beverly będą bronić za wszystkich na boisku…

    (37)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Broda to dla mnie taki Ronaldinho basketu: wielkie umiejętności ofensywne, sympatyczna morda i imprezowe podejście do życia. Przydałoby się więcej etyki pracy i szarych komórek…

    (6)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Harden to mój ulubiony zawodnik, ma swoje wady ale w jego oczach widać takie wyjeebongo, że no po prostu nie można typa nie lubić. Zyczę huston jak najlepiej,oby samych finałów ale jak się zatną strzelby to każdy mecz będzie w plecy.

    (3)
    • Array ( )

      typie, a co powiesz o spojrzeniu Ingrama albo T-Maca? to nic o nikim nie mówi. Harden to obok Lillarda i Duranta największy killer obecnej NBA

      (3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Tekst super, propsuję, ale do jednego muszę się przyczepić! Taka broda jak ma Harden to na pewno nie jest niechlujna! Żeby takie coś zapuścić i utrzymać w takim porządku jak JH to trzeba trochę roboty. Pewnie gość ma swojego barbera czy coś, ale tak czy siak warto docenić to, że nie wygląda jak menel z tą brodą. Chyba, że ubierze się czasami w jakieś dziurawe gacie i poszarpane bluzy 😀

    (30)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Art super. Fajnie sie czytalo ale kolejny raz na gwba zapytam: skad i komu ukradles wykresy?

    Nie mozna pod wykresami dac źródła? Takie trudne?

    (-1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Miły artykuł, fajnie się czytało. Szkoda, że nazywasz Clippersów frajerami (NIE jestem fanem Clippersów), chociaż mogło Ci chodzić o to że utopili prowadzenie 3-1. W każdym razie bardzo na plus, Hardena nie za bardzo lubię, ale liczę że zgarnie MVP i ugra coś w PO 🙂

    (5)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Co myślicie? Ja myślę, że będzie tak:

    1. MVP dostanie Russell Westbrook.

    2. Oklahoma w 1 rundzie pokona Houston Rockets.

    Pozdrawiam wszystkich kibiców koszykówki.

    (-15)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Uwielbiam was, Harden w tym sezonie dużo poprawił się w obronie. Ale czy na pewno poprawił? Moze mu zaczęło się CHCIEĆ bronić, bo jak dla mnie te highlighty od Shaqa to niechęć bardziej, ale co ja tam wiem.

    (1)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    “w drugiej fartem bo fartem odprawili frajerów z LAC”

    Fartem? To w końcu zdecydujcie się czy istnieje coś takiego w sporcie jak fart czy nie. Bo jak napisałem ostatnio, że LeBron na farcie wygrał wszystkie mistrzostwa to zostałem wyśmiany przez “ekspertów” tutaj. Jak to był fart dla Rockets to czym można nazwać wygranie finałów ze stanu 1-3 albo desperacki rzut allena z san antonio? MEGA FART?

    (4)
  10. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    w TVN- PO ma rację
    w TVP-PiS ma rację

    w Polsce Harden
    w USA Westbrook
    a i tak każdy wie, że jest nim Lebron

    jestem ciekaw kto dostanie MVP. W amerykańskich znacznie częściej wymienia się Westbrooka jako faworyta.

    Lebron 26,2ppg 8,6rpg 8,8apg
    Russ 31,6ppg 10,7rpg 10,4apg
    Harden 29,2ppg 8,1rpg 11,2apg
    23 lata oglądania NBA i pierwszy raz widzę ścisłą czołówkę z taką tabelką.

    (26)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Raczej Russ nie pociągnie serii vs Houston, wygra mecz jak będą mu i kolegom siedzieć rzuty, tylko że jak Rockets odpalą te 20 trójek(czyli będzie siedzieć) to będzie blowout, imo. okc chyba nie mają możliwości wygrać serii z skutecznymi(!) Rockets

    (0)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Trochę OFFTOP ale mam prośbę do Admina 🙂 Czy można zaktualizować godziny meczów na stronie głównej? 🙂 Pozdro!

    (0)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    Super artykuł, ale poco po raz kolejny wpychać te MVP w tytule przy nazwisku Hardena… Całkowicie niepotrzebny zabieg, juz setki razy wyrażaliście swoje zdanie, musicie robić to przy każdej okazji gdy występuje nazwsko ‘Harden’?

    (0)
  14. Array ( )
    Odpowiedz

    Szkoda, że Autor nie postawił sytuacji z PO 14-15 w jeszcze innym świetle – absencji Pata Beverly’ego. Tak zwany ‘Bulldog’ jest nie mniejszym walczakiem na pozycji rozgrywającego niż Dellavedova. A wszyscy dobrze wiedzą, jak jego gra uprzykrzyła życie MVP sezonu. Z postrachu ligi stał się ledwie dobrze punktującym rozgrywającym. MVP finałów został plaster na LBJu, Iggy – bo gwiazda Curry’ego niestety traci blask w PO. Kto wie, czy Harden nie miałby już błyskotki na palcu, gdyby Patrick był zdrowy dwa lata temu… 🙂

    (2)
  15. Array ( )
    Odpowiedz

    jesli tylko sforsują 1rd playoffs, Rockets będą mogli uznać ten seszon za udany, za wstęp do czegoś większego w następnych 2-3 latach.

    wg mnie, powtórzę : od momentu wypadnięcia z gry Kevina Duranta [na cały miesiąc] James Harden był niemal pewniakiem do MVP.

    a teraz dodałbym jeszcze , że Mike D”Antoni ma szansę zgarnąc Coach Of The Year, bo trzeba przyznać, ze zorkiestrował tę drużynę niezwykle sprawnie i są efekty widoczne gołym okiem.

    To może być Rockets year jak chodzi o nagrody, bo Eric Gordon aspiruje do najlepszego wchodzącego z ławki [nie lubię słowa “rezerwowy”, bo nie o to przecież chodzi w zestawianiu zespołu, Manu Ginobili był w paru kampaniach playoffs najważniejszym zawodnikiem Spurs, a jego gra z ławki miała zupełnie inne powody].

    generalnie, wg mnie temat 2016-17 regular season Rockets powoli się wyczerpuje. czas zastanawiać się nad tym, jak ten układ zadziała w playoffs, a tutaj można już mieć pewne wątpliwości.

    system daje zespołowi stabilnośc i doskonale sprawdza się w sezonie, przy rutynie 82 meczów, kiedy – poza wyjątkowymi sytuacjami – co wieczór gra się swoje przeciw swojemu rywala. Kto ma dobry system ten zyskuje przewagę. Łatwiej się gra mając ustawiony basket i po prostu wykonując swoją robotę.

    I tutaj Rockets wypadają jak jeden z najlepszych teamów w lidze.

    ale w playoffs sytyuacja się zmienia – gra się matchup, w grę wchodzi jeden rywal i już system nie daje przewagi, bo pozornie mniej systemowy zespół może przeważyć skalą talentu i umiejętnością niwelowania przewagh systemu przeciwstawianiem mu intensywności, taktycznej róznorodności i grami psychologicznymi, błyskotliwością korekt z meczu na mecz i adaptacją do warunków serii.

    wg mnie, Rockets zależą nie od swojej ofensywy trójkami, bo wiadomo, że 4 razy nie rozstrzelają żadnego rywala, nawet w 1rd nie będą mieli 4 meczów ze skutecznością trójek na poziomie 42 % +.

    Będa musieli wygrać coś w obronie, albo dołożyć jakiś element ofensywny w meczach, w których 3pt shooting będzie leżał – może to być ofensywna zbiórka, może to być gra z przełamania, może to być agresywna ofensysywa kozłem i wygranie meczu na linii rzutów wolnych.

    nie mam też przesadnego przekonania, ze tacy gracze jak Lou Williams czy ericv Gordon w playoffs zagrają tak samo skutecznie jak w regular season.

    Rockets mają 14 drtg w lidze, niby średnia krajowa, ale – co wązne : rywale rzucają im w regular season ze skutecznością 46,2 %, co stawia Houston na dalekim 23 miejcu w rankingu, ich obrona inside jest zaś już zdecydowanie jedną z najgorszych [27 wskaźnik opponent 2pt Fg %].

    zresztą, to tylko liczbowe potwierdzenie tego, co widać w ich grze, co nie jest żadnym sekretem.

    wg mnie, to jest zespół o pomyśle na grę, który najłatwiej zdyskredytować intensywną defensywą i agresywnym ofensywnym parciem w stronę kosza, hustlowaniem tablicy, co powoduje, że teoretycznie najłatwiej tę łódkę rozhustać spośród wszystkich czołowych zespołów NBA.

    wydaje się prawie pewnym, że Rockets zagrają w 1rd z Thunder i jesli Russell westbrook nie da się wpuścić w ambicjonalne rozgrywki z Hardenem, jeśli zachowa zimną krew i będzie grał z kolegami, jeśli wykaże dosskonały leadership, to Thunder mogą wygrać tę serię.

    dziwny zespół, ciekawy, ale wg mnie : jeśli Pringles nie wprowadzi jakichś defensywnych priorytetów, to już 1rd może być dla nich cięzkim doświadczeniem :]

    (2)

Komentuj

Gwiazdy Basketu