fbpx

Retro NBA: wzloty i upadki Michaela Jordana w Washington Wizards

21

Kanye West nie jest moim kandydatem na prezydenta. Nie jest nawet kandydatem na muzyka goszczącego w moim odtwarzaczu. Nie wiem, jaki ma program, nie znam tytułów jego utworów ani marki odzieżowej, na której dorabia się miliardów. Artysta ten powiedział jednak swego czasu zdanie, które utkwiło mi w pamięci.

We should never ever let Michael Jordan play for the Wizards…

Nigdy nie powinniśmy byli pozwolić MJ-owi zagrać dla Wizards

Ta część mnie, która dobrze pamięta drugi three-peat i te emocje, ożywione ostatnimi czasy za sprawą The Last Dance, zgadza się z Westem. Ta historia powinna się skończyć podniesioną ręką nad leżącym na parkiecie Bryonem Russellem.

Z drugiej jednak strony, czy nie jest to trochę samolubne? Przecież, pomijając już sam fakt, że ciągnęło wilka do lasu, to jednak dzięki tym dwóm sezonom Mike’a w Washingtonie rzesze młodszych fanów kosza miały możliwość liźnięcia geniuszu GOAT-a, zobaczenia go w akcji po raz pierwszy. Młodszym pozostało już tylko mówienie, że Jordanem ich pokolenia jest Kobe Bryant. Tak było, prawda?

Być może, jeśli Kanye West zostałby prezydentem USA, to nakazałby wymazanie z ksiąg historii wszystkich dokonań Jordana w trykocie Waszyngtonu. Wówczas takie wpisy jak ten trafią na listę “do usunięcia” i będą tropione przez federalnych speców od internetowej cenzury. Jednak, przynajmniej dopóki przy 1600 Pennsylvania Avenue zasiada Donald Trump, nie musimy się tym przejmować, heh.

Oto przed Wami wzloty i upadki Michaela Jordana w zespole Washington Wizards.

#Dwa punkty w meczu

Było to 27. grudnia 2001 roku: MJ zdobył sześć punktów w meczu przeciwko Pacers, kończąc tym samym, trwający 866 spotkań, serial z dwucyfrową zdobyczą. Niedługo potem, bo czwartego lutego 2002 zaliczył dwa punkty ze skutecznością 1/5. Było to spotkanie z Los Angeles Lakers, a Michael spędził na parkiecie 13 minut. Drugie spotkanie z takim dorobkiem zaliczył 15 grudnia 2002. Przez niespełna 40 minut na boisku trafił 1/9 w spotkaniu z Toronto Raptors i był to jego najgorszy mecz w karierze. Auć.

#51 z Charlotte

“A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój…” – jak śpiewał Krzysztof Cugowski w jednym ze szlagierów Budki Suflera. Dwa dni po wspomnianym spotkaniu z Indianą, Jordan eksplodował przeciwko Charlotte Hornets zaliczając 51 oczek na skuteczności 21/38 z gry, do czego dołożył 7 zbiórek, 4 asysty i 3 przechwyty. Oto zapis tamtych wydarzeń:

#Inne poniżej 10

W swoim pierwszym sezonie w stolicy Jordan miał pięć spotkań poniżej 10 punktów, w drugim siedem. Tylko w jednym z tych meczów udało mu się przekroczyć 45% skuteczności w rzutach z gry. Przeciwko Heat, 16 listopada 2002, wbił 4/5 do tego 5 zbiórek i po 2 asysty i przechwyty. Całkiem nieźle, jak na 19 minut, jakie wówczas spędził na boisku. Waszyngton wygrał wówczas różnicą 30 punktów. Pięć prób z gry to zarazem najmniej w karierze dla MJ’a i zdarzało mu się to przy kilku okazjach.

#40+

Poza meczem z Charlotte zdarzały się Michaelowi okazyjnie spotkania na poziomie 40+. Tylko raz Waszyngton przegrał taki mecz, gdy grali przeciw Utah Jazz duetu Stockton/Malone. W pozostałych przypadkach schodzili z parkietu zwycięsko.

Pierwszy sezon w Wizards

  • 31/12/2001: 45 punktów, 10 zbiórek, 7 asyst, 3 przechwyty, 16 na 32 z gry (50%), 39 minut (W)
  • 16/11/2001: 44 punkty, 7 zbiórek, 3 asysty i przechwyt, 17 na 33 z gry (52%), 41 minut (L)
  • 26/01/2002: 41 punktów, 4 zbiórki, 7 asyst, 2 przechwyty, 17 na 30 z gry (57%), 40 minut (W)
  • 01/02/2003: 45 punktów, 3 zbiórki, 6 asyst, 1 przechwyt, 18 na 33 z gry (55%), 44 minuty (W)

Drugi sezon w Wizards

  • 23/02/2002: 40 punktów, 8 zbiórek, 2 asysty i przechwyty, 18 na 29 z gry (62%), 40 minut (W)
  • 21/02/2003: 43 punkty, 10 zbiórek, 3 asysty, 4 przechwyty, 18 na 30 z gry (60%), 43 minuty (W)
  • 4/01/2003: 41 punktów, 12 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty, 14 na 26 z gry (54%), 53 minuty (W)

Jakby tego było mało, to przeciw Suns i Cavs zaliczył game winnery.

#For the books

Do historii przeszło również inne zagranie z tamtego okresu. Był czwarty kwietnia 2002, mecz legendarnego Michaela Jordana przeciw młodym byczkom z Chicago. Jordan, mający wówczas dokładnie 38 lat i 321 dni, tak zablokował rzut Rona Mercera, że wszystkim w MCI Center kopary opadły. Michael sam musiał być w tej akcji nieco “podku*wiony”, bo przed chwilą otrzymał czapę od Rona Artesta. Gdyby to on opowiadał nam tę historię, pewnie padłoby teraz sakramentalne “So I took it personal…”, po którym Mercer posmakował trochę talentu His Airness…

#Should we never..?

MJ rozegrał w Wizards dwa sezony. Jego łączne staty za ten okres to 21.2/5.9/4.4. Dwa razy pojawił się w tym czasie w All-Star Game. Czy rację miał zatem Kanye mówiąc to, co powiedział? No cóż, w demokracji racja jest zawsze po stronie większości, a prosta statystyka pokazuje, co większość myślała na ten temat. Przed przyjściem Michaela, Wizards byli na osiemnastym miejscu pod względem frekwencji kibiców. Z nim w składzie wskoczyli od razu na drugie. Gdy odszedł, spadli na 21. Czy trzeba dodawać coś więcej?

[BLC]

21 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Warto dodać, że w pierwszym sezonie w Wiz Jordan do połowy sezonu był drugim strzelcem i z tygodnia na tydzień grał coraz lepiej. Potem przytrafiła się kontuzja, której już do końca gry w Wiz nie wyleczył i statystyki mocno mu spadły. Szkoda, ale takie jest życie.

    (26)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Eh… nie trzeba. Mysle ze nawet jakby dzis Michael zalozyl “trampki” i podpisal kontrakt z jakims slabym zespolem i gral 2 x po 5 min. w meczu to ta ekipa zaraz by wskoczyla do pierwszej trojki jesli chodzi o frekwencje w hali;)

    (16)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Dziwna ta jego kariera była ,baseball..Wizards,zabawne że to piszę ale mógł osiągnąć jeszcze więcej, gdy by nie te przerwy..wiem zaraz ktoś napiszę że odpoczal i był gotowy do walki na nowo,ale ja uważam że mogły mieć 9 tytułów z rzędu i to razem z Pippenem .To tylko moje zdanie.

    (13)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeśli ktoś uważa, że Jordan w Wizards grał słabo, to wystarczy spojrzeć na to, jak w jego wieku radzili sobie inni gracze. Carter, Malone, Bryant, Stockton, Willis, Jabbar… nie pamiętam, kto jeszcze z bardziej znanych grał do 40 roku życia. Ginobili? Nowitzki? Nie mam pewności, a nie chce mi się sprawdzać.

    Chyba tylko Robert Parish może spojrzeć na 40-letniego Jordana z góry, bo sam zdobył mistrzostwo mając 43 lata 😉

    * Tak, wiem, że KB nie grał do 40-tki.

    (14)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Co by nie mówić o decyzji Jordana dotyczącej gry w Wizards, trzeba jednak przyznać, że jako koszykarski emeryt, pomimo okazjonalnych słabszych meczów, potrafił nadal grać na poziomie nieosiągalnym dla większości koszykarzy, w jakim wieku by oni nie byli.

    A zapamiętany zostanie i tak jako gość, który liderował Bykom, nie zwykł przegrywać w finałach i nigdy w nich zawodził. Dlatego nr 1 to właśnie Mike. Wystarczy obejrzeć te wszystkie finały i przekonać się, na jakim kosmicznym poziomie grał w tych najważniejszych seriach Jordan.

    (15)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Pobyt Jordana w Wizards to najlepszy pokaz podstaw koszykówki – MJ ruszał się jak Zion w smole, ale kocie ruchy i czytanie gry pozostały

    (6)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Zaczynaja ięmecze Phoenix i Memphis. Super że piszesz Bartku kto awansuje jak obie wygrają (ten sam bilans przed ostatnim meczem). Nie wiem czy tylko mi się wydaje ale mam wrażenie że po wydaniu książki zszedłeś z poziomem i to mocno. Już pal licho te dziwne godziny wstawiana postów ale dzisiejszy wieczór jest bardzo ważny a ty zapełniasz wpisem BLC Williamsie.

    (1)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    majk grał w stolicy tylko i wyłącznie z miłości do koszykówki. nic więcej. dla mnie jako naocznego świadka niemal całej jego kariery, było to coś niesamowitego. jak nieoczekiwany, nieprzewidziany w najśmielszych snach, bonus. jarałem się każdym meczem. nie znosiłem bulls, płakałem jak odchodził.

    (7)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Decyzja o grze Jordana w Wizards była jedna z najlepszych marketingowo rzeczy jakie Jordan zrobił. Jordan kupił udziały w Wizards i zaczął w nich grać. Na klub, który miał mało widzów zaczęli przychodzić kibice. Z automatu dużo
    większe sumy zaczęły napływać do kasy klubu jak i jego własnej kieszeni. Sportowo może nie miało to większego sensu, ale z drugiej strony jako przedsiębiorca to była jedna z lepszych rzeczy jakie uczynił.

    (10)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie na temat, ale nic tu na stronie o tym nie było, a to smutny news. A może było, ale nie widziałem? Professor zerwał Achillesa :/

    (5)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Gra Mj-a w Wiz to pokaz koszykówki nie osiągalny dla wielu młodszych graczy uwczesnego i obecnego NBA Goat jest jeden. Jestem wielkim fanem talentu MJ i koszykówki lat 90. Uważam że obecne pokolenie koszykaży z LBJ na czele i porównywanie epok koszykarskich po Jordanie do jego wyczynów i innych zawodników z lat 90 to jakby porównał malucha do ferrari

    (5)
  12. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    swoją drogą na drużynach Michaela Jordana wisi jakieś fatum. po jego odejściu i Chicago i Washington raczej nie osiągają wielkich sukcesów, poza pojedynczymi przypadkami. Charlotte zresztą też

    (0)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    W uświęconym sakramencie bycia zniszczonym w kolejnym meczu przez psycho-GOATa?

    Co do kariery w Wizz.
    Oczywiście Jordanowi pomogły przerwy. Czy to z pkt. widzenia fizycznego czy psychicznego (kto oglądał finały 93, a szczególnie ceremonię po – mógł bez trudu zobaczyć, jak Jordan był wykończony, jeszcze lepiej to było widać po finale 98).
    Bajki o 9-10 pierścieniach z rzędu – są wyssane z miętowych cukierków. Rzućcie okiem na Pippena – wyżyłowanie w latach mistrzowskich równało się wielkiej podatności na kontuzje. Wszak w finałach 98 grał na pół gwizdka.
    Podobnie jak Pipp i Jordana najprawdopodobniej dopadły by kontuzje zmęczeniowe, poziom automatycznie by spadł i już teoretyczne mistrzostwo AD94 stało by pod znakiem zapytania.
    To dotyka wszytkich seryjnych Mistrzów. Lakers Magica, Pistons Thomasa, Rockets Hakeema czy LAL Shaq/Kobe. Z tego powodu też taka drużyna jak SAS, będąc ciągle w czubie ani razu nie obroniła Misia. Głębokie runy w PO – są wykańczajace zarówno fizycznie jak i psychicznie całą drużynę, a szczególnie liderów, na któych ciąży największa presja. Nawet tacy psychopaci jak MJ są na to podatni.
    Dlatego też sądzę, że bez 1 przerwy nie było by 2 3-peet, a bez 2 przerwy 40 letni MJ nie rzucałby 20 ppg.
    Najsmutniejszym przykładem potwierdzającym tą hipotezę jest finał Kobe Bryanta. W jednej chwili ciągnął Zespól i rzucał 25 ppg, a za chwilę był zjedzonym przez kontuzje wrakiem siłującym się z własnym ciałem, który bardzo, bardzo chciał znów być samcem alfa…

    (6)
    • Array ( )

      Dokładnie. Mistrzostwo to 16-28 meczy więcej i to na zwiększonej intensywności. Three peat to 32-84

      (0)

Skomentuj Rerekumkum Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu