Rick Carlisle: pilot, pianista, mistrz, główny trener Dallas Mavericks
Jakiś czas temu zmęczył mnie cykl trenerski, w którym przybliżam Wam prywatne sylwetki najciekawszych szkoleniowców NBA. Dla tego człowieka warto jednak wrócić. Pilot, pianista, mistrz, główny coach Dallas Mavericks – Rick Carlisle.
Bestia
Wywiady pomeczowe w wykonaniu Gregga Popovicha to już klasyka gatunku, ale i Rick Carlisle nie lubi gadać po próżnicy. Ponoć u progu sezonu zwykł uprzedzać nowych zawodników:
Może i jestem dupkiem, ale na pewno nie pieprzę bzdur. Taka jest prawda. Jedną z podstaw tej pracy jest bycie wymagającym, szczególnie wobec graczy, którzy mają naturalne tendencje do wykazywania braku zaangażowania. Każdy koszykarz z mojej piętnastki musi dawać z siebie wszystko [Carlisle]
46 meczów wystarczyło by z zespołem pożegnał się Rajon Rondo. Stało się tak na skutek spektakularnych kłótni z trenerem, których niewielką część uchwyciły meczowe kamery, a i to wystarczy na materiał poglądowy. Dobrze, były Celt ma trudny charakter, więc może wina leży po jego stronie.
Dennis Smith Junior również został pożegnany przez Mavs po „nieporozumieniach z trenerem”. Kendrick Perkins, który ma tendencje do mówienia w mediach na każdy temat, wspominał, że żaden z byłych zawodników grających dla Carlisle’a nie powiedział na jego temat ani jednego miłego słowa. OJ Mayo i Darren Collison byli ponoć nieustannie niszczeni psychicznie na treningach. Jedynym organizatorem gry, który miał spokój, był doświadczony Jason Kidd. Nawet serdeczny zazwyczaj Dirk mówił w wywiadzie:
To był ciężki rok, trener nie dawał nam taryfy ulgowej. Dopóki grę kreował J-Kidd, był względny spokój, Rick nie musiał tyle się drzeć [Nowitzki]
Właściciel kubu, przedsiębiorca Mark Cuban po każdym konflikcie świecił oczami przed mediami, ograniczając się do komentarzy w stylu: “Taka już jest natura Bestii”. Kiedy i jak potwór narodził się w Ricku? Sprawdźmy.
Jak ty w ogóle masz na imię?
Talenty przywódcze Carlisle przejawiał już w liceum. Na studiach grał dla Virginia Cavaliers pełniąc rolę jednego z kapitanów zespołu. Raz w walce odprawili go przyszli mistrzowie z North Carolina, w kolejnym roku uległ prowadzonym przez Olajuwona Houston Cougars. 12.5 punktów plus 3.3 zbiórki zapewniły mu angaż w NBA, z 70. numerem draftu został wybrany przez Boston Celtics. Trener K.C. Jones swoim zwyczajem przyspawał młodego do ławki, na brak talentu w drużynie nie mógł przecież narzekać. Pewnego dnia jednak zapragnął sprawdzić pierwszoroczniaka, podczas przerwy na żądanie rozrysował zagrywkę, ustawił Larry’ego Birda i Kevina McHale, spojrzał na młodego gracza i… nie miał pojęcia jak ten dzieciak się nazywa. Larry, jak to Larry, spojrzał z ironicznym uśmiechem i powiedział:
Rick, to K.C., K.C., to Rick, poznajcie się [Larry Bird]
Legenda głosi, że akcja zakończyła się zdobyciem punktów, ale pewności nie ma. Zaskakujące, bo choć w dramatycznie ograniczonym czasie gry zdobycze Carlisle’a stały na poziomie 2 punktów 1 asysty i 1 zbiórki, swój czas spędzony w Bostonie wspomina jako doświadczenie, które ukształtowało go koszykarsko.
Celtowie mieli tyle zagrywek, że po kilku latach w lidze stwierdziłem, że w innym zespole już wiele się nie nauczę
– mówił po przenosinach do Nowego Jorku w 1987 roku. Już jako trener dodawał:
Red Auerbach potrafił najtrudniejsze tematy przekazywać w prosty sposób. Prostota jest z kolei podstawą komunikacji w trenerskim fachu. Często wracam myślami do rad, których mi niegdyś udzielił [Carlisle]
W czasach celtyckich do Carlisle’a przylgnęła też interesująca ksywka… Teriyaki Chicken. Bird miał swoje koneksje w jednej z bostońskich restauracji, drużyna mogła jadać w niej za darmo. Najczęstszym gościem okazał się jednak Rick, który codziennie zamawiał wspomniane danie.
Asystent
Wiele lat później z Larrym ponownie połączył się jako asystent trenera w grających poukładany basket Pacers. Wcześniej praktykował u Chucka Daly’ego w Nets oraz PJ’a Carlesimo w Portland. Bird ustępując ze stanowiska naciskał na kierownictwo, by na jego miejsce zatrudnić byłego podopiecznego, Donnie Walsh zdecydował się jednak na… Isaiaha Thomasa. Carlisle i Bird zaprzyjaźnili się już podczas wspólnej gry, ale coach Dallas twierdzi, że nigdy nie podejrzewał, że Larry może interesować się fachem trenera. Ciekawe czy i Dirk sprawi nam w przyszłości niespodziankę. Jeśli Rick wątpił w umiejętności Larry’ego na tym polu, to Bird od początku wiedział swoje.
To jest ten typ, który dokładnie studiuje każdy temat, zgłębia go. Gra perfekcyjnie w golfa, gra na pienianie, angażuje się we wszystko w całości. Trenowanie było dla niego zupełnie naturalne [Bird]
Coach of the Year
Skoro Larry tak uważa, nam pozostaje uwierzyć na słowo. Carlisle już w pierwszym roku samodzielnej pracy z Pistons sięgnął po najwyższe laury w swoim fachu – nagrodę Trenera Roku. W sumie podsumowanie jego dwóch lat w Detroit to 61% zwycięstw oraz awans do Finałów Konferencji.
W sezonie 2003/2004 dołączył do Pacers prowadząc ich do najlepszego bilansu w lidze (61-21) rekordowego w historii zespołu. Ponownie meldował się w finałach konferencji, kolejny rok miał być przełomowy, ale zdarzyło się najbardziej kuriozalne wydarzenie w dziejach kosza, zwane dziś jako Malice at the Palace, które Carlisle zapamiętał jako prawdziwą bitwę o życie. Ewakuując się z drużyną autobusem cieszył się, że wciąż jest cały, ale kolejnego dnia na zespół spadła fala zawieszeń i marzenia o mistrzostwie się skończyły. W 2007 roku odrzucił propozycję objęcia kierowniczego stanowiska w Indianie i przez moment występował jako analityk ESPN. Kolejno nastały dobrze znane nam czasy w Dallas.
W nowej roli
W 2011 roku Dallas zostali jednymi z najbardziej nieoczekiwanych mistrzów w dziejach NBA. Carlisle prowadził idealny dla siebie zespół – ze spokojną gwiazdą, pewnymi weteranami oraz prawdziwym generałem na rozegraniu. W bieżącym sezonie dumnie wkroczył do elitarnego klubu 500 zwycięstw. Cuban zaufał mu całkowicie a słysząc, że jego trener zainteresował się lataniem stwierdził tylko, że ma nadzieję iż jest w tym dobry. Oczywiście, był. Tak jak i w grze na pianinie, nie raz koncertował w słynnych miejscach w Dallas i okolicach.
Wielu ludzi może uważać, że sterowanie samolotem jest cool. Dla mnie to drugorzędna sprawa. Procedury i zwyczaje nabywane podczas lotów przydałyby się każdemu w życiu [Carlisle]
W Mavericks wszystko idealnie pasowało, tak jak w dobrze skomponowanej uwerturze. Zawodnicy, trener, właściciel, fani. Może więc mistrzostwo, które wielu wydaje się zagadką, jest po prostu doskonałym działaniem i dopasowaniem zmiennych?
Mavericks dziś
Dallas ma dzisiaj twarz Luki Doncica oraz Kristapsa Porzingisa. Przyszłość, wciąż nieokreśloną. Wielu fachowców narzekało, że Carlisle nie jest odpowiednim trenerem dla tego zespołu – zbyt sztywno trzyma się schematów, którym wymyka się Słoweniec, nie potrafi pracować z młodzieżą, jego ofensywa jest przestarzała na tle dzisiejszego NBA. Na to Rick Carlisle krytykuje sens gry post-up, niedoświadczeni zawodnicy stoją za nim murem, a Doncic… cóż, jest po prostu sobą: uśmiechniętym dzieciakiem radującym się na myśl o grze w koszykówkę.
Dla pełni obrazu przywołam jeszcze jedną sytuację z obecnych rozgrywek. Mecz przeciwko Lakers: Mavs przegrywają na początku czwartej kwarty równo 20 punktami. James nie zgadza się z decyzją sędziów, macha rękoma domagając się powtórki, w międzyczasie piłkę wznawiają gospodarze. Gwizdek, sędziowie zmierzają do monitorów, ale na ich drodze staje rozwścieczony Carlisle, który dostaje kolejnego już “dacha”. Odciągany przez Doncica udaje się w końcu za linię boczną ciskając po drodze na ziemię swoją marynarkę. Niegdyś na konferencji prasowej pytany o pracę sędziów zakleił sobie usta karteczką. Tym razem postanowił zabrać głos na temat swojego zachowania:
Będąc na pozycji lidera musisz umieć stanąć w obronie swoich ludzi. Dzieją się rzeczy szokujące. Moi gracze przechodzą przez trudny czas, więc muszę wstać i ich bronić. To część mojej pracy, jeśli trzeba zrobię to ponownie jutro [Rick Carlisle]
W mniej dyplomatycznych słowach określił defensywę stosowaną przeciwko Luce, a brak gwizdków po minimalnie przegranym meczu z Charlotte skwitował:
“They’re beating the sh%t out of him!”
Lata mijają, stanowisko to samo, ale widać, że Carlisle nie zamierza spoczywać na laurach. Życzę mu kolejnego (nie)spodziewanego mistrzostwa.
[Grzesiek]
Dallas Mavericks zajmują obecnie siódme miejsce w tabeli konferencji i wydaje się, że po raz pierwszy od czterech sezonów zakwalifikują się do playoffs. Oddają i trafiają masę trójek (średnio drugie miejsce za Houston) są świetni na atakowanej tablicy (czwarta średnia NBA) oraz popełniają stosunkowo niewiele strat (druga średnia). Ich ofensywny rating (liczba punktów zdobywanych w przeliczeniu na sto posiadań) jest najlepsza w lidze. W obronie nie poddają rywali wielkiej presji, grają wolno, ale efektywnie. Chciałoby się rzecz, jak zawsze.
Luka Magic oraz Jednorożec z Łotwy to oczywiście topowe talenty. Na tej ramie Carlisle tworzy zespół ofensywny, bardzo niewdzięczny do krycia i zdyscyplinowany. Życzę mu sukcesów [admin]
Zawsze go ceniłem a mam wrażenie, że za mało się o nim mówi w kontekście TOP trenerów.
Życzę mu sukcesów
Nie smućcie się małą liczbą komentarzy dzisiaj chłopaki, piątek piąteczek piątunio robi swoje 😛
Bardzo fajny art chociaż troszkę krótki 🙂
Napisz dłuższy
Grzechu, czytasz w myślach! Właśnie ostatnio myślałem nad tym, że tyle jest w tych Mavs, ma mistrzostwo, a w sumie nic się o nim nie mówi i nic o nim nie wiem i boom – artykuł. Dzięki wielkie 😀
Dzięki za art, pozdro!
Piątek piątunio to nieco prawda, ale przy świetnych artykułach zazwyczaj mało komentarzy, bo niby mało chwytliwy temat. Tak samo mało chwytliwe wspominane również w artykule mistrzostwo Dallas zauważyliście? Możliwe że ta era przyniesie im kolejne, ale myślę że przez postać Luki będą bardziej chwytliwe 😛
super art brawo Grzesiu
Markieff Morris w Lakers.
Go Dallas !
Ludzie wciąż nie doceniają tej organizacji, a trend raczej to pogłębi. Dallas spod znaku Cubana i Carlisle’a to jedna z moich ulubionych ekip. Tym bardziej dziękuję za artykuł.
Panowie, poproszę art. o Ronie Harperze ?pozdrawiam
O tak. O nim chciałem poczytać 😉
Dla mnie zawsze sprawiał wrażenie majora w wojsku, który nie poradziłby sobie gdyby mu się trafiła silna i niezależna jednostka będą najlepszym graczem w drużynie.
Ktoś np. uważa, że poradziłby sobie z MJ, KB lub Melo na początkowych etapach ich karier, z ich wielkimi ego?
a kto poradziłby sobie z Melo? Phil Jackson? Oh wait…
:*
To trudny charakter, bardzo wymagający. Ale znakomicie ustawia zespół. Jego ogromną zaletą jest to że ze średnich graczy potrafi wydobyć to co najlepsze. Tegoroczna przemiana Tima Hardawaya Juniora to najlepszy przykład- z najmniej efektywnego gracza w lidze stał się strzelcem trafiajacym 40% za 3pt. Jak dla mnie top 5 trenerów w lidze
Właśnie mi się przypomniały te finały heat-mavs kiedy Dirk w 4 kwartach miał chyba lepszą średnią od całego big three z Miami , to był jeden z najlepszych MVP finałów w historii !! Nie powiem.. wkurzał mnie wtedy strasznie bo kibicowałem heat ,ale po czasie doceniam to jak kapitalne finały rozegrał wtedy Dirk szczególnie w 4 kwartach. LeBron miał tam tendencję do znikania w końcówkach
Czy tylko wg mnie Rick przypomina Jima Carreya?