fbpx

Rick Carlisle: pilot, pianista, mistrz, główny trener Dallas Mavericks

19

Jakiś czas temu zmęczył mnie cykl trenerski, w którym przybliżam Wam prywatne sylwetki najciekawszych szkoleniowców NBA. Dla tego człowieka warto jednak wrócić. Pilot, pianista, mistrz, główny coach Dallas Mavericks – Rick Carlisle.

Bestia

Wywiady pomeczowe w wykonaniu Gregga Popovicha to już klasyka gatunku, ale i Rick Carlisle nie lubi gadać po próżnicy. Ponoć u progu sezonu zwykł uprzedzać nowych zawodników:

Może i jestem dupkiem, ale na pewno nie pieprzę bzdur. Taka jest prawda. Jedną z podstaw tej pracy jest bycie wymagającym, szczególnie wobec graczy, którzy mają naturalne tendencje do wykazywania braku zaangażowania. Każdy koszykarz z mojej piętnastki musi dawać z siebie wszystko [Carlisle]

46 meczów wystarczyło by z zespołem pożegnał się Rajon Rondo. Stało się tak na skutek spektakularnych kłótni z trenerem, których niewielką część uchwyciły meczowe kamery, a i to wystarczy na materiał poglądowy. Dobrze, były Celt ma trudny charakter, więc może wina leży po jego stronie.

Dennis Smith Junior również został pożegnany przez Mavs po „nieporozumieniach z trenerem”. Kendrick Perkins, który ma tendencje do mówienia w mediach na każdy temat, wspominał, że żaden z byłych zawodników grających dla Carlisle’a nie powiedział na jego temat ani jednego miłego słowa. OJ Mayo i Darren Collison byli ponoć nieustannie niszczeni psychicznie na treningach. Jedynym organizatorem gry, który miał spokój, był doświadczony Jason Kidd. Nawet serdeczny zazwyczaj Dirk mówił w wywiadzie:

To był ciężki rok, trener nie dawał nam taryfy ulgowej. Dopóki grę kreował J-Kidd, był względny spokój, Rick nie musiał tyle się drzeć [Nowitzki]

Właściciel kubu, przedsiębiorca Mark Cuban po każdym konflikcie świecił oczami przed mediami, ograniczając się do komentarzy w stylu: “Taka już jest natura Bestii”. Kiedy i jak potwór narodził się w Ricku? Sprawdźmy.

Jak ty w ogóle masz na imię?

Talenty przywódcze Carlisle przejawiał już w liceum. Na studiach grał dla Virginia Cavaliers pełniąc rolę jednego z kapitanów zespołu. Raz w walce odprawili go przyszli mistrzowie z North Carolina, w kolejnym roku uległ prowadzonym przez Olajuwona Houston Cougars. 12.5 punktów plus 3.3 zbiórki zapewniły mu angaż w NBA, z 70. numerem draftu został wybrany przez Boston Celtics. Trener K.C. Jones swoim zwyczajem przyspawał młodego do ławki, na brak talentu w drużynie nie mógł przecież narzekać. Pewnego dnia jednak zapragnął sprawdzić pierwszoroczniaka, podczas przerwy na żądanie rozrysował zagrywkę, ustawił Larry’ego Birda i Kevina McHale, spojrzał na młodego gracza i… nie miał pojęcia jak ten dzieciak się nazywa. Larry, jak to Larry, spojrzał z ironicznym uśmiechem i powiedział:

Rick, to K.C., K.C., to Rick, poznajcie się [Larry Bird]

Legenda głosi, że akcja zakończyła się zdobyciem punktów, ale pewności nie ma. Zaskakujące, bo choć w dramatycznie ograniczonym czasie gry zdobycze Carlisle’a stały na poziomie 2 punktów 1 asysty i 1 zbiórki, swój czas spędzony w Bostonie wspomina jako doświadczenie, które ukształtowało go koszykarsko.

Celtowie mieli tyle zagrywek, że po kilku latach w lidze stwierdziłem, że w innym zespole już wiele się nie nauczę

– mówił po przenosinach do Nowego Jorku w 1987 roku. Już jako trener dodawał:

Red Auerbach potrafił najtrudniejsze tematy przekazywać w prosty sposób. Prostota jest z kolei podstawą komunikacji w trenerskim fachu. Często wracam myślami do rad, których mi niegdyś udzielił [Carlisle]

W czasach celtyckich do Carlisle’a przylgnęła też interesująca ksywka… Teriyaki Chicken. Bird miał swoje koneksje w jednej z bostońskich restauracji, drużyna mogła jadać w niej za darmo. Najczęstszym gościem okazał się jednak Rick, który codziennie zamawiał wspomniane danie.

Asystent

Wiele lat później z Larrym ponownie połączył się jako asystent trenera w grających poukładany basket Pacers. Wcześniej praktykował u Chucka Daly’ego w Nets oraz PJ’a Carlesimo w Portland. Bird ustępując ze stanowiska naciskał na kierownictwo, by na jego miejsce zatrudnić byłego podopiecznego, Donnie Walsh zdecydował się jednak na… Isaiaha Thomasa. Carlisle i Bird zaprzyjaźnili się już podczas wspólnej gry, ale coach Dallas twierdzi, że nigdy nie podejrzewał, że Larry może interesować się fachem trenera. Ciekawe czy i Dirk sprawi nam w przyszłości niespodziankę. Jeśli Rick wątpił w umiejętności Larry’ego na tym polu, to Bird od początku wiedział swoje.

To jest ten typ, który dokładnie studiuje każdy temat, zgłębia go. Gra perfekcyjnie w golfa, gra na pienianie, angażuje się we wszystko w całości. Trenowanie było dla niego zupełnie naturalne [Bird]

Coach of the Year

Skoro Larry tak uważa, nam pozostaje uwierzyć na słowo. Carlisle już w pierwszym roku samodzielnej pracy z Pistons sięgnął po najwyższe laury w swoim fachu – nagrodę Trenera Roku. W sumie podsumowanie jego dwóch lat w Detroit to 61% zwycięstw oraz awans do Finałów Konferencji.

W sezonie 2003/2004 dołączył do Pacers prowadząc ich do najlepszego bilansu w lidze (61-21) rekordowego w historii zespołu. Ponownie meldował się w finałach konferencji, kolejny rok miał być przełomowy, ale zdarzyło się najbardziej kuriozalne wydarzenie w dziejach kosza, zwane dziś jako Malice at the Palace, które Carlisle zapamiętał jako prawdziwą bitwę o życie. Ewakuując się z drużyną autobusem cieszył się, że wciąż jest cały, ale kolejnego dnia na zespół spadła fala zawieszeń i marzenia o mistrzostwie się skończyły. W 2007 roku odrzucił propozycję objęcia kierowniczego stanowiska w Indianie i przez moment występował jako analityk ESPN. Kolejno nastały dobrze znane nam czasy w Dallas.

W nowej roli

W 2011 roku Dallas zostali jednymi z najbardziej nieoczekiwanych mistrzów w dziejach NBA. Carlisle prowadził idealny dla siebie zespół – ze spokojną gwiazdą, pewnymi weteranami oraz prawdziwym generałem na rozegraniu. W bieżącym sezonie dumnie wkroczył do elitarnego klubu 500 zwycięstw. Cuban zaufał mu całkowicie a słysząc, że jego trener zainteresował się lataniem stwierdził tylko, że ma nadzieję iż jest w tym dobry. Oczywiście, był. Tak jak i w grze na pianinie, nie raz koncertował w słynnych miejscach w Dallas i okolicach.

Wielu ludzi może uważać, że sterowanie samolotem jest cool. Dla mnie to drugorzędna sprawa. Procedury i zwyczaje nabywane podczas lotów przydałyby się każdemu w życiu [Carlisle]

W Mavericks wszystko idealnie pasowało, tak jak w dobrze skomponowanej uwerturze. Zawodnicy, trener, właściciel, fani. Może więc mistrzostwo, które wielu wydaje się zagadką, jest po prostu doskonałym działaniem i dopasowaniem zmiennych?

Mavericks dziś

Dallas ma dzisiaj twarz Luki Doncica oraz Kristapsa Porzingisa. Przyszłość, wciąż nieokreśloną. Wielu fachowców narzekało, że Carlisle nie jest odpowiednim trenerem dla tego zespołu – zbyt sztywno trzyma się schematów, którym wymyka się Słoweniec, nie potrafi pracować z młodzieżą, jego ofensywa jest przestarzała na tle dzisiejszego NBA. Na to Rick Carlisle krytykuje sens gry post-up, niedoświadczeni zawodnicy stoją za nim murem, a Doncic… cóż, jest po prostu sobą: uśmiechniętym dzieciakiem radującym się na myśl o grze w koszykówkę.

Dla pełni obrazu przywołam jeszcze jedną sytuację z obecnych rozgrywek. Mecz przeciwko Lakers: Mavs przegrywają na początku czwartej kwarty równo 20 punktami. James nie zgadza się z decyzją sędziów, macha rękoma domagając się powtórki, w międzyczasie piłkę wznawiają gospodarze. Gwizdek, sędziowie zmierzają do monitorów, ale na ich drodze staje rozwścieczony Carlisle, który dostaje kolejnego już “dacha”. Odciągany przez Doncica udaje się w końcu za linię boczną ciskając po drodze na ziemię swoją marynarkę. Niegdyś na konferencji prasowej pytany o pracę sędziów zakleił sobie usta karteczką. Tym razem postanowił zabrać głos na temat swojego zachowania:

Będąc na pozycji lidera musisz umieć stanąć w obronie swoich ludzi. Dzieją się rzeczy szokujące. Moi gracze przechodzą przez trudny czas, więc muszę wstać i ich bronić. To część mojej pracy, jeśli trzeba zrobię to ponownie jutro [Rick Carlisle]

W mniej dyplomatycznych słowach określił defensywę stosowaną przeciwko Luce, a brak gwizdków po minimalnie przegranym meczu z Charlotte skwitował:

“They’re beating the sh%t out of him!”

Lata mijają, stanowisko to samo, ale widać, że Carlisle nie zamierza spoczywać na laurach. Życzę mu kolejnego (nie)spodziewanego mistrzostwa.

[Grzesiek]


Dallas Mavericks zajmują obecnie siódme miejsce w tabeli konferencji i wydaje się, że po raz pierwszy od czterech sezonów zakwalifikują się do playoffs. Oddają i trafiają masę trójek (średnio drugie miejsce za Houston) są świetni na atakowanej tablicy (czwarta średnia NBA) oraz popełniają stosunkowo niewiele strat (druga średnia). Ich ofensywny rating (liczba punktów zdobywanych w przeliczeniu na sto posiadań) jest najlepsza w lidze. W obronie nie poddają rywali wielkiej presji, grają wolno, ale efektywnie. Chciałoby się rzecz, jak zawsze.

Luka Magic oraz Jednorożec z Łotwy to oczywiście topowe talenty. Na tej ramie Carlisle tworzy zespół ofensywny, bardzo niewdzięczny do krycia i zdyscyplinowany. Życzę mu sukcesów [admin]

19 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie smućcie się małą liczbą komentarzy dzisiaj chłopaki, piątek piąteczek piątunio robi swoje 😛
    Bardzo fajny art chociaż troszkę krótki 🙂

    (7)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Grzechu, czytasz w myślach! Właśnie ostatnio myślałem nad tym, że tyle jest w tych Mavs, ma mistrzostwo, a w sumie nic się o nim nie mówi i nic o nim nie wiem i boom – artykuł. Dzięki wielkie 😀

    (5)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Piątek piątunio to nieco prawda, ale przy świetnych artykułach zazwyczaj mało komentarzy, bo niby mało chwytliwy temat. Tak samo mało chwytliwe wspominane również w artykule mistrzostwo Dallas zauważyliście? Możliwe że ta era przyniesie im kolejne, ale myślę że przez postać Luki będą bardziej chwytliwe 😛

    (1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Ludzie wciąż nie doceniają tej organizacji, a trend raczej to pogłębi. Dallas spod znaku Cubana i Carlisle’a to jedna z moich ulubionych ekip. Tym bardziej dziękuję za artykuł.

    (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Dla mnie zawsze sprawiał wrażenie majora w wojsku, który nie poradziłby sobie gdyby mu się trafiła silna i niezależna jednostka będą najlepszym graczem w drużynie.

    Ktoś np. uważa, że poradziłby sobie z MJ, KB lub Melo na początkowych etapach ich karier, z ich wielkimi ego?

    (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    To trudny charakter, bardzo wymagający. Ale znakomicie ustawia zespół. Jego ogromną zaletą jest to że ze średnich graczy potrafi wydobyć to co najlepsze. Tegoroczna przemiana Tima Hardawaya Juniora to najlepszy przykład- z najmniej efektywnego gracza w lidze stał się strzelcem trafiajacym 40% za 3pt. Jak dla mnie top 5 trenerów w lidze

    (2)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Właśnie mi się przypomniały te finały heat-mavs kiedy Dirk w 4 kwartach miał chyba lepszą średnią od całego big three z Miami , to był jeden z najlepszych MVP finałów w historii !! Nie powiem.. wkurzał mnie wtedy strasznie bo kibicowałem heat ,ale po czasie doceniam to jak kapitalne finały rozegrał wtedy Dirk szczególnie w 4 kwartach. LeBron miał tam tendencję do znikania w końcówkach

    (3)

Skomentuj Dirk Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu