fbpx

Szaleństwa Brylantowego Pata

23

Luksusowe biuro. Na ścianach fotografie uwieczniające chwile chwały. Z drewnianej podłogi wciąż wydobywa się specyficzny, egzotyczny aromat. To najznakomitsze drewno, sprowadzane na specjalne zamówienie. Jest tu dopiero od kilku dni. Biurko ze złotymi wstawkami, w stylu retro. Ze skórzanego fotela podnosi się charyzmatyczny, elegancki mężczyzna.

Charakterystycznie zaczesane do tyłu włosy, których kruczoczarny kolor odszedł już w zapomnienie. W ustach, niby niedbale i pozornie nie przywiązując do tego większej wagi trzyma kubańskie cygaro, z którego wydobywa się drażniący nozdrza korzenny dym. Czarny klasyczny garnitur i biała koszula. Wygląd i cała otoczka przywodzi na myśl klasycznego bossa mafii, jednak to nie Ojciec Chrzestny, a ojciec sukcesów Los Angeles Lakers, a obecnie Miami Heat.

Young Blood

Zanim Pat Riley mógł zatapiać się w swoich rezydencjach po 15 milionów dolarów każda, był całkiem normalnym facetem. Rodowity, twardy i waleczny Nowojorczyk, w 1961 roku jako młody koszykarz poprowadził liceum Linton do wygranej z Power Memorial. Szkolenej drużyny w której występował… Lew Alcindor, czyli Kareem Abdul-Jabbar. Co ciekawe, Riley w perspektywie kilkunastu lat zostanie trenerem Kareema.

W sercu Patricka wyłączności nie miała tylko koszykówka. Pompka pracowała szybciej także gdy wychodził na murawę futbolową. Na studia wybrał się do Kentucky, gdzie miał możliwość uprawiać obie dyscypliny. Jednak zdecydowanie lepiej szła mu gra w basket. Trzeba sobie uświadomić, że w tamtych czasach Kentucky było dla NCAA, czymś czym dla NBA są dzisiaj Golden State Warriors. Pod batutą legendarnego Adolpha Ruppa, mieli monopol na wygrywanie. Jako junior został wybrany do najlepszej drużyny: konferencji, turnieju NCAA i trzeciej piątki All-American.

Ponadto wybrano go graczem roku w jego regionie. Poprowadził swoją drużynę do finałów NCAA 1966 roku, gdzie przegrali z drużyną Texas Western. Finał z 1966 jest pierwszym przypadkiem, gdy drużyna, której cała wyjściowa piątka była złożona z czarnoskórych wygrywa akademickie mistrzostwo. Dla każdego, kto chciałby przybliżyć sobie historię rasistowskich uprzedzeń w latach 70-tych, koszykówki i tego w jakich bólach rodziła się równość między mieszkańcami USA, polecam obejrzenie filmu pt. Glory Road.

Drafted by Cowboys

Riley nie porzucił futbolu i przez cały czas równolegle grał jako wide receiver, czyli zwinny, wybiegany facet, którego zadaniem jest łapać dalekie podania od rozgrywającego. W 1967 postanowił zgłosić się do draftu, a raczej draftów. W pierwszej rundzie, z numerem siódmym sięgnęli po niego Rockets, podczas gdy w drafcie NFL został wybrany w jedenastej rundzie przez … Dallas Cowboys.

Zaważyły względy finansowe i zdrowotne. Został koszykarzem, choć zawodnikiem nie był fenomenalnym. Przez całą karierę wychodził z ławki, jego domeną była obrona i koszykarskie IQ. Jako “zadaniowiec” zdobył z Lakers tytuł mistrzowski w 1972 roku. Staty kariery? Proszę bardzo: 7.4 punktów na 41.4% skuteczności, 1.6 zbiórki i 1.7 asysty.

Broadcaster

Mimo nieciekawych statystyk, doceniono jego inteligencję. Drogę do trenerskiej fuchy zaczął w 1977 jako analityk telewizyjny związany z Lakers. Trzy lata później, trenerem w mieście aniołów był Jack McKinney, który prowadził drużynę przez 19 spotkań, po czym miał prawie śmiertelny wypadek na rowerze. Wypadek, który wyłączył go z jakiejkolwiek aktywności. Drużynę przejął asystent, Paul Westhead, który postanowił dać młodemu Rileyowi szansę mianując swym asystentem. W pierwszym sezonie panowie od razu założyli pierścienie, miastem trzęśli wówczas przywołany wcześniej Kareem no i błyskotliwy pierwszoroczniak imieniem Magic Johnson.

Fashion Icon

Jeśli myślicie, że wysadzanie trenerów to specjalność LeBrona Jamesa to grubo się mylicie. Już dawno temu był ktoś, kto uskuteczniał tę sztukę. Gdy Magic Johnson zażądał transferu ponieważ nie podobał mu się styl prowadzenia ekipy przez Westheada, szefostwo nie miało złudzeń po czyjej stronie stanąć.

No i klops, trzeba było szukać szkoleniowca. Ekscentryczny właściciel Jerry Buss na konferencji prasowej mianował na to stanowisko siedzącego obok Jerry’ego Westa, który jednak zaparł się i odmówił. W tej arcydziwnej sytuacji, Buss próbował jakoś uratować swój honor i próbował ogłosić Westa „specem od ofensywy”, po czym mianował Westa i Rileya jako dwóch głównych trenerów. Jerry był honorowym skurczybykiem, więc w każdym wywiadzie podkreślał, że jego rola sprowadza się do pomocy Rileyowi, który niepodzielnie sprawuje od teraz obowiązki head coacha.

Oczywiście, formalnie rzecz biorąc był jednym z dwóch, jednak światło reflektorów było skierowane na niego. Wypracowywał swój własny styl. W mieście, w którym na ulicach jeżdżą najlepsze samochody na świecie, a pieniądze sypią się z nieba Riley postanowił zostawić swoją spuściznę. Miał szansę znaleźć się w erze „Showtime Lakers”, którzy byli dla LA tym czym Oktoberfest jest dla Bawarii. Stał się ikoną mody, prawdziwym celebrytą rozpoznawanym na ulicy przez 6 letnich chłopców. To wtedy słynne stały się jego zaczesane do tyłu włosy i nieskazitelne garnitury od Armaniego. Skoro drużyna była rodem z Hollywood to jej trener nie mógł być gorszy.

Może wielu zarzucałoby mu ekstrawagancję, gdyby brakowało sukcesów. Jednak sukces był po prostu wpisany w osobę Pata Rileya. Poprowadził Lakers do 5 z rzędu finałów NBA. Na pierwszy tytuł, po dwóch przegranych z kolejno Philly i Bostonem czekał do 1985, gdzie udanie zrewanżował się Celtics.

Three-Peat

Rok 1987 to jedna z najlepszych drużyn nie tylko w historii Lakers, tylko w historii całej NBA. Magic, Kareem, James Worthy, Michael Cooper, Byron Scott, A.C. Green, Kurt Rambis. Nie było na nich mocnych, więc Boston w finale musiał uznać wyższość odwiecznych rywali.

Oczywiście po wygranej zawsze następuje ogromna feta, a jeśli jesteśmy w LA to zamienia się to w prawdziwe szaleństwo. Złote konfetti, hektolitry szampana, puchar i tysiące fanów. W tym gąszczu emocji przyszedł czas na przemówienie ojca sukcesu. Wielotysięczny tłum wlepił swój wzrok w Pata jak w proroka naszych czasów, a on, niczym wspomniany prorok zagwarantował wszystkim tym ludziom, że za rok wrócą tutaj z nowym trofeum. Facet miał jaja ze stali.

Mama uczyła, że obietnic się nie łamie, więc rok później wiadomo było kto wygra ligę. Rok później zadaniem dla Lakers był pierwszy w historii three-peat. Wszystko szło świetnie, mistrzostwo konferencji, tyle że w finale czekali Detroit Pistons, którzy wysiudali z siodła Los Angeles, nie dając im żadnych szans, wygrywając w 4 meczach mistrzostwo dla Mo Town.

Big City Life

W 1990 po przegranej w playoffs z Phoenix Suns, Riley postanowił odejść. Był tak sławny, że porównywano go do Reda Auerbacha. Zdecydował się zostać komentatorem dla NBC. Tylko czy facet przemierzający promenady LA w swoim Fordzie Thunderbird, ikona mody i legenda Lakers mógł zostać lokalnym Szpakowskim?

Zgodnie z przypuszczeniami, wytrzymał rok i wrócił do trenerskiego fachu, tym razem w Big Apple. Miał nastawić wszystkie kości w umarlaku zwanym New York Knicks. Udało mu się. Zamiast kosmicznego ataku postawił na twardą, rzemieślniczą obronę i bójkę na całego. Niemal nie połamali Jordana w playoffs, a gdy ten odszedł grać w baseball, w 1994 roku zawitali do Finałów. Prowadzili 3-2, ale nie było im pisane wygrać.

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

23 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Już nawet nie chce chwalić autora tekstu za wspaniały artykuł czytany jednym tchem, ale całą ekipę strony za dobrą robotę jaką wykonują. Arty na umilenie całego dnia i to na bardzo wysokim poziomie a teraz na playoffach to w ogóle ostro lecicie. Oby tak dalej. Piona

    (99)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    “W trakcie przerwy letniej fundował zawodnikom mordercze treningi w kontraktach umieszczając nie osiągnęli określonych rezultatówprzeróżne klauzule. ”

    Ale że co? 😀

    (47)
    • Array ( )

      up: w kontraktach umieszczając przeróżne klauzule jeśli nie osiągnęli określonych rezultatów?
      może? 😀

      (6)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Zobaczyłem o tym artykule informacje na FB. Był tam opis, tak jak w ostatnim zdaniu artykułu, mianowicie o cierpkich skojarzeniach panów z Big 3. Szczerze myślałem, że trochę więcej o tym będzie…

    Ale art spoko. Pat to ikona NBA-owskiego managementu i wizjonerstwa.

    (3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak to powiedział Wade “Z Patem to jest tak, że albo jesteś z nim, albo przeciwko niemu”. Wielu go nie znosi, często podejmuje zastanawiające decyzje, ale w gruncie rzeczy Riley to geniusz, co potwierdza historia, i co jeszcze potwierdzi w przyszłości.

    (3)
    • Array ( [0] => subscriber )

      Nigdy się nie nauczycie, że w koszykówce na sentymentach wychodzi się wyłącznie źle, co nie?
      Myślę, że m.in. brak sentymentów przyczynił się do tego, że był tak świetnym trenerem/GMem.

      (14)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Wyobrazacie sobie ze niedługo umrą tacy geniusze jak: Pat, Pop, Zen master. Wielcy trenerzy i żywe legendy.

    Oby zyli jak najdłuzej, kontrowersyjni, pewni siebie i zwycięscy.

    (23)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Skrócił kariere Shaqa przez tę obsesje na punkcie tężyzny fizycznej. Nawet sam Shaq o tym mówi w swojej biografii. Paradoksalnie jego masa tłuszczowa chroniła go przez kontuzjami.

    Taka ciekawostka, że Riley dostał z liścia od Shaqa na treningu. I po tym zdarzeniu ich drogi się rozeszły.

    (29)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Redakcja wchodzi w playoff mode, z którym nawet lebron nie wiele może pocwaniakować i jest zdecydowanie pierwszą opcją wśród blogów koszykarskich. Większość z nas dałaby się wyrzucić z domu za nie podobanie się swoim matkom niż odpuścić te arty. Oby tak dalej 😉

    (8)
    • Array ( [0] => subscriber )

      @jankes jest taka (maleńka) szansa, ci kolesie mają teraz pewnie po 60 lat… ale i tak bym nie dzielił skóry na niedźwiedziu 😉

      (4)
  8. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Widzieliście dziś mecze? JEEEEEZZZZUUUUUSICKU!!!!

    DeRozan 0% z gry, jego jedyne pkt to 8/8 FT – are you kidding me?!?!?!?!?
    A blok Antka łokciem? Daaamn!
    Bucks czarnym koniem tych PO

    Cavs odrabia 25 pkt w drugiej połowie meczu, przegrywając do przerwy aż 74:49! LBJ 6/12 za 3 – na chwile obecną w PO ma 8/17 za 3 co daje 47% za 3, podczas gdy Curry po 2 meczach ma 7/20 czyli 35% – NASTY !!!

    Miśki pokonują SAS zatrzymując parę KL i LMA na odpowiednio 18 i 16 pkt

    CO ZA NOC !!! Moja dziewczyna już ma dosyć moich nocnych wrzasków! hehe

    (5)

Skomentuj OhARA81 Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu