fbpx

Vince Carter i kompania stopują 16-meczową serię Warriors

13

vs

warriors 98 grizzlies 105

Przerwana zwycięska passa gości! Licznik kolejno odniesionych wygranych zatrzymał się na szesnastu. Ja tam się nie dziwię, odkąd tydzień temu z akcji wypadł środkowy Andrew Bogut, któremu zbiera się płyn w kolanie, Warriors są mocno nadwyrężani pod koszami. Pamiętajmy, że poza grą pozostaje również silny-skrzydłowy David Lee.

Zastępujący wymienionych panów Draymond Green może być przyszłym laureatem nagrody Most Improved, jako “człowiek orkiestra” prezentuje się wybitnie stanowiąc ostatnią linię obrony, wychodząc do piłki na szósty metr oraz stawiając zasłony, ale chłop ma tylko 201 centymetrów wzrostu! Chcąc nie chcąc musiał ustąpić pola wobec naporu ze strony Z-Bo i Marca Gasola. Obaj są nie tylko wyżsi i daleko bardziej doświadczeni od 24-letniego Pana Zielonki, ale mają nad nim przewagę 15-18 kilogramów masy. Niestety raz jeszcze potwierdził się pogląd, że Marreese Speight to zawodnik jednej strony parkietu.

Z resztą, gdyby tylko o dwójkę podkoszowych chodziło Warriors gotowi byli wygrać. Największym zaskoczeniem wczorajszego meczu była postawa ławki rezerwowych gospodarzy. Na rozpoczęcie drugiej kwarty Grizzlies zaliczyli serię 20-0, z czego trzy trójki na przestrzeni kilkudziesięciu sekund posadził rywalom nieśmiertelny Vince Carter! Z tego dołka goście nie wygrzebali się już do końca, choć trzeba przyznać napędzili w końcówce stracha Misiom.

Raz po raz oglądaliśmy po stronie Golden State penetracje, co po części wpisywało się w defensywny plan gospodarzy, którzy wyraźnie rozluźnili środek pola by nie dać się rozpędzić Braciom Splash zza łuku. Latali za Stefanem jak wściekli co przyniosło efekt w postaci jego 1/10 zza łuku.

Na usprawiedliwienie napiszę, że był to trzeci mecz wyjazdowy Warriors rozgrywany na przestrzeni czterech dni stąd chłopaki mieli prawo czuć się wyczerpani tak fizycznie jak i psychicznie. Może gdyby goście lepiej trzymali nerwy na wodzy, widzieliście nieodgwizdane kroki Mike’a Conleya? Ostatecznie skończyło się nie na dwóch, ale czterech straconych punktach. Faule techniczne za wykłócanie zarobili Iguodala i coach Kerr. Zupełnie niepotrzebnie! Takie rzeczy świadczą owszem o wielkim zaangażowaniu w sprawę, ale w ostatecznym rozrachunku nie przystoją zespołom bijącym się o tytuł.

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

13 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Jakby Bogut nie był kontuzjowany to na 100% by wygrali. Pół minuty przed końcem Warriors przegrywali trzema, co świadczy o tym, jak świetnie sobie radzą bez głównego wsparcia pod koszem. Lepiej oszczędzać Boguta na PO bo tam się bardziej przyda, po co go zajechać w sezonie, skoro w meczach z większością ligi Draymod i Festus dają radę. Go Warriors !

    (9)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Widac bylo zmeczenieu w gsw. Miski zameczyli currego, nawetz jego cynglem nie bylo ciut miejsca na odpalenie za 3. Pozatym masakryczna ilosc glupich strat, chwilami totalny brak koncentracji. Co ciekawa nawet tak beznadziejnie grajace gsw doszlo w koncowce na 2 pkt i gdyby nie straty mogli wygrac

    (5)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Niestety ten mecz przypomina nam stare prawo NBA które istnieje jeszcze od czasów kowbojów:

    Bilansem w RS nie zdobywa się mistrzostwa, lepiej nie trafić kilka puszek na płocie niż przestrzelić w południe.

    (0)
  4. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Nie mam pojęcia czemu Rockets nie są wymieniani w gronie faworytów do walki o mistrzostwo… Mają 3 najlepszy bilans w lidze grając cały sezon bez 2-3 zawodników s5 bez przerwy;)

    (11)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Curry mój Bóg ale dlaczego rzucał za 3 pt gdy miał 1/8 a do końca meczu było jakieś 3 min a Warriors przegrywało pięcioma pkt. Stephen wbijał się cudownie pod kosz i mógł to kontynuować. Turnovers to główna przyczyna porażki,a Memphis świetna ekipa wykorzystuje błędy rywala.

    (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    wszyscy tutaj piszą, że GSW przegrało bo coś tam. bo straty, bo Curry’emu nie siedziało zza łuku, bo Bogut. w Memphis też przecież różowo nie było. bardzo głupie decyzje podejmował przez cały mecz Allen, Conley najlepszej na świecie skuteczności nie zanotował. CLee cichutko obok meczu. przecież to nie jest tak, że Memphis zagrało super spotkanie, a GSW fatalne. Iggy wkleił chyba 3 trójki na dobrej skuteczności, Klay 4/5. no i ile GSW zaliczyło zbiórek w ataku!! tego już nie widzicie. 🙂

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu