fbpx

Walt Frazier: The Trendsetter

10

W ostatnich dniach pożegnaliśmy Craiga Sagera, legendę NBA, człowieka, który z czatowania z mikrofonem tuż za linią boczną uczynił sztukę. Legendarne “dwa szybkie” ustalone z Popovichem weszły już do kanonu dziennikarstwa sportowego. Postać Sagera była tak samo barwna, jak jego garnitury i z pewnością będzie nam go brakować podczas transmisji zza oceanu, #sagerstyle.

cs1

Bez wątpienia Craig przejdzie do historii jako kolorowy ptak koszykarskiego panteonu, dołączając do dosyć wąskiego grona postaci, które pamiętamy nie tylko ze względu na ich rzemiosło, ale także przez ich nietuzinkowość. Jednym z komentarzy, które najbardziej zapadły mi w pamięć po śmierci Sagera było to, co napisał Amir Johnson (cytując Drake’a):

You don’t worry bout fittin in when you custom made, RIPCraigSager [Amir Johnson]

Jestem również przekonany, że jeśli jest ktoś, kto w równym stopniu co Craig zasługuje na to, by po wsze czasy zasiąść w loży modowej ekstrawagancji NBA, to jest to bohater niniejszego artykułu.

#Playgrounds of Georgia

Nie palę, nie piję. Ubrania to mój jedyny nałóg [Walt Frazier]

Walt Frazier był ikoną koszykówki NBA w szalonych latach siedemdziesiątych. Przyszedł na świat 29 marca 1945, jako najstarszy z dziewiątki pociech, którymi los obdarzył państwa Frazier. W szkole Walt grywał w football i baseball, bo uprawianie właśnie tych dyscyplin w znośnych warunkach umożliwiała szkolna infrastruktura. Boisko do koszykówki znajdujące się na terenie David Tobias Howard High School było w zasadzie czarnym klepiskiem z wątpliwej jakości obręczami, ale wrodzone zamiłowanie do sportu pchało Fraziera w stronę zakazanego owocu, wiszącego 305 cm nad ziemią.

Dodatkowym bodźcem zachęcającym młodego Walta do sprawdzeniu się na tym polu były uwarunkowania społeczne. Na footballowym boisku był quarterbackiem, ale w tamtych czasach była to pozycja niemal z definicji zarezerwowana dla białych. Nie chcąc iść na kompromis zdecydował się poświęcić koszykówce, w której poziom uprzedzeń był niższy. Wiązało się to jednak z koniecznością spakowania walizek i opuszczenia ukochanej Georgii.

W razie problemów podawaliśmy piłkę do Walta i odsuwaliśmy się na bok [Dick Garrett, kumpel z drużyny w Southern Illinois]

Los pchnął go do maleńkiego, 22-tysięcznego Carbondale, gdzie znajdował się uniwersytecki campus dosyć prowincjonalnego SIU. Jako główny przedmiot wybrał historię, ale jego prawdziwą miłością była koszykówka.

wfyo

Walt Frazier poprowadził swą alma mater do historycznego triumfu w NIT, po pokonaniu Marquette. Tamten pamiętny finał rozgrywany był w słynnej Madison Square Garden, ale Walt jeszcze wówczas nie wiedział, że będzie ona jego nowym domem. W stylu gry Walta, prócz umiejętności ofensywnych i przywódczych, wyróżniał się również talent do zbierania piłek z tablicy i ponadprzeciętna obrona indywidualna. Na ten stan rzeczy wpływ miał trener Jack Hartman i… słabe stopnie Wilta.

#Nieuk

Na trzecim roku nauka nie szła mu najlepiej, NCAA orzekła nawet o unieważnieniu Frazierowi statusu sportowca akademickiego na rozgrywki 1965-66. Chcąc jakoś ratować sytuację w drużynie, trener Hartman wpadł na szatański pomysł. Wiedział, że bez Walta ofensywa SIU wiele straci, więc odsunął go od treningów rzutowych i ofensywnych, a także wykreślił z playbooka opierające się na nim zagrywki. Zamiast tego, nakazał Waltowi ćwiczyć grę w obronie. Dzięki temu Wilt miał więcej czasu na naukę, a koledzy podczas klubowych scrimmage mieli okazję sprawdzić się przeciw wykwalifikowanemu obrońcy. Wkrótce doszło do tego, że inni gracze zaczynali panikować stając naprzeciw głodnego gry Clyde’a.

Był to jeden z tych momentów, które ukształtowały mnie na całe życie. Tak na boisku, jak i poza nim [Frazier]

Po trzech sezonach w barwach SIU, kiedy osiągał średnie na poziomie double-double w zbiórkach i punktach, a także został obwołany All-American na ostatnim roku, przyszedł czas na skok do głębszego jeziora. W drafcie 1967 do ligi trafili m.in Pat Riley, Phil Jackson i Earl Monroe. Jedynką był Jimmy Walker, jeden z bohaterów mojego starszego wpisu:

#NBA Champions

Walt Frazier trafił do Knicks, wybrany z numerem piątym. Przeprowadzka do Big Apple nie była wcale łatwa i nie chodzi tylko o logistykę całego przedsięwzięcia. Całe 22-tysięczne Carbondale, czy nawet rodzinna Atlanta nie mogły równać się z Nowym Yorkiem, toteż aklimatyzacja zajęła Wiltowi cały pierwszy rok. Później było już tylko lepiej, pod okiem Reda Holzmana Wilt wyrósł na prawdziwą gwiazdę. Podczas swej kadencji w Knicks dwukrotnie zdobywał mistrzowskie laury i był centralną postacią drużyny aż do swej przeprowadzki do Cavs w 1977 (kontuzje spowolniły go znacznie w schyłkowym okresie kariery).

wft

W swoim najlepszym okresie był jednak nie do zatrzymania. Zdobyli dwa tytuły, oba po pokonaniu Lakers (1970 i 1973). Zwłaszcza to pierwsze zostało szczególnie zapamiętane:

Knicks demonstrowali grę bez egoizmu, ze świetnym ruchem piłki i twardą defensywą. Gra starterów (Bill Bradley, Dave DeBusschere, Willis Reed, Walt Frazier i Dick Barnett przyp. red.) była jak poezja. Z pewnością jednym z kluczowych dla tamtej drużyny momentów było pojawienie się kontuzjowanego Willisa Reeda na parkiecie MSG w siódmym meczu finałów przeciw Los Angeles Lakers. Gdy wszedł na parkiet, wszyscy rozgrzewający się przed meczem zawodnicy przestali klepać piłkę i patrzyli nań z zaciekawieniem. Podczas meczu zdobył on swe pierwsze punkty przeciw Wiltowi Chamberlainowi, dając ekipie sygnał do ataku [Jack Ramsey]

Trochę więcej o tamtej rywalizacji pisałem Wam tu:

Walt Frazier był w tamtym meczu czołowym strzelcem swego zespołu, ale bez kolektywnego wysiłku tamtego tytułu by nie było. Zdecydowanie podkreśla to również sam Walt:

Wówczas wytworzyła się nasza tożsamość, jako drużyny. Nasi kibice stali się dla nas niesamowitym wsparciem, niczym szósty zawodnik na boisku. Ludzie Nowego Yorku zjednoczyli się dopingując nas, bo widzieli pięć totalnie różnych osobowości, łączących siły we wspólnym wysiłku na boisku. Wygrywanie wymaga jednak również taktyki, wielkie kluby grają zawsze tak samo, bez względu na nazwiska w składzie. Tu należy docenić rolę trenera [Frazier]

The Pearl

Przy drugim tytule pomógł Knicksom Earl The Pearl Monroe pozyskany rok wcześniej. Ten sam, który zdaniem Denzela Washingtona w He Got Game stracił w swej grze polot, po przeprowadzce do NYK i wdrożeniu go w ich system.

Kiedy dołączył do nas Earl, wiele osób mówiło, że to nie zagra, że będziemy potrzebować dwóch piłek. Mylili się. Z Earlem mieliśmy do siebie wielki szacunek, bo obaj graliśmy w czasach, kiedy o niesnaskach, rywalizacji było wiadomo na boisku, ale plotki nie wychodziły z szatni.  kiedy ja miałem dobry dzień, on karmił mnie podaniami. Kiedy nadchodziła jego noc, ja robiłem to samo. Inaczej nie wygralibyśmy z Lakers [Frazier]

Drugi finał przeciw LAL Knicks wygrali 4-1.

bu

#Biger than basketball

Postać Fraziera wykraczała daleko poza boiskową popularność. Dwa pierścienie, siedem występów w ASG (MVP All-Star Game) sześciokrotny wybór do All-NBA Team, siedmiokrotna nominacja do All-Defensive… to wszystko niknęło w obliczu jego towarzyskiej famy.

Piłka jest Walta, po prostu pozwala się nam nią bawić od czasu do czasu [Willis Reed]

To samo można było powiedzieć o całym Nowym Jorku…

wfi

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

10 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Styl Clyda’a do dzisiaj jest naśladowany,przez co poniektórych.Niestety trzeba rozróżniać ekstrawagancję od zwykłego kiczu.Kochałem Sagera był jedyny w swoim rodzaju,pomijając jego talent reporterski ,oraz to jak dobrym i przyjacielskim był On człowiekiem,trzeba zaznaczyć iż wyróżniał się kiczowatym stylem, a nie ekstrawaganckim…to wizualnie go odróżniało od całej szarej masy dziennikarskiej…kicz.Miedzy innymi to dzieki temu kiczowi druga taka barwna postać się nie pojawi…KG nakazywał mu w jednym z przeprowadzanych przez Craig’a wywiadów by bezwłocznie spalił swoją garderobę:)

    (6)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Ta jego stylówa to dla mnie uosobienie lat 70’tych.

    Z drugiej strony większość Alfonsów z Harlemu czy z Bronxu na filmach komediowych jest właśnie przedstawiana z takim ubiorem. Bez hejtu just sayin 😀

    (19)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    W końcówce powinno być:

    “Szczególnie żarliwie kibicuje Knicksom, z którymi spędził dziesięć sezonów. W wieku 71 lat wciąż ma nadzieję, że zobaczy jak Admin GWBA je baboki z nosa.

    Artykuł mega, czyta się lekko, płynnie, poziom dla większości nieosiągalny (moim zdaniem). Nie chodzi tu tylko o “lekkość pióra” ale także o składnie, cytaty, rozmieszczenie tu wszystko jest zawsze w idealnym miejscu. Wszystko idealnie wyważone. Good Job BLC!

    (18)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Jestem zachwycony tym artykułem, świetnie przedstawiona postać, świetnie opisane. Widać, że poza sporym talentem w pisanie tego wchodzi element ogromnej pasji. Oby jak najwięcej tego typu wpisów tutaj!!
    Poza tym, bardzo cenię, że jednak opisujecie mecze La Lakers, jednak jest to drużyna, która zrzesza jedna z największych ilości fanów tutaj, ze względu na swoja świetność od zawsze. I marzy mi się kiedyś przeczytać art najlepiej ze strony Kuby lub BLC na temat Kobe i Smusha Parkera, chyba nikt tutaj o tym nigdy nie pisał. Pozdro i raz jeszcze dzięki za mega artykuł!!!

    (2)

Skomentuj Kacyk Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu