fbpx

Z kronik NBA: Lakers o włos od śmierci

18

Na skutek nawrotu zmrożonej mgiełki w kokpicie wystąpiła awaria elektryczności. Padło radio. DC-3 leciał na ślepo, bez żadnej łączności z wieżą kontroli lotów. Starając się uniknąć dalszych komplikacji, piloci podnieśli maszynę na wysokość 4.6 km by wzlecieć ponad groźne chmury. Była to operacja ryzykowna ze względu na specyfikację maszyny, która nie została skonstruowana z myślą o tak nagłych i długotrwałych zmianach pułapu. W wyniku wzniesienia się samolotu nastąpiło rozprężenie kabiny. Pasażerowie z trudnością łapali kolejne hausty powietrza. Załoga, lecąc w ciemnościach, bez radia i z lodem na pulpicie powoli gotowała się na najgorsze. Pułkownik Ulman nawigował w oparciu o gwiazdy, co rusz niknące pośród czarnych chmur.

Graliśmy z chłopakami w karty i nagle zgasło światło. Przeszył nas dotkliwy chłód, piloci milczeli. Chcieliśmy wiedzieć co się dzieje, dopiero po chwili powiedziano nam, że w samolocie w zasadzie działają już tylko ster i silniki. Lecieliśmy na ślepo. [Baylor]

1

Rookie (ówczesny) Tom Hawkins dodał w jednym z wywiadów:

Słychać było trzaskający lód na konstrukcji DC-3.

1

Na większość lecących feralnym rejsem padł blady strach. Mało kto był w stanie się ruszać, nikt nic nie mówił. Jedynie Bobby “Slick” Leonard, jeden z najstarszych graczy w ekipie próbował uspokajać kolegów.

Elgin Baylor zajął miejsce między rzędami foteli. Ułożył się nisko na ziemi, próbując zneutralizować odczucie turbulencji.

Gdzieś tam kiedyś wyczytałem, że podłoga jest najbezpieczniejszym miejscem w takich sytuacjach. W tamtym momencie przestałem się już bać śmierci. Myślę, że byłem gotowy. Powiedziałem sobie: w tę albo we w tę, jeśli mam ginąć, to niech tak będzie. Gdzieś z tyłu głowy miałem jednak myśl, że nic nam się nie stanie. [Baylor]

1

Mijały kolejne minuty, powoli kończyła się mieszanka w zbiornikach. Nikt nie umiał też przewidzieć ile jeszcze uda im się pozostać w powietrzu, zanim posłuszeństwa odmówią silniki. 30 minut po północy burza śnieżna zelżała, co wlało w serca zgromadzonych na pokładzie nieco otuchy. Jeszcze nie byli bezpieczni, ale przynajmniej dało się już coś dostrzec przez szyby samolotu. Na szczęście dla Ulmana i Gifforda za sterami, tej nocy księżyc świecił wyjątkowo jasno. Było to jedyne źródło światła, na jakie mogli liczyć w tej przeprawie.

Wobec kończącego się paliwa, dwójka pilotów zdecydowała by postawić wszystko na jedną kartę. Ciężar decyzji wziął na swoje barki młodszy z nich, Harold Gifford, który pierwsze lotnicze szlify zbierał na wojskowych maszynach podczas drugiej wojny światowej i otrzaskany był z sytuacjami awaryjnymi jak mało kto. Maszyna znajdowała się nad Iowa, rolniczym stanem, w którego krajobrazie dominowały pola. Gifford zdecydował się posadzić DC-3 na jednym z nich, porosłym kukurydzą. Wymagało to precyzyjnego ustawienia maszyny tuż nad ziemią, na wysokości łodyg i powolnego osadzenia samolotu. Piloci nakazali wszystkim zapiąć pasy i podeszli do lądowania. Szczęśliwie osiedli na polu, hamując dzięki naturalnym właściwościom terenu.

Gdy kadłub zatrzymał się, na pokładzie panowała kompletna cisza. Utrzymała się kilka sekund, zanim przerwał ją spontaniczny i szalony szał radości ocalonych. Salwy śmiechu mieszały się ze łzami i niedowierzaniem. Oklaskom nie było końca (widać, że to nie tylko polska tradycja) a zawodnicy rzucali się sobie w objęcia.

Gdy tylko zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy uratowani, oszaleliśmy z radości. Wyszliśmy z samolotu i zaczęliśmy zachowywać się jak dzieci, jedni turlali się po polu, drudzy rzucali śnieżkami [Hot Rod Hundley]

1

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3

18 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Na zdjęciu głównym widać, że nie byli tak nasterydowani jak dzisiaj, normalne chłopy 😀
    Artykuł bardzo fajny, w końcu napisał go BLC. Szacun 😀

    (39)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Możesz podać źródła, z których korzystałeś?
    W Lakers. Złota historia (albo podobny tytuł) jest opisana, ale chcętnie coś innego czytnę. 😉

    (1)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Ciekawa historia, bardzo dobrze opisana. Z tym klaskaniem to było kiedyś tak, że wszyscy pasażerowie klaskali, tym bardziej po takich problemach z lotem. Dziś jest to już rzadkość, no chyba że lecisz z grupa polskich pasażerów 🙂

    (2)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Podpisuję się… również pod tym by zapinać pasy, tydzień temu miałem wypadek złamana prawa ręka, obdarte kolana, i cholerny ból w klatce piersiowej po wybuchu poduszek. Pamiętajcie o pasach

    (2)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    @TracyMcKobe
    Nie nasterydowani tylko wtedy nikt nie traktował treningów wręcz “profesorsko”, nikt nie był ekspertem z fizjologii i nikt nie myslal zeby do sportu mieszac rzeczy z biologii, chemii czy fizyki. A treningi na silowe glownie polegaly na tym ze szedl facet na silownie machal sztanga do zmeczenia i do domu

    (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    @Cvsk: nie jestem pewien na 100%, ale treningi siłowe drużyny tak naprawdę zaczęły stosować chyba dopiero w latach 80. Bodajże w “Jordan Rules” pisało, że Bulls gdy za każdym razem w play-offs obrywali od Pistons, bo tamci mieli ogromną przewagę fizyczną – dopiero latem 90 wpletli siłownię w swój plan treningowy. Sam MJ jeszcze obawiał się, żeby przez to zbytnio nie usztywnić sobie nadgarstka.

    (1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Artykuł bardzo fajny, nie znałem tej historii. Zdziwiło mnie a właściwie przykro zaskoczyło to że małym zainteresowaniem cieszą się tutaj “stare dzieje” NBA. Jasne że teraz wszyscy znają Lebrona, Melo czy “Stefka” ale wcześniejszy basket był nie mniej ciekawy, gracze równie barwni i widowiskowi. Czasy inne i basket trochę inny. Moje pokolenie na boisku chciało być Jordanem, Isiah Thomasem, Grantem Hillem, Reggie Millerem czy innym Shawnem Kempem. Kolesie wymiatali jak dla mnie i często wracam do niektórych spotkań (dostępnych w sieci) i stwierdzam pod wpływem emocji że to była dopiero NBA! Batalie NYK ze znienawidzonymi Heat czy Pacers..ehh to były czasy…
    Jestem pewny że lata 80′ czy 70′ też miały w sobie to co w NBA najpiękniejsze w wydaniu swoich czasów (tyle że w Polsce był wtedy “trochę” ograniczony dostęp do informacji ze świata). Teraz w dobie internetów, kablówek i wszystkiego “smart” mamy możliwość odrobić zaległości i ja Wam powiadam! 🙂 róbcie to bo koszykówka jest piękna a znając ją od zarania dziejów będziemy ją jeszcze bardziej szanować i rozumieć. Każdy sezon jest inny, każda dekada zmienia koszykówkę, każde pokolenie ma swojego “Jordana” i to co jest teraz może być dla większości najlepsze ale powiedz jak możesz nazywać się fanem, kibicem, wielbicielem jeśli nie masz potrzeby poznać swojej miłości na wylot?? 🙂
    Tak więc ja proszę o więcej “historycznego” basketu tym bardziej w tym ogórkowym czasie bo LaMarcus już podpisał kontrakt, Wade został w Miami a wałek Clipsów z Jordanem już zszedł z tapety. Zaczęły się NUDYYYYY.
    Pozdro dla wszystkich

    (7)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    @Gość: ogryzxxx
    mam podobne odczucia jak Ty, kolego. podobnie wychowałem się w czasach jordana, kempa, hilla i innych (moje czasy to bardziej drugi 3peat Bulls jednak). Wtedy, gdyb nba oglądało się w tvp2, później na tvn jak był nba action i rzut za 3 z obuchowiczem, kto pamięta?:):):) większość graczy znało się z gazet i telegazety, niesamowitą frajdą było wrócić potem do archiwalnych nagrań i móc skonfrontować swoje wyobrażenia o niektórych legendarnych meczach z rzeczywistością (bo wcześniej możliwe było tylko poznanie statystyk i to podstawowych)… dziś dzieciaki tego nie rozumieją, bardziej orientują się kto jakie ma buty niz na jakiej pozycji gra.

    (5)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Kukurydza w styczniu? No ale nie ważne…
    Prawde mówiąc słyszałem o tych tragediach z końca tekstu ale o Lakersach dowiedziałem się teraz..

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu