Na pohybel hejterom: Allen Iverson
W lecie 1996 roku i poprzedzającym okresie Philadelphia 76ers byli marnym, pozbawionym tożsamości zespołem. Bilans 18-64 i ostatnie miejsce w tabelach odbiły się szerokim echem na strukturach organizacji, posadę stracił trener oraz menedżer w jednym John Lucas, a właścicielem klubu został barwny Pat Croce. Dotychczasowe picki draftu nie wypaliły: Clarence Weatherspoon, Shawn Bradley, Jerry Stackhouse – żaden nie okazał się graczem, który byłby w stanie dźwignąć klub ku sukcesom.
To musiał być Iverson
Na szczęście, los znów uśmiechnął się do Sixers. W loterii draftu wylosowali jedynkę. Brakowało talentu na pozycjach rozgrywającego i centra. Brakowało lidera potrafiącego wziąć na siebie ciężar zdobywania punktów i kreowania gry. Lidera na miarę NBA playoffs. Innymi słowy: to musiał być Allen Iverson.
Zobaczcie co na temat 21-letniego AI mieli do powiedzenia ligowi skauci, zanim ten trafił do NBA. Jak zawsze, dla nie znających angielskiego, poniżej luźne tłumaczenie.
ZALETY
Wyjątkowy zawodnik, rozgrywający w stylu Isiah Thomasa, zdobywający punkty i odgrywający piłkę. Silną stronę stanowią szybkość i możliwości atletyczne. Doskonały obrońca, zdolny hurtowo przechwytywać podania (średnia 3.4 przechwytów dała drugie miejsce w kraju). W Georgetown naciskał rywali na całym boisku dezorganizując ich ataki. Częściej niż rzadziej osiągał sukces. Ofensywnie Iverson jest znakomity w kontrataku oraz iście genialny jako penetrator.
Najbardziej utalentowany gracz rocznika. Powinien mieć wpływ na grę 76ers od pierwszego dnia. Solidny w każdym aspekcie. Potrafi eksplodować w górę po koźle, będzie stanowił największe zagrożenie w ataku spośród wszystkich nazwisk w drafcie. Niezwykle dynamiczny, efektowny gracz. Ponieważ Philadelphia przechodzi przez okres przebudowy, powinien dostarczyć show i wypełnić puste krzesła na hali.
CZYTAJ DALEJ >>
Taka luźna uwaga, mam wrażenie że artykuły z tej serii są trochę za krótkie. Moim zdaniem lepiej było by dostawać coś rzadziej ale obszernej i w lepszej jakości niż częściej ale lakonicznie, propsuje
No i tylko pierścienia brak… szkoda 🙂
choroba czegoś nie kumam. Na pohybel hejterom w moim rozumowaniu powinno mówić o zawodnikach którym nie dawano szans no początku ich karier a potem talentem eksplodowali a nie numer jeden draftu któremu napisali w notce jedną czy dwie małe wady. a tak poza to i tak spoko się czytało;)
Daj spokój
Świetna seria!
Jednak tutaj “na pohybel” jest nie do końca trafione. Wrecz przeciwnie – skauta, który przygotował ten raport zatrudniłbym jako przewodnika mojego życia;)
tym niemniej gracz wybitny
Łysy Iverson XD
Bardzo fajny artykuł, o Iversonie zawsze mi się dobrze czyta. W końcu to dzięki niemu zacząłem grać w kosza i interesować się NBA. Nieważne co robił poza boiskiem, dla mnie i tak zawsze będzie przeeeekotem.
Allen Iverson to raczej pasuje do rubryki “skazani na sukces”
Świetny gracz który miał wpływ nie tylko na ligę ale także na styl życia młodzieży… Podobnie jak Latrell Sprewell, pokazali młodzieży z trudnych okolic że można zrobić karierę, być w wielkim świecie i zachować swój styl i osobowość!!! Panowie kiedyś zapoczątkowali modę na warkoczyki i luźne stroje… Oboje mega utalentowani, Iverson zabójczy cross a Spree zabójczy pierwszy krok… Moi ulubieni gracze tamtej epoki, szkoda że ich wybujałe zakończyło przedwcześnie ich kariery… Ale może dzięki temu też ich tak uwielbiamy niepokornych, niegrzecznych i utalentowanych Bad Boys:)
Hmm kto pamięta “The Flight Brothers” z tamtych czasów?
Typ zmienił ligę. Mój ulubiony zawodnik ever.
Ja pamietam…razem z larrym h tworzyli efektowny duet…
o a już myślałem że wszyscy zapomnieli o larrym hughes. Plus dla Ciebie 🙂
Larry kozak w GSW I WIZARDS…do dziś mam jego koszulkę 😀
Mnie tylko zdziwiło, że nie zwrócono uwagę na kiepski wzrost i drobną budowę Iversona. A poza tym, racja tu scouting raport jest i tak mocno przychylny AI.
Mój pierwszy koszykarski idol. Powtórzę to już któryś raz, ale to on w dużej mierze jest odpowiedzialny za to, że dziś zarwę nockę z NBA.
A dla mnie Iverson to szczyt kategorii “wouldda-shouldda have been” – zaraz obok Granta Hilla.
Tylko powody zupełnie inne. Zapewne w przeciwieństwie do wielu z dzisiejszych fanów Iversona – miałem przyjemność “na żywo” uczestniczyć w tym fenomenie. Co więcej AI to prawie mój rocznik i zupełnie moje warunki waga/wzrost 😉
W latach 96 -2002 mojej “kariery” zawodniczej – A.I. był dla mnie Jordanowi Równym Bogiem Koszykówki. Dla mnie był inspiracją – “jak on może – to i ja mogę – przecież jest niewiele starszy i wcale nie większy” 😉
Szczyt tej fascynacji to 2001 rok. Finał – odejście z Philly. Akurat zeszło się u mnie z przewlekłą kontuzją kolana i rezygnacją z koszykówki na poważnie (koniec studiów, początek pracy itp.).
2 lata walki z rehabem dały mi zupełnie inną niż bałwochwalcza perspektywę.
To co pisze scaut wpisuje się w to zupełnie. Wskazuje na konieczność pracy nad umiejętnościami PG. A.I. do końca kariery był na bakier z rozwojem. Takie podejście rozmyło końcówki kariery wielu zdolnych- leniwych – takich jak Shaq czy Barkley. Ale u A.I. – ten koniec był szybszy i bardziej bolesny – bo nie naznaczony kontuzjami.
Oczywiście życzyłem mu kariery długiej jak u Stocktona – bez kontuzji i kłopotów, gdzie odchodziłby na wiosnę 2016 na własnych warunkach rzucając w ostatnim meczu 60 pkt…
Ale to nie byłby A.I. – On musiał robić wszystko po swojemu – nawet na przekór logice. To było zarówno jego siłą, która dała mu MVP jak i przekleństwem, które wyrzuciło go z ligi, kiedy miał jeszcze trochę prądu…
Dlatego właśnie brakuje mi w jego karierze takiej kropki nad i. Myślę sobie – co by było gdyby – A.I. miał głowę i etykę pracy poukładana jak np. Ray Allen, czy przywołany wcześniej Stockton.
I choć wynik mógłby być dwojaki, bo kurs pod górę był jego siłą, to lubię sobie myśleć, że mogłoby być lepiej.
dawajta artykuł o tym co się działo w nocy, bo to głowa jest mała!!!!!!!!!