fbpx

Anfernee Simons: mój kandydat do nagrody NBA Most Improved Player

16

To nie jest wymarzony sezon dla Portland Trail Blazers. Po dziewięciu latach z drużyną rozstał się szkoleniowiec Terry Stotts. Ze stanowiskiem pożegnał się również, po wewnętrznym klubowym dochodzeniu, generalny manedżer Neil Olshey. Co więcej, jednym z lejtmotywów na początku sezonu była kiepska forma strzelecka lidera drużyny, Damiana Lillarda.

Dame ustabilizował się później na w miarę przyzwoitym poziomie 24.0 punktów jednak jego skuteczność, zarówno z gry (40%), jak i zza łuku (32,4%) są najniższe w karierze. W tej chwili to jednak najmniejsze zmartwienie debiutującego w roli głównego trenera Chaunceya Billupsa, bo Lillard nie gra w ogóle. Swoje ostatnie spotkanie rozegrał w Sylwestra. W bieżącym roku jeszcze nogi na parkiecie nie postawił i wiele wskazuje na to, że taki stan rzeczy utrzyma się przez dłuższy czas.

Pesymistyczne prognozy mówią nawet o zakończeniu przez niego sezonu. Lillard skarżył się na dokuczliwy ból brzucha, a uraz okazał się na tyle poważny, że konieczna była interwencja chirurgiczna. W tej chwili zawodnik dochodzi już do siebie. W zależności od tego, jak przebiegać będzie jego rekonwalescencja, klubowi lekarze obejrzą go za 3-5 tygodni.

#Brak regularności

Jedno, co można powiedzieć w tym sezonie o Blazers, to że grają bardzo w kratkę. Cały czas nie udaje im się zażegnać palącego problemu, jaki stanowi klubowa defensywa. Blazers mają obecnie drugi najgorszy rating defensywny w całej NBA, dozwalając przeciwnikom na zdobycie 114.2 punktów w przeliczeniu na sto posiadań. To i tak poprawa, choć niewielka, w stosunku do wartości 115.3 z poprzednich rozgrywek, ale przed nami jeszcze prawie pół sezonu. Z pewnością częściowo winę za taki stan rzeczy złożyć można na karb kontuzji. W tej chwili poza składem przebywają Damian Lillard, Larry Nance Jr i Cody Zeller. Jedynie dwaj gracze w zespole: Jusuf Nurkić i Robert Covington, nie opuścili przynajmniej pięciu meczów.

Urazy to jednak stały punkt koszykarskiego życiorysu i każdy klub musi sobie z nimi jakoś radzić. W Portland w przeszłości też różnie bywało. Niemniej, odkąd w zespole pojawił się Damian Lillard, czyli od sezonu 2012/2013, kiedy kończyli z bilansem 33-49, każdy następny sezon rozstrzygali już na plus. Wyjątkiem był tu skrócony pandemią 2019/2020, ale nawet wówczas udało im się awansować do playoffs. Teraz ten awans jest zagrożony.

#Anfernee Simons

To już czwarty sezon w zawodzie 22-letniego Anfernee Simonsa, który co prawda już wcześniej miewał przebłyski wielkiego talentu, ale nigdy przedtem nie otrzymał takiej ekspozycji. Jesteśmy za półmetkiem sezonu, chłopak praktycznie podwoił swoje zdobycze z poprzednich rozgrywek i coraz częściej mówi się o nim jako o potencjalnym Most Improved Player. Oto jak prezentowały się statystyki zawodnika w zeszłym sezonie i obecnie:

  • 7.8 -> 15.8 punktów
  • 1.4 -> 3.7 asyst
  • 42 -> 45% z gry

22-letni playmaker walczy o nowy kontrakt, a jego przebojowy sezon skłania szefów klubu do transferu CJ McColluma. To chyba komplement najwyższy z możliwych. Odkąd, od początku roku, występuje w pierwszej piątce jego wyniki to:

  • 43, 28, 14, 31, 23, 31, 13, 27, 21, 19, 17, 23, 27, 21 punktów
  • 7, 7, 7, 6, 11, 11, 7, 7, 4, 5, 7, 7, 6, 6, asyst
  • 65/145 zza łuku, czyli 44.8% skuteczności

Niemniej, choć wizualnie Portland może wyglądać nieźle, wyników jak nie było, tak nie ma. Spośród piętnastu meczów rozegranych w styczniu, bilans zespołu wynosi 8-7. Aktualnie, z wynikiem 21-29 zajmują dziesiąte miejsce w konferencji, a ich jedyną szansą na awans do playoffs wydaje się kwietniowe “play in”.

#Respect

Tak czy inaczej, indywidualne wyniki Simonsa budzą respekt. Największą zmianą wydaje się być jego gra pod kosz, oraz poprawiona skuteczność w promieniu trzech metrów od obręczy. Na tym obszarze poprawił się z 37% skuteczności w zeszłym na 53% w bieżącym sezonie. Jeśli filtr ustawimy tylko na spotkania w styczniu, ta skuteczność szybuje do 62%!

A jeśli jeszcze przypomnimy sobie styl, w jakim zawodnik wygrywał przed rokiem Slam Dunk Contest, no kurcze, da się chłopa lubić:

#One for the books

No dobra, ale czy przy tym wszystkim ma Simons szansę na nagrodę MIP? Bukmacherzy aktualnie stawiają go na szóstym miejscu w tym wyścigu, za zawodnikami takimi jak Ja Morant, Miles Bridges, Darius Garland, Dejounte Murray i Desmond Bane. Wszyscy tutaj są graczami o większej renomie niż Simons, stąd moim skromnym zdaniem jego skok formy jest bardziej spektakularny. Pytanie za milion jest natomiast inne. Czy jeśli w klubie stwierdzą w końcu, że z Lillardem im nie po drodze, będzie Simons tym, który zostanie namaszczony na nowego lidera?

Jak oceniacie postawę Simonsa i Blazers w tych rozgrywkach?

[BLC]

16 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Najbardziej imponuje różnorodność z jaką potrafi zdobywać punkty. Mnóstwo sytuacyjnych rzutów, jeszcze bardziej karkołomnych niż u CJa, a wpadają.

    (4)
    • Array ( )

      Właśnie ilość m jest tu kluczowe. Taka jest właśnie zasada jak to napisałeś.

      (6)
    • Array ( )

      czekam az ktos bedzie miał 3 takie same literki obok siebie w imieniu/nazwisku np. Aaaron Gorrrdon i jak by sie to wtedy wymawiało

      (4)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeżeli utrzyma taka forme do konca sezonu to jak najbardziej powinien to wygrać, a blazers wymienic lilarda i moze CJ’a tez ale lilard w pierwszej kolejnosci bo z simmonsem to on nie współpracuje dobrze.
    A jak nie utrzyma tej formy to miles bridges mip albo ja morant

    (3)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    No akurat styl w jakim on wygral konkurs wsadow to żenada, slabe wsady. Fajnie ze skacze wysoko ale to nie zawody w skoku wzwyż. Ogólnie slamdunk contest ma ten problem ze ci co oceniają nie mają pojęcia jak oceniać i wychodza pozniej takie kwiatki jak wlasnie simmons zwyciezca albo gordon przegrany z najwieksza iloscia wsadów na 50pkt

    (12)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    A nie Ja Morant? No chyba jego ‘improvement’ najlepiej sie odzwierciedlil w poprawie bilansu calego zespolu. Portland jest gorsze niz w zeszlym sezonie.

    (2)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Lubię Simmonsa, od początku mu kibicuję, mam nadzieję, że będzie gwiazdą. Pamiętam jak dwa lata temu koło trade deadline Knicks handlowali Marcusem Morrisem, a Blazers szukali silnego skrzydłowego, bardzo chciałem, żeby Steve Mills się do nich odezwał i wyjął za Marcusa właśnie Simmonsa, który tracił wtedy pozycję sixth mana na rzecz Gary’ego Trenta jr. Blazers by na to poszli, mięli Lillarda, Mccolluma i Trenta, przeboleli by stratę Simmonsa, rozpaczliwie potrzebowali wzmocnień, żeby walczyć o awans, zadziorny Morris świetnie by do nich pasował. Już wtedy Simmons wydawał mi się perełką, wszechstronny, dynamiczny 20 latek z dobrze ułożoną ręką. Niestety temat tego transferu nigdy się nie pojawił, Blazers zadowolili się Trevorem Arizą, a Mills wymienił Morrisa za Moe Harklessa i pick w 1 rundzie do Clippers (po kilku roszadach za ten pick wybrali w drafcie Immanuela Quickleya, więc nie wyszło najgorzej).

    (2)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Tak jak uwielbiam drużynę z Portland tak życzę Lillardowi transferu. Uważam że nie są w stanie więcej ugrać niż finał konferencji sprzed kilku lat. Transfer do Filadelii za Benka jest korzystny dla obu stron, a z Embidem w życiowej formie i Lillardem na rozegraniu ta drużyna stałaby się z miejsca pretendentem do tytułu, o ile Lillard w ogóle wróci w tym sezonie do gry. Portland z kolei zyskała by defensywny charakter, a jak to BLC przedstawił w artykule jest ich wielką bolączką.

    (8)
  7. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    W tym sezonie Portland jest drużynie wybitnie poszukującą własnego stylu , tożsamości. Nowy trener , kontuzje kluczowych graczy , objawienie innych. To wszystko powoduje , że jakiś cudowny awans do Playoffów będzie miłą niespodzianką. Koniec tego sezonu to ostateczny termin , żeby postanowić co z Lillardem i McCollumem. Osobiście wolałbym się pozbyć przynajmniej Lillarda. Co miał tu ugrać to już ugrał. Niech idzie , teraz , póki coś prezentuje. Niech nie kończy jak JWall.

    (3)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Szkoda, że formuła MIP często idzie za historią czy skokiem statystycznym i nie uwzględnia np . diametralnie zmianie roli w zespole i wzrostu l. minut czy posiadań. To że w NBA każdy potrafi grać to oczywistość. Moim zdaniem MIP powinno iść do kogoś , kto grając tyle samo, w tej samej roli zrobił skok. Jak Morant, czy Wiggins. To nie zawsze ma przelozenie na statystyki w stopniu oczoplasowym. Ale poprawa jest odczuwalna przez zespół i kolumnę W.

    (4)
    • Array ( [0] => subscriber )

      Nie za bardzo Cię rozumiem. Nagroda MIP jest dla zawodnika , który potrafi wykorzystać stworzone mu możliwości i rozwija się. Nie da się zrobić skoku grając tyle samo czasu w tej samej roli. No chyba , że chodzi ci o sytuację kiedy zawodnik podwaja swoje zdobycze punktowe , oddając tyle samo rzutów co sezon wcześniej. Wtedy ma to sens.

      (-2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajny artykuł, niemniej osobiście MIP powinien dostać Miles Birdges
    PPG 12.7 >> 20.2
    RPG 6.0 >> 7.3
    APG 2.2 >> 3.5
    Plus Charlotte jednak jako team są dużo wyżej niż Blazers i w tym roku powinni spokojnie dostać się do PO, z play-in ale jednak dostać.

    (3)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak się spogląda na per36 statystyki u Anfernee to żadnego ogromnego skoku nie widać, gra więcej minut to i sumarycznie ma więcej rzutów, punktów, asyst, zbiórek.

    (0)

Skomentuj Nbafan Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu