fbpx

Brook Lopez: Splash Mountain

15

Czasy się zmieniają ja jednak ten sam, powiem wam jedno i będę się streszczał, co chwila w tym kraju jakiś k%tas się przypieprza – takie wersety utworu Bafangoo wpadły mi do głowy latem 1996 roku i do dziś wyjść z niej nie chcą. Wtedy nikt jeszcze nie podejrzewał, że autor tych zwrotek zostanie posłem na sejm Rzeczpospolitej. W 2008 roku również tylko szaleniec wieszczyłby, że Brook Lopez zacznie palić zza łuku jak Ray Allen. Ludzie jednak się zmieniają.

First of All

Cofnijmy się w czasie o tych kilka lat. 2013 rok: w pierwszej rundzie playoffs walczą Chicago Bulls z Brooklyn Nets. Po byczej stronie głównymi aktorami tego spektaklu są Nate Robinson i Carlos Boozer, wśród rywali dominują panowie Deron Williams i Brook Lopez. Center z Nowego Jorku dostarcza średnio 22.3 punktów 7.4 zbiórek i 3 bloki stając co noc naprzeciw Joakima Noah. Kończy się trzecia kwarta spotkania numer cztery. Lopez dostaje piłkę, zająwszy miejsce na low post próbuje przepchnąć rywala, ale gubi się w koźle, bo na jego drodze jak diabeł z pudełka pojawia się wszędobylski w tej serii Nate Robinson. KryptoNate ratując posiadanie próbuje nabić gracza Brooklynu, ale chybia. Piłka ponownie gości w rękach Lopeza, który z odchylenia, wysokim łukiem, trafia za trzy. To jego pierwsze dalekie trafienie na parkietach NBA. Wymuszone, pod presją czasu, ale piękne.

Przez pięć poprzednich sezonów Brook nawet nie spojrzał w stronę obręczy gdy stał za linią 7.24 metra. Dwa lata po stracie trzypunktowego dziewictwa nadal niechętnie oddawał tego typu rzuty. Przełom nastąpił dopiero w sezonie 2016/2017.

Marzenia i próby wcześniejsze

Wszyscy wiemy, że bratem bliźniakiem Brooka jest Robin, zmora wszystkich maskotek hasających po parkietach NBA. Panowie mają jednak jeszcze dwóch starszych braci i to pojedynki z nimi wykształciły w Brooku pierwsze skłonności do rzutów trzypunktowych.

Od dzieciaka byłem zmuszony rzucać trójki i trafiać z dalekiego półdystansu. Próbując punktować przeciwko większym i silniejszym braciom po prostu nie miałem jak przedostać się pod kosz. Grali bez odrobiny litości, blokowali wszystkie moje rzuty. Musiałem więc udać się tam, gdzie miałem jakąkolwiek szanse zdobyć punkty [Brook Lopez]

Kolejnym źródłem motywacji do oddawania rzutów trzypunktowych został trener Nets, Kenny Atkinson, który wezwał Lopeza do swojego gabinetu ze świeżą tabliczką na drzwiach, latem 2016 roku.

Powiedział po prostu, że tego właśnie ode mnie oczekuje. Trener był częścią pięciu różnych systemów, w tym asystował Mike’owi Budenholzerowi w Atlancie. Podpatrując rozwiązania innych polecił mi rozwijać rzuty trzypunktowe. Nieważne czy trafiałem czy nie, wciąż powtarzał – próbuj [Lopez]

Po upalnym lecie 2016 roku, gdy złote ścierniska krzyczały w słońcu jak ruda szarańcza, w rzęsistym deszczu ognia wrzeszczały świerszcze, strąki nasion eksplodowały cicho jak koniki polne, Brook Lopez wstąpił na parkiety NBA odmieniony. Oddawał ponad pięć rzutów zza łuku co mecz, trafiając solidne 34%. Tak w bólach, na świat przychodził Splash Mountain. Krótki przystanek w perfekcyjnie marnotrawionych Lakers nie zaszkodził szczególnie rozwojowi rzutowemu Lopeza, jedynie brak większych minut przekładał się na spadek liczby punktów dostarczanych drużynie.

Ostatnim z konstruktorów machiny wojennej o nazwie Splash Mountain był wspomniany wcześniej coach Budenholzer.

Najważniejszym elementem w procesie transformacji Brooka była jego ciężka praca. Zapytajcie jego dawnych szkoleniowców i kolegów z drużyny, ponoć trzeba było siłą ściągać go z hali treningowej. Stanie się efektywnym graczem rzucającym za trzy nie jest proste. Wymaga czasu i zaangażowania [Mike Budenholzer]

Skąd ta rewolucja?

W bieżących rozgrywkach Bucks (38.4) ustępują jedynie Houston (45.1) w liczbie prób trzypunktowych. Gdy w 2008 roku w NBA debiutował Lopez Brooklyn oddawał 21.2 rzutów za trzy, co dawało im miejsce zamykające ligowe podium. Podczas pierwszych trzynastu gier w sezonie 2018/2019 Brook odpalił 108 tego rodzaju rzutów, co stanowi horrendalne 77.5% wszystkich jego prób zdobycia punktów.

Do zmian zmusiła Lopeza nie tylko systemowa rewolucja w koszykówce NBA, ale powtarzające się kontuzje stopy i ból z nimi związany. Zamiast szarpać się w podkoszowych przepychankach narażając na szwank swoje ciało, powoli przestawiał się na rzuty dystansowe.

Splash Mountain

Oglądacie kompromitujący ostatni sezon Gry o Tron? Jedną z niewielu scen, które mi się podobały, było zakończenie wątku Ogara i Góry. Grający starszego z morderczych braci Hafþór Júlíus Björnsson, islandzki strongman mierzy 206 centymetrów wzrostu, a jego ciężar plasuje się w okolicach 190 kg. Jego równolatek Brook Lopez na wagę wnosi 125 kg mierząc w butach 213 cm. Mógłby wyjść ciekawy pojedynek ze spotkania tych dwóch Gór.

Przydomek Splash Mountain pojawił się po niesamowitym wyjazdowym weekendzie, w trakcie którego Lopez zaaplikował rywalom 15 trójek w ciągu dwóch spotkań. Dowcipni fani sugerowali, że powinien dołączyć do Curry’ego i Thompsona jako trzeci z rzucających braci. Góra oczywiście odnosi się do potężnej postury gracza, nietypowej dla wyborowego snajpera. Splash Mountain to także nazwa jednej z atrakcji w parku rozrywki Walta Disneya, którego Lopez jest wielkim fanem.

Wszyscy w szatni wiedzą, że jestem fanatykiem Disneya. Jeśli przydomek się przyjmie, nie mam nic przeciwko [Lopez]

Być jak Robert Horry

Pierwsze trzy mecze serii z Raptors w pełni pokazały siłę ognia jaką posiadają Bucks. Brook w pierwszym meczu rzucił 29 punktów przy 36% skuteczności zza łuku, w drugim nadszedł klops w postaci 1-7 z gry, a w trzecim powróciła regularność z sezonu zasadniczego w postaci 43% zza łuku i 16 punktów. Oprócz Lopeza za trzy punktują i inni “wysocy” w talii trenera Budenholzera, czyli: Mirotic, Ilyasova, w odwodzie jest jeszcze kontuzjowany Pau Gasol. Zabawne, że jedne z niższych procentów za trzy w zespole mają obwodowi Eric Bledsoe i George Hill oraz lider Antetokounmpo.

Grupa świetnie rzucających wysokich nie została sprowadzona do Milwaukee przypadkowo. Organizacja od początku realizowała plan trenera Budenholzera, który jest wielkim fanem gry Roberta Horry, z którym miał przyjemność pracować jako asystent Spurs. Ten gracz rzeczywiście musi mieć w sobie mistrzowski pierwiastek, gdyż jest częścią aż siedmiu ekip sięgających po najwyższe laury w lidze NBA.

Jest pewien powód dlaczego Horry ma na palcach tyle pierścieni. Dla Spurs było swego czasu priorytetem posiadanie w rotacji gracza powyżej 205 cm, zdolnego trafiać trójki i rozciągać grę. Krokiem dalej jest posiadanie centra albo i dwóch wysokich, zdolnych do stworzenia przestrzeni innym zawodnikom. Obrona przeciw nam staje się po prostu bardzo trudna [Budenholzer]

All in all

Sercem jestem za drużyną z Kanady, moją pierwszą koszulką NBA był jersey Vince’a Cartera, którego nie zastąpi mi w Raptors żaden tam Leonard. Jeśli jednak pomyślę o wymarzonym finale, widzę w nim Bucks, bardziej kompetentnych na atakowanej połowie boiska, posiadających dobrych plastrów na gwiazdy Warriors oraz trenera, w którego system wierzę. Nie wspominając Giannisa, miałem okazję widzieć go na żywo w meczu z Brooklynem. Susy, które sadzi Grek przemierzając boisko nie mają żadnego porównania w NBA.

Brook Lopez przeszedł drogę od bycia podstawowym punktem ofensywy Nets, sprawnie operującym pod koszem centrem, do snajpera za trzy, jednym z wielu trybików w tegorocznej maszynie Bucks. Trzymam kciuki, żeby ta przemiana przyniosła mu mistrzowski pierścień.

Fun Facts

-> Brook zna osobiście prezydenta Billa Clintona, obaj jednak się nie zaciągają, Lopez określa siebie jako nerda, a nad imprezy przedkłada oglądanie ukochanych…

-> Gwiezdnych Wojen z Powrotem Jedi na czele. Kiedyś Nets rozdawali kibicom figurki przedstawiające Brooka z pomarańczowym mieczem świetlnym.

-> stroni od mediów społecznościowych, jako pierwszemu, dla żartu, otworzył konto na Instagramie swojemu kotu.

-> rodzina Lopezów lubi brać udział w rejsach po morzach i oceanach, kajutę oczywiście dzielą bliźniaki, którzy pomimo docinek i prztyczków wymierzanych w wywiadach, nie mogą bez siebie żyć.

-> mimo to Brook zapytany, czy cieszy się, że po przeprowadzce do Milwaukee, będzie miał blisko do Chicago, gdzie gra Robin, odparł przewrotnie “to jedyny minus całej tej wymiany”

[Grzegorz Szklarczuk]

P.S. Anwil – Arka – wow!

15 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo fajnie się czytało 🙂 z obecnych graczy których na szybko kojarzę a którzy zrobili postęp za 3 a jeszcze parę lat temu byśmy ich raczej o to nie posądzali to Blake Griffin i tu jak widzę na stronie NBA rok 2017 to 47 trafionych na 135 oddanych ale już rok 2018 to uwaga 189 trafionych na 522 oddanych (!!!) gdzie może warto dodać że nigdy wcześniej nie przekroczył nawet 200 oddanych trójek na rok , drugim graczem jest Boogie Cousins który wyskoczył ze swoimi 3 out of nowhere właściwie ale jak już zaskoczył to jedzie z tematem , przez 5 pierwszych sezonów w Sacramento łącznie oddał 69(hehe) takich rzutów z czego trafił 11 … bieda , aż nagle sezon 6 i co ? i myk disco polo 210 prób 70 trafionych not bad ha ? a to był tylko początek w 2016 roku dla obu swych ekip , SAC i NOP , oddał 363 rzuty za 3 a trafił 131 , rok 2017 to rekordowe 104 trafienia na 294 rzuty . 2018 rok czyli jak wiemy całkiem nie daleki naznaczony kontuzjami to nie najgorsze 26 celnych rzutów na 95 oddanych

    (13)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajny artykuł ,też mam problem komu kibicować.. cholera. Znienawidzone Rakiety poszły na urlopy, James gra z synem… więc emocji jak by mniej. Lubię wszystkie trzy ekipy chyba pierwszy raz oglądam mecze na luzie bez nerwów i niech wygra najlepszy zespół!!

    (10)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Oglądałem na żywo ten mecz bo zapaliłem się wtedy Brooklynem. Ta trójka była na poziomie trójek Gortata. Dziwność. a teraz? Sie pozmieniało 😀

    (3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Brook daje nadzieję na to, że i może Ben Simmons nauczy się kiedyś rzucać… Chociażby spoza trumny.

    (19)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    A kiedyś na Orlikach czy w amatorce śmialiśmy się, że ci najwyżsi chcą najwięcej z dystansu rzucać… Czasy się zmieniają

    (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo proszę o artykuł na temat treningów biegowych koszykarzy NBA. Mało się o tym piszę a bardzo ciekaw jestem

    (2)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Tak mnie zastanawia co się dzieje w psychice Robina. Całe życie koszykarskie poczynając od HS jest zawsze tym słabszym, tym gorszym. Pewnie 99% ludzi grających w koszykówkę na świecie chciałoby mieć taką karierę (11 rok w lidze NBA, nikt go nie zsyła do D-League, ponad 500 meczów rozegranych w wyjściowym składzie), a jednak już chyba nigdy nie uda mu się wyjść z cienia lepszego brata bliźniaka.

    (2)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Kompilacja walk Robina z maskotkami, prowadzących do założenia przez nie organizacji obronnej i urządzania demonstracji w obronie swoich praw – to kawał solidnej beki na YT.

    (4)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    “Po upalnym lecie 2016 roku, gdy złote ścierniska krzyczały w słońcu jak ruda szarańcza, w rzęsistym deszczu ognia wrzeszczały świerszcze, strąki nasion eksplodowały cicho jak koniki polne,”
    Jestem tu nowy z koszykówką jestem od 1994 , wasz portal czytam od jakiegoś czasu i muszę w końcu to napisać : robicie tu ku$#&sko dobrą robotę ! .

    (5)
    • Array ( )

      @Lisek Żeby nie było, nigdy nie napisałem czegoś tak ładnego, ten fragment to ukłon dla Bruno Schulza. “Sierpień” ze “Sklepów cynamonowych”. Zawsze mam w pamięci myśląc o upalnym lecie. Pozdrawiam!

      (0)

Skomentuj Bobby_Peru Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu